DRUGI OBIEG
Niedziela, 23 marca 2025

1.
Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci wybitnego naukowca, wspaniałego człowieka, profesora Łukasza Turskiego.
Ja go ogromnie ceniłem i szanowałem, on obdarzał mnie sympatią.
Był pierwszym moim rozmówcą w cyklu „Allegro ma non troppo”.
Gorąco raz jeszcze polecam tę rozmowę – link poniżej.
Wiedziałem, że jest chory, ale jego ostatnie wpisy na fb, sprzed wielu miesięcy jednak, pozostawiały miejsce na optymizm.
Ostatni jego wpis pochodził z 4 marca br.:
„Jeszcze raz przepraszam za wyczyn łobuza, który założył oszukańcze konto pod moim nazwiskiem. Wygląda na to, że włamywacz został skutecznie usunięty przez mojego syna. Myślę, że konto założono zauważywszy moją b. ograniczoną działalność w sieci . Niestety taka już ona będzie przez dłuższy czas”.
Niestety, będzie już na wieki.
Jeśli ta wiosna ma tak wyglądać…

2.
Już za kilka godzin, na portalu natemat.pl ukaże się najnowsza rozmowa z cyklu „Allegro ma non troppo”: jak zmieni świat i Polskę działalność Donalda Trumpa?
Wiele nieoczywistych, eye-oppening obserwacji!

3.
Papa Franciszek wyjdzie dziś ze szpitala.



Komunikat Polskiej Akademii Nauk:
„Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci profesora Łukasza Turskiego, o której poinformowało Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, wybitnego fizyka teoretyka, niestrudzonego popularyzatora nauki i inspirującego nauczyciela. Jego pasja do nauki, zaangażowanie w edukację oraz niezliczone inicjatywy popularyzatorskie pozostawiły niezatarte ślady w sercach i umysłach wielu pokoleń. Profesor Turski był nie tylko wybitnym naukowcem, ale także człowiekiem o wielkim sercu, który potrafił zarażać swoją miłością do wiedzy. Jego odejście jest niepowetowaną stratą dla całej społeczności naukowej i wszystkich, którzy mieli zaszczyt go znać.
Prof. Turski był człowiekiem niedzisiejszym – oprócz ogromnej wiedzy z zakresu swojej dyscypliny, rozumiał także doskonale potrzebę popularyzacji wiedzy i edukacji. Całe życie poświęcił temu, żebyśmy lepiej rozumieli świat. Cierpliwie tłumaczył, że energia jądrowa jest bezpieczna, szczepionki ratują życie, a postęp naukowy to ogromny dorobek naszych czasów. Będzie mi bardzo brakowało jego poczucia humoru, życzliwych zaczepek i zagadek, a przede wszystkim – niesamowitej energii, z którą góry przenosił, wbrew oporowi materii. Odszedł człowiek wielkiego formatu.
Łukasz Andrzej Turski był fizykiem teoretykiem, specjalistą w zakresie fizyki materii skondensowanej i mechaniki statystycznej. Ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim w 1965 roku, a w 1985 roku otrzymał tytuł profesorski. Zawodowo związany jest z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN oraz Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prof. Turski był znanym popularyzatorem nauki, pomysłodawcą Pikniku Naukowego, zorganizował pierwszy Piknik Naukowy, za co otrzymał Nagrodę im. Profesora Hugona Steinhausa. Był także jednym z pomysłodawców budowy Centrum Nauki Kopernik w Warszawie i pełnił funkcję przewodniczącego rady programowej tej instytucji. Autor licznych artykułów popularnonaukowych publikowanych w takich czasopismach jak „Znak”, „Tygodnik Powszechny”, „Wprost”, „Odra”, „Forum Akademickie” i „Rzeczpospolita”, prowadził programy telewizyjne z cyklu „Czym jest…” oraz wygłaszał felietony w Radiu Bis. Otrzymał w 2000 roku Medal Europejskiego Towarzystwa Fizycznego za upowszechnianie fizyki.
Prof. Łukasz Turski aktywnie uczestniczył w debacie publicznej. Mieliśmy zaszczyt gościć Pana Profesora podcaście „Co tam, PANie, w polityce (naukowej)?”, w którym omawiane były tematy związane z edukacją.

https://academia.pan.pl/prof-lukasz-turski-1946-2025/


Profesor Turski był pierwszym rozmówcą „Allegro ma non troppo”. Pełnym pasji i energii, a przede wszystkim niespotykanie mądrym. Gorąco polecam ponowne wysłuchanie jego słów.
https://www.youtube.com/watch?v=P6Ck7Exd-t0&list=PL4Ibwp4rbdg2S9Bg6gDn5yVSxY8O_SQv-&index=177


Setki aresztowań w trzecią noc protestów w Turcji
https://www.bbc.com/news/articles/c20l4xexp7go
„Władze Turcji poinformowały, że w piątek w trakcie trzeciego dnia protestów w całym kraju aresztowano 343 osoby.
Protesty rozpoczęły się w środę po aresztowaniu ważnej postaci opozycji – burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu.
Został zatrzymany pod zarzutem korupcji i wspierania grup terrorystycznych, na kilka dni przed ogłoszeniem swojej kandydatury w wyborach prezydenckich w 2028 roku.
W przemówieniu wygłoszonym w piątek prezydent Recep Tayyip Erdogan potępił protesty i powiedział, że jego rząd nie „podda się” „wandalizmowi” ani „terrorowi ulicznemu”. „Nie zaakceptujemy zakłócania porządku publicznego”.
Według doniesień, Imamoglu został przesłuchany przez turecką policję przed planowaną na dziś rozprawą sądową. Później należy się spodziewać dalszych protestów.
Imamoglu, który należy do świeckiej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), uważany jest za jednego z największych rywali politycznych Erdogana.
Był jedną z ponad 100 osób, w tym polityków, dziennikarzy i biznesmenów, zatrzymanych w ramach śledztwa.

Tysiące osób zebrało się na proteście w Stambule w piątek. Policja prewencyjna strzelała gumowymi kulami i gazem pieprzowym, gdy starli się z setkami demonstrantów. Inne starcia odnotowano w Izmirze.
Ozgur Ozel, lider CHP, wezwał do trzeciego już protestu przed ratuszem w Stambule o godzinie 20:30 czasu lokalnego (17:30 GMT) i stwierdził, że prezydent obawia się protestów.
Wezwał również ludzi z innych części Turcji, aby w tym samym czasie pokojowo demonstrowali, niezależnie od tego, gdzie się znajdują.
„Zburzcie te barykady, nie szkodząc policji, wyjdźcie na ulice i place” – powiedział.
Władze próbowały stłumić demonstracje uliczne, wprowadzając czterodniowy zakaz wszelkich zgromadzeń w Stambule, ogłoszony zaraz po aresztowaniach w środę.
Od tego czasu zarządzenie to rozszerzono na Ankarę i zachodnie nadmorskie miasto Izmir, w związku z rozprzestrzenianiem się protestów, w których wzięły udział dziesiątki tysięcy osób w całej Turcji.

Przed piątkowymi protestami gubernator Stambułu popierający Erdogana nakazał zamknięcie mostów Galata i Ataturka, które przecinają estuarium Złotego Rogu i prowadzą do ratusza.
Minister spraw wewnętrznych Ali Jerlikaja również skrytykował demonstracje, nazywając opozycję „nieodpowiedzialną”.
Aresztowano kolejne 54 osoby za złamanie prawa dotyczącego „podżegania społeczeństwa do nienawiści i wrogości” poprzez publikowanie treści w Internecie – dodał.
Jerlikaja dodał, że podczas demonstracji rannych zostało 16 policjantów.

Aresztowania Imamoglu i innych osób są konsekwencją szeroko zakrojonych ogólnokrajowych represji przeprowadzonych w ostatnich miesiącach, wymierzonych w polityków opozycji, dziennikarzy i osoby z branży rozrywkowej.
Przedstawiciele opozycji twierdzą, że aresztowania mają podłoże polityczne. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości skrytykowało tych, którzy wiążą Erdogana z aresztowaniami i nalega na ich niezależność sądowniczą.
W zeszłym roku Imamoglu wygrał drugą kadencję na stanowisku burmistrza Stambułu, gdy jego partia CHP odniosła zwycięstwo w wyborach lokalnych w tym mieście i Ankarze.
Po raz pierwszy od czasu dojścia Erdogana do władzy jego partia poniosła porażkę w wyborach w całym kraju.
Wybory były również osobistym ciosem dla prezydenta, który dorastał w Stambule i po dojściu do władzy został burmistrzem tego miasta.
Erdogan piastował urząd przez ostatnie 22 lata, zarówno jako premier, jak i prezydent Turcji. Ze względu na ograniczenia kadencyjne nie może ponownie ubiegać się o urząd w 2028 r., chyba że zmieni konstytucję.
Wybory kandydata na prezydenta z ramienia CHP, w których zagłosuje 1,5 miliona członków, a Imamoglu jest jedynym kandydatem, mają się odbyć w niedzielę.
Partia wezwała również obywateli do oddania głosu w symbolicznych wyborach, planując rozmieszczenie urn wyborczych w okręgach na terenie całej Turcji, aby ludzie mogli okazać swoje poparcie dla zatrzymanego burmistrza.



„Dla Władimira Putina pozycja Rosji na świecie jest sprawą osobistą. Oto, czego naprawdę chce”
https://edition.cnn.com/2025/03/22/europe/russia-putin-ultimate-goals-ukraine-intl-cmd/index.html
Donald Trump powiedział, że uważa, że Władimir Putin chce pokoju. Ukraina i jej europejscy sojusznicy nie wierzą, że on chce, podczas gdy sam rosyjski przywódca powiedział, że chce pokoju, ale odmówił podpisania się pod nim, gdy przedstawiono mu taką opcję.
Jednak to, czego Putin naprawdę chce, jest o wiele, wiele ważniejsze.
Prezydent Rosji nie krył, że uważa, że Ukraina nie powinna istnieć jako niepodległe państwo i wielokrotnie powtarzał, że chciałby, aby NATO zmniejszyło się do rozmiarów z czasów zimnej wojny.
Ale bardziej niż czegokolwiek innego, pragnie on nowego porządku globalnego — i chce, aby Rosja odegrała w nim główną rolę.
Putin i kilku jego najbardziej zaufanych sojuszników wyłonili się z pozostałości KGB, radzieckiej agencji wywiadowczej. Nigdy nie zapomnieli upokorzenia upadku Związku Radzieckiego i nie są zadowoleni z tego, jak świat potoczył się od tamtej pory.
Putin doszedł do władzy w latach 90., kiedy gospodarka rosyjska się załamała i musiała być ratowana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy – co było kolejnym upokorzeniem dla byłego supermocarstwa.
Ale od 2000 r., kiedy Putin został prezydentem, stale rosnące ceny ropy sprawiły, że Rosja i wielu Rosjan stało się bogatszych niż kiedykolwiek wcześniej. A Rosja miała głos. Została zaproszona do grupy G7 największych gospodarek świata – przemianowanej na G8 po jej dołączeniu.
Ale to nie wystarczyło rosyjskiemu przywódcy – powiedziała CNN Kristine Berzina, dyrektor zarządzająca niemieckiego oddziału Marshall Fund ze Stanów Zjednoczonych.
„Putin z radością zmarnował to wszystko dla swoich obywateli z powodu wyższych celów geopolitycznych” – powiedziała Berzina. Rosja została wyrzucona z G8, objęta sankcjami Zachodu i wykluczona ze światowej sceny z powodu agresji na Ukrainę.
Berzina powiedziała, że dla Rosji nigdy nie było wystarczająco dobrze, aby być „ósmym krajem w G7”.
„To nie działa w rozumieniu Rosji jej własnej wyjątkowości. Jest największym krajem na świecie, najbogatszym w zasoby (naturalne), więc jak może być po prostu jednym z graczy?” powiedziała.

Aby zrozumieć, czego Putin oczekuje od obecnych rozmów z USA, należy pamiętać, że obie strony prowadzą rozmowy, ponieważ Stany Zjednoczone dokonały zwrotu w swojej polityce pod rządami Trumpa, a nie z powodu zasadniczej zmiany w rosyjskim myśleniu.
Trump chce, aby wojna na Ukrainie zakończyła się jak najszybciej, nawet jeśli oznacza to dalsze straty terytorialne dla tego kraju.
Oznacza to, że Putin niewiele traci, rozmawiając z Trumpem.
Trump twierdzi, że „Rosja trzyma wszystkie karty” w wojnie z Ukrainą, ale pole bitwy pozostaje w martwym punkcie od dwóch lat.
Choć Rosja wygrywa pewne bitwy, to na pewno nie odnosi zwycięstwa – choć sytuacja ta mogłaby się zmienić, gdyby Stany Zjednoczone zaprzestały dostarczania Ukrainie broni i informacji wywiadowczych.
„Putin wkroczył na Ukrainę, myśląc, że to będzie łatwa, szybka operacja. Trzy lata później kontroluje 20% Ukrainy, ale za straszną, straszną cenę. Mam na myśli, że zasadniczo Rosjanie przegrywają. Rzecz jednak w tym, że Ukraińcy przegrywają szybciej” – powiedział CNN czołowy analityk ds. Rosji Mark Galeotti.
Dla Putina i jego otoczenia naciski Trumpa na zawieszenie broni stanowią po prostu okazję do osiągnięcia szybkich sukcesów przy jednoczesnym zachowaniu długoterminowych celów.
„Putin jest oportunistą. Lubi tworzyć dynamiczne, chaotyczne sytuacje, które stwarzają całą gamę możliwości. A potem może po prostu wybrać tę, która mu odpowiada, i zmienić zdanie” – powiedział Galeotti.

Plan długoterminowy
Putin i jego współpracownicy jasno dali do zrozumienia, że ich długoterminowe cele się nie zmieniły. Nawet gdy mówią o chęci pokoju, rosyjscy urzędnicy nadal nalegają, że „podstawowe przyczyny” konfliktu na Ukrainie muszą zostać „wyeliminowane”.
Zdaniem Kremla tymi „głównymi przyczynami” są suwerenność Ukrainy i jej demokratycznie wybrany prezydent Wołodymyr Zełenski, a także rozszerzenie NATO na wschód w ciągu ostatnich 30 lat.
Putin nakazał pełnoskalową inwazję na Ukrainę w lutym 2022 r., aby wymusić zmianę reżimu w Kijowie, planując zainstalowanie rządu promoskiewskiego. Jego celem było przekształcenie Ukrainy w państwo wasalne, takie jak Białoruś, i uniemożliwienie jej przystąpienia do Unii Europejskiej i NATO w przyszłości.
Nie osiągnął tego celu przy użyciu siły militarnej, ale to nie znaczy, że z niego zrezygnował.
Zamiast tego może spróbować osiągnąć ten cel innymi sposobami.
„Najłatwiejszym sposobem dla Rosji, aby osiągnąć to, czego chce w innym kraju, nie jest użycie środków wojskowych, ale ingerencja w proces wyborczy” – powiedziała Berzina, dodając, że jest możliwe – a nawet prawdopodobne – że to właśnie Moskwa będzie próbowała zrobić po wprowadzeniu zawieszenia broni.
To jest prawdopodobnie powód, dla którego Rosja wciąż podważa legitymizację Zełenskiego i naciska na przeprowadzenie wyborów – i dlaczego Kreml był zachwycony, gdy Trump przyjął tę narrację i nazwał ukraińskiego przywódcę „dyktatorem bez wyborów”. Stan wojenny na Ukrainie – wprowadzony z powodu agresji Rosji – zabrania przeprowadzania wyborów w czasie trwania konfliktu.
Trump i jego wiceprezydent JD Vance odrzucili możliwość rychłego przystąpienia Ukrainy do NATO, a Putin zwrócił się do USA z prośbą o zobowiązanie się, że nie stanie się to częścią żadnego porozumienia o zawieszeniu broni.
Berzina powiedziała jednak, że europejscy sojusznicy Ukrainy nie wierzą w obietnice Putina, że zaprzestanie walk, jeśli Ukraina stanie się – jak to określił – neutralna.
„Bez względu na to, co Trump i Putin sądzą, że uda im się zorganizować w tym tygodniu lub w tym roku, wiele osób w Europie uważa teraz Putina za zasadniczo niegodnego zaufania” – powiedziała.
„Czy istnieje chęć, aby Rosja spróbowała swoich sił militarnie? Pewnie. I dlatego Europejczycy są bardzo trzeźwo myślący o potencjale przyszłego zaangażowania militarnego”.

To wszystko jest osobiste
Andriej Soldatow, rosyjski dziennikarz śledczy i ekspert ds. bezpieczeństwa, który mieszka na wygnaniu w Londynie, powiedział, że Putin i jego współpracownicy uważają, że „mogą spróbować wyciągnąć coś od Trumpa już teraz”.
„Uważają, że mogą wygrać kilka taktycznych bitew, ale on nie da im tego, czego naprawdę chcą, czyli całkowitej zmiany ustaleń dotyczących bezpieczeństwa w Europie” – powiedział.
„Dla Kremla nie jest to wojna z Ukrainą, to wojna z Zachodem, a wielu ludzi w Moskwie tak naprawdę nie wierzy, że mogą osiągnąć jakiekolwiek trwałe porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi” – powiedział Soldatow w wywiadzie dla CNN.
Nieufność Rosji wobec USA ma długą historię.
„To dla nich bardzo osobiste, ponieważ wszyscy byli wówczas młodymi oficerami KGB, a oni stracili swoją pozycję społeczną, stracili miejsce w rosyjskim społeczeństwie, stracili kraj, taki, jaki go teraz opisują, i było to dla nich niezwykle upokarzające” – powiedział Soldatov.
„Oni naprawdę wierzą, że Zachód od wieków dąży do całkowitego zniszczenia i podporządkowania Rosji. To nie jest tylko propaganda, oni naprawdę, naprawdę w to wierzą”. Ale Putin ujął swój plan dla Ukrainy w ramach własnej – niedokładnej – interpretacji historii, która wykracza daleko poza upadek Związku Radzieckiego. Putin często argumentował, że Ukraina nie jest prawdziwym krajem, ponieważ Ukraina i Ukraińcy są częścią większej „historycznej Rosji”.
Eksperci twierdzą, że to oczywiście bzdura.
„Mówi o tym, że Rosja, Ukraina i Białoruś mają wspólnego przodka politycznego o imieniu Rus… ale to zupełnie nie to samo, co jakikolwiek współczesny kraj. Był to wczesnośredniowieczny byt polityczny i stwierdzenie, że Ukraina nie ma prawa istnieć z powodu tego wspólnego przodka — żaden kraj nie wygląda tak samo jak w X wieku” — powiedziała Monica White, adiunkt na wydziale Studiów Rosyjskich i Słowiańskich na Uniwersytecie w Nottingham.
Putin często odwoływał się do religijnej tożsamości Rosji, aby poprzeć swój plan. Przywódca Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, patriarcha Cyryl, jest jednym z najgłośniejszych zwolenników wojny.
„Po upadku Związku Radzieckiego Rosja utraciła więź z prawosławnymi ziemiami przodków i myślę, że częścią projektu Putina jest próba przywrócenia tej nici łączącej Ruś z X wieku z tą czystą prawosławną ciągłością” – powiedział White. „To, co robi, w rzeczywistości nie różni się tak bardzo od działań niektórych wczesnych carów Romanowów, którzy próbowali odzyskać prawosławne ziemie, które znajdowały się pod rządami osmańskimi lub katolickimi, i ostatecznie im się to udało”.
Jej zdaniem Putin pragnie z hukiem przywrócić Rosję na scenę światową – poprzez wbicie klina między Europę i USA oraz współpracę z innymi przeciwnikami Zachodu.
„Rosja chce być przy wszystkich ważnych stołach – więc cokolwiek będzie dalej, może nie musi to oznaczać podboju terytorialnego w Europie, ale myślę, że musi odgrywać główną rolę w potężniejszym bloku, jeśli uzna to za obejmujące Chiny, Iran lub innych, bloku, który jest zdefiniowany przez swoją gotowość do destabilizacji i zakłócania” – dodał White.
Putin wyraźnie uważa, że Rosja – największy kraj na świecie pod względem powierzchni – powinna brać udział w rządzeniu światem. Może mieć podobnie myślącego człowieka w Białym Domu. Trump jasno dał do zrozumienia, że uważa, że największe i najpotężniejsze kraje powinny dostać to, czego chcą – czy to Grenlandia, Kanał Panamski, czy kawałek Ukrainy.
„Myślę, że fundamentalną kwestią jest to, że jeśli chodzi o Trumpa, Ukraina jest kupionym i opłaconym państwem wasalnym i musi zrozumieć swoje miejsce oraz zaakceptować, że Ameryka zasadniczo wypracuje jakiś rodzaj porozumienia z Rosją, a następnie sprowadzi to z powrotem na Ukrainę” – powiedział Galeotti.



Trump cofa uprawnienia bezpieczeństwa Bidenowi, Harris i innym wrogom politycznym
W notatce wydanej w piątek prezydent cofnął również zezwolenia dla Antony’ego Blinkena, Liz Cheney, Adama Kinzingera i Letitii James
https://www.theguardian.com/us-news/2025/mar/22/trump-revokes-security-clearances-political-enemies
W nocie prezydenckiej wydanej w piątek wieczorem Donald Trump zapowiedział cofnięcie uprawnień bezpieczeństwa Joe Bidenowi, Kamali Harris i wielu innym czołowym demokratom oraz wrogom politycznym.
Odwołania poświadczeń bezpieczeństwa obejmują byłego sekretarza stanu Antony'ego Blinkena , byłą posłankę z Wyoming Liz Cheney, byłego przedstawiciela Illinois Adama Kinzingera i prokuratorkę generalną Nowego Jorku, Letitię James, która oskarżyła Trumpa o oszustwo, a także całą rodzinę Bidena. Nie będą już mieli dostępu do informacji tajnych – uprzejmości, którą zazwyczaj oferują byłym prezydentom i niektórym urzędnikom po odejściu ze służby publicznej.
„Ustaliłem, że nie leży już w interesie narodowym, aby następujące osoby miały dostęp do informacji tajnych” – napisał Trump. Trump powiedział również, że „nakaże wszystkim szefom departamentów wykonawczych i agencji cofnięcie tym osobom dostępu bez eskorty do zabezpieczonych obiektów rządu Stanów Zjednoczonych”.
Na początku tego miesiąca dyrektor wywiadu narodowego, Tulsi Gabbard, ogłosiła, że cofnęła zezwolenia i zablokowała kilka osób wymienionych w notatce Trumpa, wraz z „51 sygnatariuszami listu dezinformacyjnego Huntera Bidena ” – odnosząc się do byłych urzędników agencji wywiadowczych, którzy twierdzili, że niesławny laptop Huntera Bidena, odkryty przed wyborami w 2020 r., był prawdopodobnie rosyjską kampanią dezinformacyjną.
Decyzja Trumpa o usunięciu Bidena z odpraw wywiadowczych jest odpowiedzią na jego demokratycznego oponenta politycznego, który w 2021 r. zakazał Trumpowi dostępu do tajnych dokumentów, twierdząc, że ówczesny były prezydent nie jest godny zaufania ze względu na jego „nieprzewidywalne zachowanie”.
Piaskownica, nie?


Trump pokazuje nowy myśliwiec stealth, F-47
Prezydent nazwał 47 „piękną liczbą”, ale nie podał nazwy samolotu bojowego.
https://www.nytimes.com/2025/03/21/us/politics/trump-f-47-fighter-jet-boeing.html
Prezentując nowy supermyśliwic F-47 Donald Trump wysyła podwójny komunikat, wewnętrzny i międzynarodowy. Do wewnątrz kraju zobowiązując się do udziału w programie o niepewnych wynikach i stratosferycznych kosztach, którego celem jest uzyskanie „najbardziej śmiercionośnego samolotu w historii”, zwanego Next Generation Air Dominance.
Na zewnątrz, w swoim stylu handlowca, Trump powiedział, że wielu sojuszników chciałoby kupić powstający F-47 i że można by rozważyć wersję eksportową o zmniejszonych możliwościach, „powiedzmy o dziesięć procent”, aby nie narażać na szwank najbardziej tajnych technologii, „ponieważ pewnego dnia te kraje mogą już nie być naszymi przyjaciółmi”.
To już się wydarzyło: w ostatnich dziesięcioleciach Stany Zjednoczone nigdy nie zezwoliły na transfer myśliwca F22 Raptor, którego ma zastąpić nowy myśliwiec, by nie narażać tajnych systemów na niebezpieczeństwo.
To wyzwanie w dziedzinie technologii militarnych będzie realizowane bez względu na koszty, w odpowiedzi na serię samolotów wojskowych wyglądających jak z filmów science fiction, które Pekin nadal produkuje w swoich fabrykach. Projekt myśliwca „szóstej generacji” z pilotem za sterami został odłożony na półkę przez administrację Bidena z powodu obaw o niekontrolowane koszty (rozważano budżet wynoszący od 200 do 300 miliardów dolarów) i osiągi, które groziły dezaktualizacją z powodu niezwykle szybkiego rozwoju dronów sterowanych przez sztuczną inteligencję.
Trump zatwierdził początkową inwestycję w wysokości dwudziestu miliardów dolarów, aby program stał się rzeczywistością, pokazując, że jest gotów wyłożyć na stół wiele dziewięciocyfrowych żetonów, aby kontynuować strategiczną grę z Pekinem. Z ekonomicznego punktu widzenia wzrost ten przypomina pojedynek USA-ZSRR posunięty do granic możliwości przez Ronalda Reagana do tego stopnia, że pokonał Moskwę i „wygrał” zimną wojnę. Jednak dzisiejsi komuniści chińscy dysponują znacznie większymi środkami niż radzieccy komuniści z lat 80.

Druga wiadomość skierowana jest do amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, który odbiera nowego prezydenta jako zagrożenie: Trump jest bowiem sponsorem wschodzących producentów dronów i systemów wojennych napędzanych sztuczną inteligencją – takich jak Palantir i Anduril stworzonych przez alter ego Elona Muska - Petera Thiela. I to może podważyć quasi-monopol historycznych gigantów Lockheed Martin, Boeing i Northop Grumman. Przyznanie kontraktu na supermyśliwiec firmie Boeing potwierdza tradycyjny system władzy, rozgałęziony na kontrakty Pentagonu i powiązany z „Głębokim Państwem”. Boeing otrzymuje kluczowe wsparcie, które pomoże mu wyjść z poważnych problemów odnotowanych w sektorze cywilnym.

Wszyscy zastanawiają się nad cechami tego supermyśliwca, które pozostają absolutną tajemnicą. Konkurs, który doprowadził do wyboru projektu Boeinga, trwał pięć lat. W tym czasie budowano prawdziwe samoloty (nie jest jasne, czy były to drony, czy samoloty pilotowane), aby przetestować ich potencjalne osiągi. Trump zasugerował, że pojazd będzie osiągał prędkość dwukrotnie przekraczającą prędkość dźwięku, co jest cechą niezbędną w przypadku statku powietrznego przeznaczonego przede wszystkim do walki z innymi samolotami w celu zdobycia „panowania w przestworzach”. Z tego powodu będzie miał również „nadzwyczajną zwrotność”.
Oczywistym jest, że jest to maszyna stealth, co oznacza, że jej geometria, materiały, silniki i wyposażenie elektroniczne są „niewidoczne” dla radarów i innych typów czujników. Z dwóch zaprezentowanych wczoraj zdjęć wyłania się jeden wyjątkowy element: skrzydła „dwuścienne”, które tworzą coś w rodzaju litery V względem kadłuba. To nietypowe rozwiązanie lotnicze, z którym Boeing od dawna eksperymentuje w dużym dronie X45.

Strona internetowa War Zone zauważyła również podobieństwo do starego prototypu sfotografowanego w Strefie 51 – prawdziwego, używanego do testowania tajnych odrzutowców – YF-118G „Bird of Prey”, który był prekursorem technologii stealth w latach 90. XX wieku, konkurując z F-117 NightHawk, pierwszym „niewidzialnym” samolotem, który wszedł do służby na świecie, a także przodkiem trzech modeli, które do tej pory czyniły Lockheed absolutnym liderem w tej dziedzinie.
Istnienie szeroko zakrojonych prac wstępnych nad „demonstratorami technologii” mogłoby skrócić czas produkcji F-47, nawet jeśli powoływana przez prezydenta data wejścia do służby, tj. 2029 r., wydaje się niemożliwa. W rzeczywistości konieczne będzie również opracowanie nowych silników (Pratt & Whitney i General Electric już teraz prowadzą ze sobą rywalizację) oraz innowacyjnego radaru ze skanowaniem elektronicznym, który zostanie umieszczony w „nosie” samolotu F-47.



Im bliżej końca, tym pajac pajacuje coraz bardziej.
A pan Kaczyński może sobie wybaczyć, to my mu nie wybaczymy: podłości, głupoty, upartego, agenturalnego działania na szkodę Polski.




Wszyscy naziole to poyeby. I dziwnym zbiegiem okoliczności – ruscy agenci.
https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,31792195,robert-bakiewicz-z-kosa-na-niemieckiej-granicy-zapowiada-blokady.html?_gl=1*1g2moiv*_gcl_au*MTgyMDgyNDA1LjE3NDA2MzY2OTE.*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*MTc0MjY1OTg4NS42MC4wLjE3NDI2NTk4ODUuMC4wLjA.#S.TD-K.C-B.5-L.2.duzy


„Jaki jest sens życia? 15 możliwych odpowiedzi – od lekarza opieki paliatywnej, ocalałego z Holokaustu, więźnia i nie tylko”
Zapytałem kilka znanych nazwisk o ich przemyślenia na temat ostatecznego pytania egzystencjalnego. Ich odpowiedzi były fascynujące, zabawne – i mogłyby pomóc nam ująć w ramy nasze dni na Ziemi
https://www.theguardian.com/books/2025/mar/22/what-is-the-meaning-of-life-15-possible-answers-from-a-palliative-care-doctor-a-holocaust-survivor-a-jail-inmate-and-more
We wrześniu 2015 roku byłem bezrobotny, ze złamanym sercem i mieszkałem sam w przyczepie mojego zmarłego dziadka, zastanawiając się, jaki jest sens życia. Gdzie znajdę szczęście, cel lub sens? Jaki był sens tego wszystkiego?

Jak każdy przedstawiciel pokolenia milenijnego, zwróciłem się do Google po odpowiedzi. Przejrzałem eseje, artykuły z gazet, niezliczone filmy na YouTube, różne definicje słownikowe i liczne odniesienia do liczby 42 , zanim odkryłem intrygujący projekt realizowany przez filozofa Willa Duranta w latach 30. XX wieku. Durant pisał do prezydentów Ivy League, laureatów Nagrody Nobla, psychologów, powieściopisarzy, profesorów, poetów, naukowców, artystów i sportowców, aby zapytać ich o zdanie na temat sensu życia. Jego ustalenia zostały zebrane w książce On the Meaning of Life, opublikowanej w 1932 roku.

Postanowiłem, że powinienem powtórzyć eksperyment Duranta i poszukać własnych odpowiedzi. Przeszukałem strony internetowe w poszukiwaniu danych kontaktowych i spędziłem godziny na starannym pisaniu listów, starannie zaklejając je w kopertach i liżąc znaczki. Następnie wrzuciłem je wszystkie do skrzynki pocztowej i czekałem...

Mijały dni, a potem tygodnie bez odpowiedzi. Zacząłem się martwić, że przepuściłem te niewielkie pieniądze, które miałem na znaczki i artykuły piśmiennicze. Czy na pewno przynajmniej jedna osoba odpowie?

Kiedy ktoś w końcu to zrobił, okazało się, że to odrzucenie. Moje serce dalej opadało, gdy otrzymywałem serię listów zwróconych do nadawcy. W końcu, co dość ekscytujące, odpowiedzi zaczęły wpadać do mojej skrzynki pocztowej.

Podczas trzech miesięcy, które spędziłem mieszkając w parku wakacyjnym, spacerując po klifach i próbując zrozumieć swoje życie, te odpowiedzi bardzo mnie zainspirowały. Być może, jak wspomniała Hilary Mantel, autorka Wolf Hall, znaczenie wyłoniło się poprzez praktykę poszukiwań.

Poniżej znajduje się niewielki wybór odpowiedzi, od filozofów po polityków, od więźniów po dramatopisarzy. Niektóre zostały napisane ręcznie, niektóre na maszynie, niektóre wysłane e-mailem. Niektóre zostały nabazgrane na papierze, niektóre na pergaminie. Niektóre są zwięzłymi jednowersówkami, niektóre są długimi wspomnieniami. Mam szczerą nadzieję, że możesz wyciągnąć coś z tych listów, tak jak ja.

Mój list
W 1931 roku filozof Will Durant napisał do 100 wybitnych osobistości ze świata sztuki, polityki, religii i nauki, rzucając im wyzwanie, aby nie tylko odpowiedzieli na fundamentalne pytanie o sens życia, ale także opowiedzieli, jak każdy z nich znalazł sens, cel i spełnienie w swoim życiu. Obecnie powtarzam badanie Duranta i byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście mogli mi powiedzieć, jaki jest według was sens życia i jak znajdujecie sens, cel i spełnienie w swoim życiu?
Jak pierwotnie zalecał Durant: „Jeśli musisz, pisz krótko; jeśli możesz, pisz obszernie i w wolnym czasie”.

„To jak alchemia”: Hilary Mantel, zmarła pisarka
Mam twój list od dwóch tygodni, ale musiałam się nad nim trochę zastanowić. Używasz zamiennie dwóch terminów: „znaczenie” i „cel”. Nie sądzę, żeby były takie same. Nie jestem pewien, czy życie ma sens, w oderwaniu od kontekstu. Ale może mieć określony cel, jeśli tak zdecydujesz – a realizacja, wysiłek, by zrealizować cel, nadaje mu sens.
To jak alchemia. Alchemicy byli na daremnej wyprawie, jak sądzimy. Nie było kamienia filozoficznego i nie mogli zrobić złota. Ale po wielu latach ćwiczeń cierpliwości alchemik zobaczył, że rozwinął wytrwałość, wizję, cierpliwość, nadzieję, precyzję – szereg subtelnych cnót. Miał duchowe złoto i rozumiał swoje życie w jego świetle. Pojawił się sens.

„Może to być dobry pomysł, aby znaleźć znaczenie w czymś mniejszym, powiedzmy w marynowanym orzechu włoskim”: Michael Frayn, dramatopisarz i powieściopisarz
Dziękuję za zaproszenie mnie do współtworzenia antologii poglądów na temat sensu życia. Obawiam się, że nie mogę na to odpowiedzieć, ponieważ nie jest dla mnie jasne, w jaki sposób „życie” może mieć „znaczenie” w jakimkolwiek zwykłym znaczeniu któregokolwiek z tych słów. Dobrym pomysłem może być rozpoczęcie od czegoś mniejszego, powiedzmy marynowanego orzecha włoskiego. Gdy już będziemy mieć jasność, w jaki sposób marynowany orzech włoski może mieć „znaczenie”, możemy przejść do czegoś większego – powiedzmy dzielnicy Haringey lub grypy – i przejść do kolejnych.

„Widziałam śmierć wiele razy. Najważniejsze nie jest sukces ani bogactwo”: Kathryn Mannix, konsultantka opieki paliatywnej
Dr Kathryn Mannix
Każda chwila jest cenna – nawet te straszne chwile. Tego nauczyłem się, opiekując się ludźmi z nieuleczalnymi chorobami przez 40 lat, zdobywając wgląd w to, co nadaje sens naszemu życiu. Obserwowanie ludzi żyjących umierającymi było ogromnym przywilejem, zwłaszcza że pokazało mi, że dopiero gdy naprawdę pojmiemy prawdę o naszej własnej śmiertelności, uświadamiamy sobie, jak cenne jest życie.

Każde życie jest podróżą od niewinności do mądrości. Baśnie i mity ludowe, filozofowie i poeci – wszyscy to mówią. Nasza niewinność jest niszczona, często delikatnie, ale czasami brutalnie, przez to, co nam się przytrafia. Stopniowo niewinność przekształca się w doświadczenie, a my zaczynamy rozumieć, kim jesteśmy, jaki jest świat i co jest dla nas najważniejsze.

Groźba zabrania nam istnienia przez śmierć przywołuje potężne skupienie na idei tego, co jest dla nas najważniejsze. Widziałem to tak wiele razy i chociaż jest to wyjątkowe dla każdego, istnieją pewne uniwersalne wzorce. To, co jest najważniejsze, to nie sukces, bogactwo ani nic. To połączenie, relacje i miłość. Osiągnięcie takiego zrozumienia jest początkiem mądrości: mądrości, która rozpoznaje bezcenność tej chwili. Zamiast tęsknić za utraconą przeszłością lub skłaniać się ku niegwarantowanej przyszłości, jesteśmy najbardziej żywi, gdy poświęcamy całą uwagę temu, co jest tutaj, teraz.

Cokolwiek się dzieje, pełne przeżywanie tego oznacza zarówno bycie obecnym, jak i bycie świadomym bycia obecnym. Jedynym momentem w naszym życiu, co do którego możemy mieć jakikolwiek wybór, jest ten. Nawet wtedy nie możemy wybierać okoliczności, ale możemy wybierać, jak na nie reagujemy: możemy cieszyć się dobrymi rzeczami, relaksować się w przyjemnych, być zaintrygowanym nieoczekiwanymi i możemy zamieszkiwać nasze własne emocje, od radości po strach i smutek, jako część naszego doświadczenia bycia w pełni żywym.

Zauważyłem, że spokój jest zarówno cenny, jak i ulotny. To stan przepływu, który pochodzi z rozluźnienia się w tym, co jest, bez rozpraszania się tym, co może nastąpić. To stan umysłu, który spoczywa w docenianiu tego, co mamy, zamiast opierać się temu lub to lekceważyć. Najmądrzejszymi ludźmi, jakich spotkałem, byli często ci, którzy żyją najprościej, których spokój emanuje pełną miłości życzliwością dla otaczających ich ludzi, którzy zrozumieli, że wszystko, co mają, to ta obecna chwila.

To jest to, czego się do tej pory nauczyłem, ale to wciąż praca w toku. Ponieważ okazuje się, że każda chwila naszego życia to wciąż praca w toku, aż do ostatniego oddechu.

„Oznacza to przede wszystkim zachowanie planszy, na której gramy w tę grę”: Bill McKibben, autor i ekolog
Dużo o tym myślałem odkąd napisałeś.
Myślę, że sens życia polega na tym, aby utrzymać niezwykłą grę w bycie człowiekiem w przyszłości. W przeszłości oznaczało to przede wszystkim rozmnażanie. Ale teraz oznacza to przede wszystkim zachowanie planszy, na której gramy w tę grę. A ponieważ teraz podpalamy tę planszę, naszym zadaniem jest ugasić ten ogień. W naszych czasach jest to najważniejsze zadanie, jakiego możemy się podjąć, ponieważ wszystko od tego zależy. Najlepsze w ludzkiej grze jest to, że potencjalnie może ona rozciągać się daleko w przyszłość – ale tylko jeśli zaczniemy działać teraz.

„Czytanie jest moim kącikiem i domkiem na drzewie”: Gretchen Rubin, autorka i ekspertka od szczęścia
Gretchen Rubin
W moich badaniach nad szczęściem i naturą człowieka oraz w moich własnych doświadczeniach odkryłem, że sens życia pochodzi z miłości. Ostatecznie to miłość – wszelkiego rodzaju miłość – nadaje sens.
W moim życiu odnajduję sens, cel i spełnienie, łącząc się z innymi ludźmi – moją rodziną, przyjaciółmi, społecznością, światem. W niektórych przypadkach nawiązuję te połączenia twarzą w twarz, a w innych robię to poprzez czytanie. Czytanie jest moim boksem i moim domkiem na drzewie; czytanie pozwala mi lepiej zrozumieć siebie i innych ludzi.

„Sekret życia jest bardzo prostą rzeczą”: Matt Ridley, pisarz naukowy
Dziennikarz, pisarz naukowy i biznesmen, Matt Ridley, Centre For Life, Newcastle Upon Tyne.
Nigdy nie było i nigdy nie będzie odkrycia naukowego tak zaskakującego, niespodziewanego i znaczącego jak to, które miało miejsce 28 lutego 1953 r. w Cambridge, kiedy James Watson i Francis Crick odkryli strukturę podwójnej helisy DNA i zdali sobie sprawę, że tajemnica życia jest w rzeczywistości bardzo prosta: to nieskończone możliwości informacji zapisane czteroliterowym alfabetem w formie, która potrafi sama siebie kopiować.

„Pierwszą świadomością w Bergen-Belsen było to, że życzliwość i dobra wola przetrwały”: Susan Pollack, ocalała z Holokaustu
W odpowiedzi na Twój list, oto kilka myśli, które pomogły mi patrzeć w przyszłość w mojej młodości po tych ponurych, strasznych czasach w 1944 roku. Jestem ocalałą z obozu Auschwitz i zostałam wyzwolona z Bergen-Belsen 15 kwietnia 1945 roku. Byłam całkowicie odczłowieczona, przestraszona, nieufna, zagubiona w rozważaniach o przyszłości, zupełnie sama, niezdolna do zrozumienia wartości życia w nowoczesnej cywilizacji.
Czternaście lat – niezdolność do chodzenia, wyrażania uśpionego, tłumionego cierpienia – uświadomienie sobie, że mówię tylko po węgiersku, bez żadnych umiejętności, wykształcenia, finansów, systemu wsparcia, wiedzy.

Pierwszą świadomością w Bergen-Belsen było odkrycie, że dobroć i dobra wola również przetrwały. Kiedy brytyjski żołnierz podniósł mnie z błota – widząc drgnięcie w moim ciele – delikatnie umieścił mnie w jednym z małych ambulansów. Z tego doświadczenia cudowna dobra wola jest jednym z przewodnich świateł do dziś. Często myślę o tym momencie i pytam: „Jaką część tej dobroci w twoim sercu bierzesz od tamtego żołnierza?”

Uprzejmość, hojność przejawiają się w małych codziennych wydarzeniach. Małe środki dobroci mają ogromny wpływ – do dziś niczego nie biorę za pewnik. Pamiętam, jaki wpływ i wdzięczność ta pierwsza pomoc miała na moje życie – stopniowo zdjęła ze mnie ciężki żelazny pancerz, a iskry „mogę to zrobić” i „chcę to zrobić” stopniowo pojawiały się w moim życiu.

W Szwecji, dokąd zabrano mnie na rekonwalescencję po moim wyniszczonym ciele przypominającym trupa, jeden z organizatorów miał dużą kolekcję płyt klasycznych. Puszczał je każdego wieczoru, a my siedzieliśmy i słuchaliśmy z podziwem symfonii Beethovena i innych utworów. W mojej interpretacji mogłam poczuć energię muzyki, od smutku i rozpaczy po pęd do najwyższego ludzkiego wysiłku, by wznieść się ponad te destrukcyjne wspomnienia. Muszę powiedzieć, że nie całkowicie, ale jestem wolna od łańcuchów, które pozbawiły mnie życia w obozach. Muzyka, ogólnie rzecz biorąc, ma ogromny wpływ na moje życie.
Poszłam dalej. Zostałam pomocnikiem Samarytanina na jakieś osiem lat. W wieku 60 lat skończyłam studia, a potem zrobiłam dyplom z psychologii. Dla mnie życie jest pełne możliwości, jak wyszukiwarka – znajdź sens istnienia, który sprawi, że poczuję się godna – nagrodą jest poczucie własnej wartości.
Miałam szczęście, że założyłam rodzinę i mogłam bawić się z wnukami, przypominając sobie lata prześladowań.

Pamiętam lekarza w Szwecji, który wziął mnie na ręce, aby nauczyć mnie chodzić, i zwrócił się do mnie, mówiąc: „Mam małą dziewczynkę taką jak ty”. Jakież to odkrycie na swój temat – potężne słowa, które wciąż brzmią mi w uszach długo po 70 latach – cenię sobie miłe słowa. To one są siłą napędową do kontynuowania naszej podróży i wiele innych małych wydarzeń, które miały ogromny wpływ na moje życie.

„Nie mógłbym być szczęśliwy, gdyby motywowały mnie wyłącznie względy materialne”: John Major, były premier
Niełatwo jest odpowiedzieć na to, chyba że negatywnie: życie nie miałoby sensu bez rodziny i przyjaciół, ani bez bodźca do wstawania z łóżka każdego ranka. Nie mógłbym być szczęśliwy, gdybym był bezczynny, ani gdyby jedyne rzeczy, które mnie motywowały, były czysto merkantylne, bez żadnego osobistego interesu czy związku. Wszyscy potrzebujemy celu – dużego lub małego – i to, moim zdaniem, nadaje życiu sens.

„Chcę w pełni lub tak w pełni, jak to możliwe, pokazać się w moim czasie na Ziemi”: Oliver Burkeman, autor i dziennikarz
Zgadzam się z badaczem mitologii Josephem Campbellem, że bardziej sensowne jest stwierdzenie, że nie szukamy sensu życia, a raczej doświadczenia pełnego życia. Są doświadczenia, o których wiem, w głębi duszy, że są „dlaczego tu jestem” – niespieszny czas z synem lub głębokie rozmowy z żoną, wędrówki po North York Moors, pisanie i komunikowanie się z ludźmi, którzy znaleźli wyzwolenie w czymś, co napisałem. Miałbym jednak problem, gdybym próbował argumentować, że którekolwiek z nich będzie „coś znaczyło” w jakiś ponadczasowy sposób, na przykład za 500 lat.
Zmieniło się dla mnie to, że nie czuję już, że te doświadczenia potrzebują tego konkretnego rodzaju uzasadnienia. Chcę się w pełni lub tak w pełni, jak to możliwe, pokazać w moim czasie na Ziemi. To wszystko – ale z drugiej strony myślę, że to wszystko. I tak staram się, każdego dnia, coraz bardziej kierować się tym uczuciem żywotności – a nie uczuciem chęci kontrolowania rzeczy, co jest kuszące, ale ostatecznie ogłuszające.

„Bezsensowne okrucieństwo śmierci mojej siostrzenicy nauczyło mnie, jaki jest cel życia”: Monica Heisey, autorka, eseistka i scenarzystka
Twoje pytanie jest z pewnością duże i wiele o nim myślałem w tym roku. Wiosną ubiegłego roku urodziła się moja siostrzenica Rosemary, wiercąca się, zdrowa i różowa, z dużymi niebieskimi oczami mojej siostry i małym nosem mojego szwagra. Dziewięć dni później zmarła we śnie. Rozmawiając przez telefon z jej szlochającą matką, zdałam sobie sprawę, że moje poczucie sensu życia było niezdefiniowane, albo przynajmniej nigdy nie zostało wystawione na próbę. Wlokłam się dalej, nietknięta tragedią przez duże T, zapomnienie odczuwałam jako błogo abstrakcyjne.

Po raz pierwszy skonfrontowana z Real Deal, szukałam sensu i go nie znalazłam. Nie było żadnego ostrzeżenia, okazało się, że nie ma przyczyny i oczywiście nie wydarzyło się to „z jakiegoś powodu”. Coś strasznego wydarzyło się znikąd, a teraz nasze życie zmieniło się na zawsze, a Rosie nie będzie miała takiego. Czułem nihilizm jak przypływ, wirujący wokół mnie i szarpiący moje kostki. Łatwo byłoby zatonąć.

Ale dni i tygodnie po bezsensownej śmierci Rosie nauczyły mnie też o celu życia, albo przynajmniej pokazały mi sposób, w jaki mogłabym go zdefiniować. Spodziewałam się tygodnia cichej żałoby przerywanej pewnego rodzaju przygnębiającym chaosem, gdy wszyscy gorączkowo starali się zorganizować pogrzeb i wykonać ponure i obce zadania administracyjne. Zakładałam, że tragedia na taką skalę będzie sprawiać wrażenie samotności. Ale moje wspomnienia z tego okresu są gęsto zaludnione: starzy przyjaciele jednoczący się, podróżujący na duże odległości, by trzymać moją siostrę i jej męża, oglądać zdjęcia i wspominać osobę, której nigdy nie poznają; moi dawno rozwiedzeni rodzice jednoczący się, by zapewnić miękkie miejsce do lądowania dla swoich trójki dawno dorosłych dzieci; dalecy krewni z historiami, których nigdy nie słyszeliśmy o kuzynach, których również nigdy nie będziemy mogli poznać; grupa współpracowników otaczająca moją siostrę, tłocząca się jak drużyna piłkarska, która ma zamiar przerwać na trudną drugą połowę; mało prawdopodobna obecność mojego prawnika rozwodowego z pudełkiem domowych bułeczek i śmietany kremówki.

Zamiast odrętwienia lub dryfowania, poczułam się niemal boleśnie żywa. Zrozumiałam, że otaczała nas społeczność Rosie, która oczywiście była również nasza. Były twarze, których nie widziałam od lat – z powodu życia, geografii i pandemii – i wtedy zobaczyłam, że nie odeszły, naprawdę nie. Nie „straciliśmy kontaktu”, po prostu byliśmy zajęci, wszyscy, pracą, dziećmi i życiem, ale teraz byli potrzebni, więc oto byli. Coraz częściej myślę, że to jest jedyny cel, jaki mamy: być w kontakcie ze sobą, aby zabezpieczyć nasze zbiorowe luki przed wieloma i różnymi okrucieństwami życia. Dla mnie wszystko inne, co wydaje się być celem – tworzenie i konsumowanie sztuki, angażowanie się w zbiorowe wysiłki na rzecz poprawy społeczeństwa lub planety, uważne słuchanie bliskich – jest naprawdę drogą do połączenia, zapewniania go i bycia przez nie wzbogaconym.

Jeśli chodzi o szczęście, wiele osób inteligentniejszych ode mnie zasugerowało, aby zamiast tego skupić się na zadowoleniu i myślę, że mają rację. Mimo to są pewne rzeczy, które sprawiają, że jestem niezawodnie szczęśliwa, a wiele zadowolenia znalazłam w pielęgnowaniu okazji do ich doświadczania. Należą do nich: śmiech przyjaciół, czytanie przy barze, nierealistycznie pochlebny denim, dobre plotki, poranny seks, kawa i spacer z lekkim kacem, słoneczny dzień spędzony w bezpiecznie zacienionym miejscu, chleb kukurydziany, koty, euforia bycia kiepskim w czymś nowym, boks (w związku z tym) i robienie sosu przez trzy do pięciu godzin. Jest ich oczywiście więcej – lista cały czas się wydłuża – a śledzenie ich wydaje się ważne.

Sądzę, że szczęście to wiedza o tym, co jest dla ciebie osobiście ważne, i zaangażowanie się w to, co jest miłym zamknięciem koła w tym liście. Naturalny wniosek, który powraca do początku, również mnie uszczęśliwia. Kolejna rzecz do listy.

„Cztery i pół dekady mojego życia spędziłem w dołku, ale nadal mi się podobało”: Charles Salvador, znany również jako Charles Bronson, jeden z najdłużej odbywających karę więzienia w Wielkiej Brytanii
Życie jest dla mnie darem.
Trzeba je szanować.
Doceniać.
Trzymać się go tak długo, jak to możliwe.
Ludzie, którzy odpuszczają, nie zasługują na nie.
Cztery i pół dekady mojego życia spędziłem na dołku, Ale nadal się nim cieszyłem.
Sprawiłem, że działało dla mnie.
Ponieważ znalazłem „siebie”.

„Porażka jest w porządku. To, jak na nią reagujesz, robi całą różnicę”: Fatima Whitbread, emerytowana brytyjska oszczepniczka
Jeśli dodajesz wartość do życia innych ludzi, nigdy nie będziesz miał problemów z życiem z celem. Cel jest tym, co ostatecznie prowadzi do szczęścia. Społeczeństwo kładzie duży nacisk na sukces, a niektórzy ludzie przesadzają z nim, będąc zbyt surowymi wobec siebie, wobec swoich wyobrażeń o tym, czym jest sukces. Zamiast tego zapytaj siebie, jak mogę dodać wartość dzisiaj? I zrób to.

Moja nauka jest taka, że poniesiesz porażkę. Jeśli w ogóle zrobisz cokolwiek w życiu, co jest godne uwagi. Z drugiej strony, jeśli grasz bezpiecznie, możesz nie ponieść porażki. Ale wtedy prawdopodobnie nie osiągnąłeś swojego pełnego potencjału. Porażka jest w porządku. To, jak na nią reagujesz, robi całą różnicę na świecie.

Nie obwiniaj nikogo za porażkę, a już na pewno nie siebie. Po prostu przyznaj, co się stało, zanotuj, czego się nauczyłeś i jak zrobiłbyś to inaczej następnym razem, i idź dalej. Nie rób wymówek. To po prostu strata czasu dla wszystkich. W najgorszym przypadku nauczyłeś się czegoś nowego, co czyni cię bardziej wielowymiarową osobą, interesującą osobą. W końcu nie porażka ma znaczenie, ale nauka na błędach.

A jeśli nie spróbujesz, to jak możesz w ogóle ponieść porażkę?

„Zapytałem moją matkę, co ona o tym sądzi, z jej teraz słabej perspektywy”: Anil Seth, profesorka kognitywnej i obliczeniowej neuronauki
Dziwnie jest pisać do Ciebie o sensie życia, podczas gdy moja matka walczy, by utrzymać swoje. W wieku 89 lat przeżyła długie życie według standardów historii ludzkości, ale każde ludzkie życie jest najkrótszym błyskiem w ogromie czasu. Niewyobrażalna krótkość ludzkiego istnienia sprawia, że pytania o sens, cel i spełnienie stają się ostre.

Moja matka urodziła się w Yorku w 1934 roku, w Boże Narodzenie, i dorastała bawiąc się w ruinach zbombardowanych budynków. Była nauczycielką, a później artystką i fotografką krajobrazową. Ostatnio, przed swoją ostatnią chorobą, zastanawiała się nad perspektywą nieistnienia. Wie, że umrze, jak większość z nas na jakimś poziomie, ale nie wyobraża sobie nieistnienia. W miarę jak horyzonty jej życia się kurczyły, potrafiła znaleźć zadowolenie w coraz prostszych rzeczach: rytmach ogrodu, grze światła na liściach drzewa. Ta elastyczność sugeruje mi, że sens, cel i spełnienie to nie tylko różne rzeczy, ale ruchome cele, jeśli w ogóle są celami.

Poświęciłam swoją karierę próbom lepszego zrozumienia tajemnicy świadomości. O tym, jak bałagan neuronowego oprogramowania w naszych głowach może dać początek codziennemu cudowi doświadczenia. Świadomość jest nam wszystkim dobrze znana. Wszyscy wiemy, jak to jest być świadomym i jak to jest tracić świadomość, gdy zapadamy w sen bez snów. Natura świadomości jest również nieskończenie zagadkowa, wprawiając w zakłopotanie naukowców i myślicieli od tysięcy lat.

Niektórzy obawiają się, że dążenie do naukowej perspektywy świadomego doświadczenia może pozbawić życie sensu, redukując nas do zwykłej biologicznej maszynerii. Odkryłam, że jest odwrotnie. Nie ma żadnej redukcji. Istnieje raczej ciągłość ze światem przyrody, a wraz z tą ciągłością pojawia się ekspansja, szersza i głębsza perspektywa. W miarę jak stopniowo odsłaniamy kurtynę biologicznej podstawy świadomego doświadczenia w całym jego bogactwie, pojawiają się nowe okazje, aby traktować siebie i nasze świadome życie mniej jak coś oczywistego. Możemy postrzegać siebie bardziej jako część, a mniej oddzielnie od reszty natury. Nasze krótkie chwile w świetle istnienia stają się bardziej niezwykłe, ponieważ w ogóle się wydarzyły.

Rozpoznanie niepewności świadomości może pomóc rozładować niektóre z naszych egzystencjalnych lęków. Zazwyczaj nie martwimy się zbytnio zapomnieniem, które poprzedzało nasze narodziny, więc dlaczego mielibyśmy martwić się równoważnym zapomnieniem, które nastąpi po naszej śmierci? Zapomnienie nie jest doświadczeniem nieobecności, jest brakiem doświadczenia. Jak ujął to powieściopisarz Julian Barnes w swojej medytacji nad śmiertelnością, „nie ma niczego, czego można by się bać”.

Zaczęłam myśleć o świadomości jako o warunku wstępnym sensu. Można argumentować, że bez świadomości nic nie miałoby znaczenia. Sens, cel i spełnienie mogą przybierać wiele form na tym tle. Arystotelesowska koncepcja eudajmonii najlepiej oddaje to, co mam na myśli. Eudajmonia oznacza dobre życie, rozkwit, robienie tego, co warto robić. Nie chodzi o przyjemność ani hedonistyczną satysfakcję, ani o bezinteresowne poświęcenie dla jakiegoś większego dobra. Polega na realizacji własnego potencjału poprzez kultywowanie cnót, takich jak rozum, odwaga i mądrość. Zasadniczo sprowadza się to do zrobienia odrobiny dobra i dobrego samopoczucia z tego powodu.

Dla mnie uczestnictwo w jakimś małym stopniu w naukowej i filozoficznej podróży do zrozumienia siebie i swojego miejsca w naturze oraz przekazanie części tej podróży innym daje obietnicę kawałka eudajmonii. W praktyce frustracja czyha na każdym kroku. Istnieje ryzyko pychy, gdy zajmujemy się tak pozornie wielkimi sprawami. A dramaty codziennego życia stają na drodze.

Co sprowadza mnie z powrotem do mojej matki. Dziś się otrząsnęła, niespodziewanie myląc prognozy lekarzy. Zapytałem ją, jaki jest jej zdaniem sens życia, z jej teraz kruchego punktu widzenia. Powiedziała mi, że chodzi o relacje z innymi ludźmi, i kto może się z tym nie zgodzić.

„Moja krótka odpowiedź: co do cholery?”: Sir Alan Ayckbourn, dramatopisarz i reżyser
Sześćdziesiąt lat temu, z rozwijającą się karierą, na progu zostania profesjonalnym dramaturgiem i reżyserem, prawdopodobnie bez wahania odpowiedziałbym na twoje pytanie. Czułem, jak to mówią, że świat leży u moich stóp. Niestety, w dzisiejszych czasach czuję, że jest na moich plecach. Nie mam pojęcia, dlaczego piszę, ani dlaczego wciąż żyję. Prawdopodobnie pisanie jest dla mnie równie odruchowym odruchem, co oddychanie. To wszystko, co mogę powiedzieć.
Przepraszam, ale złapałeś mnie na złym końcu mojego istnienia. Moja krótka odpowiedź: co do cholery?

„Nie muszę tego wiedzieć”: Charles Duhigg, autor książki ‘Siła nawyku’
Jaki jest sens życia? Mogę szczerze powiedzieć: nie mam pojęcia. Ale piszę to w Londynie, gdzie odwiedzam moją żonę i dwóch synów. I są zdrowi i bezpieczni, i (przeważnie) szczęśliwi, i jest radość w oglądaniu ich rozkoszy: stoiska z ubraniami z kurtką, której od dawna pragnęli; sposobu, w jaki piętrowy autobus unosi nas ponad zamieszaniem; pomnika odkryć naukowych obok ogrodu kwiatowego i kóz.

Jestem otoczony dowodami – nalotu, D-day, zdewastowanych kolonii, JFK i MLK oraz 11 września – że wszystko mogłoby być inaczej. Słyszę o bombach spadających na niewinnych, niepewnych wyborach, chwiejnym klimacie i wielu z nas, którym brakuje woli (lub dobroczynności), by się zmienić.

A jednak wciąż jestem zdumiony, że dotarliśmy tu w niecałe 12 godzin – podczas gdy moi przodkowie potrzebowali miesięcy i tragedii, aby odbyć podróż w odwrotnym kierunku – i że wyślę tę wiadomość, po prostu naciskając przycisk, i że możemy kochać kogo chcemy, widzieć się i rozmawiać z nimi o każdej porze, i że pandemia nie zakończyła mojego życia, nie zabiła marzeń moich dzieci, nie uczyniła społeczeństwa samolubnym i okrutnym.

I na razie to wystarczy. Nie muszę znać sensu życia. Nie muszę znać celu wszystkiego. Samo oddychanie, będąc zdrowym, bezpiecznym i (przeważnie) szczęśliwym, jest tak zaskakującym, budzącym podziw, pokornym darem, że nie mam prawa go kwestionować. Nie będę kusić losu. Nie będę zaglądać darowanemu koniowi w zęby. Będę po prostu mieć nadzieję, że moje szczęście będzie trwać, ciężko pracować, aby dzielić się nim z innymi i modlić się, abym pamiętał ten dzień, tę chwilę, jeśli moje szczęście osłabnie.

To zredagowany fragment książki The Meaning of Life: Letters from Extraordinary People and their Answer to Life's Biggest Question, pod redakcją Jamesa Baileya i opublikowanej przez Robinson 3 kwietnia. Aby wesprzeć Guardian i Observer, kup swój egzemplarz na guardianbookshop.com



Zielenieje


Kupisz?


Mazowsze


2 lata temu

Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Prusy


















Komentarze

  1. Prof. Łukasz Turski... R. I. P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry. Dziękuję za przetłumaczenie odpowiedzi na pytanie o sens życia. Daje do myślenia. Ciekawe czy i kiedy pojawi się polskie wydanie tej książki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Żal. Profesor Łukasz Turski. Mądry i wspaniały człowiek, najlepsi odchodzą... Miernoty nieustannie dostają szansę poprawy, nie korzystają... Nie mam siły komentować zachowania i czynów prezydenta USA, Rosji i RP. W mojej wioseczce najlepszego kandydata wypatrzono pośród "elit konfederacji". Czy nie zabrzmi trywialnie życzenie dobrego dnia?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga