DRUGI OBIEG
Sobota, 19 lipca 2025

1.
Lipiec taki, jakie D.O. pamięta z czasów młodości, z plątania się autostopem z namiotem od campingu do campingu. Karimat nie było, materac dmuchany i kusy kocyk, śpiwory były drogie i na dodatek ich nie było. Z zazdrością patrzył D.O. na tych bogatych, na ich brezentowe, wypchane zbitą włóczką worki do spania. Oni smacznie spali, a D.O. się trząsł z zimna, ubrany od stóp do głów, pod swoim kocykiem przy 12 lipcowych stopniach Celsjusza.
Sytuacja zmieniła się na lepsze, kiedy – 17-latek - w podróż do luksusowego campingu Krak pod Krakowem wyruszył z brezentowym ciepłym śpiworem i – co ważniejsze – z dziewczyną. Jeden śpiwór na dwoje i ciepełko gwarantowane! Na campingu było dużo Niemców z DDR-u, którym wolno było przyjechać do najweselszego baraku w obozie. Można ich było poznać po tym, że wstawali o 5 rano i zaczynali gimnastykę i jogging (tego terminu wówczas jeszcze nie było oczywiście) pokrzykując rytmicznie, no a jednak skandowanie poleceń w języku niemieckim budziło jeszcze wówczas dość jednoznaczne skojarzenia.
Z tą dziewczyną ostatni raz spał D.O. na Campingu w Sienie bodaj pod koniec lat 80., kiedy ich kochana Siostrzeniczka dostała stypendium na letnie kursy w tamtejszej uczelni, a oni ją dam z Rzymu dowieźli i pomogli w biurokracji uczelnianej.
Bida była, ale rankiem, po campingowej nocy, kiedy obudziło się obolałe i połamane, unisono przyrzekli sobie państwo D.O.stwo, że to ostatni raz, bo okazało się, że już nie mieliśmy zdrowia na takie nocowania. A mieliśmy miękkie karimaty i dwa niezłe śpiwory, dwa pokolenia nowsze od tego, którego używaliśmy w Polsce jako narzeczeni.
A teraz? Starzy jesteśmy i rozjechaliśmy się cokolwiek w upodobaniach. D.O. jeszcze ciągnie, wylicza, jak dawno był ostatni raz w Grecji czy Francji, wspomina porywające krajobrazy i niespieszne obiadki na plaży, z nogami prawie że w morzu, otoczony leniwymi sierściuchami, pewnymi, że ludzki bankomat wyda im trochę kociej gotówki, czyli ryby. I już by wsiadał, jechał, pożerał wzrokiem te krajobrazy. Potem dochodzi do niego, że nie tak dawno, kiedy on podróżował i podróżował, turystyka letnia może i była masowa, ale nie tak apokaliptyczna, obrzydzająca podróżowanie, jak dzisiaj.
Zaś Żona D.O. najchętniej by nie wychodziła z domu, nie sposób jej wyciągnąć na jakąkolwiek podróż, nigdzie jej nie ciągnie, a na zachęty, żeby pojechać znowu w jakieś piękne miejsce odpowiada „tam już byliśmy”. Może i byliśmy, ale po pierwsze świat się zmieniła po drugie im człowiek starszy, tym chętniej powinien odwiedzać miejsca, w których już był i mu się spodobało. W Hiszpanii w lutym odwiedzaliśmy miejsca, w których już byliśmy 35 lat wcześniej, ale było tak, jak byśmy nigdy wcześniej tam nie byli. Raz, że zapomnieliśmy, a dwa, te miejsce kompletnie się pozmieniały…
No i D.O. choć go rwie w dalekie strony, siedzi w domu i stuka w komputer. I marzy, marzy, marzy o podroży. Taki wanderlust.


2.
Dzisiaj łącznie w D.O.



O: właśnie tak. Mały D.O. właściwie łąk nie zauważał, tak, jak nie zauważa się powietrza.


Dzisiaj może przed łąką stać i się gapić godzinami.


Akurat te są dziełem człowieka.

 Ale to tylko dodaje im uroku



Piękne, nieprawdaż?


Kiedy popatrzeć na nie z bliska, ujawniają swoją fantastyczną sktrukturę.



D.O. się poddaje: nie ma pojęcia, co to jest.


Czyż nie są piękne w chórze?


Ale są też solistki, jedna piękniejsza od druugiej.


Selva colorata, non oscura.


Ta armia nosi piękne uniformy.


Rozumiesz, Czytelniku, dlaczego D.O. zrezygnował (prawie) z usług tego pana?



Panowie bardzo do siebie pasują. Jeśli zaś chodzi o asystencję, to jednemu przyda się asystencja policyjna, drugiemu – psychiatryczna.



https://wyborcza.pl/7,75398,32111002,to-bedzie-pierwszy-wyrok-w-aferze-funduszu-sprawiedliwosci.html#do_w=461&do_v=1459&do_st=RS&do_sid=2125&do_a=2125&do_upid=1459_ti&do_utid=32111002&do_uvid=1752782639599&s=S.PW-K.C-B.2-L.2.maly

„Przedsiębiorca Piotr W. poszedł na układ z prokuraturą. Przyznał się do udziału w przekręcie wokół Fundacji Profeto i obciążył zeznaniami księdza Michała Olszewskiego”.



No, no… To jest dopiero news!


Komentarze

  1. Taki rodzaj uważnosci poświadczony tu pięknymi zdjeciami jest godny pozazdroszczenia. Sam aż taki czuły na małe cudemka natury nie jestem. I chyba za późno na uczenie się jej

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga