DRUGI OBIEG
Poniedziałek, 16 grudnia 2024
1.
Jeszcze niedawno Warner Bros Discovery we Włoszech nie było,
ale kupili pomniejszy kanał i w ciągu dwóch niespełna lat zrobili zeń
autentyczna alternatywę dla duopolu RAI / Mediaset. Zwłaszcza odkąd Włochami
znów rządzą faszyści „Dziewięć” – tak należy przetłumaczyć nazwę kanału „Nove”
udzieliła azylu wszystkim poważniejszym dziennikarzom i ludziom spektaklu
telewizyjnego.
Program „Che tempo che fa” – niezbyt gramatyczna nazwa,
“Jaka jest jaka pogoda”, również polityczna, choć ostrożniutki i uciekający od
kontrowersji i jakichkolwiek deklaracji polityczno-ideologicznych, migrował od
jednego kanału RAI do drugiego, aż Salvini zażądał jego zamknięcia. Od tego
sezonu jest już w Dziewiątce i robi oglądalność aż furczy.
Prowadzącym amfitrionem jest Fabio Fazio, który zaczynał
jako kabareciarz a wyrósł na potężnego showmana i dziennikarza. Ma jedną wadę:
nigdy nie zadaje pytań kontrowersyjnych, nigdy nie zmusza rozmówcy do
odpowiedzi, której nie udzielił.
Ma zawsze wspaniałych gości, od papieża do Obamy. Wczoraj
wieczorem w studio pojawiła się Angela Merkel, której książka „Freiheit” wyszła
właśnie we Włoszech pod tytułem „Libertà”.
Jak zawsze zaskakiwała prostotą wypowiedzi, jak zawsze była
pewna swoich racji i miała gotową odpowiedź na każde pytanie.
Wszystko było – jak to ona – okrąglutkie, wyważone, żadnych
sensacji, żadnych kontrowersji, żadnych jednoznacznych odpowiedzi na pytania o
innych polityków.
Czyli tak, jak w jej książce.
Warner Bros chce podobno sprzedać TVN, bo potrzebuje
gotówki, a to kura znosząca złote jaja.
TVN wyznacza w Polsce normalność i przyzwoitość, a od kilku
lat – także bylejakość, wyjąwszy parę świetnych programów publicystyki
śledczej.
We Włoszech Nove jest w fazie wschodzącej. Daleko jej do
obrotów TVN-u, a lata świetlne dzielą ją od zdolności produkcyjnych telewizji
założonej przez Mariusza Waltera, którego druga rocznica śmierci przypadała
kilka dni temu.
Ciekawe, czy WBD też planuje sprzedać Nove? Komu? Bo
faszyści z pewnością chętnie ją kupią.
2.
D.O. znów się szwendał. Zaraz wyczerpie miejsca ze
światełkami, żeby cokolwiek było widać.
Dziś ma być ciepły dzień. Niedziela zaczęła się śniegiem i
pluchą, a skończyła czystym niebem i wyraźnym wzrostem temperatury. Więc mimo
wiatru D.O. udało się rzucić krokomierzowi ochłap w postaci 8 tysięcy kroków.
Był dość zadowolony, zwłaszcza ze spalonych kalorii. Choć pewnie nie bierze pod
uwagę faktu, że jak zimno, to kalorie palą się mniej chętnie niż wtedy, gdy
ciepło.
Fabio Fazio i Angela Merkel w “Dziewięć”.
Sporo Manhattanu wyrosło w Warszawie i nadal rośnie.
Pewnie nie widać napisu na tym baraczku pośrodku. A tam stoi: „Dom Słowa Polskiego”.
Kilkunastoletni D.O. napisał kilka artykułów do „Sztandaru
Młodych”, a nierozsądni, dojrzali jego redaktorzy wysyłali D.O. do drukarni w
DSP, żeby „sprawdzić szczotki”. Ten żargonowy termin nic już dzisiaj nie mówi
nawet zawodowym dziennikarzom, więc D.O. tłumaczy, że to prowizorycznie,
ręcznie odbite kapie stron gazety, zanim trafią do maszyny drukarskiej
(rotacyjnej).
Więc w tamtym pomieszczeniu (ale kompleks był o wiele
większy, niż ta skromna pozostałość i architektonicznie imponujący) D.O.
patrzył, jak ubrani w niebieskie kombinezony metrampaże (mettre en page) czyli robotnicy,
wyspecjalizowani w składzie, wkładali do płaskich, drewnianych skrzynek (kaset)
pojedyncze bloczki ołowiu, na końcu których była wyrzeźbiona litera. Na każdą
stronę – wtedy gazety były wielkimi płachtami – trzeba było ułożyć, lub,
lepiej, złożyć w szeregi tysiące takich ołowianych bloczków. Potem ze szczotek
trzeba było sczytać czy nie ma żadnego błędu ortograficznego, gramatycznego lub
merytorycznego.
To była dla D.O. fajna szkoła.
A 10 lat później mały apple macintosh starł z powierzchni
ziemi metrampaży, ołowiane litery, kasety, skład i korektę.
(Ale do dziś pracownicy sektora prasowego we Włoszech i
Francji biorą dodatek za szkodliwy dla zdrowia kontakt z ołowiem)
To biurowce, owszem, ale na miejscu starych i brzydkich kamienic rosną również ekskluzywne mieszkania.
Fantastycznie zrewitalizowana dawna fabryka Norblina. Niestety knajpy podłe, a parking podziemny horrendalnie drogi. Ale większość polskich knajp jest podła. To i D.O. rzadko bywa, zwłaszcza, że taniej pojechać cheap flightem do Rzymu czy Madrytu, zjeść lepiej i zapłacić mniej.
Wow! Don’t look up!
Świątecznie udekorowane wnętrza dawnej Fabryki Norblina.
Jedzeniowisko. Na D.O. nie liczcie; raz próbował i tego błędu ponownie nie powtó®zy.
Światło sztuczne i naturalne, choć odbite. Luna w pełni.
Niedziela handlowa, a w knajpkach dużo wolnych miejsc. Pewnie, to nie Rzym.
To niesamowite, ale w odległości mniejszej niż kilometr od Pałącu Kultury są jeszcze w Warszawie powojenne ruiny. Dużo ich nie ma, ale są. D.O. przejeżdżał uliczkami równoległymi, prostopadłymi, ale dopiero kiedy się wdał w ślepe uliczki na piechotę, zobaczył to, co zalegało całą Warszawę, kiedy był dzieckiem.
Są też stare kamienice, zabite deskami, czekające na generalną odbudowę, albo na wyburzenie. A dookoła pręży się nowe, nowoczesne, zwycięskie.
W centrum okulusa - kolistej rzeźby – iglica najwyższego budynku w UE.
2.
„Umowa dotycząca zakładników z Hamasem zostanie
prawdopodobnie sfinalizowana do Chanuki, czyli wieczora 25 grudnia” -
powiedział gazecie „Hayom” izraelski polityk wysokiego szczebla.
Jednak na razie, według Channel 13, rozmowy na temat liczby
zakładników, którzy mają zostać uwolnieni, zostały zawieszone. Hamas nalega na
uwolnienie znacznie mniejszej liczby zakładników niż żąda Izrael, a Jerozolima
nie odpuszcza.
Z kolei według Channel 12 premier Benjamin Netanjahu
powiedział w sobotę prezydentowi-elektowi USA Donaldowi Trumpowi, że Stany
Zjednoczone muszą wywrzeć presję na Egipt i Katar, aby z kolei nakłoniły Hamas
do uwolnienia większej liczby zakładników.
3.
Szwedzka rajowa Agencja ds. Sytuacji Kryzysowych zwróciła
się do Kościoła luterańskiego w Göteborgu z prośbą o przygotowanie się do pochowania
w krótkim czasie 30.000 żołnierzy na wypadek wybuchu wojny z Rosją. „Musimy się
przygotować, nawet jeśli jest to dla nas nowa sytuacja – powiedziała
publicznemu radiu Sveriges Radio Katarina Evenseth z Towarzystwa Pogrzebowego w
Göteborgu. – To dla nas wielkie wyzwanie, pokonać trudności ze znalezieniem
ziemi. Specyfiką grobów wojennych jest to, że ciała poległych żołnierzy powinny
móc zostać następnie przeniesione do krajów pochodzenia, gdy sytuacja znów się
uspokoi”.
4.
„UE nie zniesie sankcji nałożonych na Syrię, dopóki jej nowi
władcy nie zapewnią, że mniejszości nie będą prześladowane i że prawa kobiet
będą chronione przez rząd, który odrzuci ekstremizm religijny” – powiedziała agencji
Reutera Wysoka Przedstawiciel UE ds. Polityki Zagranicznej Kaja Kallas.
Ojoj, a ty, Czytelniku nawet nie obejrzałeś ostatniej,
iluminującej rozmowy z cyklu „Allegro ma non troppo”!
5.
Tydzień po upadku Bashara al-Assada w Damaszku wraca
normalne życie. W stolicy i okolicach zostały ponownie otwarte szkoły, a do sal
uniwersyteckich w Damaszku wróciły tysiące studentów. Trzeba było sprzątać uczelnię
po zamieszkach i dewastacji.
6.
„15 grudnia wycofanie części personelu rosyjskiego
(dyplomatycznego) przedstawicielstwa w Damaszku zostało przeprowadzone
specjalnym lotem rosyjskich sił powietrznych z bazy lotniczej Hmeimim” poinformowało
rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
7.
Gruzińscy parlamentarzyści wybrali Micheila Kawelaszwilego,
prorosyjskiego i nieustępliwego krytyka Zachodu, na nowego prezydenta kraju.
Kavelashvili, były zawodowy piłkarz, ma silne poglądy
antyzachodnie. W publicznych przemówieniach w tym roku wielokrotnie twierdził,
że zachodnie agencje wywiadowcze dążą do wciągnięcia Gruzji w wojnę z Rosją.
Prezydenci Gruzji są wybierani przez kolegium elektorów
składające się z posłów i przedstawicieli samorządu lokalnego. Spośród 225
obecnych elektorów, 224 głosowało na Kavelashviliego, który był jedynym
kandydatem.
Gruzja pogrążyła się w chaosie, odkąd rządząca partia
Gruzińskie Marzenie odniosła zwycięstwo w spornych wyborach parlamentarnych w
październiku.
Podjęta w zeszłym miesiącu decyzja o odroczeniu rozmów o
członkostwie w UE wywołała nową falę masowych protestów.
Opozycja potępiła sobotnie wybory jako „nielegalne” i
stwierdziła, że urzędująca prezydent Salome Zurabiszwili pozostaje jedyną
prawowitą przywódczynią kraju.
„Antony Blinken potwierdza „bezpośredni” kontakt USA z rebeliantami rządzącymi Syrią HTS
USA, Turcja, UE i arabscy wysłannicy spotykający się w
Jordanii wzywają do utworzenia „inkluzywnego i bezwyznaniowego” rządu” …
„Izrael przeprowadza dziesiątki ataków lotniczych na Syrię
pomimo pokojowych obietnic przywódcy rebeliantów”
Jak widać, jedynie Izrael ma realistyczne podejście do
nowego rządu syryjskiego, Europa i USA (ale tylko do 20 stycznia 2025) nadal
bujają w obłokach pozbawionego podstaw optymizmu.
Jak naziolka z naziolkiem.
Dlaczego on jeszcze nie siedzi?
Które z dwojga złego D.O. woli? Ją.
Rosyjskie wojska zdobyły centrum miasta Kurachowe w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy - poinformował w niedzielę niezależny rosyjski portal Meduza. Miasto leży niedaleko kluczowego węzła logistycznego ukraińskiej armii.
… „Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) podał w sobotę, że grupa północnokoreańskich żołnierzy otworzyła ogień do sojuszniczych jednostek czeczeńskich "Achmat". W wyniku ataku miało zginąć ośmiu rosyjskich żołnierzy”. …
64 sygnalizatory na jednym skrzyżowaniu zaczęły działać na stałe dopiero po kilkunastu latach od ich zainstalowania. Służby miejskie miały reagować, jeśli czerwone światło zablokuje okolicę, tak jak to się stało w 2012 r. Sytuacja się powtórzyła. Po włączeniu sygnalizacji z Galerii Młociny nie dało się wyjechać. Są tam:
24 sygnalizatory dla pieszych;
17 sygnalizatory dla rowerzystów
12 sygnalizatorów dla kierowców (w tym sześć na wysięgnikach nad ulicami);
7 sygnalizatorów dla motorniczych tramwajów;
2 zielone strzałki;
2 sygnalizatory ostrzegawcze, które migają na żółto;
21 żółtych przycisków dla pieszych do wzbudzania zielonego światła opatrzone tabliczkami z napisem: "Chcesz przejść, dotknij przycisk";
6 żółtych przycisków dla rowerzystów.
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,31544274,64-sygnalizatory-na-jednym-skrzyzowaniu-czekaly-na.html?do_w=117&do_v=753&do_st=RS&do_sid=1085&do_a=1085&_gl=1*i2rw9o*_gcl_au*MTQ5MjQ4MzQxNS4xNzMxMzQ0Mzcz*_ga*MTMxMzExOTY4OS4xNjIyMzA3MzI4*_ga_6R71ZMJ3KN*MTczNDI4NDIyMy4xNjc3LjEuMTczNDI4NDk0Ni4wLjAuMA..&_ga=2.166385982.1839425628.1734124895-1313119689.1622307328#S.miasta-K.C-B.3-L.2.zw
To jest właśnie charakterystyczne dla administracji
miejskich, przepełnionych pogardą dla mieszkańców.
Fantazja „włodarzy” w stawianiu świateł i rujnujących
kręgosłup oraz zawieszenie pojazdów wałów w poprzek szos, bez jakiegokolwiek
względu na potrzeby mieszkańców prowadzą to takich właśnie patologii: w sobotę,
z Galerii Młociny uwięzieni kierowcy na wyjazd czekali aż cztery godziny.
No, brawo, panowie urzędnicy z fantazją.
Potęga bajek.
Dla dorosłych i dla dzieci.
1 rok temu
Szanowny Panie Rządzie!
Pisze do ciebie D.O., twój wyborca i sympatyk.
Pisze do ciebie, by cię poprosić, żebyś przestał się
guzdrać. Bo cię szajka znów wycycka. Tu nie ma ani godziny do stracenia. D.O.
rozumie, że jest milion spraw ważnych, ale te poniżej czekać nie powinny ani
chwili.
D.O. pisze do ciebie, żebyś nie mieszkając
- zamknął polskie obozy koncentracyjne dla cudzoziemców,
- wyzerował szajkowy KRS,
- orzekł nielegalność trybunaliku magister Przyłębskiej, i
powołał nowy, legalny,
- żebyś rozgonił tę bandę obsiadającą szambo na Woronicza i
placu Powstańców Warszawy,
- odwołał przynajmniej co większych debili z placówek
dyplomatycznych (jednym się D.O. nie zadowoli),
- żebyś rozgonił CBA,
- żebyś wyciągnął konsekwencje wobec funkcjonariuszy, a
zwłaszcza mocodawców straży granicznej,
- żebyś rozegnał nominatów Glińskiego w muzeach, teatrach i
innych instytucjach kulturalnych,
- żebyś odwołał kuratorów szkolnych (jedną D.O. się nie
zadowoli),
- żebyś zwolnił, a jeszcze lepiej, wyaresztował prezesów
tzw. spółek skarbu państwa, a w rzeczywistości spółek skarbu szajki,
- żebyś anulował, o ile to możliwe, sprzedaż Lotosu
Orbanowi,
- żebyś rozegnał krewnych i znajomych szajkowego królika,
- żebyś zdymisjonował i najlepiej zdegradował kukuły i
generałów podłej zmiany,
- żebyś wcielił WOT do Armii,
- żebyś wyrzucił, a najlepiej wyaresztował policjantów i
tajniaków, którzy bili i okaleczali protestujące przeciw bezprawiu Polki,
- żebyś wyeliminował z życia publicznego nazioli,
Pawłowiczówne i Piotrowiczów, Glapińskich i Wildsteinów.
A potem żebyś się wziął za naprawianie państwa, poczynając
od służby zdrowia i Rydzyków.
5 lat temu
Powszechnie uważany za najwybitniejszego poetę włoskiego XV
wieku Agnolo Ambrogini znany jest jako „Angelo Poliziano”; imię toskańskie
zwłoszczono, a za nazwisko dano miejsce urodzin: z łacińska „Mons Politianus”;
po włosku – Montepulciano, magiczne, toskańskie miasteczko ocierające się o
Absolut.
Kiedy byłem we Włoszech po raz pierwszy w 1972, ojciec
znajomego włoskiego rówieśnika zabrał mnie tam na wycieczkę. Jechał po zapas
słynnego Vino Nobile, ale ponieważ, wniebowzięty widokami nudziłem, że
chciałbym dostać tu stypendium, zaprowadził mnie do Palazzo Contucci,
naprzeciwko katedry. Tam urzędowała starsza Dama o manierach księżnej,
właścicielka Pałacu, potomkini rodu Contuccich. Założyła fundację Agnolo
Poliziano, która przyznawała stypendia naukowcom, pracującym nad dorobkiem tego
wielkiego poety. Rozmowa nie była długa, bo ja o Poliziano nigdy nie słyszałem.
Zawstydzony zacząłem szukać informacji na jego temat, co w
Polsce nie było łatwe, dopiero podczas mojego włoskiego 30-lecia tego i owego
się dowiedziałem.
Zajmował moje myśli nie raz; nie tyle twórczością, ile
pieniędzmi.
Nie pochodził ze szlachetnej rodziny; jego ojciec był
prowincjonalnym prawnikiem władających Florencją Medyceuszy. Zabili go krewni
skazanego z jego „winy” przestępcy, kiedy Agnolo miał 10 lat. Trafił pod opiekę
bardzo skromnie żyjących krewnych we Florencji. Mimo niekończących się
niedostatków, Agnolo skończył studia, ba, był sensacją naukową, bo znał grekę i
łacinę równie dobrze i kreatywnie, jak rodzimy toskański. Zyskał rozgłos, który
pozwolił mu – młokosowi – wejść do grona największych intelektualistów i
artystów swojej epoki, a przypominam, że była to epoka Wawrzyńska Wspaniałego,
a na dworze medycejskim działali najwybitniejsi artyści wszechczasów.
W 1473 r. Agnolo napisał poemat na cześć Wawrzyńca i ten
mianował go osobistym sekretarzem i edukatorem swojego syna Piero. Bodaj
najbogatsza wówczas na świecie biblioteka Medyceuszy stanęła przez Agnolo
otworem. To była towarzyska sensacja, bo Agnolo miał plebejskie pochodzenie.
Współcześni mówili, że był absolutnym erudytą, a
jednocześnie człowiekiem skromnym, pokornym wyzutym z agresji i z prywatnych
ambicji, lecz dumnym.
Tworzenie dzieła do dziś uznanego za opera maestra: „Strofy
na turniej wspaniałego Juliana Medyceusza” przerwał w 1478 r. spisek rodziny
Pazzich, którzy namówili dwóch mnichów, by zamordowali Juliana. Brat Juliana,
Wawrzyniec, cudem uszedł z życiem.
W mieście panowała jeszcze niepewna atmosfera rozliczeń,
więc Wawrzyniec uciekł z miasta do swej wiejskiej posiadłości i zabrał ze sobą
Agnolo. Tam jednak doszło do konfliktu: żona Wawrzyńca nie zgodziła się, aby
Agnolo był preceptorem również drugiego ich syna – Jana, którzy w przyszłości
zostanie papieżem Leonem X – Wawrzyniec stanął po stronie żony i Agnolo opuścił
krąg Medyceuszy, nie wiadomo, czy wygnany, czy z własnej woli.
No, a dla mnie to byłaby najistotniejsza informacja:
doprawdy był tak dumny, by zrezygnować z wygodnego i w jakimś sensie
dostatniego życia, czy doprawdy skazał się na biedę i odosobnienie, by bronić
swoich zasad? Przecież wiedział, że po triumfie Medyceuszy w wojnie z papieżem,
po pokonaniu i wygnaniu Pazzich z Florencji, nikt inny nie da mu pracy.
Zgoda, został księdzem i doszedł nawet do stanowiska
kanonika katedry Santa Maria del Fiore, ale to nie mogło być szczytem ambicji
człowieka, który tak błyskotliwie przetłumaczył Iliadę na łacinę.
Próbował szczęścia na innych dworach italskich: w Wenecji,
Padwie i w Weronie. Najwięcej nadziei dał mu Francesco Gonzaga w Mantui, gdzie
napisał pierwszą włoską świecką sztukę teatralną, ale nigdy nie osiągnął z
Gonzagą tego rodzaju porozumienia, jak z Wawrzyńcem.
W 1480 napisał więc list, a Wawrzyniec okazał się
wspaniałomyślny i wezwał go z powrotem do Florencji, gdzie powierzył mu
stanowisko profesorskie w „Studio Fiorentino”, czyli na założonym w 1348
humanistycznym Uniwersytecie. To był chyba jego najlepszy okres: był otoczony
czcią i – co ważniejsze – najwybitniejszymi umysłami swoich czasów, wśród
których był też najbliższy mu przyjaciel, barwny geniusz wszechnauk, wymieniany
jednym tchem z Leonardem i Galileuszem Giovanni Pico della Mirandola.
W 1492 r. po śmierci Wawrzyńca 38-letni Agnolo stanął w
obliczu nędzy i zapomnienia. Postawił wszystko na jedna kartę i zwrócił się do
swojego dawnego ucznia – Piero, syna Wawrzyńca, by wyprosił dlań u brata Leona
X tytuł kardynalski.
Nie doczekał nominacji; zmarł dwa lata po swoim opiekunie, w
1494 r.
A mnie pamięć o nim nie daje spokoju: co czuł do swojego
dobroczyńcy? Jak istotny jest fakt, że Poliziano był homoseksualistą?
Wawrzyniec z pewnością nim nie był, z pewnością wiedział o skłonnościach swego
pupila (jednego z wielu!) i tolerował to i wspierał… Jaką rolę homoseksualizm
Agnola odegrał w decyzji wydalenia go z wiejskiej rezydencji Wawrzyńca, który
uciekł spod noża killera familii Pazzich?
Czy Wawrzyniec był z gruntu dobrym i tolerancyjnym
człowiekiem, czy na tyle mądrym, by uznać, że obecność na jego dworze artystów
i intelektualistów przyda mu więcej historycznej sławy niż kolejny podbój czy
kolejna kolekcja złotych mis do uczty?
Na jakie kompromisy moralne, a na jakie z własną dumą musiał
pójść genialny humanista, by móc dalej przyjmować pieniądze od swojego
opiekuna?
Czemu mnie to interesuje? To proste: szukam rozgrzeszenia…
PS. Wiele lat później kolejny potomek rodziny Contuccich
oprowadzał mnie i grupę Kolegów – dziennikarzy po piwnicach Montepulciano.
Opowiadał o mieście i jego winie z fachowością i swadą. W pewnym momencie ktoś
zadzwonił i Contucci przeprosił i powiedział, że musi wyjść na 5 minut, bo jest
jakaś awaria. Wtedy jeden z jego świty, która towarzyszyła nam milcząco przez
całą podróż, przerwał milczenie, zbliżył się do nas i teatralnym szeptem
powiedział: „nie słuchajcie go, bo….”
Jeśli chcecie wiedzieć co dlaczego mieliśmy nie słuchać p.
Contucciego i dlaczego do dziś się z tego z Kolegami śmiejemy, przeczytajcie
moją ostatnią e-książkę „Najpiękniejsze słowa”! Dostępna we wszystkich
formatach i wszystkich księgarniach internetowych!
10 lat temu
Trzeba się pogodzić z faktami. Między Odrą a Bugiem
mieszkają dwa nienawidzące się narody. Coś, jak w Izraelu. Wszelkie wysiłki
zachęcające Polaków i Wolaków do pokojowego współżycia kończą się fiaskiem.
Jakieś pomysły?
Apartheid?
Bitwa pod Grunwaldem?
Podział Polski i masowe przesiedlenia?
Jakże bezmyślnym byłem młodzieńcem! O wszystko obwiniałem
komunę. Sądziłem, że w Wolnej Polsce nie będzie miejsca dla TP Grunwald i
innych podobnych obrzydliwości. Cudownym parawanem była ta komuna. Ileż
łajdactwa się za nią skryło!
Nie myślałem o tym wszystkim 13 grudnia, kiedy zawalił się
mój świat, skończyło moje stare życie. Życie artysty, przygotowującego się do
Tworzenia Sztuki Teatru. Łapczywie tę sztukę konsumowałem, uczyłem się, i kiedy
wydawało mi się, że jestem gotowy, nadszedł 13 grudnia. Ja znalazłem się za
granicą a prawie wszyscy moi Przyjaciele i Mistrzowie, znaleźli się w obozach
dla internowanych. Nigdy nic już nie było takie samo. Nigdy już nie postawiłem
stopy na deskach teatralnej sceny. Kiedy po 9 latach znów mogłem wrócić do
Polski Przyjaciele byli już tylko znajomymi z własnym, jakże różnym od mojego
bagażem doświadczeń. Nikt nie był ciekaw moich, nikt nigdy nie traktował mnie
jako ofiary 13 grudnia. Poza gen Jaruzelskim. Zrobiłem z nim pierwszy wywiad z
1990 r, potem jeszcze kilka, rozpoznawał mnie i kiedyś, w eleganckim, rzymskim
hotelu powiedział mi „w jakim sensie jest pan moją ofiarą, współczuję”.
Nie oczekiwałem i nie oczekuję żadnej wdzięczności. Za to,
co robiłem przed i po 13 grudnia. Rok 1989 i następne były dla mnie największą
nagrodą, nie chcę żadnej innej. 1 maja 2004 roku, kiedy nad Dublinem zapadł
wieczór, spojrzałem na biało-czerwoną flagę, powiewającą obok 26 innych fag
europejskich – pamiętam, jakby to było dziś – wydałem oddech niesamowitej
wprost ulgi: już nigdy nie będę się musiał martwić o moją ojczyznę, jako
członek tego pokolenia mogę czuć do końca życia wyłącznie satysfakcję.
Minęło tyle lat i w 1976 roku, kiedy zaczynałem życie
działacza demokratycznej opozycji i w 2004 roku i dziś nadal jestem głupi.
Dalej nic wiem o Polsce. A raczej o dwóch nienawidzących się narodach,
mieszkających między Odrą a Bugiem.
Tak, wtedy w 2004 roku wydawało się, że jesteśmy w niebie, ale polskie piekło nigdy nie zamarza...
OdpowiedzUsuńA może jakieś Polskie Stany Zjednoczone..... nie to nic nie zmieni!
OdpowiedzUsuń"...że jak zimno, to kalorie palą się mniej chętnie niż wtedy, gdy ciepło." Że niby latem spalamy szybciej mimo, że temperatura wyższa???
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zimą spalanie powinno być szybsze, bo trzeba regulować temperaturę ciała. Ale może organizm broni się wtedy przed utratą kalorii, żeby się zabezpieczyć. Tylko fizjolog prawdę powie.
UsuńWidzę, że D.O. wędrował po mojej dawnej okolicy, zanim po raz pierwszy opuściłem ojczyznę ponad 40 lat temu. Wciąż mam wielki sentyment to tamtych rejonów - Pańska, Żelazna, Grzybowska, Waliców... Dzięki za zdjęcia - w takiej świątecznej szacie w sumie nigdy ich nie widziałem.
OdpowiedzUsuń...uznać szajkę za organizację przestępczą , przywódców zamknąć za złodziejstwo i zdradę stanu , klerowi zapowiedzieć jeżeli dalej będą tę "5kolumnę " wspierać nacjonalizację majątku .Oczywiście niestety nierealne w demokracji .
OdpowiedzUsuń