DRUGI OBIEG

Niedziela, 3 listopada 2024

 

1.

Dzień Zmarłych zaczął się dla D.O. od pogrzebu.

Vis-a-vis wynajętego apartamenciku stoi kościół. Mrużyliśmy jeszcze oczy po wyjściu z ciemnej klatki schodowej na olśniewająco żółtą od słońca ulicę. Po drugiej jej stronie, na nierozległym placyku, drzwi od kościoła były szeroko otwarte, przed nimi stał szary mercedes – karawan, z którego czterech mężczyzn z wysiłkiem wyciągało trumnę.

Le campane suonavano „a morto”, jak mówią Włosi: „dzwony były na zmarłego”. Dyń-dyń-dyń, i niżej: dań-dań-dań.

Syn, który mieszka cztery domy dalej, za łagodnym zakrętem ulicy, narzeka na proboszcza, który szaleje z dzwonami. W dni powszednie ruch uliczny trochę zagłusza ich głęboki klangor, ale w leniwe weekendy istotnie biją po uszach. Dzień wcześniej, na Wszystkich Świętych, dawał na wiwat już od 6.30, długo, zapalczywie. D.O. obliczył, że dzwonów musi być cztery, bo tyleż basowych dźwięków wydają w różnych kombinacjach i z różną częstotliwością.

 

2.

Sobota. Jak zwykle śniadanie w cukierence, w której nie ma już Pana Bezdomnego i w której na szczęście nie było jeszcze Pani Wariatki, un cappuccino, un americano e due cornetti per favore! Jemy na zewnątrz, przy stoliczku, ale D.O. się zżyma, że jak można jeść w takim chlewie. Wszędzie śmieci, śmieci walające się przy krawężniku, na chodniku. Ale to Rzym; albo jesz we włoskich mieszkaniach, wypucowanych na połysk, albo musisz przymknąć oko i zobojętnieć na uliczny chlew.

Potem rozstanie: D.O. do miasteczka, Żona do Wnuka. Pojeździła z D.O. na skuterze, elektrycznym, tym wynajmowanym, jak hulajnogi, na minuty. D.O. lawirował w przedświątecznym, przedweekendowym pandemonium, przekonany, że wzbudzi podziw Małżonki. Ale nie: nie doceniła nadzwyczajnych umiejętności kierowniczych męża, umiejętności, których każdy Włoch by pozazdrościł, tylko doznała traumy poznawczej i teraz odmawia poruszania się skuterami na tylnym siedzeniu. Na przednim nawet nie próbuje: chciała się nauczyć jeździć pierwszą WFM-ką D.O. w roku 1969, ale była wyjątkowo niepojętna i oboje postanowiliśmy, że to nie dla niej.

Krnąbrny D.O. znajduje w jeździe skuterem duuużą przyjemność, ale Żona jej nie podziela, wręcz przeciwnie.

No, weź tu zrozum kobietę!

Zwłaszcza, że ruch uliczny bardzo się rozluźnił, jeździło się niemal luksusowo, prawie, jak w sierpniu.

 

3.

Myśląc o wyjeździe do Rzymu D.O. cieszył się na myśl, że wreszcie będzie mógł jeść w knajpianych ogródkach, w promieniach ciepłego, jesiennego słońca.

Nic z tego!

Już w piątek musieliśmy się schronić pod daszek przed upałem, a i w sobotę jadł w ciemnicy z podkulonym ogonem, żeby uniknąć przysmażenia. A i tak, po ponaddwugodzinnym spacerze, twarz go piecze, jak przypalona.

A trzeba wyjaśnić, że a. D.O. chodził po barokowej części Rzymu, uliczkami tak ciasnymi, że słońce jest w nich rzadkim gościem; b. kiedy wychodził na zalany słońcem placyk, pędził na jego zacienioną stronę. Nawet nie z powodu nadmiaru ciepła, to to przecież listopad i w cieniu są zaledwie 22 stopnie, ile z powodu rażącego światła. D.O. robił fotografie, a w tak ostrym słońcu nic nie widać na displayu, więc trudno cokolwiek skadrować.

Efekt jest taki, że nastukał dzienną normę 11 tysięcy kroków, narzucaną mu uporczywie przez krokomierz i spalił prawie dwukrotną dzienną normę kalorii.

 

4.

Ale oczywiście zaraz nadrobił!

Bo na krótko przed Świętą Godziną Obiadu, czyli na krótko przed trzynastą, D.O. dotarł wreszcie do wytęsknionej knajpki „Rigatoni Democratici”, witany przyjaznymi uśmiechami i uściskami dłoni. Dostał honorowy stolik, przy którym zawsze jadał poprzedni właściciel restauracji (ćwierć wieku temu), dostał to co chciał, zjadł ze smakiem i na koniec, mimo protestów, został odprawiony bez płacenia.

Co u nich słychać?

Cóż: Corrado ma od kilku dni kłopoty z żołądkiem: boli, nie może nic jeść. Dwa dni przeleżał w łóżku, co mu się zdarza bardzo, bardzo rzadko, ale na sobotę zwlókł się, bo sobie bez niego rady nie dadzą.

Angelo, Corrado i ten mały, co to kiedyś pracował kilka dekad u Francesca na Piazza del Fico, zanim ten lokal nie został sprzedany ludziom, którzy zdewastowali menu tej historycznej, rzymskiej knajpy i zaszargali jej opinię. Kolejki, jakie tam zawsze stały w oczekiwaniu na miejsce, znikły bezpowrotnie, a mały (D.O. zapomniał jego imienia), ponieważ pochodzi z tej samej mieściny, co reszta załogi ‘Rigatoni Democratici – Capo De Fero’, przytulił się do nich i dzielnie biega między stolikami. A to jest cholernie ciężka robota, wierz mi, Czytelniku.

Dla D.O. znalazło się danie, którego dla innych praktycznie nie ma, zważywszy dramatyczny brak podstawowego surowca, vino della casa wydawało się lepsze niż zwykle, tiramisù (uwaga, akcent na ostatnie „u”!) – na zwykłym, wyśrubowanym poziomie.

Potem jeszcze spacer, skuter, dom, obróbka, obróbka, obróbka fotek, pisanina, urozmaicona przedwieczornymi dzwonami z kościoła naprzeciwko, a wieczorem kolacyjka w pełnym rodzinnym składzie u Sergio i Marii.

No i jakoś dzień zleciał

 

5.

Ty się, Czytelniku, zachwycasz D.O.wymi opisami Rzymu, ale zwróć uwagę, że to tylko dlatego, że D.O., jak dotąd, ani razu nie wymienił nazwiska żadnego polityka: tu przyczyna twojego zachwytu.

Ale tego się nie da na dłuższą metę utrzymać; przyjdzie czas, że D.O. zacznie wszystkie te nazwiska wymieniać, a wtedy wszystkim, począwszy od samego D.O., mina zrzednie.

„L’ambasciator non porta pena” – mówi włoskie przysłowie: „ambasador nie jest winny”.

D.O. też nie jest winny, że podaje nieprzyjemne wiadomości, drogi Czytelniku; nie zrażaj się do D.O.!

 

6.

Już za kilka godzin, na portalu ‘ natemat.pl ’ ukaże się najnowsza rozmowa z cyklu „Allegro ma non troppo”.

Moja fantastyczna rozmówczyni, zaskoczona pytaniami, na początku rozmowy stosowała coś w rodzaju biernego oporu. Ale wytrwajcie. Rozmowa się rozkręca i osiąga zdumiewające wyżyny.

Ja jestem pod wielkim jej wrażeniem, ciekaw jestem, czy i wy, drodzy Czytelnicy, też będziecie?

Oglądajcie, proszę, udostępniajcie!

 

7.

A teraz popatrz, Czytelniku, na zdjęcia poniżej. To pułapka. Sprawdzian.

Bo D.O. będzie pytał, co na tych obrazkach widać, bo przecież już podobne zdjęcia publikował i opisywał: zapamiętaliście coś?

 

 

Co oznacza zwrot „Caput Mundi”, jakim określa się miasto na zdjęciu?

… «Abi, nuntia […] Romanis, caelestes ita velle ut mea Roma caput orbis terrarum sit»

(Tytus Liwiusz, Ab Urbe condita, Księga, I, 1)

 

 

 

Jak się nazywa ta biała budowla w centrum obrazka? Ta z dwoma kwadrygami na dachu?

Uwaga, pierwszy, który ucieknie się do google picture research dostanie po łapach!

 

 

Jak się nazywa ten budynek pod tą płaską kopułą w lewym dolnym roku tej panoramy, kopułą z oculusem w środku?

 

 

Co to za biały budynek w centrum ekranu i co było w starożytności na terenie, na którym został zbudowany?

 

 

Kogo przedstawia ten konny pomnik na wysokim cokole?

 

 

Jak się nazywa ta przecudnej urody fontanna i na jakim wzgórzu ją zbudowano?

 

 

No, dobrze. Teraz mała przerwa od quizów na oglądanie zaułków barokowego Rzymu.

 

 

Super pomysł, c’nie?

 

 

Jeszcze trochę zaułków

 

 

 

 

Uliczne sacrum et profanum

 

 

Za życie, za miłość!

 

 

No dobrze, dosyć już zaułków na dzisiaj.

 

 

Ale zawsze kolorowo jest wśród nas!

 

 

 

To jeszcze nie pora obiadu, ale turyści zza oceanu zmęczeni i spragnieni.

 

 

 

A ty, Czytelniku? Którą wybierasz? Na co masz ochotę?

 

A jednak są pewne oznaki jesieni.

 

 

Wracamy do quizu: jak się nazywa ta knajpka na Zatybrzu?

 

 

Jak się nazywa to ulubione danie, które D.O. spałaszował ze smakiem, z chrupiącą pagnottą i ćwiarteczką czerwonego wina?

 

 

Trzynasta. Przed każdą z zatybrzańskich knajpek stoją kolejki głodnych wędrowców. Miejsca chwilowo wszystkie zajęte.

 

 

Możecie nie wierzyć, ale wszyscy ci ludzie czekają w koleeeejce do jednej, dużej, bo dużej, knajpki opodal placu Santa Maria in Trastevere.

 

 

Artykuł redakcyjny New York Times’a:

„Znasz już Donalda Trumpa. Nie nadaje się na przywódcę. Obserwuj go. Słuchaj tych, którzy znają go najlepiej. Próbował podważyć wybory i nadal stanowi zagrożenie dla demokracji. Pomógł obalić wyrok w sprawie Roe, co miało straszne konsekwencje. Korupcja i bezprawie pana Trumpa wykraczają poza wybory: to cała jego filozofia. Kłamie bez ograniczeń. Jeśli zostanie ponownie wybrany, Partia Republikańska nie będzie go powstrzymywać. Pan Trump wykorzysta rząd, aby ścigać przeciwników. Będzie prowadził okrutną politykę masowych deportacji. Będzie siał spustoszenie wśród biednych, klasy średniej i pracodawców. Kolejna kadencja Trumpa zaszkodzi klimatowi, zniszczy sojusze i wzmocni autokratów. Amerykanie powinni domagać się czegoś lepszego. Głosujcie”.

https://www.nytimes.com/

Komentarze

  1. Życzę dalszych samych przyjemności i pięknej pogody.
    Wygrana Trumpa To wielka tragedia nie tylko dla Amerykanów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spaghetti alle vongole - już na pewno D.O. jest u siebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam gdzie te kwadrygi to to jest nazywane maszyną do pisania

    OdpowiedzUsuń
  4. Otóż, owo danie to spaghetti z muszelkami. Na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stolica Świata i tyle zadanych zagadek , cieszy mnie radość z jaką D.O. odwiedza znane sobie miejsca Wiecznego Miasta ,proszę uważać z tym mopedem , bazaltowa kostka bywa zdradliwa , Przesyłam serdeczności .

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały spacer po Rzymie, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzym jest cudowny niezaleznie od pory roku,ale to oboje wiemy😀 Co do skutera solidaryzuje sie z małżonka! Moj maz probowal kilkanascie razy udowodnic ze "na miasto"najlepszy jest motor( bydle takie Kawasaki😐) ale to nie dla mnie.Na zagdaki nie odpowiadam zostawie miejsce innym
    No I coz chron nas Boze wszystkich przed Trampem!! Cieplutko...kaja😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, Rigatoni Democratici! Jakże wdzięczny jestem D.O. za polecenie mi tego miejsca. I nadal pamiętam pełne sympatii spojrzenie, jakim obdarzył mnie personel, gdy powiedziałem, że jestem znajomym D.O.!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga