DRUGI OBIEG
Niedziala, 19 stycznia 2025
1.
Zaświeciło słoneczko, więc D.O. zadośćuczynił jękom krokomierza i wczesnym
rankiem pochodził po pustej jeszcze Warszawie, a nieco później – po polach. Oto
łup. Poniżej
2.
Już za kilka godzin, na portalu natemat.pl ukaże się najnowsza rozmowa z cyklu
„Allegro moa non troppo”.
W programie – wizyta w kruchcie, sprawdzić, jak to wszystko działa i dlaczego.
Oglądajcie, proszę, udostępniajcie!
Miasteczko spod Rotundy. W środku – najwyższy budynek w UE, po lewej, już nie Marriott, tylko „presidential”, a po prawej – budynek, z którego Warszawa wygląda najpiękniej, ponieważ nie widać z niego tego budynku. Imienia Józefa Stalina.
Miasteczko sprzed okropnego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej
Siedziba polskich przedstawiciel Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.
Ulica Górskiego od strony Placu Powstańców Warszawy (dawniej Napoleona). Po lewej Hotel Gromada (dawniej Dom Chłopa, po prawej odwieczna pijalnia czekolady Wedla (dawniej 22 Lipca).
Właściwie cały ten kwartał po lewej powinien należeć do Żony D.O., ponieważ tam stała szkoła Wojciecha Górskiego, którego ona jest potomkinią, a swoim potomkom Górski zapisał szkołę i teren w spadku. No, ale potem był dekret Bieruta i… No, krótko mówiąc, Żona D.O. nie jest właścicielką.
Pijalnia Czekolady Wedla. Pierwszy raz D.O. był tam jakieś 60 lat temu i też pił czekoladę. Od tamtego czasu już nie.
To, gdyby ktoś pytał, pola podwarszawskie w dniu 17 stycznia.
Dawniej D.O. nazywał te zloty łabędzi „sejmikiem”, ale wczoraj uznał, że to nie sejmik, tylko piknik.
I co, łyso wam, drzewa?
Ta góra to węgiel, ten dym to jest to, co znajdzie się wkrótce w płucach D.O. i reszt mieszkańców Warszawy i okolic.
3.
Dwóch sędziów zginęło w ataku przed irańskim Sądem Najwyższym w Teheranie, a trzeci został ranny. Ofiary to Mohammad Moghiseh (68 lat) i Hojatoleslam Ali Rayzini (71 lat). Atak z użyciem broni wojennej miał miejsce przed Pałacem Sprawiedliwości w Teheranie, w Park-e Shahr, w centrum stolicy. Podczas ataku ranna została także sędzia Miri wraz z jednym z jej ochroniarzy.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że po strzelaninie napastnik popełnił samobójstwo. Władze nie podały jeszcze motywu ataku. Według telewizji państwowej napastnikiem był pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ali Razini i Mohammad Moghisseh zajmowali się sprawami „zwalczania przestępstw przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, szpiegostwa i terroryzmu”. Nie jest jasne, jaki był motyw, bo napastnik nie brał udziału w żadnej sprawie przed Sądem Najwyższym.
W 2019 r. Stany Zjednoczone nałożyły na Moghisseha sankcje za „nadzorowanie niezliczonych niesprawiedliwych procesów, podczas których oskarżenia pozostały bezpodstawne, a dowody zignorowano”. Razini zajmował kilka wysokich stanowisk w irańskim sądownictwie, a już wcześniej był celem zamachu bombowego w samochodzie w 1998 r.
„Irański wymiar sprawiedliwości podjął wszelkie działania w celu zidentyfikowania i aresztowania najemników i szpiegów reżimu syjonistycznego, członków organizacji dysydenckiej Mujahedin Khalq – powiedział rzecznik wymiaru sprawiedliwości Asghar Jahangira. „Konfrontacja z wymiarem sprawiedliwości wywołała gniew i niechęć wrogów, co doprowadziło do zabójstwa sędziów.
Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Shirin Ebadi również skomentowała atak na dwóch sędziów na Instagramie. „Ich dzisiejsze morderstwo jest wynikiem zachowań, procedur i represji ze strony wymiaru sprawiedliwości. Kto sieje wiatr, zbiera burzę”.
4.
„Umowa o globalnym partnerstwie strategicznym” między Rosją a Iranem podpisana wczoraj w Moskwie to niezbyt zaszyfrowana wiadomość do Donalda Trumpa, nieprzypadkowo podpisana w przeddzień inauguracji prezydenta-elekta Białego Domu.
Oba kraje poddane surowym sankcjom międzynarodowym i osłabione na Bliskim Wschodzie upadkiem Bashara al-Assada w Syrii oraz izraelską ofensywą przeciwko Gazie i Libanowi, oba kraje będące filarami sojuszu antyzachodniego zwierają szeregi przeciwko „dyktatowi”, pochodzącemu z Zachodu.
„Mniej biurokracji i więcej konkretnych działań. Prawdziwy punkt zwrotny. Wszystkie trudności stwarzają inni”, „uda nam się to przezwyciężyć i ruszyć do przodu” – świergotał prezydent Rosji. „Jesteśmy świadkami nowego rozdziału w stosunkach strategicznych. Osiągnięte dzisiaj porozumienie to kolejny krok w kierunku stworzenia świata wielobiegunowego” – powtórzył irański przywódca Masoud Pezeshkian podczas swojej pierwszej wizyty na Kremlu.
Umowa „stwarza lepsze warunki dla dwustronnej współpracy we wszystkich sektorach”, zwłaszcza gospodarczej i handlowej, prowadzonej w walutach obu krajów. I kładzie podwaliny pod dwa drogie Putinowi projekty: rosyjski hub gazowy w Iranie oraz rozwój kolejowego i morskiego korytarza logistycznego pomiędzy Moskwą, Baku i Teheranem, na osi Północ-Południe. Przewiduje także wymianę „w sektorze pokojowego wykorzystania energii atomowej”, w szczególności „budowy elektrowni jądrowych”.
To Rosja zbudowała pierwszą w Iranie elektrownię jądrową, działającą od 2013 roku i buduje dwa kolejne reaktory. Ale tekst w 47 artykułach, opublikowanych na stronie internetowej Kremla, obejmuje także wzmocnienie „współpracy wojskowej” i wzajemnego wsparcia w obliczu „zagrożeń bezpieczeństwa”: wspólne ćwiczenia i szkolenia, wymianę wywiadowczą oraz pakt, który w przypadku „agresji” na Rosję lub Iran zakłada, że drugie państwo nie udzieli pomocy agresorowi. Powstrzymuje się jednak od zapewnienia wzajemnej obrony na wzór podpisanego rok temu porozumienia między Moskwą a Pjongjangiem.
„Iran i Rosja, świadome swojej historycznej odpowiedzialności, budują nowy porządek”, ale nie tworzą „sojuszu wojskowego” – napisał irański minister spraw zagranicznych Abbas dla rosyjskiej agencji prasowej Ria Novosti, który również wielokrotnie zaprzeczał, że Teheran dostarcza drony i rakiety krótkiego zasięgu dla Rosji pomagające jej armii na Ukrainie. Celem jest zastąpienie „hegemonii”, hegemonii Zachodu, „współpracą”.
Jednak za uściskami dłoni i wzajemnymi uśmiechami Putina i Pezeszkiana, między dwoma historycznie rywalizującymi krajami nadal utrzymują się dystanse. Moskwa w dalszym ciągu odkłada sprzedaż Teheranowi swoich systemów rakietowych obrony powietrznej S-400 i myśliwców najnowszej generacji, także ze względu na presję na Ukrainie, i stara się zrównoważyć sojusz z Teheranem, aby nie antagonizować cennych partnerów z Zatoki Perskiej.
Na dodatek, w potężnej irańskiej Gwardii Rewolucyjnej narasta niezadowolenie z Rosji. W nagraniu audio, które wyciekło w zeszłym tygodniu do irańskich mediów, generał obwinia Rosję za jej pasywną postawę w Syrii. Są nawet głosy, że Izrael koordynował ataki na arsenały i flotę Assada z Kremlem.
… „Putin powiedział, że dzięki wojnie w Ukrainie zmieni porządek świata. I właśnie to robi. Demonstruje, że może bezkarnie porwać kilkadziesiąt tysięcy ukraińskich dzieci, zbombardować szpitale, zabijać cywilów. Chciałby, by ta rzeczywistość stała się normą, a bezkarność dotyczyła wszystkich dyktatorów: w Chinach, w Wenezueli, Iranie, Sudanie, Azerbejdżanie…
Dąży do zmiany podstawowych wartości: „istoty ludzkie mają niezbywalne prawa", „granice są przestrzegane". Jeśli wygra wojnę, porządek społeczny ulegnie całkowitej zmianie. …
X, czyli dawny Twitter i Facebook tłumią tradycyjne dziennikarstwo i wszystko, co przypomina jeszcze wiadomości. To świadoma decyzja przedstawicieli platform.
Nie chcą, by ludzie opuszczali serwisy społecznościowe i czytali artykuły czy reportaże śledcze. A to sprzyja manipulacjom na szeroką skalę. Mamy niebezpieczny grunt pod budowę celów politycznych. … Rosjanie od wielu lat forsują narrację, że autokracja jest bezpieczna i stabilna, a demokracje są podzielone, słabe i zdegenerowane. Nieustannie tworzą historie, mające potwierdzić tę tezę. Używają farm trolli i botów, by kształtować narrację w serwisach społecznościowych.
Cały wywiad (bardzo ciekawy!) tu:
https://wyborcza.biz/biznes/7,177151,31615053,appelbaum-obserwujemy-rzady-tlumu-ktory-moze-zaatakowac-kazdego.html?_gl=1*y0l87s*_gcl_au*MTQ5MjQ4MzQxNS4xNzMxMzQ0Mzcz*_ga*MTMxMzExOTY4OS4xNjIyMzA3MzI4*_ga_6R71ZMJ3KN*MTczNzIxNDkxOS4xNzg1LjEuMTczNzIxNTA3Mi4wLjAuMA..&_ga=2.216541266.536495787.1735765928-1313119689.1622307328#S.biz-K.C-B.1-L.1.duzy
Dwie główne partie notują jednakowe poparcie po 29 proc. Na trzecim miejscu Konfederacja.
To już drugi taki wynik w sondażu Ipsos - w grudniu też między KO i PiS był remis, a obie partie miały takie samo poparcie - po 29 proc.
W parlamentarnym sondażu Ipsos trzecie miejsce - już jak zwykle - ma Konfederacja z poparciem 12 proc. wyborców. W grudniu zanotowała 15 proc.
Trzecia Droga dostałaby 10 proc., tyle samo miała w grudniu. Nowa Lewica mogłaby liczyć na 7 proc. głosów (było 6 proc.), a Partia Razem na 3 proc. poparcia.
Z porównania poprzednich sondaży badających, jak byśmy teraz zagłosowali w wyborach parlamentarnych, widać, że PiS zachowuje ok. 29 proc. od czerwca (wcześniej 30-31), a KO w tym czasie spadała z 34,5 proc. (czerwiec).
W styczniowym badaniu CBOS KO i PiS też mają takie same notowania - po 33 proc. - ale tu to wynik poprawy notowań PiS (z 30 do 33 proc. w ciągu miesiąca). KO w tym sondażu nie notuje zmian od listopada.
W badaniu pracowni Opinia24 partie nie mają takiego samego poparcia, ale dystans jest malutki: PO 31,9 proc., PiS - 30,7 proc. Tu widać spadek KO z 35 proc. w listopadzie, PiS w tym czasie był na granicy 30 proc.
https://wyborcza.pl/7,75398,31623745,nowy-sondaz-partyjny-ipsos-dla-tvp-info-ko-i-pis-ida-leb-w.html#S.TD-K.C-B.4-L.1.duzy
Dla D.O. bomba. Przeczytajcie!
https://wyborcza.pl/7,75968,31624097,kto-tu-wlasciwie-rzadzi-tusk-czy-kosiniak-kamysz.html#S.TD-K.C-B.3-L.2.duzy
„Zaczynam się zastanawiać, kto tu rządzi – Tusk czy Kosiniak-Kamysz?
Świetnie rozumiem polityczną rachunkowość – że bez PSL spadnie niezbędna liczba parlamentarnych szabli – ale w koalicji z PiS-em byłoby ich przecież znacznie więcej, więc dlaczego Tusk nie idzie na układy z Kaczyńskim?
W kwestiach światopoglądowych, a więc fundamentalnych (bo np. edukacja to podstawowe pole walki reakcyjnej prawicy z normalnością i nowoczesnością), jest on co najmniej takim samym szkodnikiem jak Kosiniak-Kamysz.
Koalicja Obywatelska chyba jeszcze nie zauważyła, że stała się pokorną zakładniczką prawicy. Wrażliwa na każdą konserwatywną reakcję, zwłaszcza jeśli stoi za nią Episkopat lub jego przedstawiciel w rządzie, czyli Kosiniak-Kamysz.
Tak jest w przypadku „edukacji zdrowotnej", która właśnie spadła do rangi przedmiotu nieobowiązkowego.
O ile Kaczyński jest raczej skupiony na dobrach doczesnych i hierarchów traktuje jako instrument w osiąganiu własnych, politycznych celów, o tyle Kosiniak-Kamysz jest rzeczywiście katolickim fundamentalistą (choć nie w sprawach własnego rozwodu). Wydaje się więc dziś, że prezes jest znacznie bardziej niezależny w poglądach i odważny w decyzjach niż Tusk, który ulega swojemu prawicowemu sojusznikowi w kwestiach, które – z niepojętych dla mnie powodów! – wydają mu się drugorzędne, choć mają zasadnicze znaczenie dla demokracji.
Rozumiem, że chodzi o wybory prezydenckie, by nie zrażać do siebie rzeszy niezdecydowanych wyborców, choć nie wiem, dlaczego tych niezdecydowanych ma przyciągnąć do demokracji właśnie uległość wobec Kościoła i barbarzyństwo na granicy, a nie obrona świeckiego otwartego państwa? Rozumiem, że przedtem chodziło o obłaskawienie PSL, by głosował na prodemokratyczne ustawy, a nie tylko na „chłopskie", i dlatego zapewne Kosiniak-Kamysz, który w hipokryzji może się ścigać z Bielanem, dostał tak wiele władzy, choć największa jest ta, dzięki której jako minister obrony narodowej broni nie tyle Polski, ile polskiego zaścianka, który myli mu się z narodem.
Czy rodzice mają też decydować o edukacji matematycznej swoich dzieci?
Nie ma przedmiotu bardziej w szkole potrzebnego niż edukacja zdrowotna: przede wszystkim dlatego, że dawałaby możliwość ochrony młodych ludzi na przykład przed cyberprzemocą lub też wykluczeniem grupowym. Wstrząsnęła mną ostatnio historia 16-letniej Julii, która popełniła samobójstwo z powodu stałej nagonki rówieśników. Gdyby zapytać, co może przeciwdziałać takim sytuacjom, odpowiedź jest tylko jedna: edukacja zdrowotna, psychologiczna, prawna, która pozwala zdobyć wiedzę i umiejętności obrony przed opresją w jej różnych formach.
Dzieci są wykorzystywane seksualnie, bo wiedzę o sobie i możliwych związkach czerpią z Internetu, ze stron pornograficznych albo nie mają jej wcale. Tylko szkoła może dostarczyć informacji o fizjologii, o problemach dojrzewania, o prawie do zachowania integralności cielesnej, wreszcie o życiu seksualnym człowieka, które wbrew poglądom hierarchów do technik seksualnych bynajmniej się nie sprowadza. Życie seksualne człowieka to więzi, wartości, uczucia; warto mieć w tym orientację.
Przekonanie, że wszystkiego tego dzieci uczą się w domu, jest nieprawdziwe. Młodzi najczęściej nie chcą rozmawiać z rodzicami o seksie, bo traktują ich jak Świętą Rodzinę (jest małżeństwo, są dzieci, nie ma seksu), również rodzice wolą nie myśleć o swoich dzieciach jako o osobach zdolnych do życia seksualnego. Edukacja w tym zakresie nie może też należeć do księży, rówieśników (a to najczęstsze źródło) ani Internetu. To obowiązek szkoły i specjalistów, najlepiej spoza szkoły.
Postulat, by to rodzice decydowali, czy chcą, żeby ich dzieci posiadły wiedzę z zakresu ochrony zdrowia, psychologii czy umiejętności przeciwdziałania przemocy (rówieśniczej, seksualnej), jest idiotyczny. Edukacja zdrowotna to – właśnie -– wiedza, nie światopogląd i tak jak rodzice nie decydują o tym, czy dziecko i w jakim zakresie ma się uczyć biologii lub matematyki, choć gdyby mogli, to zapewne z tych przedmiotów (dla dobra dziecka!) by zrezygnowali, tak nie powinni decydować o edukacji zdrowotnej.
W ostatnim dniu przed zawieszeniem broni Hamas stwierdził, że Izraelowi „nie udało się osiągnąć swoich celów w Strefie Gazy”.
Niestety ma rację…
https://www.theguardian.com/world/live/2025/jan/18/middle-east-crisis-live-israel-says-737-prisoners-to-initially-be-freed-after-cabinet-approves-gaza-ceasefire
„Zawieszenie broni w Strefie Gazy wejdzie w życie o 8:30 czasu Gazy (7:30 czasu polskiego) w niedzielę 19 stycznia” - powiedział rzecznik MSZ Kataru. Zgodnie z porozumieniem o zawieszeniu broni, trzyetapowy rozejm rozpoczyna się od początkowej sześciotygodniowej fazy, kiedy zakładnicy przetrzymywani przez Hamas zostaną wymienieni na więźniów i zatrzymanych w … Wiadomość o zawieszeniu broni i uwolnieniu zakładników między Izraelem a Hamasem została przyjęta z radością przez Palestyńczyków, ale w Izraelu zaobserwowano większą ostrożność, a zarówno osoby opowiadające się za porozumieniem, jak i te sprzeciwiające się mu, wyszły na ulice.
M tej fazie ma zostać uwolnionych 33 trzech z 98 pozostałych izraelskich zakładników – w tym kobiety, dzieci, mężczyźni powyżej 50 roku życia oraz chorzy i ranni więźniowie.
W zamian Izrael uwolni ze swoich więzień prawie 2000 Palestyńczyków. Wśród nich jest 737 więźniów płci męskiej, żeńskiej i nastoletniej, z których część to członkowie palestyńskich grup bojowych skazani za ataki, w których zginęły dziesiątki Izraelczyków, a także setki Palestyńczyków z Gazy przetrzymywanych od początku wojny. Izraelskie ministerstwo sprawiedliwości opublikowało szczegóły w sobotę rano, wraz z porozumieniem o zawieszeniu broni, w którym stwierdzono, że 30 palestyńskich więźniów zostanie zwolnionych za każdą zakładniczkę w niedzielę.
Hamas powiedział w sobotę, że mechanizm uwolnienia izraelskich zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy będzie zależał od liczby palestyńskich więźniów, których Izrael uwolni.
Przywódca Hezbollahu, Naim Qassem, pogratulował Palestyńczykom w sobotę porozumienia o zawieszeniu broni w Strefie Gazy, mówiąc, że dowodzi ono „trwałości oporu” przeciwko Izraelowi. Qassem powiedział również, że wojna Hezbollahu z Izraelem w Libanie przyczyniła się do „zwycięstwa Gazy”.
Rzecznik Brygad Al-Quds, zbrojnego skrzydła Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu, powiedział, że grupa podejmuje ostateczne ustalenia w sprawie uwolnienia jeńców. Ostrzegali jednak, że nasilone bombardowania izraelskie mogą narazić ich życie na ryzyko.
Izraelskie wojsko poinformowało tymczasem, że przechwyciło dwa pociski balistyczne, wystrzelone z Jemenu w sobotę. … Do porannego ataku przyznali się jemeńscy rebelianci Huti, twierdząc, że ich celem było ministerstwo obrony Izraela. W piątek rebelianci Huti ostrzegli, że będą kontynuować ataki, jeśli Izrael nie uszanuje warunków zawieszenia broni z Hamasem.
„Izrael uwolni do 1904 Palestyńczyków w pierwszym etapie porozumienia dotyczącego zakładników, w tym morderców”.
https://www.timesofisrael.com/israel-to-free-1904-palestinians-in-1st-stage-of-hostage-deal-including-killers/
W rewanżu Hamas uwolni na początek trzy kobiety – zakładniczki porwane 7 października 2023 r.
Mężczyzna został poważnie ranny w ataku nożem w Tel Awiwie; palestyński terrorysta zastrzelony
„Terrorysta, mieszkaniec Zachodniego Brzegu, który przebywał w Izraelu nielegalnie, atakował ludzi w restauracji na ulicy Levontina, zanim został zneutralizowany”
https://www.timesofisrael.com/man-seriously-hurt-in-tel-aviv-stabbing-palestinian-terrorist-shot-dead/
… „ W rzeczywistości obecny konflikt rozpoczął się właśnie od odpalenia przez palestyński Hamas 4300 rakiet z Gazy na terytorium Izraela, po czym nastąpiła rzeź przygranicznych kibuców i masowe porywanie zakładników.
… wśród ponad 1200 ofiar było 32 tajskich robotników, a następnych 32 znalazło się wśród 240 uprowadzonych.
… Żaden inny nowożytny konflikt nie wzbudził tak jednomyślnej, kategorycznej i powszechnej fali potępienia. Izrael odrzuca zarzuty, ale będąc oskarżonym, nie jest traktowany jako wiarygodne źródło. Jego oskarżyciele, przeciwnie, na ogół nie mają osobistych powodów dla wrogości wobec państwa żydowskiego: potępiają je z moralnego odruchu. …
Jasne, że Erdogan i Maduro potępiają Izrael. Ale czemu badacze Holocaustu z Polski też? …
… „Izraelskie ludobójstwo" potępiają w Polsce dziesiątki sygnatariuszy „Apelu o równe standardy w stosowaniu prawa międzynarodowego (Izrael/Palestyna)", w tym ludzie deklarujący związek z kulturą żydowską oraz badacze Zagłady; trudno im zarzucać osobiste uprzedzenia, interesy czy niewiedzę. Podobnie, gdy na przykład profesor prawa międzynarodowego na New York University Rob Howse stwierdza, że „żadna kategoria prawna, nawet ludobójstwo, nie może zgłębić moralnej otchłani izraelskich okrucieństw w Gazie". …
W słynnym eksperymencie psychologicznym Salomona Ascha badanym kazano porównywać dwa ewidentnie różniące się długością odcinki. Gdy odpowiadali sami, odcinek dłuższy wskazywało poprawnie jako dłuższy 99 proc. badanych. Gdy jednak byli świadkami, jak przed nimi inni badani – w rzeczywistości podstawieni przez eksperymentatora – jednomyślnie wskazywali odcinek dłuższy jako krótszy, około jedna trzecia z nich także powtarzała tę błędną ocenę.
Jednomyślność ocen nie musi więc być dowodem ich prawdziwości, może za to wywierać znaczny wpływ na sądy kolejnych osób. Tyle tylko, że choć istotnie ludzie mogą dostosowywać swoje poglądy na temat konfliktu bliskowschodniego do publicznie wyrażanych postaw większości, to przecież nie ma powodu uważać, że postawy te, jak w eksperymencie Ascha, zostały zmanipulowane. Innymi słowy, może i jednomyślność opinii międzynarodowej wymusza konformizm, ale nie dowodzi to jeszcze, że jednomyślność ta jest oparta na fałszu. Sprawdźmy więc jej źródła.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,31621504,zadne-inne-panstwo-nie-ma-przeciwko-sobie-takiej-miedzynarodowej.html#S.MT-K.C-B.1-L.1.duzy
Chyba po raz pierwszy D.O. jest tak rozczarowany artykułem wybitnego dziennikarza. Przerażająco długi tekst, przerażająco przegadany, nie wnosi nic pożytecznego w debatę na temat wojny obronnej Izraela, oprócz może uwspółcześnionej wersji radzieckiego chwytu polemicznego „A u was biją Murzynów”. Czyli „Inni też zabijają i prześladują, a nikt się nie oburza”.
Co jest oczywiście prawdą, ale przez Konstantego Geberta nie odkrytą.
D.O. namawia Czytelników do lektury i chętnie zapozna się z argumentami, dlaczego opinia D.O. jest krzywdząca i dlaczego D.O. nie ma racji.
=============================================
Och, Rosjanie nie będą z tym mieć żadnych trudności: konfederacja z Rosją ma kilkanaście procent poparcia w sondażach, a i szajka aż buzuje się od rosyjskich agentów. Strzeż się, Polaku!
https://tvn24.pl/polska/minister-cyfryzacji-krzysztof-gawkowski-ostrzega-rosyjskie-sluzby-chca-werbowac-polakow-by-wplynac-na-wybory-st8265990
„Wiceprzewodniczący parlamentu Słowacji Tibor Gaszpar, jeden z najbliższych współpracowników premiera Roberta Ficy, z którym odwiedził w ostatnich dniach Moskwę, zasugerował w piątek wieczorem na antenie telewizji państwowej STVR, że kraj może wystąpić z Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego”.
https://tvn24.pl/swiat/slowacja-wyjdzie-z-ue-i-nato-zaufany-czlowiek-premiera-roberta-ficy-o-mozliwym-radykalnym-rozwiazaniu-st8265764
Zupełnie jak Alfons Nowogrodzki i konfederacja z Rosją oraz spora część pisowskiej szajki
„Milorad Dodik - skrajny nacjonalista rządzący Republiką Serbską będącą częścią Bośni i Hercegowiny - w rozmowie z rosyjską telewizją propagandową RT Balkan stwierdził, że "jeśli Grenlandię można przyłączyć do USA, Republika Serbska może połączyć się z Serbią". … W piątek Waszyngton ogłosił dodatkowe sankcje na środowisko Dodika”.
https://tvn24.pl/swiat/bosnia-i-hercegowina-prezydent-republiki-serbskiej-milorad-dodik-dodik-o-granicach-i-slowach-trumpa-o-grenlandii-st8266185
D.O. bardzo ostro potępia przysłowiowy niemal serbski nacjonalizm, prawier tak silny, jak polski, ale Bogiem a prawdą uważa, że Republika Srbska powinna być częścią Serbii, a nie tego absurdalnego państwa, jakim jest Bośnia i Hercegowina, zrodzona z muzułmańskiego spisku i serbskiego nacjonalizmu.
„Rosja skazuje prawników Nawalnego na wieloletnie wyroki za przekazywanie jego wiadomości”
„Wyroki przeciwko tej trójce sugerują, że przedstawiciele prawni są najnowszym celem represji Kremla wobec opozycji”
„Wadim Kobzew, Aleksiej Lipcer i Igor Sergunin zostali uznani przez sąd w Pietuszkach za winnych udziału w „organizacji ekstremistycznej”.
Kobzew, najbardziej wpływowy członek zespołu prawnego Nawalnego, został skazany na pięć i pół roku więzienia, Lipcer dostał pięć lat, a Sergunin trzy i pół roku.
Wyroki te wywołały oburzenie na Zachodzie.
https://www.theguardian.com/world/2025/jan/17/russia-gives-navalny-lawyers-multi-year-sentences-for-relaying-his-messages
Zachód – pyta D.O. – wyraził „poważne zaniepokojenie”?
Trump planuje duży rajd imigracyjny w Chicago we wtorek – raport
Administracja wyśle od 100 do 200 funkcjonariuszy do miasta drugiego dnia nowej prezydentury, donosi Wall Street Journal
https://www.theguardian.com/us-news/2025/jan/17/trump-ice-raid-chicago-report
1 rok temu
„W chrześcijaństwie nie ma potępienia popędu seksualnego”, przyjemność seksualna „jest darem Boga”, a „czystości nie należy mylić z wstrzemięźliwością seksualną”. To są słowa papieża Franciszka, który podczas audiencji generalnej kontynuował cykl katechez poświęcony wadom i cnotom. Skupiał się na „pożądaniu”, ale ostrzegał przed bezmyślnym wykorzystywaniem seksualności, szczególnie w przypadku „toksycznych związków”, „które nagłaśniają codzienne wiadomości”.
Niedawno ukazała się książka napisana kilkadziesiąt lat temu przez nowego prefekta dykasterii ds. Doktryny Wiary, w której argentyński kardynał Victor Manuel Fernandez, bardzo bliski papieżowi, opisał orgazm w kontekście traktatu o ekstazie mistycznej. wywołało oburzenie tradycjonalistycznych katolików.
„Starożytni ojcowie uczą nas, że drugim po obżarstwom drugim demonem, który zawsze czai się u drzwi serca, jest pożądanie” – powiedział wczoraj papież. - „O ile obżarstwo jest pożądaniem jedzenia, o tyle ta druga wada jest rodzajem pożądania drugiego człowieka, zatrutej więzi, jaką ludzie utrzymują między sobą, szczególnie w sferze seksualności”.
„Pamiętajmy: w chrześcijaństwie nie ma potępienia instynktu seksualnego. Księga biblijna, ‘Pieśń nad pieśniami’, to piękny poemat o miłości między dwojgiem narzeczonych. Jednak ten bardzo piękny wymiar naszego człowieczeństwa – wymiar seksualny, wymiar miłości – nie jest wolny od niebezpieczeństw do tego stopnia, że św. Paweł musiał już poruszać te kwestie w pierwszym liście do Koryntian.
Pisze tak: „Wszędzie słyszymy o niemoralności wśród was i to o takiej niemoralności, że nie można jej znaleźć nawet wśród pogan”.
Nagana Apostoła dotyczy właśnie niezdrowego zarządzania seksualnością przez niektórych chrześcijan”.
Franciszek opisał zakochanie w kategoriach pozytywnych: „To jedna z najbardziej zaskakujących rzeczywistości istnienia. Większość piosenek, które słyszysz w radiu, jest właśnie o tym: miłości, która promieniuje, miłości, o którą zawsze się zabiega, a która nigdy nie zostaje osiągnięta, miłości pełnej radości lub udręki aż do łez.
Zakochanie jest jednym z najczystszych uczuć, jeśli nie jest zanieczyszczone występkami. Zakochany staje się hojny, lubi dawać prezenty, pisze listy i wiersze.
Przestaje myśleć o sobie, aby być całkowicie skoncentrowanym na drugiej osobie. To jest piękne. A jeśli zapytasz kochającego, dlaczego kocha, nie znajdzie odpowiedzi: pod wieloma względami jest to miłość bezwarunkowa, bez powodu.
Nieważne, że ta miłość, tak potężna, jest też trochę naiwna: kochanek tak naprawdę nie zna oblicza wybranej osoby, ma skłonność do jej idealizowania, jest gotowy składać obietnice, których wagi nie od razu jest świadom”.
Jednak ten „ogród, w którym mnożą się cuda”, nie jest „zabezpieczony przed złem” – stwierdził Papież, podkreślając, jak „zostaje zniekształcony przez demona pożądliwości”.
A pożądliwość to „szczególnie nienawistny” występek, co najmniej z dwóch powodów.
Bo „to niszczy relacje między ludźmi. Żeby to udokumentować – zauważył papież – wystarczą niestety codzienne wiadomości. Ile relacji, które rozpoczęły się najlepiej, zamieniło się później w toksyczne, oparte na ‘posiadaniu’ drugiego człowieka, pozbawione szacunku i poczucia ograniczeń? Są to miłości, w których brakuje czystości: cnoty, której – sprecyzował – nie należy mylić z wstrzemięźliwością seksualną. Raczej należy ją łączyć z wolą, aby nigdy nie posiadać drugiego człowieka. Kochać oznacza szanować drugiego, starać się o jego szczęście, kultywować empatię dla jego uczuć, zagłębiać się w wiedzę o ciele, psychologii i duszy, które nie są nasze, a które należy kontemplować ze względu na piękno, którego są nosicielami.
Pożądanie natomiast drwi z tego wszystkiego: żeruje, kradnie, pospiesznie konsumuje, nie chce słuchać drugiego, lecz tylko własnych potrzeb i przyjemności.
A potem – drugi powód, dla którego „pożądanie jest niebezpieczną wadą”: „wśród wszystkich przyjemności człowieka seksualność ma potężny głos. Angażuje wszystkie zmysły; mieszka zarówno w ciele, jak i w psychice: i to jest piękne, ale jeśli nie jest zdyscyplinowane cierpliwością, jeśli nie wpisane w relację i historię, w której dwie osoby zamieniają to w miłosny taniec, zamienia się w łańcuch pozbawiający człowieka wolności.
Rozkosz seksualna, która jest darem Boga – zauważył Franciszek – jest podważana przez pornografię: satysfakcje bez związków, która może rodzić formy uzależnienia.
Musimy bronić miłości serca, umysłu, ciała, czystej miłości dawania siebie nawzajem i na tym polega piękno współżycia seksualnego”.
Zwycięstwo w „walce z pożądaniem, z przekształcaniem drugiego w rzecz, może być przedsięwzięciem na całe życie”. „Ale nagroda w tej walce jest najważniejsza, ponieważ chodzi o zachowanie piękna, które Bóg napisał w swoim stworzeniu, kiedy wyobraził sobie miłość między mężczyzną i kobietą, która nie polega na wykorzystywaniu się nawzajem, ale na wzajemnym kochaniu się.
I „jeśli nie ma miłości, życie jest smutną samotnością”.
Niekończąca się walka Pietro Orlandiego o jego siostrę Emanuelę osiąga kolejny punkt zwrotny. Brat rzuca nowe oskarżenia pod adresem Watykanu w sprawie „przywar” Agostino Casaroliego, kardynała sekretarza stanu i byłego numeru 2 papieża Wojtyły.
Jak może Czytelnicy pamiętają, w marcu 2023 r. Pietro Orlandi zaatakował JPII w telewizji na żyw, mówiąc: „Wyszedł wieczorem z dwoma monsignorami, na pewno nie po to, by błogosławić domy”.
Tym razem powiedział: rozmawiałem z zakonnikiem aresztowanym za powiązania z Sacra Corona Unita [Mafia Apulijska] i handel dziełami sztuki.
„Powiedział mi, że są rzeczy poważne, ale są też takie, które wywołują uśmiech. Zapytałem go więc: co? A on: «Powiem ci tak… jest bardzo ważny kardynał, szczególnie w tamtych czasach, rozumiecie, o kim mówię, był zaraz po Papieżu, miał na myśli Casarolego. Powiedział mi, że było dwóch, trzech masonów, których zawsze miał przy sobie po trzy lub cztery chętne dziewczynki w wieku około 12-13 lat... Kazał sobie dawać ich majtki i robił to sam... Potem dał im trochę pieniędzy i one szczęśliwe, odchodziły... nie dotknął ich... to były małe dziewczynki, które wynajdowali z pewnych środowisk, Cyganeczki...”.
ONET:PL:
„Prezydent Duda nagle zaczął się śmiać w Davos. Rozbawił też pozostałych
Andrzej Duda w środę na szczycie w Davos miał terminarz
wypełniony spotkaniami i debatami. W trakcie panelu dyskusyjnego mówił w języku
angielskim m.in. o tym, że inwestycje w Europie Środkowej są ważne i nagle
zaczął się śmiać, czym rozbawił też prowadzącego, współrozmówców i
publiczność”.
D.O.: Pajace są od tego, żeby rozbawiać.
2 lata temu
Dzisiaj z westchnieniem podziwu D.O. wspomina opinie Platona i De Tocquevilla
na temat demokracji, o tym, że to fatalny system, tworzący podziały i
legitymizujący wszelki ucisk każdej mniejszości.
I co ma zrobić członek mniejszości, który przez demokrację został pokonany?
Który nagle znajduje się poddanym opcji polityczno-etycznej, która jest mu
serdecznie nienawistna?
Zgodnie z prawami demokracji ma spuścić głowę i potulnie przyjmować ciosy
rządzących, bo większość głosujących dała owym rządzącym prawo do zadawania
ciosów zgodnie z własnym światopoglądem, ba, z własnym widzimisię?
A co z tymi, którzy mają charakter? Którym potulne przyjmowanie ciosów nie
odpowiada, którzy uważają, że odbiera im to część przypisanej istocie ludzkiej
godności, że marnuje im lepszy lub większy kawałek życia?
Albo z tymi, którzy mają WIEDZĘ na temat ekonomii, na temat psychologii
społecznej, potrafią przewidzieć długofalowe konsekwencje działań rządów?
Którzy znają i rozumieją dynamiki świata i potrafią dostrzec zagrożenia dla
społeczności, dla państwa, w którym żyją?
Mają spokojnie siedzieć i patrzeć, jak wybrany demokratycznie rząd prowadzi tę
społeczność, to państwo ku zagładzie?
A co z wariatami? Wariaci mają prawo bycia wariatami, bo tak głosi Powszechna
Deklaracja Praw Człowieka, mówi o niezbywalnej godności każdej istoty ludzkiej,
niezależnie od … I tu długa lista od czego niezależnie. Wariat też człowiek.
„Świat jest piękny, ponieważ różny” – głosi starodawne powiedzenie i nie ma
chyba słuszniejszego powiedzenia od tego powiedzenia.
Demokracja, bezwzględne prawo większości do dyktowania wszystkiego wszystkim,
stara się ludzi z ich różności obciosać, ujednolicić, poszarzyć, sprawić, by
stali się przewidywalni i potwornie, aż do urzygu nudni.
A wariat chce być odmienny, kolorowy, zaskakujący, chce biegać, skakać,
śpiewać, krzyczeć, malować obrazy, pisać symfonie albo pisać na fejsbóku swoje
dyrdymały, trochę inne od wszystkich innych dyrdymałów.
D.O. chciałby być demokratą i posłusznie akceptować reguły demokracji. Chciałby
pogodzić się z przegraną i biernie przyglądać się, jak większość niszczy jego
państwo i jego rodaków. Chciałby przymykać oczy na głupotę i złodziejstwo,
jakie większość w jego państwie zaprowadziła.
Ale chyba nie bardzo umie, wariat jeden. Ciska go. Chciałby coś zrobić,
zaradzić, zapobiec. Umie pisać, więc chciałby, by napisane przezeń słowa
wywoływały jakiś efekt, przyczyniały się.
Ale kiedy mówi, z jego gardła wydostaje się mysi pisk, a kiedy pisze, spod jego
palców wychodzą słowa bez znaczenia, przemielone, zmacerowane, przybrudzone;
słowa, których nikt dosłyszeć, odczytać nie chce, albo nie jest w stanie.
Wychodzi z tego koszmarny sen, pełen potu, ciskania się, zgrzytania zębami.
Kiedy się budzi, tak sobie myśli, że może to nie demokracja jest tym złym
systemem politycznym, którego się trzymamy tylko dlatego, że nie ma lepszego.
Nie ma lepszego?
A może jednak monarchia? Pod warunkiem, że oświecona? Cytowany tu już Lee Kuan
Yew nie chciał oglądać sondaży, ponieważ lider ma robić nie to, czego chce
większość, ale to, co robić należy. Więc odrobina oświeconej dyktatury?
To się czasem sprawdza, ale jeśli monarchia dziedziczna, to przeważnie jej
oświecenie kończy się już w drugim, maksimum trzecim pokoleniu. A jeśli
elekcyjna? No to wpadamy znów w pułapkę demokracji: większość wybiera króla,
którego mniejszość uważać będzie za monarchę złego, a monarcha ich za parch.
To może jednak minarchia?
Mogłeś, Czytelniku, o niej nie słyszeć, bo nauka o systemach politycznych u nas
kuleje.
A minarchia to po prostu przeciwieństwo etatyzmu.
To idea, zakładająca, owszem, istnienie państwa (w przeciwieństwie do
anarchii), ale takiego, którego jedyną funkcją jest ochrona obywateli przed
agresją, kradzieżą, naruszaniem umów i oszustwami. Minarchista wierzy, że
jedynymi uprawnionymi organami rządu może być wojsko, policja i sądy. Niektórzy
określają minarchię jako „państwo minimalne” lub wręcz „nocną straż”.
Minarchiści twierdzą, że państwo nie powinno (bo i dlaczego?!) mieć prawa
wykorzystywać swojego monopolu do ingerowania w swobodne stosunki między
jednostkami i grupami. Za gwarancję dobrobytu gospodarczego uważają lesferyzm.
No, ale lesferyzm i minarchia to przeciwieństwo państwa opiekuńczego. A od
czasu zakończenia II Wojny Światowej, wszelka krytyka państwa opiekuńczego
przyjmowana jest jak zamach stanu.
Współcześni ludzie zdziecinnieli. Potrzebują tatusia i mamusi, opiekunów,
którzy ich nakarmią i ubiorą, zadbają o ich zdrowie i edukację, dadzą dach nad
głową. Oni sami nic nie muszą. Pobawić się, porysować (choć nie kredkami na
papierze, tylko spray’em na murach); zniszczyć, co im się spodoba, bo przecież
za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają opiekunowie.
Nie muszą myśleć: myślenie cedują na opiekunów. A opiekunowie, wiadomo: raz są
lepsi, raz gorsi. Dla współczesnego dorosłego dziecka taki gorszy opiekun
mieści się w regułach gry… I biada temu, który zamachnie się, czy choćby
skrytykuje opiekuna.
No i właściwie dorosłe, współczesne dziecko może zbuntować się przeciwko
opiekunowi tylko w jednej sytuacji: kiedy opiekunowi skończy się kiełbasa i
piwo i przestaną je swoim dzieciom do ust podawać.
3 lata temu
Kto dziecięciem niemal, w komunizmie, nie wyjeżdżał na miesiąc za „twardą”
granicę z dziesięcioma dolarami w kieszeni, ten nie wie, co bieda.
D.O. wie, bo wyjeżdżał.
Jak przetrwał, zwłaszcza, że był idiotą i nie miał pojęcia, że przy wymianie
dolarów na liry pobierana jest prowizja?
Oto przepis: miej znajomych, którzy cię ugoszczą i nakarmią, a jak nie, to miej
wygodny śpiwór (karimaty jeszcze wtedy nie wynaleziono) i wypatrz uprzednio
miejsca (parki, puste place), że możesz się przespać choćby kilka godzin, zanim
cię aresztują za włóczęgostwo.
Naucz się myć pod ulicznymi fontannami tak, żeby nikt nie pomyślał, że się
myjesz, nie nawrzeszczał, albo nie zawołał stójkowych.
Toalety w supermarketach: wypatrz najlepsze i najmniej uczęszczane, świadom, że
przy drzwiach stoją strażnicy, podejrzanym wzrokiem patrząc na obszarpańców i
często mogą pogonić.
Nie daj się szantażować głodowi! Czekaj na godzinę zamykania bazaru: możesz
dostać za darmo albo za grosze przejrzałe banany (zapłaciliśmy kiedyś 80 lirów
za kilo, a dolar w 1972 to było ok. 700 lirów). Nadpsute owoce walają się po
bruku, ale mamy scyzoryk i fontanellę z bieżącą wodą w pobliżu. Pamiętaj, żebyś
nabrał na śniadanie i na obiad, więc musisz mieć odpowiedni pojemnik na owoce!
To powyżej, to był tylko przedwstęp. Teraz będzie wstęp: Właśnie wtedy mieliśmy
– D.O. i jego Żona – pierwszy raz do czynienia z PIZZĄ. Głodni wściekle, postanowiliśmy:
„niech się dzieje, co chce” i stanęliśmy przy szklanej ladzie pizzerii w
Neapolu. W głębi „sklepu” widać było elektryczny piec z długimi, wąskimi
drzwiczkami, przy którym uwijał się neapolitański Hefajstos.
Pizza była oczywiście nie okrągła, tylko prostokątna, robiona w płaskich
brytfannach formatu A-1, była taka, była owaka, ale zasadniczo była …
NEAPOLITAŃSKA!
Pizza neapolitańska dla przybyszów z szarej północy, ledwo-co po maturze, to
nie był tylko posiłek: to było celebrowanie magii, wkraczanie w sam środek
MITU!
Dzielnica była biedna – pewnie Quartieri Spagnoli - ale lokalizacji po tylu
latach nie da się odtworzyć: nie mieliśmy żadnej mapy (jeśli były, to nas z
pewnością nie było na nie stać!) i chodziliśmy przed siebie, nie mając pojęcia,
gdzie dojdziemy. Co jakiś czas przebłyskiwało morze i w tych labiryntach
wąziutkich uliczek łapaliśmy orientację. A zatem, która to była uliczka, który
to był „lokal” – nigdy już nie dojdziemy. Zapłaciliśmy za dwa niewielkie,
prostokątne kawałki po 100 lirów i ruszyliśmy w dalszy marsz, pogryzając
mityczną pizzę neapolitańską.
Była okropna! Jak gruba pajda zbitego, wyschniętego chleba. Rozsmarowany po
wierzchu przecier pomidorowy nie dawał jej ani pożądanej wilgotności, ani
jakiegokolwiek przyjemnego smaku. Na jakiś czas pożegnaliśmy się z mitem
neapolitańskiej pizzy.
No i już po wstępie. Teraz część zasadnicza.
Potem, na początku lat 80. gen. Jaruzelski sprawił, że zamieszkaliśmy we
Włoszech. Pierwsze lata – bieda niewyobrażalna, ale ta pizza zaistniała w
naszym życiu w zupełnie innym, pozytywnym kontekście. Bo ta pizza, którą
zdarzało nam się jeść w naszej wiosce na pograniczu Lacjum i Abruzji zupełnie
nie przypominała tamtej z Neapolu. Była znacznie cieńsza i znacznie bardziej
urozmaicona smakowo i kolorystycznie. Zaczęliśmy zdobywać wiedzę pizzologiczną,
choć powolutku. Okazało się, że istnieją dwie szkoły (później, znacznie
później, że jest ich OSIEM!): nie, nie falenicka i otwocka, ale rzymska i
neapolitańska.
A kiedy po latach, przeprowadziliśmy się najpierw bliżej Rzymu, a potem do
samego Rzymu, pizza stała się naszą codziennością, zwłaszcza odkąd D.O. zaczął
codziennie, regularnie pracować w siedzibie Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej,
której pierwsza, historyczna siedziba mieściła się przy „mickiewiczowskiej” Via
della Mercede 55. Bowiem piętro niżej i kamienica w prawo była – jak się
okazało – jedna z najlepszych pizzerii „al taglio” w Rzymie.
Bo pizzę dzielimy na „tonda” (okrągła), robiona tylko dla ciebie, wielkości
dużego talerza; i „al taglio” (ciętą), pieczoną w płaskich brytfannach i
następnie ciętą na średnio 15-18 kawałków, z których każdy sprzedawany jest
osobno, zawinięty w pergaminowany papier. Ta „al taglio” uchodzi za
pośledniejszą, bo raz, że piecze się ją w piecach elektrycznych, co odbiera jej
charakterystyczny, nieco przydymiony aromat i nie ma od spodu kontaktu ze
smakowitym popiołem, dwa, że pozostaje płaska nawet na krawędziach. Ale nie ma
co kręcić nosem, bo w dobrych pizzerijach (ta pisownia po to, Czytelniku, żebyś
nie mówił nieznośnego „picerja”) al taglio, jak ta przy Via della Mercede w
Rzymie, jest naprawdę pyszna i ma mnóstwo smaków.
Przeprosiliśmy się też z pizzą neapolitańską, choć zdecydowanie wolimy rzymską,
na cieńszym cieście, nieco chrupiącą, z opalanego drewnem pieca, z mąki
wyłącznie z semoliny, z geniuszem przy piecu, potrafiącym dołożyć tyle drewna
ile trzeba, takiego drewna, jakie trzeba, ułożonego w takim, jak trzeba miejscu
pieca, by uzyskać właśnie TĘ temperaturę, która najlepiej pasuje do TEJ mąki,
TEGO zestawu ingrediencji, które wieńczą jej wierzch… Oliwa tak – oliwa nie;
sól tak - sól nie, rozmaryn tak – rozmaryn nie… Pizzaiolo to nie zawód, to
sztuka, a pizzaiolo – artysta, potrafi wyczarować z mąki, wody i paru prostych
ingrediencji niezapomniane rozkosze dla podniebienia…
P.T. Czytelnicy już się domyślili, dlaczego D.O. to pisze. Bo znów – oj, jak
ten czas leci! – mamy Światowy Dzień Pizzy. I z tej okazji D.O. składa P.T.
Czytelnikom szczere życzenie, by choć raz w życiu trafili na pizzaiolo –
artystę, który pozwoli zrozumieć, że to, co dotychczas uważali za pizzę to była
ponura imitacja prawdziwego dzieła kulinarnej sztuki.
A gdzie tego szukać? D.O. odwiedził w swoim życiu 86 krajów świata (i w ciąż
nie ma dosyć!) i może uczciwie, po chłodnej, wyzutej z niewątpliwych
sentymentów analizie, powiedzieć: we Włoszech! D.O. nie mówi, że od razu
pierwsza, na którą we Włoszech, Czytelniku, trafisz, będzie TĄ JEDYNĄ,
najlepszą w świecie, ale twoje szanse znacznie się zwiększają po przekroczeniu
granic Italii.
Nie dalej niż wczoraj D.O. pisał, że zdaniem NIK najgorsza w UE i
najbrudniejsza żywność znajduje się w Polsce. To potwierdza wieloletnie
obserwacje D.O., choć przykro to pisać. Ale istnieje drugi biegun. I to nie
jest Francja, to nie jest Kraj Basków, to Włochy. D.O. powtórzy: we Francji
trzeba mieć dużo szczęścia, by, bez rekomendacji znawcy, dobrze zjeść. No. To
we Włoszech trzeba mieć cholernego pecha, żeby zjeść źle. Gdziekolwiek, w dużym
mieście i zapyziałej dziurze. Nawet, Czytelniku, nie podejrzewasz, jak wielką
wagę przeciętny Włoch przywiązuje do jedzenia, Jaka to celebracja, jaka wiedza,
jakie znawstwo! Jaka dbałość o każdy składnik, każdy etap przygotowania! Tego
się nie da porównać z żadnym innym krajem.
Wczorajsza „la Repubblica” przewrotnie, w dzień jej święta, poświęca artykuł
nie najlepszym, ale najgorszym pizzom świata (https://www.repubblica.it/.../pizza_all_estero_le.../
). Wietnam, Australia, Japonia, Korea i …Szwajcaria, to, zdaniem autora
miejsca, w których podają najgorsze pizze. Najczęstsze grzechy – to ketchup,
żółte sery, tony przypraw. Autor artykułu opisuje pizzę wietnamską na papierze
ryżowym i substancją pomidoropodobną, australijską, gdzie ciasto było gumą do
żucia, tzw. „mozzarella” – klejem, a sos pomidorowy – czerwonawą wodą…
A w Warszawie był jeden restaurator – Włoch, który, kiedy klient żądał do pizzy
ketchupu, prosił won za drzwi, a opornych osobiście wynosił na schody, bo to
był chłop na schwał. Niestety, lokal sprzedał a w innych, butla przemysłowego
ketchupu stoi – albo doskonale na widoku, albo, wstydliwie, schowana pod ladą,
bo „klient nasz pan”.
D.O. doznaje poczucia obrzydzenia na widok pizz mrożonych, „kuszących” w
supermarketach. Najpopularniejsze są dziełem globalnego koncernu chemicznego,
który ponad dekadę temu wchłonął pomniejszy, austriacki koncern chemiczny,
rujnując mu zacną do tamtej pory opinię… I ty się tym, Czytelniku, zajadasz!
Pewnie następnym razem kupisz sobie w supermarkecie pizzę w proszku, w
kolorowym pudełeczku z chińskimi napisami: wystarczy dolać wody, dobrze
potrząsnąć i wstawić na 30 sekund do mikrofalówki. Potem można już pizzę wylać
na talerz, głęboki, koniecznie, inaczej się wychlupie i pobrudzi stół!
Acha, jeszcze jedno. Dane włoskie wskazują, że w ostatnim, pandemicznym roku,
liczba pizz dostarczonych do domów wzrosła o 70%.
No nie! Pizza z dostawą ultima ratio est! Wychodzi z pieca jędrna i chrupiąca,
pachnąca i parująca, a dojeżdża do was zakalcowatą, wilgotną grdułą, smutną i
mdłą.
Dlaczego 17 stycznia przypada Dzień Pizzy? W tym dniu świętujemy Świętego
Antoniego Wielkiego, opata, egipskiego pustelnika z przełomu III i IV w.,
twórcy anachoretyzmu. Co ma święty do pizzy, którą podobno wynaleziono
kilkanaście stuleci później? Powoli, już D.O. tłumaczy! Oprócz patronatu nad:
ochroną przed zarazą, przed ogniem; obok patronatu nad chorymi psychicznie,
święty jest także patronem zwierząt, zwłaszcza trzody chlewnej, no i – piekarzy
- a co za tym idzie - i pizzaioli!
„Il Gambero Rosso”, włoski odpowiednik Michelina, ale nie tylko, bo obok
przyznawania krabów zamiast gwiazdek, bije się w pierwszej linii o najlepsze i
najzdrowsze jedzenie, wyliczył, że dziennie we Włoszech wypieka się …8 milionów
pizz! Prawie 3 miliardy pizz rocznie! Co generuje obrót w wysokości 30
miliardów euro! A dolicz do tego transport, dolicz piece, dolicz stoliki,
krzesła i obrusy, dolicz kelnerów, pizzaioli i młynarzy, dolicz wszystko, to
wyjdzie ci, Czytelniku, niewiele mniej niż Polska, z winy szajki, NIE DOSTANIE
z Unii Europejskiej na pocovidową odbudowę. (A propos: przeczytaj sobie to:
https://wyborcza.biz/.../7,177151,28009554,polska-juz-sie...
historię tego, jak szajka ukryła
strony, na których się chwaliła, że już dostała „770 miliardów dla Polski”)
Włoskie wydanie „Vanity Fair” (https://www.vanityfair.it/.../world-pizza-day-2022-10...
) cytuje mistrza pizzerskiego, Francesco Martucciego, właściciela pizzerii
„I Masanielli” w Casercie, przez trzy lata z rzędu na szczycie rankingu 50 Top
Pizza, opracowywanego przez krytyków i konsumentów: „Pizza — mówi Martucci —
stała się teraz częścią globalnej kultury gastronomicznej. Naszym zadaniem jest
tworzenie tej kultury pizzy, opowiadającej o tradycji, terytorium, dzielącej
się historią z tymi, którzy siedzą przy naszym stole. Wymaga to świadomości,
sumienia i wiedzy: dzisiejszy szef kuchni w pizzerii znacznie lepiej rozumie
świat i prowadzi badania na temat surowców i sposobów pieczenia, aby zaoferować
smaczną i jednocześnie zdrowszą pizzę. Przyczyniło się to również do zmiany
sposobu, w jaki postrzegana jest pizza, przez długi czas niesłusznie uważana za
potrawę drugorzędną: jeśli teraz wiemy o pizzy o wiele więcej niż kiedyś, to
także dzięki coraz bardziej świadomym klientom”.
Czy jesteś, Czytelniku, świadomym klientem? Pizzy i, generalnie, jedzenia?
„Inspirację czerpię ze wszystkiego: z tostów, które jem w pośpiechu w domu,
albo z zapachu skoszonej trawy, który czuję, kiedy spaceruję z psem. Mogą to
być również wspomnienia: na przykład przepis babci, który wprawia w dobry
nastrój. Bardzo lubię chodzić, smakować, odkrywać świat z tymi, którzy
mieszkają w dzielnicach poza szlakami turystycznymi. Jestem ciekaw,
eksperymentuję i lubię, gdy klient robi to samo: siada i staje się coraz
bardziej ciekaw, co kryje się za kolejnym kęsem, chętny do spróbowania ponownie,
aby zrozumieć, jak dobieram składniki i delektuje się ciastami, które za każdym
razem dają nowy odbiór. Pizza – mówi Martucci – musi być jak książka do
kartkowania”.
Martucci podaje kilka recept swojego pomysłu. D.O. wydaje się interesujący ten
Mani di Velluto (aksamitne ręce): krem z brokułów przygotowany na serwatce z
mozzarelli z bawolicy, salsiccia (surowa, aromatyczna kiełbasa) z odrobiną
mięsa ze specyficznego gatunku świni z Teano mozzarella bawola i pecorino z gór
Lattari (sorry, wegańska nie jest). Dzięki kremowi jest delikatna, łatwa do
strawienia. Dla mnie – mówi Martucci – ta pizza jest trochę jak muzyka lat 60.:
swoista rewolucja”.
I co, Czytelniku? Dziwisz się, że sztuka robienia pizzy została wpisana na
listę światowego dziedzictwa ludzkości Unesco?
Oczywiście istnieją legendy, dotyczące narodzin pizzy. Pojawia się w nich
neapolitański kucharz z XIX wieku o nazwisku Raffaele Esposito, wymieniany
przez kilka źródeł jako „ojciec pizzy”. Historia mówi, że w 1889 roku Esposito
został wezwany na dwór świeżo przybyłej do Neapolu królowej Margherity di
Savoia (Małgorzaty Sabaudzkiej) w pałacu królewskim na Capodimonte. Miał
gotować typowe dania dla króla Humberta i Małgorzaty Sabaudzkiej. Historia
opowiada, że Esposito postanowił przygotować dla pary królewskiej 3 różne
pizze. Jedna z nich miała barwy narodowe Włoch, coś, na co Burbonowie patrzyli
raczej nieprzyjaznym okiem w dobie Risogrgimento. Te barwy to biały – jak
mozzarella – czerwony – jak passata di pomodoro i zielony, jak listki świeżej
bazylii. I tę pizzę, by złagodzić prowokację, nazwał, na cześć królowej… No
zgadnij, Czytelniku, jak?
Oczarowana i usatysfakcjonowana królowa zakochała się w tym daniu i napisała do
Esposito list z podziękowaniami. Skandalu nie było.
A nad pałacem na Capodimonte wkrótce trójkolorowa flaga i tak załopotała.
Królowa i król przestali panować nad Neapolem. Nad Italią całą zapanowali
Garibaldi, Camillo Benso, hrabia Cavour i król Wiktor Emanuel II. Sabaudzki,
nie burboński.
10. We Włoszech jest fenomenalna organizacja i magazyn: „Altroconsumo”. Dbają,
biją się o jedzenie wszelkie, a przede wszystkim przeprowadzają niezależne,
anonimowe testy różnych rzeczy, podawanych Włochom do jedzenia. Z okazji
Światowego Dnia Pizzy, „Altroconsumo” przeprowadziło test 11 różnych mąk z
semoli (https://www.ilmattino.it/.../miglior_farina_per_pizze_di...
). Jednogłośnie, za najlepszą, najczystszą została uznana mąka „Caputo” od
1924.
Jak dzielić pizzę? Nad tą, spędzającą sen z powiek kwestią pochylili się
matematycy. Rezultaty ich pracy można obejrzeć pod tym adresem: https://sciencecue.it/problema-della-pizza.../35265/
na portalu „Close-up engineering”.
A że z pizzą żartów nie ma, przekonał się pan Stellan Johansson, Szwed, który
miał ambicje, żeby zostać pizza – odnowicielem. Odnowił, kładąc na pizzę …
plasterki kiwi. Wkrótce otrzymał całą serię gróźb śmierci od miejscowych
Włochów i nie tylko Włochów. (https://www.mezzokilo.it/pizza-kiwi-cuoco-svedese.../
).
D.O. też miewa mordercze zamiary wobec niektórych gotujących i to częściej
niż może się wydawać.
10 lat temu
No Miami dało mi wreszcie to, za co zapłaciłem: niebo błękitne na sztywno,
słoneczko, 28 stopni i lekki wietrzyk. A to oznacza sus w naturę. Rozbuchaną,
olśniewającą, egzotyczną naturę. Tak bm chciał móc pokazać chociaż fragment
nakręconego dziś materiału: 1800 gatunków palm, jeziorka, las tropikalny,
nieznane kwiaty, owoce i motyle o skrzydłach wielkich, jak moje dłonie; kiedy
je zamkną - są jak pawie oczka, odcienie brązu i beżu i w środku wielkie oko,
jak u lamparta, żeby odstraszać mających złe intencje; kiedy je otworzą są
błękitne! Kolorowe jaszczurki i dwumetrowe iguany. Jedno z tych przeżyć, co
masz wrażenie, że je wyśniłeś, że tak właśnie wyobrażałeś sobie raj, a
tymczasem szczypiesz się i okazuje się, że rzeczywiście w nim jesteś.
Sobota, więc na higway'e wokół Miami wyległy tłumnie najdroższe i najbardziej
picerskie samochody świata w ilościach naprawdę hurtowych. Jeździłem tu
wielokrotnie, ale zawsze robią niesamowite wrażenie, te czteropiętrowe
skrzyżowania, te rozjazdy, te 10 pasm w każdą stronę...
Tutaj jeździ się paranoicznie, czyli ostrożnie aż do przesady. Na razie bardzo
to lubię, na dłuższą metę pewnie by mnie zdenerwowało, bo i jeździć trzeba z
jajem! A tu - każda kolizja może być tak brzemienna w skutki, więc ludzie
jeżdżą jak z jajeczkiem i to nieświeżym. Zatrzymują się 5 metrów za
poprzedzającym ich pojazdem, przepuszczają każdego, stop jest święty, nie
znaczy "zwolnij", ale "zatrzymaj się na 3 sekundy". Na
skrzyżowaniach przeważnie nie ma pierwszeństwa. Zatrzymują się wszyscy, a rusza
jako pierwszy ten, kto pierwszy przyjechał. 30 mil na godzinę znaczy 30, nie
31. Starych samochodów policyjnych się nie złomuje, tylko ustawia koło szkół,
niebezpiecznych skrzyżowań; nigdy nie wiesz, czy szeryf jest w środku, czy nie.
Bo bywa! Zero poczucia humoru, zero tolerancji.
No i domusie, parterowe głównie, obszerne, wygodne jak stary kapeć, wykonane z
byle czego i zatopione w kwiatach domusie. American dream tutaj jest
zrealizowany, ciągnie się dziesiątkami mil wzdłuż wybrzeża, kanałów, pod
tunelami z drzew tamaryszkowych albo palm. Ale o tym kiedy indziej.
"Druga tendencja autokratyczna to rosnąca potęga nieoficjalnej gospodarki zarówno w USA, jak i Europie. To świat anonimowych firm i nieruchomości, rajów podatkowych, gdzie zamożni mogą ukrywać swoje pieniądze. W tym świecie wszystko, co zakładamy o gospodarce, jest odwrócone." A. Applebaum. I to jest powód płaszczenia się przed Trampem Ilonki i chłopca od Mety tudzież pozostałych. Kreowania bufona na przywódcę. Wydoić nas do cna.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że DO się rusza, ale nie należy bezkrytycznie poddawać się dyktatowi krokomierza. Dla tych, którzy martwią się tym, że chodzą mniej, fragment artykułu z medonet:
OdpowiedzUsuń"Dla zdrowych osób powyżej 60. roku życia optymalna i efektywna ilość ruchu oscyluje w granicach 6-8 tys. kroków dziennie. Z kolei dla osób młodszych, w przedziale wiekowym 18-59 lat, jest to 7-10 tys. kroków na dobę. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, aby osoby schorowane lub niepełnosprawne skupiły się na wykonywaniu maksymalnie 5,5 tys. kroków. Ich liczba powinna być przede wszystkim uzależniona od warunków i kondycji spacerowicza, jednak jeśli istnieje taka możliwość, warto ją systematycznie zwiększać."
..."tego absurdalnego państwa, jakim jest Bośnia i Hercegowina, zrodzona z muzułmańskiego spisku i serbskiego nacjonalizmu."
OdpowiedzUsuńSytuacja BiH i całego tygla bałkańskiego jest bardziej skomplikowana i trudna niż chciałby to widzieć DO, kwitując jednym, podsumowującym, autorytatywnym zdaniem.