DRUGI OBIEG
Środa, 25 grudnia 2024
1.
Tak się złożyło, że w wieczór wigilijny D.O. musiał pojechać na drugi koniec
Warszawy. No, może nie na drugi koniec, ale z jednej peryferii na drugą.
Chyba to zdarzyło się mu pierwszy raz. A przynajmniej nie przypomina sobie,
żeby jeździł po Warszawie po tym, jak na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka.
No to zda sprawozdanie.
Na ulicach widać było niemal wyłącznie taksówki. No i trochę samochodów z
zapóźnionymi gośćmi i z bagażnikami wypełnionymi karpiem w galarecie.
Może to zresztą nie był karp, tylko inne typowe dania kuchni polskiej: kebab,
pizza lub sushi?
W taksówkach, za kierownicami, niemal same śniade twarze.
Niemal każdy miał włączony smartphone, na którym widniały równie śniade twarze:
młodych kobiet, starych kobiet. I wszystkie miały bardzo smutne twarze.
Magia Bożego Narodzenia.
Na skrzyżowaniach, chodnikach, ulicach mnóstwo kurierów. Azjaci na rowerach
albo na rozlatujących się skuterach. Co rozwożą w wigilię o tej porze?
Magia Bożego Narodzenia.
Na jednym z wiaduktów furgon migał żółtymi światłami, kilku mężczyzn coś
naprawiało: D.O. zna ten wiadukt, tam jest studzienka 10 centymetrów poniżej
asfaltu, pewnie kładą wokół obwarzanek nowego.
Na chodnikach rzadkie, grupki przechodniów, ale wyłącznie w ścisłym centrum. Na
rogu Hożej i Marszałkowskiej piekarnio-kawiarnia; otwarta, w środku, na
fotelach, z książkami w rękach, pojedynczy młodzi mężczyźni.
Świecą neony, lampki na choinkach przez wielkimi biurowcami, lampki na drzewach
bez liści. Ale w wigilijny wieczór najeżone wieżowcami centrum sprawia dość
upiorne wrażenie. Tak sobie D.O. myśli, że kto się tam wczoraj przechadzał,
musiał się czuć bardzo, ale to bardzo samotny. Jak na obcej planecie.
Nie wszyscy byli szczęśliwi we wczorajszy wieczór i D.O. myślał mocno mocno o
nich właśnie.
Magia Bożego Narodzenia w katolickiej Polsce.
2.
Otwierając Święte Drzwi bazyliki świętego Piotra w Wigilię Bożego Narodzenia
papież Franciszek zainaugurował rok święty, czyli Jubileusz Kościoa
Katolickiego roku 2025.
Watykan był twierdzą: placu strzegły wykrywacze metali, siły specjalne i
snajperzy. Nie tylko w kolumnadzie Berniniego: wierni byli kontrolowani także
na nowym placu Piazza Pia, tam, gdzie w 2005 roku D.O. spędził wiele tygodni,
relacjonując agonię i śmierć świętego Karola Wojtyły.
A wiedzieliście, powiedzieli wam na pasterkach, że w Kościele katolickim
Jubileusz jest rokiem odpuszczenia grzechów, pojednania, nawrócenia i
sakramentalnej pokuty? I że swoją nazwę bierze od żydowskiego Jubileuszu, bo
słowo to wywodzi się od hebrajskiego Jobel (kozioł, w nawiązaniu do rogu
baraniego używanego podczas świętych ceremonii)?
Tradycja żydowska ustanawiała co 50 lat rok odpoczynku dla ziemi (w praktycznym
celu wzmocnienia kolejnych upraw), zwrot skonfiskowanych ziem i uwolnienie
niewolników, aby nie było ludzi zbyt bogatych i zbyt biednych.
A w Kościele Zachodnim, po Wielkiej Schizmie, tym, który niesłusznie,
pyszałkowato, nazywamy katolickim, czyli powszechnym?
Brak jest na ten temat dokumentów z XII i XIII w.,
natomiast źródła z 24 grudnia 1299 r. podają, że masy pielgrzymów wiedziały o
legendarnym „odpuście zupełnym”, który można było uzyskać w Nowy Rok nowego
stulecia, tj. na przełomie jednego stulecia udadzą się w stronę Rzymu, do
starej bazyliki św. Piotra, by uzyskać całkowite odpuszczenie wszystkich
grzechów. Ani ówczesny papież Bonifacy VIII, ani monsignori nie wiedzieli nic o
tym zwyczaju. Więc papież Bonifacy ustanowił pierwszy Jubileusz bullą Antiquorum
habet trust relatio, wydaną 22 lutego 1300 r. (który w tamtym czasie
liczono jeszcze jako rok 1299 i prawie miesiąc od Nowego Roku według zwyczaju ab
incarnatione, tj. od wcielenia, który przypadał 25 marca), czerpiąc
inspirację ze starożytnej tradycji żydowskiej, której w chrześcijańskiej nie
było śladu.
Bullą tą został udzielony odpust zupełny wszystkim, którzy nawiedzą trzydzieści
razy, jeśli byli Rzymianami i piętnaście, jeśli byli cudzoziemcami, Bazylikę
św. Piotra oraz bazylikę św. Pawła za Murami, w całym czasie trwania tej bulli,
tj. przez cały rok 1300.
Dante relacjonuje w Boskiej Komedii, że napływ pielgrzymów do Rzymu był tak
wielki, że konieczne stało się uregulowanie kierunku poruszania się pieszych na
moście Świętego Anioła”.
Teraz już nie trzeba regulować ruchu. Inauguracja roku jubileuszowego
zgromadziła na Placu Świętego Piotra mniej niż 25 tysięcy ludzi, niewiele
więcej, niż na cośrodowych audiencjach generalnych Franciszka.
Rok Święty miał być powtarzany co sto lat.
Ale w 1350 roku papież Klemens VI, aby zrównać ten okres z okresem żydowskiego
jubileuszu, zdecydował się skrócić czas między jubileuszami do 50 lat.
Później czas ten został skrócony przez papieża Urbana VI
do 33 lat, tyle, co czas ziemskiego życia Jezusa, a następnie przez papieża
Pawła II do 25 lat.
Niektórzy papieże ogłosili także Nadzwyczajne Lata Święte
poza tymi terminami.
Ostatnim zwyczajnym Rokiem Świętym był Wielki Jubileusz
roku 2000, no i teraz mamy kolejny, roku 2025.
Ach, to nie są już te Jubileusze, co kiedyś.
3.
Papież Franciszek:
Podczas Jubileuszu chrześcijanie muszą zaangażować się w „niesienie nadziei
tam, gdzie została utracona: tam, gdzie życie jest zranione, w zdradzone
oczekiwania, w złamane marzenia, w niepowodzenia, które rozdzierają serce; w
zmęczenie tych, którzy nie mogą już tego znieść, w gorzkiej samotności tych,
którzy czują się pokonani, w cierpieniu, które wnika w duszę; w długie i puste
dni więźniów, w ciasne i zimne pokoje ubogich, w miejsca zbezczeszczone wojnami
i przemocą”.
„My, uczniowie Pana, jesteśmy wezwani, do odnalezienia w Nim na nowo naszą
największą nadzieję, a następnie bezzwłocznie zanieśli ją jako pielgrzymi
światła w ciemności świata”.
Tak mówił Papież Franciszek w homilii wigilijnej.
Rok Święty angażuje wiernych „w przemianę świata, aby był to prawdziwie czas
jubileuszowy: stał się nim – powiedział Papież – dla naszej matki Ziemi, zdewastowanej
logiką zysku; niech stanie się tak dla krajów najbiedniejszych, obciążonych
niesprawiedliwymi długami; staniecie się jednością dla wszystkich, którzy są
więźniami dawnej i nowej niewoli”.
Musimy „odkryć na nowo utraconą nadzieję, odnowić ją w sobie, zasiać ją w
spustoszeniu naszych czasów i naszego świata, a jest ich wiele: pomyślcie o
wojnach, o dzieciach zastrzelonych z karabinów maszynowych, o bombach na szkoły
i szpitale”.
4.
Magalena Środa w ‘Wyborczej’ na Wigilię:
„Jako ateistka i antyklerykała, która uważa, że Kościół dziś wyrządza więcej szkód niż pożytku, bo dzieli, jest homofobiczny i mizoginiczny; rządzą nim osoby pełne pychy, chciwości i nietolerancji, mam wielki podziw dla postaci Jezusa. Podziwu tego nauczył mnie były komunista i agnostyk (?) Leszek Kołakowski. W 1965 roku wydrukował on w „Argumentach" – organie prasowym Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli – tekst „Jezus Chrystus – Prorok i reformator", gdzie twierdził – ku zaskoczeniu wielu – że „wszelka próba unieważnienia Jezusa, usunięcia go z naszej kultury pod takim oto pretekstem, iż nie wierzymy w Boga, w którego on wierzył – jest śmieszna i jałowa".
A poza tym w sześciu punktach streścił to, czego przez kilkaset godzin szkolnej religii i tysiące kazań nie potrafią dziś zrobić księża i katecheci.
Po pierwsze, że chrześcijaństwo przynosi ideę bezwarunkowej równości. „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika… wszyscy bowiem jedno jesteście". Dziś zapewne Jezus by mówił: „Nie masz Żyda ani uchodźcy, nie masz geja ani osób LGBT plus… wszyscy bowiem jedno jesteście".
Po drugie: zniesienie prawa na rzecz miłości, co może znaczyć, że nie wszystko da się załatwić przez prawników, ważne są intencje naszych działań, wzajemne zaufanie i miłość, a także to, że traktowanie instrumentalne należy zastąpić relacjami osobowymi.
Po trzecie: Jezus otworzył perspektywę zniesienia przemocy między ludźmi. Kołakowski pisze: „Od chrześcijan nikt nie oczekuje wszakże, by dosłownie wcielali w życie przykazania Ewangelii. Wymaga raczej, by brali na serio skromne i elementarne reguły tolerancji; by zrezygnowali z przemocy". Naiwne? „Nie są naiwni ci, co myślą, że stopień użycia przemocy może słabnąć, i walczą o to, by słabł – naiwni są ci, co wierzą, że przemoc wszystko załatwia".
Po czwarte: „zniesienie idei ludu wybranego". To znaczy, że „nie ma narodów wybranych przez Boga lub historię, ponad inne ulubionych i uprawnionych do tego, by w imię jakichkolwiek racji narzucać innym swoje zwierzchnictwo". Jezus byłby przeciwnikiem nacjonalizmów i narodowej megalomanii, tak ulubionej dziś przez katolików u władzy. Kołakowski pisze, że postulatem Jezusa jest ludzkość jako jeden lud; „idea taka stała się dzięki jego nauce niezbywalną częścią naszego świata duchowego".
Po piąte: uznanie „ograniczonej nędzy doczesności". Co nie usprawiedliwia bynajmniej ducha rezygnacji wobec losu ani nie wymusza zgody na zastane warunki i w żaden sposób nie może być argumentem bogatych, którzy głodnym tłumaczą, że dobra ziemskie są mało warte (choć od takich „obrzydliwych interpretacji" roi się w dziejach chrześcijaństwa).
Po szóste: „nie samym chlebem człowiek żyje". Co można traktować jako apel o ukrócenie naszego konsumpcjonizmu. Po latach Kołakowski dodawał: „Nasza rozpaczliwa zachłanność, ciągle rosnąca spirala potrzeb, nasze oczekiwanie, iż wszyscy łącznie z najbogatszymi nie tylko mamy prawo, by mieć coraz więcej wszystkiego, ale rzeczywiście mamy coraz więcej wszystkiego – to wszystko doprowadziło nas do punktu, w którym skumulowanie napięć spowoduje przerażającą katastrofę".
Na to i inne problemy nie wiedział jednak Kołakowski żadnego ratunku w Kościele. Mało też wiązał Jezusa z tą instytucją. Pisał, że Kościół zapomniał o względnym charakterze rzeczy ziemskich, że stał się politycznym lobby. I wierzył, że to właśnie Jezus i ogromne duchowe zasoby chrześcijaństwa, pomogą nam „uwolnić się kiedyś zmory klerykalnego fanatycznego i tępego katolicyzmu, który przygniata i sterylizuje naszą kulturę narodową". Cieszmy się więc z narodzin Jezusa.
5.
Rosyjski statek Ursa Major, który według wstępnych informacji płynął do Syrii w
celu ewakuacji sił Moskwy, zatonął w poniedziałek na wodach międzynarodowych
między Hiszpanią a Algierią.
Statek towarowy specjalizujący się w transporcie pojazdów
wojskowych zatonął po eksplozji w maszynowni. W poniedziałek wieczorem madrycka
straż przybrzeżna uratowała czternastu członków załogi i przewiozła ich do
portu w Kartagenie. Zaginęło dwóch marynarzy.
Alarm na pokładzie Ursa Major włączył się w poniedziałek około 12:30, gdy
wydawało się, że zmniejszył prędkość, by poczekać na trzy inne rosyjskie
jednostki udające się tą samą trasą, dowodzone przez statek desantowy Ivan
Green. Flotylla miała dotrzeć do syryjskiego portu Tartus, by zabrać ludzi i
pojazdy rosyjskiego kontyngentu rozmieszczonego jeszcze dwa tygodnie temu w
obronie reżimu Bashara al-Assada.
Liczne łodzie handlowe i rybackie, a także dwie hiszpańskie jednostki
obserwacyjne odpowiedziały na wezwanie SOS, kierując się w stronę statku i
ratując załogę.
Ursa Major została zwodowana w 2009 roku: miała 142 metry długości i bardzo
dużą ładownię, w ciągu ostatnich dwóch lat często przemieszczała się między
Petersburgiem a Morzem Śródziemnym, aby przekazywać sojusznikom Moskwy systemy
bojowe, w tym czołgi i samobieżne baterie rakiet.
Podróże prawie zawsze odbywały się pod ścisłą eskortą jednostek wojskowych, w
obawie przed atakoami ukraińskimi lub międzynarodowymi kontrolami charakteru
ładunku. Stany Zjednoczone nałożyły na ten statek sankcje za te dostawy z
naruszeniem embarga.
Według informacji, opartych na analizie zdjęć i dokumentów, „Ursa Major”
przewoziła dwa duże dźwigi na plac budowy lodołamacza o napędzie atomowym
10.510 budowanego we Władywostoku. Lodołamacz wpisuje się w plany Putina
dotyczące kolonizacji Arktyki poprzez stacje naukowe i szlaki handlowe z
Chinami. Dwa żurawie, które zatonęły wraz ze statkiem, to Liebherr 420
niemieckiej produkcji, które przybyły do Petersburga pomimo embarga: ich utrata
będzie miała wpływ na terminy dostaw nowego statku.
„Ursa Major” pośpiesznie wypłynął 11 grudnia, trzy dni po upadku Damaszku, aby
repatriować siły rosyjskie obecne w Syrii lub przerzucić je do Libii. Statek Sparta,
który wkrótce potem wypłynął w morze, aby wziąć udział w tej samej misji,
również doświadczył problemów technicznych z silnikiem na Atlantyku, ale udało
jej się przepłynąć Gibraltar.
Warszawa, wigilijny wieczór.
Na ulicach pusto; krążą tylko taksówki
Jak zwykle w Warszawie, Wigilia, nie Wigilia, młodzi ludzie w drogich, szybkich samochodach bardzo przekraczają dozwoloną prędkość.
Skrzyżowanie Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, hotele Metropol i Polonia. Tak pusto tu nie ma nigdy.
Rok święty katolików zainaugurowany
https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2024-12/papiez-na-rozpoczecie-jubileuszu-drzwi-nadziei-otwieraja-sie-na.html
Największy statek towarowy rosyjskiej floty logistycznej zatonął w wyniku eksplozji u wybrzeży Hiszpanii
Czternastu członków załogi zostało uratowanych i przebywa w Kartagenie, ale dwóch kolejnych pozostaje zaginionych. Podejrzewa się, że Ursa Maior podróżowała z tajną misją do Syrii
https://www.larazon.es/internacional/salvados-14-tripulantes-naufragio-carguero-ruso-mediterraneo-estan-cartagena_20241224676a7ae9bc785b0001697c02.html
Dobrych Świąt!
OdpowiedzUsuń„Nie masz Żyda ani uchodźcy, nie masz geja ani osób LGBT plus… wszyscy bowiem jedno jesteście". Niech się ziści.
OdpowiedzUsuń