DRUGI OBIEG
Piątek, 8 listopada 2024
Przyjdźcie, o wy, którzy możecie, Czytelnicy, dziś, 8
listopada, o godz. 11.00 na ul. Ogrodową 55 w Warszawie, na odsłonięcie muralu ‘La
Polonia non è liquidata’, upamiętniającego wyzwolenie Predappio, rodzinnego
miasta Mussoliniego przez żołnierzy z 18 Lwowskiego Batalionu Strzelców. W 1939
roku Mussolini rzekł: ‘La Polonia è liquidata’. Zdobywcy Predappio udowodnili,
że nie, non è liquidata. Jak się postaracie, rodacy, to jeszcze długo nie
będzie.
1.
Zielona noc państwa D.O.stwa.
Żegnamy się z Rzymem, z jego błękitnym niebem, z parzącym w
południe słońcem, ze skuterami elektrycznymi, jedynym racjonalnym, choć nie
zawsze bezpiecznym środkiem komunikacji po tym szalonym, okropnym, cudownym
mieście.
Żegnamy się z panią właścicielką zalanej słońcem restauracji
„Żaglowiec” we Fiumicino, która, kiedyśmy się chowali przed słońcem pod dachem,
tłumaczyła nam w t-shircie, że teraz, zimą, to oni otwierają knajpę tylko na
obiad.
Żegnamy się z zapachem rozgrzanego na oliwie czosnku i
rozmarynu, z umiejętnie przygotowanymi kluskami z owocami morza, z niezrównanym
tiramisu’, z doradami z rusztu i przystawkami z ośmiornicy, ziemniaków i selera
naciowego.
Żegnamy się z Corrado, Angelo i Paolo z „Rigatoni
Democratici” na Zatybrzu, którzy zawsze się rozpromieniają na nasz widok,
podejmują rozmowę przerwaną przed miesiącami i zawsze znajdą gdzieś dla nas
najlepsze kąski; nie musimy im nawet mówić, co zamawiamy: pamiętają i dania
same wyjeżdżają na stół, a przy rachunku jest zawsze sconto.
Żegnamy się z supermarketowymi, kawowymi lodami „coppa del
nonno”, ulubionymi D.O. Coppa to puchar, nonno to dziadek, więc pasują. Choć
oczywiście lata temu dzieci zaczęły je nazywać „kupa dziadka” i tak już
zostało. Kolor podobny.
Żegnamy się ze sklepowymi witrynami, piękniejszymi niż w
jakimkolwiek innym mieście; tylko tu D.O. zwraca na nie uwagę i fotografuje, bo
są często prawdziwymi dziełami sztuki.
Żegnamy się z cappuccino i cornetto na śniadanie; tam, gdzie
wracamy takich nie ma i nigdy nie będzie, żegnamy się z Panią Wariatką przy
stoliku przed ciastkarnią, wspominając z łezką zmarłego Pana Bezdomnego.
Żegnamy się z Chinką na parterze naszego domu, która na stu
może metrach swojego sklepu ma dosłownie wszystko, wszystko. Rozbisurmaniła
się: przedtem cała rodzina pracowała w tym sklepie, zamykali o 23, teraz
zatrudniają Bengalczyka i zamykają już o 21.30. Dobrobyt…
D.O. żegna się z ukochanymi Przyjaciółmi ze Stowarzyszenia
Prasy Zagranicznej; starowinki już z nas, ale w tych nowych, pałacowych
wnętrzach, która stanowiły tło legendarnych przyjęć Berlusconiego, z łóżkiem, w
którym spali wielcy tego świata z Putinem na czele, z tajnymi przejściami dla
tajnych gości, nabieramy nowego blasku. Ubolewamy nad upadkiem naszego zawodu,
utyskujemy na wydawców, a przede wszystkim na młodych media workerów, którzy
nie mają wiedzy ani odwagi, by przywrócić dziennikarstwu polor i wiarygodność.
Cóż, myśmy dinozaury na wymarciu…
Żegnamy ukochanego Syna, Synową i Wnuka, który właśnie
obchodził swoje Ważne Urodziny. Ciężko jest tak w oddaleniu, dwojgu kochającym
staruszkom, patrzeć, jak rośnie dwa tysiące kilometrów dalej. Ale przynajmniej
nie ma na sobie piętna, jaki nosi każdy człowiek urodzony i wychowany w Polsce,
nie ma tych niszczycielskich kompleksów, tych snów o niezasłużonej potędze, tej
absurdalnej manii wielkości, tej świadomości rzekomej przewagi nad innymi
nacjami. Może wyrośnie na normalnego Europejczyka, w Polsce tego by pewnie nie
dostąpił.
Wypiliśmy ćwiarteczkę dobrego merlota do kolacji w
„Rigatoni”, wsiedliśmy na skuter na minuty, D.O. mówi do Żony „coś mi się
gibasz tam z tyłu”, a Żona: „zataczam się”.
No i taka to nasza zielona noc.
Dla miejscowych dopiero się rozkręca, dla nas pora lulu.
Acqua Paola, piękna w dzień, piękna w nocy.
Nocne niebo nad Zatybrzem.
To mówicie, że jak jest noc, to trzeba spać?
Możliwe, ale nie w Rzymie!
Ale nie na Zatybrzu!
Tu o 21 życie dopiero się rozkręca.
W ogródkach, bo jest jeszcze 14 stopni, znacznie chłodniej niż 22 w ciągu dnia.
Z najdalszych zakątków świata przyjeżdżacie, żeby coś zjeść i wypić przy takim stoliku, w takim entourage’u.
Buona notte, Roma!
Buona notte, Państwo Pałasiewiczowie...
OdpowiedzUsuńPora pożegnań. Do następnego spotkania.
OdpowiedzUsuń"Ubolewamy nad upadkiem naszego zawodu, utyskujemy na wydawców, a przede wszystkim na młodych media workerów, którzy nie mają wiedzy ani odwagi, by przywrócić dziennikarstwu polor i wiarygodność."
OdpowiedzUsuńJako czytelnik informacji przyłączam się do głosu "dinozaurów" dziennikarstwa. Na szczęście i trochę na pocieszenie, w czasach, kiedy dziennikarstwo schodzi na psy my, tj. czytelnicy, mamy jeszcze D.O.
Pozdrawiam
❤️
OdpowiedzUsuńpóźno ostatnio czytam , pożegnania są bolesne , człowiek jest rozbity jedyna rzecz która może pomóc przeżyć ten stan to oczywiście zatracenie się w pracy i co ja piszę za dyrdymały . przecież D.O. to doskonale wie , a tzw. zatracenie trzeba stopniować bo to już nie ten czas .Przesyłam serdeczności .
OdpowiedzUsuń