DRUGI OBIEG
Niedziela, 6 lipca 2025
1.
Dobrej, pogodnej, ciepłej, letniej niedzieli, szanowni Czytelnicy Drugiego
Obiegu!
Cieszcie się nią w pełni, z całych sił, ile się da, bo kto wie, ile takich
ciepłych, spokojnych, pokojowych niedziel jeszcze przed nami.
Carpe diem!
D.O. nie używa narkotyków wszelkiej maści: wystarczy mu polskie lato, żeby go
oszołomić.
D.O. był z Przyjaciółmi z dwóch kontynentów w takiej miłej knajpeczce pod
Warszawą. To widok z „pokładu jedzeniowego”. 25 stopni, ciepły, lekki wiaterek,
jadło bardzo dobre, os roje: trzeba było się z nimi mocować o nasze dania.
Obeszło się bez ofiar po obu stronach.
Nad tę rzeczkę mały D.O. przyjeżdżał na gapę (wstydzi się okropnie, ale był
biedny, jak mysz kościelna, nikogo z rodziny nie stać było na te trzy złote) pociągiem
podmiejskim, żeby się pokąpać. Wody było więcej, była zimniejsza, tak samo
płytka, ale pod mostem był mały jaz i woda sięgała małemu człowieczkowi do
piersi, więc można było popływać – 5 metrów w z prądem, 5 metrów pod.
Może się zdziwisz, Czytelniku, że w takim miejscu, jak to, D.O. może stać
godzinami i się gapić. Wyłącznie latem, oczywiście.
A woda zarasta tak pięknie.
Czasami nieco mniej pięknie, ale i tak jest pięknie.
A to wszystko pod niebem, które tak bardzo czasami przypomina l’azzurro
italiano.
2.
Pewnie nie uwierzysz, Czytelniku, bo to jest rodem prosto z jakiejś komedii
absurdu, ale premier polskiego rządu dotąd nie zabrał głosu w sprawie nocnych
knowań swojego koalicjanta.
3.
Już za kilka godzin, na portalu natemat.pl, ukaże się najnowsza rozmowa z cyklu
„
Allegro ma non troppo”. Podjęta zostanie kolejna próba wlania w widzów i
słuchaczy odrobiny nadziei i energii. Bez której to energii – waszej – wszystko
dookoła, cała Polska, marna będzie miała przyszłość.
Może tym razem obejrzycie i udostępnicie?
Egipt ujawnia krytyczne usterki radaru i silnika rosyjskiego Su-35
Egipt ujawnił powód, dla którego anulował kontrakt z Rosją na zakup Su-35:
przestarzały radar, słaby system walki elektronicznej i nieefektywne, wadliwe
silniki, które ujawniły się w testach, a to wstrząsnęło rynkiem uzbrojenia.
https://bulgarianmilitary.com/2025/07/03/egypt-unmasks-russian-su-35s-critical-radar-engine-defects/
Wysoki rangą egipski urzędnik wojskowy ujawnił, że Kair anulował umowę z
2018 r. na zakup rosyjskich myśliwców Su-35 po tym, jak dogłębna ocena
techniczna wykazała poważne niedociągnięcia w systemach samolotu.
Decyzja ta, początkowo podyktowana presją geopolityczną ze strony Stanów
Zjednoczonych, została ugruntowana obawami dotyczącymi przestarzałego radaru
samolotu, podatnego na ataki systemu walki elektronicznej i nieefektywnych
silników, które nie spełniały potrzeb egipskich sił powietrznych w zakresie
reagowania na współczesne zagrożenia regionalne.
Oświadczenie z początku lipca 2025 r. rzuca nowe światło na umowę, która upadła
kilka lat temu i podkreśla zwrot Egiptu w stronę bardziej zaawansowanych i
niezawodnych platform, co rodzi pytania o pozycję Rosji na światowym rynku
zbrojeniowym.
Su-35, myśliwiec wielozadaniowy 4,5 generacji opracowany przez rosyjskie Biuro
Projektowe Suchoj, był kiedyś uważany za kamień węgielny moskiewskiego eksportu
wojskowego. Egipski kontrakt o wartości 2 miliardów dolarów na 24 odrzutowce,
podpisany w 2018 r., był postrzegany jako wielki sukces Rosji na Bliskim
Wschodzie.
Jednak presja USA poprzez ustawę Countering America's Adversaries Through
Sanctions Act [CAATSA] i niedociągnięcia techniczne doprowadziły do wycofania
się Kairu z umowy z 2020 r., a samoloty zostały później przekierowane do Iranu.
Ostatnie rewelacje, o których donosi Defense News, podkreślają konkretne wady,
które przeważyły szalę na niekorzyść Su-35, oferując rzadki wgląd w egipskie
kalkulacje strategiczne i ich implikacje dla krajobrazu wojskowego regionu.
Niedociągnięcia techniczne Su-35: bliższe spojrzenie
Su-35, znany jako Flanker-E w żargonie NATO, to dwusilnikowy, supermanewrowy
myśliwiec zaprojektowany do konkurowania z zachodnimi platformami, takimi jak
F-15 i Rafale. Napędzany dwoma rakietami Saturn AL do wojny psychologicznej,
odrzutowiec może pochwalić się stosunkiem ciągu do masy wynoszącym 1,1, co
umożliwia zwinność w walce powietrznej.
Jego radar Irbis-E, pasywny elektronicznie skanowany układ antenowy [PESA],
może wykrywać cele w odległości do 400 kilometrów, a samolot może przenosić
różnorodny ładunek, w tym pociski powietrze-powietrze R-77 i pociski
przeciwokrętowe Kh-31. Pomimo tych zalet, ocena Egiptu wykazała, że Su-35 ma
braki w krytycznych obszarach niezbędnych do nowoczesnej walki powietrznej.
System walki elektronicznej, mający chronić samolot przed wrogimi radarami i
rakietami, uznano za niewystarczający. Według egipskiego urzędnika system ten
zmagał się z zaawansowanymi technikami zakłócania, powszechnymi na dzisiejszych
polach bitew, gdzie elektroniczne środki zaradcze są coraz bardziej
wyrafinowane. Ta podatność może narazić Su-35 na uderzenie wroga, szczególnie w
środowiskach spornych, takich jak te na Bliskim Wschodzie, gdzie przeciwnicy
stosują najnowocześniejsze narzędzia walki elektronicznej.
Radar Irbis-E PESA, choć potężny jak na swoje czasy, był kolejnym powodem do
obaw. W przeciwieństwie do aktywnych radarów z elektronicznym skanowaniem
[AESA] stosowanych w zachodnich myśliwcach, takich jak F-35 lub egipskie
odrzutowce Rafale, system PESA opiera się na starszej technologii
wykorzystującej komponenty z arsenku galu.
Są one mniej wydajne i bardziej podatne na zakłócenia niż systemy AESA na bazie
azotku galu, które oferują lepsze rozrożnienie celów i odporność na zakłócenia
elektroniczne. Egipskie siły powietrzne, stawiając na zaawansowane możliwości
czujników, uznały radar Su-35 za przestarzały w stosunku do wymagań nowoczesnej
wojny, w której świadomość sytuacyjna jest najważniejsza.
Silniki odrzutowca również wzbudziły podejrzenia. Silniki AL-41F1S, choć mocne,
wytwarzają wysoką sygnaturę termiczną i akustyczną, dzięki czemu Su-35 jest
łatwiejszy do wykrycia przez systemy podczerwieni i radary. Ogranicza to jego
przeżywalność w operacjach skoncentrowanych na stealth, co jest coraz większym
priorytetem w regionach narażonych na zaawansowane zagrożenia, takie jak
izraelski F-35I Adir lub turecki Bayraktar. Ponadto wysokie zużycie paliwa
przez silniki ogranicza zasięg i ładowność Su-35 w porównaniu z bardziej
wydajnymi zachodnimi konstrukcjami, takimi jak silniki General Electric F110
napędzające egipską flotę F-16.
Zależność od AWACS: taktyczna niespójność
Siły powietrzne Egiptu działają zgodnie z doktryną kładącą nacisk na
niezależność operacyjną, co jest koniecznością ze względu na złożone zagrożenia
na Bliskim Wschodzie, od powstań na Synaju po potencjalne konflikty wzdłuż jego
granic. Poleganie Su-35 na zewnętrznym przewodnictwie z powietrznych systemów
ostrzegania i kontroli [AWACS] kłóciło się z tym podejściem.
W przeciwieństwie do Rafale, który integruje zaawansowane czujniki, takie jak
radar Thales RBE2 AESA i pakiet walki elektronicznej SPECTRA do operacji
autonomicznych, Su-35 wymaga stałych łączy danych z AWACS, aby zapewnić
optymalną wydajność w złożonych misjach. Ta zależność, jak zauważył egipski
urzędnik, podważa skuteczność odrzutowca w scenariuszach, w których wsparcie
AWACS może być niedostępne lub zakłócone.
Doświadczenie Egiptu w operacjach regionalnych, takich jak ataki powietrzne na
grupy bojowników w Libii, podkreśla potrzebę samowystarczalnych platform.
Rafale, nabyty przez Egipt w 2015 i 2021 r., udowodniły swoją wartość w takich
misjach, wykorzystując zintegrowany zestaw czujników do przeprowadzania
precyzyjnych uderzeń bez zewnętrznego wsparcia. Ograniczenia Su-35 w tym
zakresie sprawiły, że nie pasował on do taktycznych potrzeb Kairu, szczególnie
w regionie, w którym szybkie, niezależne reakcje mają kluczowe znaczenie.
Presja geopolityczna i upadek umowy
Anulowanie umowy na Su-35 nie było wyłącznie decyzją techniczną. Stany
Zjednoczone, obawiając się rosnących wpływów Rosji na Bliskim Wschodzie,
wywierały znaczną presję za pośrednictwem CAATSA, ustawy z 2017 r. mającej na
celu odstraszenie krajów od zakupu rosyjskiego sprzętu wojskowego.
Podobna presja doprowadziła Indonezję do wycofania się z własnej umowy na Su-35
w 2018 r., jak donosi Reuters. Egipt, główny odbiorca amerykańskiej pomocy
wojskowej, stanął w obliczu ryzyka sankcji i napiętych stosunków z
Waszyngtonem, kluczowym sojusznikiem zapewniającym ponad 1 mld USD rocznie
wsparcia.
Do 2020 r. Kair po cichu odłożył umowę, a Rosja przekierowała Su-35 do Iranu,
co zostało potwierdzone postami na X i doniesieniami The Moscow Times. Jednak
transfer ten został utrudniony przez nadwyrężone zdolności produkcyjne Rosji z
powodu trwającej wojny w Ukrainie, w wyniku której Moskwa straciła, według
ukraińskich źródeł, ponad 40% swojej floty Su-35. Opóźnienie w dostarczeniu
tych samolotów do Iranu, początkowo spodziewane do marca 2025 r., uwypukla
szersze wyzwania stojące przed rosyjskim przemysłem zbrojeniowym, co
prawdopodobnie wpłynęło na decyzję Egiptu o poszukiwaniu gdzie indziej.
Odejście Egiptu od Rosji odzwierciedla również pogłębiające się więzi z Francją
i, coraz częściej, Chinami. Francja, wieloletni dostawca, dostarczyła Egiptowi
54 samoloty Rafale, wyposażone w zaawansowane systemy, które przewyższają Su-35
pod względem wszechstronności i przeżywalności.
Tymczasem rosnąca obecność Chin w regionie, czego przykładem jest myśliwiec
J-10C , przykuła uwagę Kairu. J-10C, odrzutowiec 4,5 generacji z radarem AESA i
pociskami PL-15, zyskał popularność po doniesieniach o sukcesie Pakistanu w
starciu z indyjskimi Rafales w maju 2025 r.
Siły Powietrzne Egiptu w 2025 r.: Wytyczanie nowego kursu
… Chiński J-10C stał się silnym konkurentem, szczególnie po udziale Egiptu w
ćwiczeniach „Eagles of Civilization 2025” z Chinami, które pokazały możliwości
tego odrzutowca. W przeciwieństwie do Su-35, J-10C ma radar AESA i niższe
koszty operacyjne, co czyni go atrakcyjną opcją dla Egiptu, który zwraca uwagę
na koszty. Raporty Breaking Defense wskazują na rosnącą współpracę wojskową
między Kairem a Pekinem, w tym wspólne ćwiczenia morskie i programy szkolenia
oficerów, co sygnalizuje potencjalne przejście na platformy chińskie.
Systemy bezzałogowe są również w centrum zainteresowania Egiptu. Turecki
Bayraktar TB2, szeroko stosowany w konfliktach regionalnych, oferuje niedrogie
możliwości precyzyjnego uderzenia, podczas gdy chińskie drony, takie jak Wing
Loong II, zapewniają zaawansowane opcje nadzoru i ataku. Systemy te są zgodne z
potrzebą Egiptu w zakresie elastycznych, opłacalnych rozwiązań do
przeciwdziałania zagrożeniom asymetrycznym, takim jak powstania na Synaju lub
wyzwania bezpieczeństwa morskiego na Morzu Czerwonym.
Malejące wpływy Rosji na rynku zbrojeniowym
Decyzja Egiptu o wycofaniu się z umowy Su-35 jest ciosem dla rosyjskiego
przemysłu obronnego, który już odczuwa skutki niepowodzeń na innych rynkach.
Indonezja i Indie podobnie wycofały się z zakupu Su-35, powołując się na
ograniczenia techniczne i ryzyko geopolityczne.
Wojna w Ukrainie jeszcze bardziej nadwyrężyła zdolność Rosji do produkcji i
dostarczania zaawansowanych systemów, a linie produkcyjne zostały zakłócone
przez sankcje i straty na polu bitwy. Posty na X z czerwca 2025 r. wskazują, że
niedostarczenie przez Rosję Su-35 do Iranu zgodnie z harmonogramem wzbudziło
wątpliwości co do wiarygodności Moskwy jako dostawcy.
Przekierowanie egipskich Su-35 do Iranu, o którym donosi India Today, podkreśla
zwrot Rosji w stronę mniej tradycyjnych rynków. Jednak własne zmagania Iranu z
izraelskimi F-35 w kampanii powietrznej w czerwcu 2025 r., o których donosi
Newsweek, podkreślają podatność Su-35 na ataki zaawansowanych systemów
zachodnich. Rosyjskie działania mające na celu promowanie myśliwca stealth
Su-57 nie zyskały jeszcze popularności, a do 2025 r. działało mniej niż tuzin
jednostek.
Zmieniająca się równowaga na Bliskim Wschodzie
Odrzucenie Su-35 przez Egipt odzwierciedla szersze trendy zmieniające krajobraz
wojskowy Bliskiego Wschodu. Wzrost Chin jako dostawcy broni, czego przykładem
są J-10C i J-35, podważa dominację platform zachodnich i rosyjskich.
Doniesienia o sukcesie Pakistanu z J-10C w walce z indyjskimi Rafalami
wzbudziły zainteresowanie w całym regionie, a Egipt, ZEA i inne kraje, jak
zauważył Newsweek, badają chińskie opcje. Tymczasem Francja nadal umacnia swoją
pozycję kluczowego dostawcy do Egiptu, wykorzystując sprawdzoną historię Rafali.
Decyzja podkreśla również trwały wpływ Stanów Zjednoczonych w regionie.
Wykorzystując CAATSA, Waszyngton skutecznie odciągnął Egipt od rosyjskich
systemów, zachowując swoją strategiczną przewagę. Jednak rosnąca atrakcyjność
chińskich platform stanowi nowe wyzwanie, ponieważ Pekin dąży do rozszerzenia
swojej obecności na Bliskim Wschodzie. Dla Egiptu kluczowe będzie zrównoważenie
tych relacji przy jednoczesnym zajmowaniu się regionalnymi zagrożeniami —
takimi jak izraelskie siły powietrzne wyposażone w F-35 lub skoncentrowana na
dronach strategia Turcji.
Niepowodzenie Su-35 w zaspokajaniu potrzeb Egiptu rodzi pytania o przyszłość
rosyjskiego eksportu broni i wykonalność jego starzejących się platform w
szybko ewoluującym krajobrazie technologicznym. Gdy Kair wytycza swoją ścieżkę
naprzód, czy podwoi wysiłki w zachodnich systemach, takich jak Rafale, przyjmie
ekonomiczne alternatywy Chin, czy też będzie dążył do hybrydowego podejścia?
Odpowiedź może zmienić dynamikę władzy w regionie na wiele lat.
Szef NATO wyjaśnia, dlaczego jest fanem Tr\umpa.
https://www.nytimes.com/2025/07/05/magazine/mark-rutte-interview.html
„Nie ma wątpliwości, że prezydent Trump miał elektryzujący wpływ na NATO.
Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego została założona po II wojnie
światowej, aby działać jako bastion przeciwko Związkowi Radzieckiemu.
Teoretycznie jej państwa członkowskie — obecnie 32 z nich, w tym większość
krajów europejskich, Kanada, Turcja i Stany Zjednoczone — są związane przysięgą
wspólnej obrony: najsłynniejsze postanowienie sojuszu, znane jako Artykuł 5,
stanowi, że atak na jedno państwo członkowskie zobowiązałby do odpowiedzi
wszystkie. W praktyce jednak Stany Zjednoczone są zdecydowanie najważniejszym
członkiem. Przez 76 lat istnienia NATO Ameryka dostarczała wojska, wywiad,
logistykę i arsenał nuklearny, dzięki którym sojusz działa.
Trump jednak od dawna jest sceptykiem NATO. Potępiał NATO jako obciążenie
finansowe dla Stanów Zjednoczonych i donoszono, że kilkakrotnie w trakcie
swojej pierwszej kadencji prywatnie groził wycofaniem się z niego. Ostatnio
zażądał, aby państwa NATO płaciły znacznie więcej za własną obronę i
kwestionował, czy Stany Zjednoczone przyjdą Europie z pomocą, jeśli Rosja
dokona inwazji na państwo członkowskie.
Mark Rutte to człowiek, którego zadaniem jest zadowolenie Trumpa, podczas gdy
on sam przygotowuje NATO na nową, bardziej niebezpieczną erę, w której Rosja ma
ambicje ekspansjonistyczne, Stany Zjednoczone są postrzegane jako mniej
wiarygodne, a Europa jest żałośnie nieprzygotowana do walki o własne cele.
Został sekretarzem generalnym NATO pod koniec zeszłego roku po 14 latach
pełnienia funkcji premiera Holandii, gdzie jego długowieczność jako prawicowego
lidera przyniosła mu przydomek Teflonowy Mark.
Niedawno spotkałam Rutte w siedzibie NATO w Brukseli po kluczowym szczycie, na
którym członkowie NATO zobowiązali się wydawać 5 procent swojego PKB na obronę
do 2035 r., w porównaniu z wymaganymi obecnie 2 procentami. To kwota, której
zażądał Trump, a Rutte dotrzymał słowa. Ale największe nagłówki ze szczytu
dotyczyły relacji Rutte z Trumpem. Przed szczytem Trump zamieścił na Truth
Social bardzo pochlebną prywatną wiadomość tekstową, którą Rutte wysłał mu na
temat amerykańskiego bombardowania irańskich obiektów nuklearnych. A potem,
podczas spotkania, Rutte zażartował, że Trump zachowywał się jak „tatuś” wobec
niegrzecznych narodów Bliskiego Wschodu, co Trump wyraźnie uwielbił — komitet
zbierania funduszy Trumpa zaczął nawet sprzedawać koszulki z napisem „Daddy”.
Dla niektórych obserwatorów wszystko to było dowodem na to, że Rutte jest gotów
zrobić wszystko, aby zadowolić Trumpa, mimo że Stany Zjednoczone podobno
rozważają wycofanie tysięcy żołnierzy z Europy i tuż po mojej rozmowie z Rutte
ogłosiły, że wstrzymują dostawy broni na Ukrainę. Bez względu na jego
motywacje, dla mnie jasne było w naszej rozmowie, że Rutte nie jest
zainteresowany zniechęceniem amerykańskiego prezydenta.
- Zacznę od dużego, ale podstawowego pytania: Dlaczego NATO powinno mieć
znaczenie dla Amerykanów teraz? Co Amerykanie zyskują dziś z tego traktatu?
Jeśli chcesz bronić USA, musisz upewnić się, że trzy rzeczy są bezpieczne.
Potrzebujesz bezpiecznej Arktyki, ponieważ się otwiera, a Chińczycy i Rosjanie
tam żeglują. Potrzebujesz bezpiecznego Atlantyku, ponieważ to twoje morze; jest
kluczowe. I potrzebujesz bezpiecznej Europy, ponieważ Rosja jest tutaj, a Rosja
odradza się w niewiarygodnym tempie — nie po to, by zaatakować Norwegię, ale by
ostatecznie zaatakować USA. Jeśli Arktyka, jeśli Ocean Atlantycki, jeśli Europa
nie są bezpieczne, USA mają duży problem.
Zakładam, że tak to sprzedałeś prezydentowi Trumpowi, który nie jest wielkim
fanem NATO i zasadniczo postrzega Europę, jak wspominał w przeszłości, jako
grupę darmozjadów. Widzi ją jako narody europejskie zasadniczo finansujące
swoje państwa opiekuńcze kosztem amerykańskiej obronności. Czy uważasz, że ten
pogląd jest sprawiedliwy?
- Druga połowa poglądu jest sprawiedliwa, ale pierwszej połowy bym nie kupił,
ponieważ jestem pewien, że Trump doskonale zdaje sobie sprawę, że aby Stany
Zjednoczone pozostały silne i bezpieczne, istnieje to osadzenie w europejskim
bezpieczeństwie i współpraca w celu zapewnienia bezpieczeństwa Indo-Pacyfiku.
Ale zgadzam się z drugą połową, ponieważ istnieją te ogromne irytujące czynniki
od czasów Eisenhowera u amerykańskich prezydentów i myślę, że mają całkowitą
rację, że Europejczycy nie płacili wystarczająco dużo. Ma więc ważny argument i
na szczęście w zeszłym tygodniu w Hadze rozwiązaliśmy ten problem.
- Zanim przejdziemy do sedna, chciałbym trochę porozmawiać o stylu, ponieważ
Twoje interakcje z prezydentem Trumpem po tym spotkaniu zostały nazwane, cytuję
tutaj, „pochlebianiem” i „zorganizowanym płaszczeniem się”. Widziałem, jak ktoś
teraz nazywa NATO Północnoatlantycką Organizacją Trumpa. Jak to widzisz?
- Myślę, że jeśli ktoś zasługuje na pochwałę, to ta pochwała powinna zostać
udzielona. A prezydent Trump zasługuje na wszystkie pochwały, ponieważ bez jego
przywództwa, bez jego ponownego wyboru na prezydenta Stanów Zjednoczonych, 2
procent w tym roku i 5 procent w 2035 roku — nigdy, przenigdy nie bylibyśmy w
stanie osiągnąć porozumienia w tej sprawie.
- Chcę dojść do tego, jakie dokładnie są te liczby i co one oznaczają, ale po
szczycie są dwa obozy. Jeden powiedział, że zrobiłeś to, co zrobiłeś, aby
uspokoić ego prezydenta Trumpa i zorganizować udany szczyt, co zrobiłeś. A
drugi powiedział, że chociaż nasz prezydent lubi pochlebstwa, ostatecznie uważa
je za słabość i zadowalają go tylko przez jakiś czas. Jestem pewien, że
widziałeś wszystkie te komentarze?
- Byłem premierem Holandii przez 14 lat, więc wiem, co to krytyka, ale mnie to
nie obchodzi. Ostatecznie muszę wykonać swoją pracę. Muszę utrzymać NATO w
całości. A największym sojusznikiem są Stany Zjednoczone. Ten największy
sojusznik zapłacił, od czasów Eisenhowera, więcej niż Europejczycy. A teraz, po
raz pierwszy od 65 lat, wyrównamy to, co płacą Stany Zjednoczone, i to, co
płacą Europejczycy. A bez Trumpa to by się nie wydarzyło.
- Czy przeszkadzało ci, że wiadomość tekstowa, którą mu wysłałeś, została przez
niego upubliczniona?
- Wcale nie, ponieważ to, co było w wiadomości tekstowej, jest dokładnie takie,
jak to widzę. Po pierwsze, że wykonał świetną robotę w sprawie Iranu,
bombardując obiekt nuklearny. I jak powiedziałem w tej wiadomości tekstowej,
teraz lecisz ku kolejnemu wielkiemu sukcesowi, jakim jest szczyt NATO, który
zobowiąże się do 5-procentowych wydatków na obronę, a to jest transformacyjne.
- Dobrze. Spotykamy się po tym szczycie NATO, a wielkim sukcesem jest to, że
państwa członkowskie — z wyjątkiem Hiszpanii — zgodziły się zwiększyć wydatki
na obronę do 5 procent PKB do 2035 roku. Czy możesz mi krótko wyjaśnić,
dlaczego 5 procent to właściwa liczba?
- Tak, a nawiasem mówiąc, wszystkie 32 się zgodziły. Jest jeden problem z
Hiszpanią. Hiszpania mówi: OK, zgadzamy się, ale uważamy, że możemy osiągnąć
wszystkie te możliwości przy niższych inwestycjach. To jest absolutnie
niemożliwe, więc historia udowodni, że się mylą. Ale to jest zgoda na
niezgadzanie się.
Ale wracając do pytania: mamy ogromne wyzwanie geopolityczne. A jest nim przede
wszystkim Rosja, która odbudowuje się w tempie i szybkości, które nie mają
sobie równych w niedawnej historii. Obecnie produkują trzy razy więcej amunicji
w ciągu trzech miesięcy niż całe NATO w ciągu roku. To nie do utrzymania, ale
Rosjanie współpracują z Koreańczykami z Północy, z Chińczykami i Irańskimi, mułłami,
w walce z tą niesprowokowaną wojną agresji przeciwko Ukrainie. Więc tutaj
Indo-Pacyfik i wasz Atlantyk stają się coraz bardziej połączone. Wiemy, że
Chiny mają oko na Tajwan. Biorąc pod uwagę cały ten układ geopolityczny, nie ma
sposobu, abyśmy mogli się obronić, jeśli będziemy trzymać się tych starych 2
procent.
Więc jeśli chodzi o podstawowe wydatki na obronę, musimy zwiększyć je do 3,5
procent. A potem oczywiście są wszystkie wydatki związane z obroną. Musimy
rozwijać bazę przemysłową obrony. Musimy wydawać pieniądze na cyberprzestrzeń,
na hybrydę. Musimy przygotować nasze społeczeństwa w szerszym zakresie poza
wojskiem. To jest dodatkowe 1,5 procent prowadzące do 5 procent. Więc tak, to
są ogromne wydatki. Ale jeśli tego nie zrobimy, będziemy musieli nauczyć się
rosyjskiego.
-Jestem pewien, że widziałaś komentarze ministra spraw zagranicznych Rosji,
Siergieja Ławrowa, że ten nowy cel spowoduje koniec NATO, ponieważ zasadniczo
doprowadzi członków NATO do bankructwa. Zasadniczo mówi, że NATO jest
zaangażowane w kosztowny wyścig zbrojeń. Znam Siergieja Ławrowa bardzo dobrze.
Był ministrem spraw zagranicznych Rosji od narodzin Jezusa Chrystusa i nigdy
nie traktowałem go poważnie. Kiedy mówisz o fake newsach, słuchaj Siergieja
Ławrowa.
- Więc nie martwisz się wyścigiem zbrojeń między Europą a Rosją?
- Nie, wcale. Musimy się upewnić, że odstraszanie istnieje, a fakt, że Ławrow
wygłasza ten komentarz — powtórzę, nie interesowałbym się zbytnio jego
komentarzami, ale jest to wyraźny dowód na to, że odstraszanie działa. I to
jest kluczowe, ponieważ Rosja jest na wojennej stopie pod każdym względem.
Wielkość armii, to, w co inwestują, w czołgi, w systemy obrony powietrznej, w
artylerię, w amunicję — to jest niesamowite.
- Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział: „Same pieniądze nie rozwiążą
naszych problemów”. Rozmawialiśmy o wydatkach, ale jakie problemy widzisz w
faktycznym uczynieniu tych wydatków efektywnymi?
- Ma całkowitą rację, ponieważ odstraszanie jest realne tylko wtedy, gdy mamy
ludzi i produkcję przemysłową, aby upewnić się, że ludzie mogą wykorzystać
broń, której potrzebujemy, aby naprawdę się bronić. Więc to są dwie kwestie,
nad którymi naprawdę musimy popracować. Aby uzyskać odpowiednią liczbę ludzi w
wojsku, to coś na szczeblu krajowym, a kraje mogą podejmować decyzje: tak
pobór, nie pobór, wydawanie więcej na pensje dla swoich żołnierzy…
- Myślisz, że Europa będzie musiała wprowadzić pobór?
- Nie, nie, to zależy od decyzji poszczególnych krajów. Niektóre kraje to
zrobią. Finlandia już wprowadziła pobór. Inne nie, ale ogólnie będzie to
oznaczać płacenie dobrych pensji naszym mężczyznom i kobietom w mundurach.
Szczególnie martwię się o produkcję przemysłu obronnego, a to jest problem w
całym sojuszu, ponieważ po prostu brakuje nam bazy przemysłu obronnego do
produkcji broni, której potrzebujemy, aby upewnić się, że możemy odstraszyć
Rosjan, Koreańczyków z Północy lub kogokolwiek, kto nas zaatakuje. I nad tym
teraz bardzo szybko pracujemy.
- Niedawno ukazał się obszerny artykuł w New Yorkerze, w którym opisano
ćwiczenia szkoleniowe w Estonii, która jest państwem członkowskim, mające na
celu sprawdzenie jej gotowości na ewentualną inwazję rosyjską. W artykule
zauważono, że Estonia nie ma sił powietrznych ani marynarki wojennej. A podczas
ćwiczeń drużyna grająca armią inwazyjną miała „przewagę możliwości” — więcej
ciężkiego opancerzenia, więcej ognia dalekiego zasięgu. Zasadniczo nie poszło
to dobrze dla Estonii. Czy te ćwiczenia były dla ciebie sygnałem ostrzegawczym?
- Nie. To, co opisał tam New Yorker, jest prawdą, ale to nie jest sygnał
ostrzegawczy, ponieważ mamy wszystkie plany, że jeśli Estonia zostanie
zaatakowana — a Rosjanie o tym wiedzą — nasza reakcja będzie druzgocąca. Nie
mogę wchodzić we wszystkie szczegóły, ponieważ Władimir Putin, jak wiem, ogląda
te programy. Ale musimy się upewnić, że nie tylko mamy te plany, ale także
ludzi i sprzęt wojskowy, aby je wesprzeć. I właśnie dlatego musimy wydać
więcej. Ale nie chodzi o to, że Estończycy są pozostawieni samym sobie. To
byłaby pełna siła NATO, w tym pełne wsparcie Stanów Zjednoczonych, które
przyjdzie na ratunek. Putin o tym wie. Dlatego nie zaatakuje Estonii dzisiaj.
Ale może to zrobić za pięć lub siedem lat, jeśli nie dokonamy wszystkich tych
dodatkowych inwestycji.
- Jest kluczowe zdanie w tym, co właśnie powiedziałeś, które brzmi „z pełnym
poparciem Stanów Zjednoczonych”. To jest wyraźnie powód tak wielu obaw i
dyskusji, ponieważ prezydent Trump nigdy nie zobowiązał się w pełni do obrony
Europy, gdyby rzeczywiście coś takiego miało się wydarzyć. Czy jesteś pewien,
że w tej chwili, gdyby Estonia została zaatakowana, Stany Zjednoczone
przyszłyby jej z pomocą?
- W stu procentach. Nie mam żadnych wątpliwości i było to bardzo jasne na
konferencji prasowej w Hadze. Ale także wszystko, o czym rozmawiałem przez
ostatnie sześć miesięcy z nową administracją USA — absolutnie żadnego cienia
wątpliwości, że USA są całkowicie oddane NATO, są całkowicie oddane Artykułowi
5. Jest jeden wielki powód do irytacji, a mianowicie fakt, że Europejczycy nie
zapłacili swojej uczciwej części.
To jest irytujące, o czym prezydent Trump mówi publicznie, ale jest też głębszy
problem, a mianowicie to, że prezydent Trump nie lubi wdawać się w zagraniczne
uwikłania. Ma bardzo transakcyjny pogląd na świat: jeśli jest to dobre dla
niego lub dla Ameryki, to to zrobi. Czy jesteś pewien, że jedynym irytującym
czynnikiem było to, że Europejczycy nie płacili wystarczająco dużo, czy też
istnieje fundamentalna rozbieżność między sposobem, w jaki amerykański
prezydent postrzega świat, a zobowiązaniami wobec tych organizacji międzynarodowych?
- Nie sądzę. Prezydent Trump powołał doskonały zespół ds. polityki
zagranicznej, w tym Marco Rubio i Pete'a Hegsetha oraz Matta Whitakera,
ambasadora tutaj w NATO. I istnieje szerokie porozumienie, że jeśli chodzi o
obronę terytorium NATO, Stany Zjednoczone są integralną częścią. Oznacza to, że
nie chodzi tylko o obronę Europy; chodzi o Stany Zjednoczone, z powodów, o
których wspomniałem wcześniej: że Stany Zjednoczone nie są bezpieczne, jeśli
Atlantyk, Europa i Arktyka nie są bezpieczne.
Jest drugi powód związany z Indo-Pacyfikiem. Coraz bardziej zdajemy sobie z
tego sprawę i nie bądźmy naiwni: gdyby Xi Jinping zaatakował Tajwan, najpierw
zadzwoniłby do swojego młodszego partnera w tym wszystkim, Władimira
Władimirowicza Putina, mieszkającego w Moskwie, i powiedział mu: „Hej,
zamierzam to zrobić i potrzebuję, żebyś zajął im czas w Europie, atakując
terytorium NATO”. To jest najprawdopodobniej sposób, w jaki to się potoczy. A
żeby ich odstraszyć, musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, NATO, jako całość,
musi być tak silne, że Rosjanie nigdy tego nie zrobią. Po drugie, musimy
współpracować z Indo-Pacyfikiem — coś, co prezydent Trump bardzo promuje.
Ponieważ mamy tę bliską współzależność, współpracujemy w zakresie przemysłu
obronnego, innowacji między NATO a Indo-Pacyfikiem.
- Ciekawe, że mówisz o zespole Trumpa ds. polityki zagranicznej i ich
zrozumieniu i zaangażowaniu w bezpieczeństwo NATO. Stany Zjednoczone miały do
100 000 żołnierzy stacjonujących w Europie w ramach zobowiązań NATO, w tym około
20 000, które prezydent Biden rozmieścił po inwazji Rosji na Ukrainę. Ale
administracja Trumpa mówi teraz, że zamierza ponownie rozmieścić część z nich w
innych częściach świata. Czy powiedziano ci, jak będzie wyglądać ta redukcja?
- W tej chwili nie mówi się o redukcji. Wiemy, że Europejczycy muszą wydać
więcej. To właśnie robimy. Jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, wszyscy zgodziliśmy
się, że w Europie nie powinno być żadnych luk w zakresie zdolności. Cokolwiek
musi się wydarzyć w przyszłości, aby bardziej skupić się na Azji, musi zostać
zrobione w taki sposób, aby rzeczywiście tych luk w zakresie zdolności nie
było, aby nie było żadnych niespodzianek. Właśnie w ten sposób omawiam to z
administracją amerykańską.
- Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że fajnie byłoby wiedzieć, jaki
jest harmonogram redukcji, co moim zdaniem oznacza, że najwięksi europejscy
sojusznicy Ameryki nie mają pojęcia, kiedy to się stanie i jak będzie wyglądać
liczba. Czy masz pojęcie, kiedy to się stanie i jak będzie wyglądać liczba?
- Cóż, ja mam poczucie, że wszyscy zgadzamy się, że NATO jest integralną całością.
Nie zapominajmy, że jedyny raz, kiedy Artykuł 5 został uruchomiony, to dzień po
11 września, kiedy to Lord Robertson, ówczesny sekretarz generalny, ogłosił
sytuację Artykułu 5 z powodu ataku.
Sekretarzu Generalny, oto, o co pytam: Mówisz, że zobowiązanie jest
niepodważalne, a jednak to, co widzimy, podczas gdy szaleje wojna z odradzającą
się Rosją u progu Europy, to wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z Europy.
- Naprawdę muszę cię poprawić. Stany Zjednoczone nie wycofują się z Europy.
Stany Zjednoczone oczekują, że Europejczycy zadbają o swoją obronę na większą
skalę niż obecnie, co jest logiczne. Pozwól, że zapewnię cię, że wszystkie
nasze plany, część tych planów polega na tym, że Europejczycy stopniowo — i to
jest zmiana — przejmą od Stanów Zjednoczonych więcej ciężaru obrony tej części
terytorium NATO, tak aby Stany Zjednoczone mogły zatem bardziej zwrócić się w
stronę Azji, w stronę Indo-Pacyfiku, tak jak powinny. Jest to również w naszym
europejskim interesie, ponieważ wiemy, że Chiny i Korea Północna są bardzo
zaangażowane w ten wysiłek wojenny na Ukrainie. Więc to wszystko jest ze sobą
powiązane.
- Jeśli chodzi o Ukrainę, NATO i USA wydają się różnić w kwestii faktycznego
apetytu Putina na rozmowy pokojowe. Zarówno Trump, jak i sekretarz stanu Marco
Rubio niedawno złożyli komentarze sugerujące, że uważają, że rozmowy są nadal
aktualne. Z drugiej strony, wysoki rangą urzędnik NATO powiedział, że „nadal
wątpimy, czy Rosja jest zainteresowana sensownymi negocjacjami”. Jakie jest
twoje stanowisko w tej sprawie?
- Ryzykując, że znów pochwalę prezydenta Trumpa: to on przełamał impas z
Putinem. Kiedy został prezydentem w styczniu, rozpoczął te dyskusje z Putinem i
był jedynym, który był w stanie to zrobić. To musiało się wydarzyć. Bezpośredni
dialog między prezydentem USA a prezydentem Federacji Rosyjskiej. Oczywiście
jest to proces krok po kroku. Mieliśmy już dwie rundy rozmów pokojowych w
Stambule, gdzie Ukraińcy wysłali bardzo doświadczony zespół, potraktowali to
bardzo poważnie, a niestety Rosjanie wysłali tego historyka, aby nie był
traktowany tak poważnie. Więc jeszcze tam nie jesteśmy, a to oznacza, że w
międzyczasie musicie upewnić się, że Ukraina ma to, czego potrzebuje, aby
pozostać w walce. Dobra wiadomość jest taka, że Europejczycy zebrali już 35
miliardów dolarów pomocy wojskowej w tym roku, aby dostarczyć ją Ukrainie, co
jest więcej niż w zeszłym roku.
- Europejczycy musieli to zrobić, ponieważ Stany Zjednoczone wycofały się z
tego. Ale czyż nie jest logiczne, że Stany Zjednoczone zwróciły się do
Europejczyków: „Czy moglibyście z czasem wziąć na siebie więcej ciężaru, jeśli
chodzi o konkretne wsparcie dla Ukrainy?”
- Myślę, że to całkowicie logiczne i całkowicie sprawiedliwe.
Jedno to wziąć na siebie więcej ciężaru. Drugie to: W zasadzie odłączymy
wtyczkę.
- Kto ci to powiedział?
Istnieje prawdziwa różnica zdań na temat tego, jakie dokładnie jest
zaangażowanie Ameryki w stosunku do Ukrainy. Amerykańska administracja
całkowicie podziela pogląd i zgadza się z Europejczykami, że ta wojna w
Ukrainie jest kluczowa dla obrony terytorium NATO w przyszłości i że musimy
upewnić się, że Ukraina jest w najsilniejszej możliwej pozycji, aby powstrzymać
Rosjan przed zajęciem większego terytorium, a jeśli chodzi o zawieszenie broni
lub, co jeszcze lepsze, układ pokojowy, Ukraina z pewną pomocą będzie w stanie
powstrzymać Putina przed ponownym atakiem na Ukrainę w przyszłości. Ale jeśli
chodzi o faktyczne wydane pieniądze, myślę, że sprawiedliwe będzie, aby
Europejczycy wzięli na siebie większą część ciężaru.
- Kiedy przygotowywałam się do tego wywiadu, oczywiście sporo o tobie czytałam.
Jedną rzeczą, która naprawdę mnie uderzyła, było to, że będąc premierem
Holandii, opowiadałeś się za wstrzymaniem funduszy pandemicznych dla krajów,
które nie przestrzegały demokratycznych wartości UE — że kraje, które nie
działały w sposób demokratyczny, nie powinny być beneficjentami pieniędzy
pochodzących z UE. Był to szeroko rozpowszechniony pogląd w Europie.
Zastanawiałam się: Czy uważasz, że kraje, które nie są wiarygodnymi
demokracjami, powinny być częścią NATO?
- Cóż, teraz przewodzę sojuszowi 32 krajów. A to oznacza, że mam tylko jedno
zadanie, a mianowicie upewnienie się, że cały sojusz pozostanie w całości, że
będziemy na jednej stronie. A to oznacza, że ostatnią rzeczą, jaką zrobię,
będzie dyskusja o politykach krajowych.
- Ale częścią idei NATO są sojusznicy, którzy podzielają zaangażowanie w
wartości demokratyczne. Zostało stworzone właśnie po to. A teraz macie w ramach
tego sojuszu to, co niektórzy nazwaliby demokratycznie cofającymi się Stanami
Zjednoczonymi. Macie Węgry, które nazywają siebie nieliberalną demokracją. I
macie Turcję pod rządami prezydenta Erdogana, którą nazywa się autokracją
wyborczą. Czy ten sojusz może przetrwać, skoro wartości leżące u jego podstaw
nie są już powszechnie uznawane w sposób, w jaki być może kiedyś były?
- Nie jestem pewien, czy całkowicie zgadzam się ze wszystkimi założeniami w
twoim pytaniu, ale to jest debata, jako demokracje, którą możemy prowadzić, i
dlatego rzeczywiście jesteśmy sojuszem demokracji. Mogę ci powiedzieć, że w
NATO będziecie mieli wiele debat i problemów między krajami. Są debaty na temat
wartości, na temat wszystkiego. Właśnie dlatego ten sojusz jest tak żywy i
silny, ponieważ czasami mamy te trudne problemy. Walczymy o nie, a potem
łączymy się i zgadzamy. I w tej chwili mogę tylko powiedzieć, że ten sojusz 32
krajów jest silniejszy i bardziej zjednoczony niż kiedykolwiek w niedawnej
historii. Nie mogę w swojej roli dyskutować o plusach i minusach tego, co
dzieje się w każdym z 32 krajów.
- Bliskie stosunki Viktora Orbana z Putinem są bardzo dobrze udokumentowane.
Nie chodzi więc tylko o debaty i konkurujące punkty widzenia. Chodzi o samą
duszę sojuszu i to, co ma on robić. Rozumiem. Oznacza to, że czasami
wewnętrznie, bez prasy tam — i to nie jest zbyt demokratyczne, ale to jedyny sposób,
aby to zrobić — w dyskretny sposób, prowadzisz swoje dyskusje i debaty, ale
nigdy otwarcie.
- To niemożliwe. A swoją drogą, nie zgodziłbym się z tym, co powiedziałeś o USA
i cofaniu się. Myślę, że USA nadal są jedną z najsilniejszych demokracji na Ziemi.
- Sekretarz obrony Pete Hegseth niedawno odmówił wykluczenia interwencji
wojskowej na Grenlandii. Powiedziałeś wcześniej bezpośrednio prezydentowi
Trumpowi, że nie chcesz wciągać w to NATO. Ale Grenlandią rządzi Dania, członek
NATO. Co więc robisz, gdy jeden kraj NATO mówi o zaatakowaniu terytorium lub
przejęciu terytorium innego?
- Przepraszam za nudną odpowiedź, ale jeśli chodzi o te kwestie między
sojusznikami NATO, nigdy nie mogę ich komentować publicznie. To jest to
nadrzędne pytanie o to, czym naprawdę jest sojusz i czy tych 32 członków nadal
łączy wspólna wizja. I oni tak, i my tak.
- Więc nie martwi cię, że Trump mówił też o aneksji Kanady, na przykład,
również członka NATO?
- Kiedy nie komentuję dyskusji między poszczególnymi sojusznikami, oczywiście
nie będę tego komentować. Nie, nie mogę. To nie moja rola.
- Cofnijmy się o krok, wiele z tego, co jest omawiane wokół NATO, to niepewność
co do roli Ameryki w sojuszu. A powodem tej niepewności są rzeczy, o których
rozmawialiśmy: Trump jest zmienny w kwestii zobowiązań międzynarodowych. Takie
kwestie jak Grenlandia i Kanada sprawiają, że ludzie martwią się o
ekspansjonistyczne ambicje Ameryki, być może. A zatem, jako sojusz, który
opiera się na wywiadzie, sile roboczej, broni, logistyce, nuklearnym parasolu
USA, czy może istnieć NATO bez USA, gdyby kiedykolwiek do tego doszło?
- Ale do tego nie dojdzie. Nie dojdzie. To jeden obraz. Pozwólcie, że
przedstawię inny: Osiem krajów z 2 procentami w tym roku nigdy by się nie
wydarzyło bez Trumpa. Całe NATO zobowiązujące się do tych 5 procent nie
wydarzyłoby się bez prezydenta Trumpa. Wszystkie te rzeczy są tam dzięki
prezydentowi Trumpowi i jego zespołowi. Więc to jest również sposób, aby na to
spojrzeć. Oczywiście jego styl może być trochę surowy. Ale gdyby nie jego styl
i jego niekiedy surowa postawa, nie jestem pewien, czy osiągnęlibyśmy taki
wynik na szczycie NATO.
- Słyszę, jak wyraźnie i mocno wyrażasz uczucie, że Trump bardzo dobrze radzi
sobie z rolą Ameryki na świecie i że nie masz żadnych obaw co do jego relacji z
NATO. Czego według ciebie krytycy prezydenta nie rozumieją w nim i w sposobie,
w jaki postrzega rolę Ameryki na świecie?
- Wiesz, jestem transatlantycki. Urodziłem się w rodzinie, która czuła się
głęboko zobowiązana Stanom Zjednoczonym, wraz z Kanadą i Polską, za wyzwolenie
mojej części Europy, Holandii. I zawsze byłem wychowywany z absolutną
świadomością, że bez relacji transatlantyckich, które utrzymują siłę USA, które
utrzymują siłę Europy, moglibyśmy być komunistami w tej części Europy w tym
momencie i częścią Związku Radzieckiego zamiast częścią wolnego świata. A
prezydent Trump, moim zdaniem, jest całkowicie oddany tej tradycji. Bardzo mnie
to irytuje, że w Europie jesteśmy trochę darmozjadami, i to zostało już
naprawione. Uważam, że to trochę niesprawiedliwe, że ciągle kwestionujemy USA:
Czy nadal jesteście z nami? A jeśli nadal jesteście z nami, to czy naprawdę
jesteście z nami, czy może pewnego dnia nas opuścicie?
- Uczciwie mówiąc, to opiera się na wypowiedziach samego prezydenta.
- Tak, ale na przykład to, co powiedział o Artykule 5 — Artykuł 5 jest sam w
sobie dwuznaczny, ponieważ nigdy nie będziemy chcieli, aby Putin lub Xi Jinping
lub ktokolwiek inny, kto mógłby kiedykolwiek spróbować czegoś przeciwko nam,
był mądrzejszy, niż jest w tej chwili. I spójrz na tę końcową konferencję
prasową w Hadze. Mam na myśli, że nie mogłoby być to bardziej jasne. Włącz
telewizję, gdy prezydent Macron odwiedzał Biały Dom, gdy premier Starmer
odwiedzał Biały Dom, gdy premier Meloni odwiedzała Biały Dom. Posłuchaj
komentarzy prezydenta Trumpa. Nie można mieć wyraźniejszego zaangażowania w
NATO niż to, co powiedział przy tych okazjach.
- Więc myślisz, że NATO przetrwa z Ameryką w centrum?
- Absolutnie. Nie mam wątpliwości, że Ameryka jest liderem na świecie, a także
w NATO, a Europejczycy biorą na siebie sprawiedliwy udział w kwestii ciężaru, a
to jest tylko dobre. To czyni NATO silniejszym, sprawiedliwszym i bardziej
zabójczym — dokładnie tak, jak powinniśmy być”.
*Lulu Garcia-Navarro jest pisarką i współprowadzącą The Interview, serialu
skupiającego się na wywiadach z najbardziej fascynującymi ludźmi na świecie.
Edward Helmore
Trump prowadzi wojnę z mediami – i wygrywa
Ponieważ ataki prezydenta spotykają się z wyraźnym brakiem oporu, krytycy
ostrzegają, że wolność prasy ulega widocznej erozji
https://www.theguardian.com/us-news/ng-interactive/2025/jul/05/trump-attack-us-media
„Bernie Sanders, szanowany demokratyczny socjalistyczny senator z Vermont,
nie krył krytyki.
„Trump podważa naszą demokrację i szybko prowadzi nas w stronę autorytaryzmu, a
miliarderzy, którzy bardziej dbają o swoje portfele akcji niż o naszą
demokrację, pomagają mu w tym” – wściekł się w oświadczeniu wydanym w zeszłym
tygodniu.
Takie wybuchy gniewu stały się powszechne w ostatnich miesiącach, gdy Sanders
zajął wiodącą pozycję w sprzeciwie wobec drugiej kadencji Donalda Trumpa i
wyraził obawy, że prezydent prowadzi wojnę z mediami – i wygrywa.
Powód jego gniewu w zeszłym tygodniu był bardzo konkretny: umowa zawarta przez
Paramount, spółkę dominującą CBS News, w sprawie przekazania Trumpowi 16 mln
dolarów w formie darowizny na rzecz biblioteki prezydenckiej, ośrodka
archiwalnego zakładanego przez wielu prezydentów po opuszczeniu urzędu.
Ugoda kładzie kres procesowi prezydenta USA w sprawie edycji wywiadu w 60
Minutes, flagowym programie informacyjnym CBS, z ówczesną wiceprezydent Kamalą
Harris podczas wyborów w 2024 r. Trump twierdził – bez żadnych poważnych
dowodów – że edycja wywiadu zdradzała stronniczość wobec niego.
Dziennikarze programu 60 Minutes stwierdzili – a niemal wszyscy inni
obserwatorzy się z nimi zgodzili – że był to po prostu standardowy montaż,
typowy dla wszystkich ważniejszych fragmentów wywiadów.
Dlaczego więc się zadowalać? Kluczem może być fakt, że superbogata rodzina
Redstone, właściciel Paramount, stara się uzyskać zgodę regulatorów
administracji Trumpa na transakcję sprzedaży Paramount do studia filmowego
Skydance za 8 mld dolarów – transakcję, na której mają zyskać 2,4 mld dolarów.
„Paramount być może zamknął tę sprawę, ale otworzył drzwi idei, że to rząd
powinien być redaktorem naczelnym mediów” – powiedział prawnik Bob Corn-Revere
z Foundation for Individual Rights and Expression (Fundacji Praw Indywidualnych
i Wyrazu).
Nic dziwnego, że Sanders był wściekły. Ostrzegł, że umowa z Paramount „tylko
ośmieli” Trumpa do dalszego atakowania, pozywania i zastraszania mediów, które
prezydent USA wielokrotnie nazywał „wrogami ludu”. Sanders powiedział, że był
to „czarny dzień dla niezależnego dziennikarstwa i wolności prasy”.
Wielu by się zgodziło. Ponieważ druga prezydentura Trumpa rozwijała się pośród
chaosu, ogromnych cięć wydatków rządowych i ograniczania swobód obywatelskich,
jego powtarzające się i miażdżące ataki na prasę były jedną z rzeczy
najbardziej niepokojących tych, którzy obawiają się o demokratyczne zdrowie
Ameryki.
Amerykańskie media są teraz w głębokim kryzysie, takim, jaki mogą znać
obserwatorzy pełzającej autokracji w miejscach takich jak Węgry. Bo umowa z
Paramount nie jest jedyna. Ugoda następuje po innej, sprzed sześciu miesięcy,
kiedy Disney – właściciel ABC News – zakończył spór prawny o to, jak George
Stephanopoulos, jeden z jego głównych prezenterów wiadomości, opisał napaść
seksualną prezydenta na pisarkę magazynu E Jean Carroll. Ponownie, zapłata
wyniosła 16 mln dolarów.
Trump wniósł nawet pozew przeciwko stosunkowo małej gazecie za wydrukowanie
sondażu, który mu się nie spodobał: pozew Trumpa przeciwko Ann Selzer,
ankieterce z Iowa, oskarża ją i „Des Moines Register” o oszustwo po tym, jak
przeprowadziła sondaż tuż przed wyborami w 2024 r., który wykazał, że Kamala
Harris prowadzi w Iowa, stanie, w którym ostatecznie nie wygrała.
W zeszłym tygodniu administracja Trumpa zagroziła również podjęciem kroków
prawnych przeciwko nie byle jakiemu gigantowi informacyjnemu, jakim jest CNN,
za doniesienia na temat aplikacji, która ostrzega użytkowników przed pobliskimi
agentami ds. egzekwowania przepisów imigracyjnych. Podczas gdy administracja
kontynuuje swoje masowe działania deportacyjne, sekretarz bezpieczeństwa
wewnętrznego Kristi Noem powiedziała, że jej departament i Departament
Sprawiedliwości badają obecnie pomysł ścigania sieci.
„Współpracujemy z Departamentem Sprawiedliwości, aby sprawdzić, czy możemy ich
ścigać” – powiedziała Noem o CNN – „ponieważ to, co robią, to aktywne
zachęcanie ludzi do unikania działań i operacji organów ścigania. Zamierzamy
ich ścigać i dopaść. To, co robią, jest nielegalne”.
Trump dodał następnie, pozornie dla pewności, że wierzy, że relacje sieci na
temat sukcesu – lub jego braku – bombardowania Iranu przez USA również mogą
zostać zbadane. „Nasi ludzie muszą być celebrowani, [i] nie wracać do domu z
pytaniem: »Co masz na myśli, mówiąc, że nie trafiliśmy w cele?«
Następnie skrystalizował całe swoje podejście: „Macie szumowiny. CNN to
szumowiny. MSDNC [jego obelga dla MSNBC] to szumowiny. New York Times to
szumowiny. To źli ludzie. Są chorzy”.
Ale jeśli Trump jest zdecydowany na zaciekłe represje wobec prasy w USA, w
niektórych prominentnych kręgach spotkało się to z brakiem oporu – zwłaszcza ze
strony organizacji informacyjnych, których właścicielami są miliarderzy lub
duże korporacje, doskonale zdających sobie sprawę z kontroli Trumpa nad
regulatorami w kraju i ich wpływu na losy firm.
Rzeczywiście, choć ugody prawne z Trumpem stanowią kompromis w kwestii wolności
prasy, mogą również odzwierciedlać rzeczywistość ekonomiczną: że agencje
prasowe są bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem dla wielomiliardowych
korporacji medialnych, które są ich właścicielami.
Miliarderzy, właściciele Los Angeles Times i Washington Post – odpowiednio
biotechnologiczny potentat Patrick Soon-Shiong i Jeff Bezos z Amazona –
wyraźnie przenieśli swoje niegdyś potężne gazety bliżej Trumpa i jego ruchu
Maga. Ich sekcje opinii, niegdyś zaciekłe przystanie dla krytyków Trumpa, były
przedmiotem szczególnej uwagi ich właścicieli – a oburzone listy rezygnacyjne
pracowników najwyraźniej nie zrobiły większego wrażenia.
„Pokolenie temu wydawałoby się to skandaliczną historią w historii
dziennikarstwa” – powiedział Bob Thompson, profesor mediów na Uniwersytecie
Syracuse.
Nie teraz w Ameryce Trumpa. To włócznia o dwóch ostrzach: nawet gdy Trump i
jego administracja rozpoczęli bezprecedensowy atak, w tym samym czasie znaczna
część amerykańskich mediów widziała, jak ich właściciele i brokerzy władzy
często składają ręce.
Szef organizacji Reporterzy bez Granic, Clayton Weimers, powiedział:
„Wyznaczono granicę między właścicielami amerykańskich mediów informacyjnych,
którzy są gotowi stanąć w obronie wolności prasy, a tymi, którzy ulegają
żądaniom prezydenta”.
Jameel Jaffer, dyrektor Knight First Amendment Institute na Uniwersytecie
Columbia, powiedział: „Nazywanie tych aktów „ugodami” nie do końca oddaje to,
co się dzieje. To raczej kapitulacja – a nawet okup”.
Administracja Trumpa zasygnalizowała dokładnie to. Brendan Carr, osobiście
wybrany przez Trumpa, przewodniczący Federalnej Komisji Łączności (FCC) – która
trzyma kontrolę nad tym, czy rodzina Redstone otrzyma swoją wypłatę w wysokości
2,4 mld dolarów – powiedział w wywiadzie w zeszłym roku, że „skarga na
zniekształcenie wiadomości w transkrypcji 60 Minutes jest czymś, co
prawdopodobnie pojawi się w kontekście przeglądu tej transakcji przez FCC”,
odnosząc się do umowy Paramount-Skydance.
Partia Demokratyczna, pozbawiona władzy i krzycząca z boku, jest wściekła.
Lewicowa senator z Massachusetts Elizabeth Warren w środę wezwała do wszczęcia
dochodzenia w sprawie ugody Paramount.
„Biorąc pod uwagę, że Paramount ustępuje Donaldowi Trumpowi w tym samym czasie,
gdy firma potrzebuje zgody jego administracji na wartą miliardy dolarów fuzję,
może to być jawna łapówka” – powiedziała Warren w oświadczeniu.
Jak powiedziała, ugoda ujawniła „rażącą potrzebę wprowadzenia przepisów
ograniczających darowizny na rzecz bibliotek urzędujących prezydentów” –
odnosząc się do podmiotów Trumpa, na które zarówno ABC, jak i CBS oświadczyły,
że będą kierowane płatności w ramach ugody – i dodała, że poziom czystej
korupcji w administracji Trumpa jest przerażający, a Paramount powinno się
wstydzić, że stawia swoje zyski ponad niezależne dziennikarstwo”.
W maju Warren, Sanders i ich kolega senator Ron Wyden wysłali list do dyrektor
generalnej Paramount, Shari Redstone, ostrzegając ją, że „zgodnie z federalną
ustawą o przekupstwie, nielegalne jest korupcyjne wręczanie czegokolwiek
wartościowego urzędnikom publicznym w celu wpłynięcia na działanie urzędnika”.
Jednak mało prawdopodobne jest, aby prokuratorzy w stanie Delaware, gdzie
zarejestrowana jest firma Paramount, zdecydowali się na wszczęcie dochodzenia.
Być może najbardziej przerażający był ciągły atak Trumpa na Associated Press,
agencję prasową, która jest zazwyczaj uznawana za podmiot ogłaszający
zwycięzców i przegranych poszczególnych wyborów, w tym prezydenta. Kiedy Trump
nakazał przemianować Zatokę Meksykańską na „Zatokę Amerykańską”, a AP nadal
używała obu nazw – zauważając, że reszta świata nadal używa oryginalnej – Trump
rzucił się na to jako pretekst do zakazania reporterom AP wstępu do Białego
Domu.
AP pozwała, ale bez względu na wynik, próba podważenia przez Trumpa
bezstronności organizacji, która jest kluczowa dla informowania Amerykanów, kto
będzie ich następnym prezydentem, może okazać się jeszcze bardziej
niebezpieczna w dłuższej perspektywie. A podczas gdy AP pozostaje zakazana,
oficjalne relacje z działań Białego Domu zostały otwarte dla różnych nowych
osób i grup medialnych, które nie mają żadnej historii bezstronnego
dziennikarstwa i które najwyraźniej zostały wybrane wyłącznie ze względu na
chęć zadawania Trumpowi pochlebczych pytań.
Polityczny i prawny atak nie mógł nadejść w gorszym momencie dla amerykańskiego
dziennikarstwa, które jest atakowane przez przeciwności ekonomiczne, które
byłyby wyzwaniem nawet pod bardziej przyjazną administracją. Dziesiątki niegdyś
zdrowych i potężnych regionalnych gazet i stacji telewizyjnych upadły lub
zostały zamknięte. Pustynie informacyjne pojawiły się w całym kraju.
Wielkie nazwy telewizyjne – takie jak CNN i jej rywal MSNBC – są wyrzucane
przez właścicieli, którzy kiedyś zapewniali im bezpieczną przystań, a mało kto
spodziewa się powrotu dobrej koniunktury gospodarczej, ponieważ rozwój gigantów
mediów społecznościowych i sztuczna inteligencja ograniczają źródła reklam i
przychodów dla coraz bardziej sceptycznie nastawionej do głównych mediów opinii
publicznej.
Tymczasem niektóre świeże, nowe cyfrowe startupy, które miały zająć ich
miejsce, albo się skurczyły, albo zostały wycięte. Nazwy takie jak BuzzFeed,
HuffPost i Vice News, które kiedyś były ulubieńcami świata mediów cyfrowych, są
bladymi cieniami samych siebie, mało prawdopodobne, aby stanowiły jakąkolwiek
ostoję przed Trumpem, gdy pogrążają się w trudnościach finansowych. Jedna z
niewielu rozwijających się części krajobrazu medialnego USA? Fox News,
konserwatywny kanał promujący Trumpa, należący do Ruperta Murdocha i jego
rodziny.
„Częścią różnych kryzysów w dziennikarstwie, od modelu biznesowego po
ingerencję agresywnej administracji prezydenckiej, jest to, że tak duża część dziennikarstwa
to w rzeczywistości małe przedziały w ogromnych podmiotach korporacyjnych, dla
których standardy amerykańskiego dziennikarstwa, pierwsza poprawka i obowiązek
informowania obywateli w republice nie są najwyższymi priorytetami” –
powiedział Thompson.
„Nic dziwnego, że mamy ciągłe konflikty interesów, skoro organizacje
informacyjne są własnością ogromnych, wielostronnych korporacji, które mają
wiele innych interesów oprócz mówienia prawdy w dziennikarstwie”.
W tym świecie rola administracji Trumpa w kryzysie amerykańskiego
dziennikarstwa nie jest tak pojedyncza, jak rola złoczyńcy, ale tylko jeden
czynnik w obszarze amerykańskiego życia obywatelskiego, który już był głęboko
chory i stał na skraju przepaści. Trump i jego sojusznicy właśnie zaczęli go
popychać bliżej.
„Skoro wszystko rozpada się na naszych oczach, możemy być zaskoczeni, że nie
wydarzyło się to dawno temu” – powiedział Thompson.
Dziękuję za dzisiajszą relację ze świata i z naszej zielonej Polski. Zieleń jak zawsze miłej sie oglada i można na chwilę (niestety tylko chwilę) zapomnieć o reszcie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzień dobry
OdpowiedzUsuńMoże ktoś to przeczyta. A może nie przeczyta. Ale, interesujący post by Jolanta Saacewicz, i wart jest szerszego zasięgu.
OdpowiedzUsuń"Jolanta Saacewicz
Pełznie powoli, ale skutecznie. Już przepełzło przez młodych 18-39. Przez resztę też przepełznie. Zamieszczam fragment, bo komentarz całego jest za długi. Cały post w linku na końcu.
„
Rozczarowanie. Koalicją.
Tego rozczarowania nic nie zatrzyma, bo rząd nic nie może. Bo albo Duda, albo PSL, albo brak pieniędzy.
Szczury już popiskują w przepychankach w drzwiach wyjściowych. Organizują sobie szalupy ratunkowe na dmuchanych swastykach.
Wyczytałam gdzieś takie ładne zdanie o demokratach:
OGRANICZA NAS WŁASNE UMIARKOWANIE.
W Stanach przyszedł Trump i pokazał jak można rządzić. Cokolwiek nie zrobi jest nielegalne. Opozycja leci więc do sądu, a Trump idzie do przodu. Po drodze łamie następne normy konstytucyjne i prawa człowieka. Demokraci lecą do sądów. A Trump pędzi dalej. Gdy już jest tak spętany niekorzystnymi wyrokami sądów jak Harry Potter i Hermione wężami, to ryczy ze pierdoli wyroki sądów i nie będzie ich respektował. Wtedy robi się rejwach, bo nieprzestrzeganie wyroków sądowych to w Ameryce kryzys konstytucyjny pełna gęba. Demokraci są oburzeni, a Trump przywozi sobie złoty samolot od Kataru. Demokraci nie posiadają się już z czterech oburzeń. A Trump wysyła wojsko do Los Angeles. Więc demokratyczny gubernator Kalifornii leci do sądu. A Trump pędzi dalej i odbiera obywatelstwo dzieciom urodzonym z nielegałów. Demokraci toczą pianę i lecą do sądów, a Trump wypierdala z bibliotek książki i na okrętach wojennych zamalowuje imiona gejowych bohaterów i maluje na wierzchu imiona konfederatów, którzy chcieli USA rozpieprzyć i mieć sobie niewolników. Demokraci lecą do sądów. A Trump robi łapanki w przedszkolach, kościołach i sądach i wysyła ludzi do Aligatorowego Alcatraz lub Salwadoru. Demokraci już wiecie co robią.
Generalnie to demokraci nie nadążają.
I to jest smutny polski przypadek również. Konfiguracja jest trochę inna, ale nauka z tego taka sama:
NAS OGRANICZA WŁASNE UMIARKOWANIE
Bodnar nic nie może, bo sprawiedliwość miele powoli i Bodnarowi nie wypada po prostu pójść i aresztować Manowską, zaplombować wejście do TK i nie wpuścić tam kolesiów, odebrać obywatelstwo Świrskiemu, deportować Glapinskiego na Galapagos itp. Tusk nie może, bo umowa-krowa koalicyjna. A gdyby
GO NIE OGRANICZAŁO UMIARKOWANIE
Mógłby zabrać pieczątki pieprzonym pannom na wydaniu de domo Trzecia Droga i dekretami polecieć po ich subwencjach partyjnych. Wsadzić Kaczyńskiego na 48 h i nastraszyć, że mu wykastruje kota. Zarekwirować kombajny przed żniwami i nie wydać dopóki geje nie będą mogli się żenić i mieć dzieci. Itp, itp
NAS OGRANICZA NASZE WLASNE UMIARKOWANIE.
Więc tak sobie myślę o dylemacie zatrutych owocòw: czy lepiej spierdolic całą demokrację i oddać kraj faszystom ale postępować według wszyskich zasad i praw, czy też lepiej spierdolic parę przepisów i nagiąć parę norm dorabiając do tego własną interpretację legalności, ale ocalić przy tym demokrację?!
PS.
Ten post flirtuje z taką “nielegalnością”, którą można interpretacyjnie obronić w sądzie. Wszystko inne (jak cel uświęca środki) jest nieupoważnioną nadinterpretacją."
Źródło jest tu :
https://www.facebook.com/jsacewicz/posts/pfbid022f9dfdjdi5C4AXyNfdigmA24H8XZkvEjFxRxsyu6dvuVswie6PtgLBpHbp1dgpF5l
"Wysoki rangą egipski urzędnik wojskowy ujawnił, że Kair anulował umowę z 2018 r. na zakup rosyjskich myśliwców Su-35 po tym, jak dogłębna ocena techniczna wykazała poważne niedociągnięcia w systemach samolotu." Przynajmniej jedna budująca wiadomość.
OdpowiedzUsuńSytuacja mediów w USA zapowiada to, o może się z nimi stać w Polsce po 2027 r. A co już dzieje się na Węgrzech.
OdpowiedzUsuńAż dziw, że TVN24 jeszcze nie jest całkowicie pro-trumpowskie
Amerykanie zaś wnet mogą potrzebować jakiejś stacji "Wolna Ameryka"