DRUGI OBIEG
Środa, 16 lipca 2025
1.
Niezmiernie cieszy D.O. szeroki odzew Czytelników na fragmenty wykładu
profesora Macieja Kislowskiego, jednego z tych geniuszy polskiej politologii,
socjologii, prawa i ekonomii (studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim i
kontynuował naukę w Stanach Zjednoczonych, Francji i Singapurze. W 2012 roku
otrzymał tytuł Doctor of Juristic Science na Yale Law School, Business
Administration w Insead oraz w Wharton School na Uniwersytecie Pensylwanii,
ekonomię i politykę publiczną w Princeton School of Public and International
Affairs; jest profesorem Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego najpierw w
Budapeszcie, a po wygnaniu uczelni przez Orbána – w Wiedniu).
Wg D.O. trudno o lepszy opis stanu współczesnych społeczeństw europejskich ze
szczególnym uwzględnieniem polskiego. Opis to opis, ale prof. Kislowski
dostarcza gotowych recept na pokonanie tego, co dość powszechnie nazywane jest
kryzysem liberalnej demokracji. Nic, tylko brać i stosować.
Jedyny drobiazg: nie ma komu owych recept stosować.
Do zastosowania którejkolwiek z nich niezbędne są cojones, a D.O. nie dostrzega
na horyzoncie żadnego polityka, wyposażonego w te atrybuty, no, ale D.O. stary
i wzrok już nie ten.
No, może Radosław Sikorski. D.O. ma nie jedno i nie dwa zastrzeżenia do pana
ministra, ale z czystym sumieniem może stwierdzić, że ma cojones, co jest w
polskiej klasie politycznej rzadkim przywilejem; żeby jeszcze D.O. miał
pewność, że te klejnoty wykorzysta w zbożnym celu, to niech już nawet nadal
robi te dziwne grymasy, sugerujące, że właśnie posilił się jakimś
chrześcijańskim noworodkiem.
Profesor Kislowski był doradcą Platformy Obywatelskiej (D.O. nie wie, czy jest
nim nadal), w związku z czym musi być człowiekiem bardzo sfrustrowanym,
ponieważ to wodzowskie ugrupowanie bez właściwości czasami robi rzeczy
dokładnie na odwrót niż doradza pan profesor, chociaż uczciwie trzeba przyznać,
że na ogół nie robi zupełnie nic. A jeżeli już coś robi, to starannie to ukrywa
przed resztą narodu.
Albowiem dotychczasowa polityka rzekomo liberalnej i rzekomo demokratycznej
Platformy Obywatelskiej polega na dość nieudolnej i przeważnie śmiesznej
imitacji najbardziej zawziętych populistów.
Dlaczego? No, to chyba oczywiste: żeby odebrać głosy populistycznej prawicy.
Czy to przynosi spodziewane efekty? No to chyba oczywiste: przynosi wręcz
przeciwne.
Czemu zatem Platforma nie słucha profesora Kislowskiego i robi odwrotnie, niż
on doradza? Przecież nawet w partii bez właściwości znajdują się ludzie zdolni
czytać ze zrozumieniem?
No do profesor jest tylko doradcą, a wodzem jest wódz i to jego pomysły na
politykę zawsze przeważają.
D.O. przypomina, że profesor Markowski mówił w AMNT, przytaczając statystyki,
że najbogatszymi Polakami są właściciele prywatnych przedsiębiorstw oraz
rolnicy. I co robi Platforma? Usiłuje pozyskać względy rolników, dosypując im
coraz więcej publicznego grosza.
Czy z tego powodu rolnicy pokochali Platformę? Nie, nie pokochali, wręcz
przeciwnie. Są to w większości ludzie, którzy biorą ogromne pieniądze z Unii
Europejskiej i aż wyją, żeby Polskę z Unii Europejskiej wyprowadzić.
Nielogiczne? No nielogiczne. Symptom podobny do tego, że homoseksualiści
nienawidzą homoseksualizmu jeszcze bardziej niż brałny i bąkiewicze. I do tego,
że i Hitler i Brałn maja ponoć w żyłach żydowską krew, a Żydów nienawidzą.
To są paradoksy, które występują w przyrodzie na tyle często, że można było się
już do nich przyzwyczaić, ale do Platformy to nie dociera i raz po raz dosypują
coraz więcej pieniędzy swoim wrogom, a wrogowie mimo to (a może dzięki temu)
robią się coraz bardziej wrodzy.
D.O. jakoś zgrzyta termin „rewolucja konserwatywna”. Bo D.O. uważa się za
rewolucjonistę, tyle, że liberalnego. Sprzeczność? Prawdopodobnie, ale D.O. tak
już ma. Urodził się rewolucjonistą, był rewolucjonistą w młodym wieku i na
starość mu nie przeszło. Dlatego tamtą stronę, czyli „populistów” i ich
miłośników, na własne potrzeby będzie jednak nazywał kontrrewolucjonistami.
Już kilka razy na tym forum D.O. porównywał to, co się dzieje w Polsce i
obszernych połaciach Europy do „Arabskiej Wiosny”. Z tym, że w opinii D.O. to
nie była żadna wiosna, tylko jesień, jeśli już. To była regularna
kontrrewolucja młodych mężczyzn, zgrabnie manipulowanych przez imamów, którzy
wykorzystali ich frustrację.
Owe kontrrewolucje wybuchały w krajach, które się gwałtownie rozwijały, często
okcydentalizowały. Wprowadzały elementy demokracji, sprzyjały emancypacji
kobiet, lekutko zeświecczały. Z beduinów w mieszczuchów. Ze zbieraczy i
pasterzy w pracowników korporacji. Z niekwestionowanych władców rodziny – w
rodzin równoprawnych członków, jakich wielu.
D.O. widział film, kręcony pod przykrywką na wiecach nostalgików Mussoliniego,
chodzących z pielgrzymkami do jego rodzinnego miasteczka Predappio w rocznice
urodzin i śmierci. Niemal wszyscy indagowani, dlaczego tam byli odpowiadali, że
chcą „tradycyjnego modelu rodziny”.
Kobiety są mądrzejsze, bardziej wykształcone, bardziej samodzielne, a męskie,
niedomyte nieuki nie mogą ścierpieć, że tracą nad nimi władzę. Wg ONZ, w 2023
r. zabitych zostało w Europie przez partnerów lub najbliższych ponad 51 tysięcy
kobiet (źródło: https://www.geopop.it/femminicidi-in-italia-e-in-europa-come-la-situazione-e-cosa-dicono-i-numeri/)
Bardzo interesującą obserwację zamieściła w komentarzu do wczorajszego wydania
D.O. Pani Elżbieta Kurowska: „trzeba na nowo zdefiniować ofiary, bo to one
muszą być adresatami idei kontrrewolucji” (nowej rewolucji, wg terminologii
D.O.), oraz że „tego przedefiniowania ofiar musi dokonać przede wszystkim
lewica”.
D.O. się podpisuje pod tymi wnioskami. Ale usiłując maksymalnie zsyntetyzować
wnioski profesora Kislowskiego i komentarze Czytelników, D.O. by napisał
„wyegzekwować istniejące prawa z żelazną konsekwencją i przestać rozdawać
wrogom liberalnej demokracji niezasłużone pieniądze”.
2.
No i kupa.
Czy D.O. doświadczony, mocno hurtowy podróżnik, mówił wam już kiedyś,
Czytelnicy, że różnica pomiędzy dobrymi wakacjami a wakacjami schrzanionymi to
circa 500 euro?
Znużony i żądny odpoczynku D.O. siadł wczoraj rano do komputera w poszukiwaniu
miejsca i locum, ale:
- W hotelach o standardzie, jakiego państwo D.O.stwo poszukują nie ma w
najbliższych dniach miejsc, ze szczególnym uwzględnieniem najbliższego weekendu;
- Te hotele, które są dostępne mają ceny tak niebotyczne, tak bezczelne, że
nawet, gdyby D.O. było stać, to by ich właścicielom powiedział, żeby je sobie w
zupę wsadzili;
- Hotele, które znalazł w miejscu, które bardzo lubi zaraz za polską granicą,
rano kosztowały 100, ale Żona D.O. spała, a bez jej zgody zarezerwować
oczywiście by nie śmiał, zaś po południu kosztowały już 150, zgodnie z zasadą
stosowaną przez wszystkie wyszukiwarki hotelowe z największą na czele.
- Pogoda na najbliższe dni w Europie Środkowej, od Belgii do Moskwy, będzie się
charakteryzować obfitymi opadami i niska temperaturą, a wywalanie góry
pieniędzy, żeby przez tydzień nie wychodzić z hotelu państwo D.O.stwo
przerabiało już w marcu w Marbelli.
Tak, że – welcome home, D.O.!
D.O. wygrał zakład sprzed kilku dni.
Bo jest doświadczony i wie, że biurwa biurwie łba nie urwie.
Donald Tusk ocenił, że ułaskawienie Roberta Bąkiewicza przez prezydenta
Andrzeja Dudę "jest nie tylko skandalem w ludzkim, moralnym
wymiarze", ale też "politycznym sygnałem", że "cała ta
ekipa nie cofnie się przed niczym, byle odzyskać władzę".
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,32105082,kibice-jednocza-sie-ponad-podzialami-przeciwko-migrantom-w.html?_gl=1*12m4vci*_gcl_au*MTg0MDUxODk0NC4xNzQ4NDE1MTM5*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*czE3NTI1OTg3NTQkbzQyMCRnMSR0MTc1MjU5ODgwNyRqNyRsMCRoMA..#s=S.TD-K.C-B.9-L.2.duzy
W sobotę 19 lipca w Katowicach ma odbyć się protest przeciwko imigracji i
imigrantom o nazwie "Stop imigracji". W samo południe na rynku w
Katowicach mają zgromadzić się kibice "ponad podziałami". Jako
pierwsza informowała o tym Torcida Górnik. Swoje oświadczenie zaczęła tak:
"Czołem szlachta. Są takie momenty w życiu, że musimy się zjednoczyć i
taki moment nastał właśnie teraz!" …
Wszystkie grupy kibicowskie na Górnym Śląsku podjęły decyzję o wspólnym marszu
przeciw masowej imigracji, która wbrew woli Polaków postępuje coraz bardziej.
W oświadczeniu czytamy też, że kibice zapraszają wszystkich, którym "dobro
naszego kraju oraz bezpieczeństwo naszych kobiet i dzieci leży na sercu, do
wspólnego marszu będącego znakiem sprzeciwu wobec tej sytuacji". I kończą
je słowami "Jeszcze Polska nie zginęła". …
Rząd, współautor nagonki na imigrantów, przyklaśnie inicjatywie?
https://wyborcza.pl/7,75399,32104346,rosyjski-pisarz-boris-akunin-skazany-na-14-lat-lagru-nie-tesknijcie.html#s=S.TD-K.C-B.2-L.1.duzy
„Akunin został 14 lipca skazany zaocznie przez rosyjski sąd na 14 lat
kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Jak czytamy na portalu Biełsat TV, do
kary sąd dorzucił 400 tysięcy rubli (18 700 zł) grzywny oraz zakaz
administrowania stronami internetowymi przez cztery lata.
W grudniu 2023 r. za krytykę wojny Rosja wpisała Akunina (obok innych znanych
postaci kultury) na listę terrorystów, oskarżając go m.in. o „świadome
rozpowszechnianie fałszywych informacji o Siłach Zbrojnych". Została
wszczęta przeciwko niemu sprawa karna.
„Terroryści ogłosili mnie terrorystą" – napisał wówczas pisarz na
Facebooku. I dalej: „Pozornie drobne wydarzenie, zakaz wydawania książek,
uznanie jakiegoś pisarza za terrorystę, jest w rzeczywistości kamieniem
milowym. Książki nie były zakazane w Rosji od czasów sowieckich. Pisarzy nie
oskarżano o terroryzm od czasu Wielkiego Terroru. To nie jest zły sen, to się w
Rosji naprawdę dzieje".
Pisarz został również oskarżony o „usprawiedliwianie terroryzmu", czego
dowodem miał być jego post zamieszczony na Telegramie: „Długo byłem
ewolucjonistą, a teraz jest za rewolucją, bo w żaden inny sposób nie
pozbędziemy się dyktatury. Wyborów nie ma i nie będzie, oponentów reżim zabija
i gnoi w więzieniach. Tak, rewolucja to wybuch. Ale w historii bywają także
sytuacje, których inaczej niż wybuchem nie da się wyczyścić".
W styczniu 2024 r. władze rosyjskie wpisały pisarza na listę „zagranicznych
agentów".
Duże księgarnie rosyjskie wycofały książki Akunina ze sprzedaży, a Wydawnictwo
AST przerwało ich wydawanie.
Borys Akunin urodził się w 1956 r. na terenie obecnej Gruzji, w
gruzińsko-żydowskiej rodzinie, a jego prawdziwe nazwisko brzmi Grigorij
Szałwowicz Czchartiszwili. Pseudonim, jaki sobie wybrał, ma być odwołaniem do
Michaiła Bakunina, jednego z ojców myśli anarchistycznej oraz samego słowa
„akunin", które w języku japońskim oznacza „łotra" lub
„złoczyńcę".
Akunin jest eseistą, tłumaczem z języka japońskiego, a przede wszystkim
pisarzem, znanym jako autor kryminałów. Jego powieści zostały przetłumaczone na
kilkadziesiąt języków i rozeszły się w milionach egzemplarzy. Najbardziej
znanym ich bohaterem jest detektyw Erast Fandorin, występujący w kolejnych
tytułach, których akcja dzieje się w czasach carskiej Rosji.
Najpopularniejsze serie powieściowe autorstwa Akunina to: „Przygody Erasta
Fandorina", „Prowincjonalny kryminał, czyli przygody siostry
Pelagii", Przygody magistra", „Gatunki" i „Bruderschaft ze
śmiercią". W 2000 r. Akunin otrzymał tytuł rosyjskiego pisarza roku.
W 2014 r., po aneksji Krymu, Akunin wyjechał z Rosji i od tego czasu mieszka w
Londynie. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" mówił wówczas.: „Putin nie
odszedł daleko od Pragi 1968 roku, czyli momentu, kiedy formowała się jego
osobowość. Dlatego Rosja wciąż drepcze w miejscu. Tymczasem właśnie dziś trzeba
rozwijać się bardzo szybko. A system stworzony przez Putina jest katastrofalnie
nieefektywny. On nie pozwala się rozwijać ni gospodarce, ni biznesowi, ni
nauce, ni oświacie. Rosja żyjąca z ropy i gazu nie ma nawet własnych nowoczesnych
technologii ich wydobycia".
Jak pisze PAP, według śledczych „pisarz w 2025 r. opublikował na portalach
społecznościowych ponad 30 materiałów bez wskazania ich związku z nadanym mu
statusem ‘agenta’".
Według rosyjskiego prawa osoba o statusie „zagranicznego agenta" ma
informować o nim pod każdym swoim materiałem w mediach. W jednej z tych
publikacji władze dopatrzyły się "usprawiedliwiania terroryzmu". W
wyroku mowa również o rozmowie pisarza z dwoma prokremlowskimi pranksterami
(Lexusem i Vovanem), którzy podszyli się pod prezydenta Wołodymyra Zełenskiego
i ukraińskiego ministra kultury Ołeksandra Tkaczenkę. W tej rozmowie Akunin
miał zapewnić o wsparciu dla Ukrainy oraz przyznać się do organizacji zbiórki
pieniędzy na rzecz ukraińskiej armii.
Agencja informacyjna TASS, powołując się na obrońcę, podała, że Akunin nie
przyznał się do zarzucanych mu czynów. Pisarz zarzucił TASS kłamstwo. Napisał
na Telegramie: ,,To nie tak, że ja ‘nie przyznaję się do winy’. Ja nie uznaję
ich sądu. Żadnego adwokata nie upoważniłem do reprezentowania mnie w tak zwanym
‘procesie’ i w żaden sposób w tym bałaganie nie uczestniczę".
Pisarz skomentował też ironicznie wyrok na swoim profilu w FB:
"To już koniec, drodzy czytelnicy internetu. Żegnamy się na długo. Sąd
wojskowy jest nie tylko sprawiedliwy, ale i szybki. Dostałem 14 lat więzienia i
kolejne cztery lata zakazu prowadzenia stron internetowych" - napisał. I
dodał:
Mój kolejny wpis pojawi się więc... w 2043 roku. Może trochę wcześniej – Putin
zostanie wybrany na siódmą kadencję i być może z tej okazji zostanie ogłoszona
amnestia. Wrócę do Was dobry, 87-letni, całkowicie zresocjalizowany. Ale nie
tęsknijcie jeszcze”.
Julia Nawalna
Maestro Giergiew jest wspólnikiem najgorszych zbrodni Putina; nie pozwólcie
mu dyrygować w Casercie.
Wdowa po Aleksieju Nawalnym, rosyjskim dysydencie, który zmarł w gułagu,
wypowiedziała się następująco: „Jego występ we Włoszech byłby prezentem dla
dyktatora”.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/07/15/news/caserta_navalnaja_gergiev_invito-424731179/?ref=RHLF-BG-P3-S1-T1-s643
Piękny letni wieczór we Włoszech. Pałac Królewski w Casercie. Koncert
symfoniczny. Cudowna ucieczka od codziennych trosk i niepokojów, które nękają
świat. I nawet czuję się trochę winna, że zakłócam tę idyllę. Ale muszę to po
prostu powiedzieć: festiwal „Królewskie Lato” w 2025 roku ma poważny problem.
Bo na wydarzenie został zaproszony Walerij Giergiew, słynny rosyjski dyrygent.
I bliski przyjaciel Władimira Putina. Nie tylko przyjaciel. I nie tylko
zwolennik. Ale także propagator zbrodniczej polityki Putina, jego wspólnik i
podżegacz.
Od początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę włoskie społeczeństwo i rząd
zajęły jedyne słuszne stanowisko wobec Putina: potępić i wyrzec się jego
reżimu, jego zbrodni, jego wojny. I chcę zaapelować do Włochów: bądźcie
konsekwentni.
Straszna i wyniszczająca wojna na Ukrainie trwa, ludzie giną każdego dnia, a
ukraińskie miasta płoną. Jak to możliwe, że latem 2025 roku, trzy lata po
wybuchu konfliktu na Ukrainie, Walerij Giergijew, wspólnik Putina i osoba
objęta sankcjami kilku krajów, został nagle zaproszony do Włoch na festiwal?
Tak, Maestro Gergiev jest znakomitym dyrygentem. Ale jak wiemy z historii,
wielcy artyści potrafią być wśród złych ludzi, gotowi wykorzystać swoją
reputację, by ukryć okrutne i nieludzkie reżimy. Walery Gergiew jest właśnie
jednym z nich. I chcę skorzystać z okazji, jaką oferuje Repubblica, by
opowiedzieć włoskiej opinii publicznej o Gergiewie, którego nie znają. Nie o
sławnym dyrygencie, ale o popleczniku Putina, bardzie dyktatury Putina i wojny,
którą rozpętał.
Gergijew i Putin są bliskimi przyjaciółmi. Przez wiele lat maestro wspierał
politykę Putina z zapałem godnym najszlachetniejszych celów. W 2012 roku Walery
Gergijew nie tylko publicznie poparł nielegalny powrót Putina na stanowisko
prezydenta na trzecią kadencję, ale był również jednym z jego zaufanych ludzi i
dołączył do jego kampanii wyborczej. W Rosji rozpoczęły się już masowe represje
polityczne, ale Gergiew pozostał niewzruszony. W 2014 roku Gergiew publicznie i
głośno poparł nielegalną aneksję Krymu. Podpisał wspólny list osób ze świata
kultury, popierający stanowisko Władimira Putina w sprawie Ukrainy i Krymu.
W 2016 roku Gergiew zorganizował koncert propagandowy na ruinach historycznej
Palmyry w Syrii, gdzie wojska Putina pomogły utrzymać dyktatora Baszara
al-Assada u władzy. Przed występem orkiestry, podczas wydarzenia wyemitowano
nawet przemówienie Putina. I jestem głęboko przekonana, że Caserta nie ma
zamiaru powtarzać tego „aktu wielkiej sztuki”.
Podczas tzw. wyborów prezydenckich w 2018 r., z których mój mąż, rosyjski lider
opozycji i najsłynniejszy wróg Władimira Putina, Aleksiej Nawalny, został
nielegalnie wykluczony, Walerij Giergiew ponownie został doradcą Putina i
aktywnie go wspierał.
Jednak długotrwała miłość Gergiewa do Putina to nie tylko kolejny przykład
naiwnego, niechętnego politycznie artysty, który nieświadomie uległ urokowi
dyktatora. Gergiew doskonale wie, co robi, z kim dzielić się swoją
popularnością i reputacją, i pobiera wysokie opłaty za swoje usługi. Jest
świadomym i aktywnym wspólnikiem reżimu Putina, opartego na nieograniczonej
władzy, korupcji, bezprawiu i represjach politycznych.
W 2022 roku Fundacja Antykorupcyjna, założona przez mojego męża, Aleksieja
Nawalnego, opublikowała raport śledczy zatytułowany „Dyrygent wojenny Putina”.
W raporcie szczegółowo opisaliśmy, jak przez kilka lat Walerij Giergiew
sprzeniewierzył znaczne fundusze fundacji charytatywnej nazwanej jego imieniem
dla osobistych korzyści. Środki te, będące w zasadzie własnością państwa
rosyjskiego i przeznaczone na wspieranie teatrów i młodych talentów, służyły
zapewnieniu mu wygodnego życia. Możliwość bezkarnego wydawania milionów, a
także tytuły honorowe, stanowiska i oficjalne odznaczenia to cena, jaką Putin
chętnie płaci za swoje bezwarunkowe oddanie i lojalność. Walerij Giergiew nie
jest jedynie towarzyszem podróży dyktatorskiego reżimu: stał się jego
integralną częścią. Właśnie dlatego Giergiew nigdy nie potępił Putina za
inwazję na Ukrainę: czy to nie wystarczy, by nigdy więcej nie zapraszać go na
międzynarodowe festiwale muzyczne?
Dzięki swojemu talentowi i sławie Gergiew mógł z łatwością zerwać z
przestępczym reżimem Putina. Najlepsze orkiestry i teatry świata chętnie
zaoferowałyby mu środki i warunki do nieskrępowanej twórczości. Ale Gergiew nie
potrzebuje wolności twórczej; zamienił ją na poparcie żądnego krwi dyktatora.
Jako „ambasador kultury” Putina, Walerij Giergiew realizuje rosyjską politykę
miękkiej siły. Jednym z jego obecnych celów jest normalizacja wojny i reżimu
Putina. Mówi: „No cóż, tak, gdzieś daleko toczy się wojna. Wszyscy
przyzwyczailiśmy się do niej przez ostatnie trzy i pół roku. Czy to powód, żeby
rezygnować z dobrej muzyki?” (A także z taniej ropy i plików gotówki, które
przyjaciele Putina chętnie wydają na jachty i rezydencje).
Celem tej „polityki normalizacji” jest wyprowadzenie reżimu Putina z izolacji,
uwolnienie Putina i jego otoczenia od odpowiedzialności za zbrodnie. Za wojnę w
Ukrainie. Za zabójstwo mojego męża. Za setki tysięcy więźniów politycznych
przebywających obecnie w rosyjskich więzieniach. Za zrujnowane życie milionów
ludzi w Rosji i na Ukrainie.
W tym kontekście koncert w Casercie to przedsmak, balon testowy. Ale to bardzo
ważne: to nie przypadek, że wszystkie kremlowskie media propagandowe
prześcigają się teraz w chwaleniu władz regionu Kampania za zaproszenie
przyjaciela Putina na występ w „Królewskim Lecie”. Wybaczcie, ale jeśli Kreml
jest z was zadowolony w 2025 roku, to zdecydowanie robicie coś źle.
Każda próba zignorowania tożsamości Walerija Giergiewa poza jego dyrygenturą i
udawania, że to po prostu wydarzenie kulturalne pozbawione polityki, że Walerij
Giergiew jest po prostu wielkim artystą, jest hipokryzją. Dlatego festiwal
powinien szczerze nazywać się „Latem hipokrytów” – po co się wstydzić? A może
imię „Króla”, dla którego koncerty Giergijewa we Włoszech tego lata będą mile
widzianą nowiną, powinno być bezpośrednio wyświetlane na wszystkich plakatach?
Nazywa się Władimir Putin.
Julia Nawalna
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/interwencja-msz-w-watykanie-chodzi-o-wypowiedzi-dwoch-biskupow-z-polski/58h9q29,79cfc278
„"Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej wręczył w dniu 15 lipca br.
Javierowi Domingo Fernándezowi Gonzálezowi, Szefowi Protokołu Dyplomatycznego
Stolicy Apostolskiej, demarche, w którym strona polska wyraża oburzenie
niedawnymi, niedopuszczalnymi wypowiedziami biskupów Długosza oraz
Meringa" — czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie resortu
dyplomacji.
Demarche, czyli oficjalne wystąpienie jednego państwa wobec drugiego
zawierające protest przekazał ambasador Adam Kwiatkowski.
"Demarche jest reakcją na wypowiedzi hierarchów kościelnych w ostatnich
dniach, odpowiednio z dnia 11 oraz 13 lipca, które godzą w zapisy Konkordatu
podpisanego 28 lipca 1993 r. między Stolicą Apostolską a RP" — wyjaśnia
MSZ.
Sprawę skomentował także Radosław Sikorski, który przebywa w Brukseli. — Pan
Braun też ma wolność wypowiedzi, ale zaprzeczanie Holokaustowi jest w Polsce
karalne. Tak samo ingerowanie w politykę partyjną jest niezgodne z konkordatem.
Wolność wypowiedzi wiąże się z odpowiedzialnością za słowo — powiedział szef
polskiego MSZ.
Resort dyplomacji precyzuje, że chodzi o wypowiedzi biskupów z ostatnich dni.
"11 lipca podczas Apelu Jasnogórskiego biskup Antoni Długosz publicznie
poparł Ruch Obrony Pogranicza Roberta Bąkiewicza. 13 lipca natomiast biskup
Wiesław Mering stwierdził, że »rządzą nami ludzie, którzy określają się jako
Niemcy. Jak świat jest światem – mówił w XVII wieku jeden z polskich poetów
Wacław Potocki – bo świat jest światem, Niemiec nie będzie bratem
Polaka«".
MSZ zwraca też uwagę na słowa bp. Meringa, które są "nie do przyjęcia
zarówno semantycznie, jak i merytorycznie". Duchowny mówił, że
"granice naszego kraju są zagrożone zarówno od zachodu, jak i od
wschodu". Biskup Mering odniósł się również do Rządu RP, używając sformułowania
"polityczni gangsterzy".
Resort kierowany przez Radosława Sikorskiego podkreśla, że "takie
wypowiedzi biskupów, którzy działając jako przedstawiciele Konferencji
Episkopatu Polski i tym samym reprezentujący Kościół katolicki, podważają dobre
stosunki polsko-niemieckie, oczerniają rząd i oznaczają wyraźne poparcie dla
środowisk nacjonalistycznych".
Dwustronicowy dokument, który w całości można znaleźć na stronach MSZ, kończy
się uprzejmą sugestią do władz Stolicy Apostolskiej o "wyciągnięcie
stosownych konsekwencji wobec biskupa Wiesława Meringa oraz biskupa Antoniego
Długosza, aby podobnie niefortunne, kłamliwe i nieuzasadnione wypowiedzi nie
pojawiały się w przyszłości w dyskursie publicznym, szargając dobre imię
Kościoła katolickiego, instytucji tak istotnej i nierozerwalnie związanej z
dziejami Państwa Polskiego od jego powstania po dzień dzisiejszy" ”.
Donald Trump zapytał Wołodymyra Zełenskiego, czy Ukraina mogłaby uderzyć na
Moskwę – twierdzą osoby poinformowane o rozmowie
https://www.ft.com/content/b66f03b5-e295-4f8c-92ba-516a527d588c
„ Jak
twierdzą osoby poinformowane o dyskusjach, Donald Trump prywatnie zachęcał
Ukrainę do nasilenia głębokich uderzeń na terytorium Rosji, a nawet pytał
Wołodymyra Zełenskiego, czy mógłby zaatakować Moskwę, gdyby Stany Zjednoczone
dostarczyły broń dalekiego zasięgu.
Rozmowa, która miała miejsce 4 lipca podczas telekonferencji między
przywódcami USA i Ukrainy, stanowi wyraźne odejście od poprzedniego stanowiska
Trumpa w sprawie wojny z Rosją i jego obietnicy wyborczej o zakończeniu
zaangażowania USA w konflikty zagraniczne.
Chociaż nadal nie jest jasne, czy Waszyngton dostarczy taką broń, dyskusja ta
uwydatnia pogłębiającą się frustrację Trumpa spowodowaną odmową przywódcy Rosji
Władimira Putina, by przyłączyć się do rozmów o zawieszeniu broni
zaproponowanych przez prezydenta USA, który kiedyś obiecał rozwiązać wojnę w
ciągu jednego dnia.
Rozmowa z Zełenskim 4 lipca została wywołana przez rozmowę telefoniczną Trumpa
z Putinem przeprowadzoną dzień wcześniej, którą prezydent USA określił jako
„złą”.
Dwie osoby znające rozmowę Trumpa i Zełenskiego powiedziały, że prezydent USA
zapytał swojego ukraińskiego odpowiednika, czy mógłby atakować cele wojskowe
położone głęboko w Rosji, gdyby dostarczył mu broń zdolną do tego celu.
„Wołodymyrze, czy możesz dotrzeć do Moskwy? ... Czy możesz dotrzeć też do
Petersburga?” – pytał Trump podczas rozmowy, według relacji ludzi.
Powiedzieli, że Zełenski odpowiedział: „Oczywiście. Damy radę, jeśli dasz nam
broń”.
Trump zasygnalizował swoje poparcie dla tego pomysłu, opisując strategię jako
mającą na celu „sprawienie, że [Rosjanie] poczują ból” i zmuszenie Kremla do
negocjacji, poinformowały dwie osoby poinformowane o rozmowie”. …
Niespełna 12 godzin później:
Rosja ignoruje groźbę Trumpa dotyczącą ceł w związku z wojną na Ukrainie
Prezydent USA zagroził nałożeniem na Moskwę surowych kar ekonomicznych, jeśli
ta nie zakończy działań wojennych z Ukrainą w ciągu 50 dni.
https://www.bloomberg.com/news/articles/2025-07-15/russia-brushes-aside-trump-s-tariff-threat-over-war-in-ukraine?srnd=homepage-europe
„Nie opowiadam się po niczyjej stronie” – powiedział Donald Trump w
odpowiedzi na pytanie o wojnę Rosji na Ukrainie, donosi Bloomberg.
Trump dodał, że Wołodymyr Zełenski nie powinien atakować Moskwy.
Kallas: „Jeśli UE płaci za broń Kijowa, nie oznacza to wsparcia ze strony
USA”.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/07/15/diretta/guerra_ucraina_russia_news_oggi-424731510/?ref=RHLF-BG-P5-S1-T1-r046
„Jeśli płacimy za tę broń, to jest to nasze wsparcie, więc jest to wsparcie
europejskie i robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc Ukrainie. Wszyscy
powinniśmy zrobić to samo. Jeśli obiecujecie dostarczyć broń, ale mówicie, że
ktoś inny za nią zapłaci, to tak naprawdę nie jest ona dostarczana przez was” –
oświadczyła Wysoka Przedstawiciel UE ds. Polityki Zagranicznej, Kaja Kallas, na
konferencji prasowej po posiedzeniu Rady do Spraw Zagranicznych, odpowiadając
na pytanie o twierdzenia Donalda Trumpa, że dostarczy broń Kijowowi, ale UE za
nią zapłaci.
Financial Times twierdzi, że Trump zapytał Zełenskiego, czy mógłby zaatakować
Moskwę, gdyby Stany Zjednoczone dostarczyły Kijowowi broń dalekiego zasięgu. Z
kolei Washington Post ujawnia, że magnat mógłby wysłać do Kijowa rakiety
Tomawahak. Amerykański przywódca powtórzył w wywiadzie dla BBC swoje
rozczarowanie Putinem, ale dodał, że nie jest gotowy na zerwanie.
Tymczasem były strateg Trumpa, Bannon, skrytykował jego decyzję o wysłaniu
broni na Ukrainę, twierdząc, że jest to wojna europejska. A po tym, jak
amerykański przywódca zagroził nałożeniem 100% ceł na Rosję, jeśli nie
zaakceptuje ona porozumienia w ciągu 50 dni, Kreml oświadczył, że jest gotowy
do negocjacji.
Wspólniczka Jeffreya Epsteina, Ghislaine Maxwell, jest gotowa ujawnić prawdę
o „liście klientów pedofilów”, twierdzą osoby z wewnątrz...
https://www.dailymail.co.uk/news/article-14901591/Jeffrey-Epstein-Ghislaine-Maxwell-trump-congress.html
Niewiadomą we wszystkich ostatnich równaniach Donalda Trumpa jest Ghislaine
Maxwell. „Daily Mail” doniósł, że według źródła bliskiego przyjacielowi i
współpracownikowi miliardera i pedofila, który zmarł w więzieniu, „byłaby
zachwycona, gdyby mogła zasiąść przed Kongresem i opowiedzieć swoją historię”.
Ghislaine znała wszystkie sekrety Jeffreya i siedzi w więzieniu za pomoc w
zwabianiu dziewcząt, z którymi on i jego goście uprawiali seks. Jeśli istniała
lista tych „klientów”, to ona ją zna, a przynajmniej może ujawnić, co zrobiła i
widziała na własne oczy. Problem w tym, że Republikanie tego nie chcą, co
podsyca podejrzenia, że przywódca Białego Domu ma coś do ukrycia.
Epstein był miliarderem, który miał słabość do bardzo młodych kobiet, które
gościł w swoim nowojorskim domu i na karaibskiej wyspie, aby zapewnić im
spotkania seksualne. Zaproszono wielu przyjaciół, a dziewczęta również im
proponowano, o czym świadczy dramatyczna historia księcia Andrzeja i Virginii
Giuffrè, która niedawno odebrała sobie życie. Jeffrey został oskarżony o handel
ludźmi i aresztowany, ale zmarł w więzieniu 10 sierpnia 2019 roku.
Społeczność Maga zawsze podejrzewała, że nie popełnił samobójstwa, co wykazała
sekcja zwłok, lecz został zamordowany, by chronić swoich klientów. Zwolennicy
Trumpa byli przekonani, że wśród nich byli wpływowi liderzy Partii
Demokratycznej, od Clinton po samego Obamę, a także finansiści powiązani z tym
środowiskiem, tacy jak Bill Gates. Dlatego chcieli ujawnienia tajnych
dokumentów, by wrobić teoretyków spiskowych, którzy za wszelką cenę chcieli
zablokować Donalda. Podsycał on te nastroje, obiecując podczas kampanii
wyborczej, że odtajni wszystko. Jego prokurator generalna, Pam Bondi,
powiedziała w wywiadzie dla Fox, że ma te dokumenty i jest gotowa je ujawnić.
W zeszłym tygodniu nastąpił jednak zaskakujący zwrot akcji. Departament
Sprawiedliwości potwierdził, że Epstein popełnił samobójstwo, publikując
nagranie jego ostatnich chwil, pomijając minutę, która mogłaby być kluczowa dla
ustalenia prawdy. Następnie zaprzeczył istnieniu listy „klientów”. Zmiana
decyzji Bondiego wywołała spór z zastępcą dyrektora FBI, Bongino, który grozi
rezygnacją. Do niego może dołączyć również dyrektor Patel.
Trump interweniował na swoim portalu społecznościowym, broniąc Bondi i wzywając
społeczność MAGA do zapomnienia o tej sprawie, ponieważ nie ma nic więcej do
dodania. Oskarżył wręcz swoich demokratycznych oponentów, od Obamy po Hillary
Clinton, o sporządzenie tajnych dokumentów, które miały to podważyć. To niemal
przyznanie, że jego nazwisko tam figuruje, ale jest to jedynie zmyślenie
służące spiskowi przeciwko niemu.
Jest jeden sposób na rozwiązanie tego problemu: wysłuchać Ghislaine.
Republikanie są jednak temu przeciwni, co podsyca podejrzenia wobec samego
Trumpa.
Siły Obronne Izraela atakują siły syryjskie wkraczające do miasta Druzów,
będącego centrum śmiertelnych starć
Premier twierdzi, że naloty są zgodne z polityką demilitaryzacji i zobowiązują
się do ochrony Druzów; Damaszek twierdzi, że osiągnięto rozejm z frakcjami
kontrolującymi Sweidę, gdzie przemoc wyznaniowa pochłonęła dziesiątki ofiar
https://www.timesofisrael.com/idf-strikes-syrian-forces-moving-in-on-druze-city-to-put-down-deadly-clashes/
Po masakrze Alawitów na wschodnim wybrzeżu w marcu, zarzewie wojny domowej
rozgorzało na nowo w południowej Syrii, na granicy z Jordanią i niedaleko
Wzgórz Golan. Od wielu dni toczą się tam zacięte walki między druzyjskimi
milicjami a sunnickimi Beduinami, wspieranymi przez siły rządowe pod wodzą
prezydenta Ahmeda al-Sharaa.
Konflikt wyznaniowy i wyznaniowy, w który interweniuje Izrael. Interweniował
już w maju, deklarując „ochronę Druzów”, a wczoraj zbombardował kolumny czołgów
z Damaszku, próbujące wkroczyć do Suwajdy, aby przejąć kontrolę nad miastem
uważanym za stolicę syryjskich Druzów, z których część jest sojusznikami
Izraela. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, liczba ofiar
śmiertelnych szacuje się na ponad 80.
Zapalnikiem było porwanie młodego druzyjskiego sprzedawcy owoców i warzyw na
punkcie kontrolnym przez uzbrojone grupy Beduinów. Syryjskie Ministerstwa
Obrony i Spraw Wewnętrznych wysłały w ten obszar siły, aby spróbować
„przywrócić porządek i chronić ludność cywilną”, ale winą za eskalację
obarczyły autonomistyczne tendencje południowych Druzów, którzy zamiast tego
dostrzegli pułapkę w zasadzkach Beduinów, co miało być pretekstem dla ludzi
Al-Sharaa do próby zdobycia Suwajdy. Wczoraj wieczorem siły rządowe nadal
znajdowały się na obrzeżach miasta: brutalna inwazja na miasto, w którym
Druzowie są dobrze uzbrojeni, grozi wznieceniem pożaru. Trwają próby mediacji z
przywódcami religijnymi i wojskowymi.
Izrael obserwuje sytuację z niepokojem, gdyż obawia się postępów
islamistycznych ugrupowań zbrojnych na swojej północnej granicy: „Będziemy
chronić Druzów” – oświadczył wczoraj minister obrony Katz, nazywając naloty na
syryjskie czołgi „wyraźnym ostrzeżeniem dla reżimu” Al-Sharaa.
Izraelczycy oskarżają go o bycie niebezpiecznym ekstremistą, ale rozpoczęli
pośrednie negocjacje z Damaszkiem w sprawie ewentualnej normalizacji.
Mediatorem jest wysłannik USA w Syrii, Tom Barrak, który twierdzi, że jest
przekonany, że normalizacja nastąpi, ale „jak powolne obieranie cebuli”. Jednak
nawet w społeczności druzyjskiej stanowiska są rozbieżne: wielu deklaruje, że
nie chce, aby Izrael interweniował w ich imieniu, podczas gdy inne frakcje,
które nie ufają Damaszkowi, zwróciły się o jego ochronę.
Napięcia w Syrii narastają w obliczu impasu na drugim froncie wojny, w Strefie
Gazy. Po tygodniu negocjacji, porozumienia o zawieszeniu broni wciąż nie widać.
Rząd Netanjahu ujawnił doniesienia o nowych ustępstwach w sprawie wycofania się
Sił Obronnych Izraela ze Strefy Gazy, ale sami mediatorzy mówią również o impasie
na froncie humanitarnym. Wczoraj Egipt stanął na czele ataku, potępiając brak
wdrożenia porozumienia UE-Izrael w sprawie pomocy humanitarnej. „Sytuacja na
miejscu jest przerażająca. Każdego dnia w Strefie Gazy ginie ponad 100 osób
tylko dlatego, że chcą otrzymać pomoc; to hańba dla nas wszystkich”.
Tymczasem Netanjahu odrzucił inspirowany przez Katza plan budowy „humanitarnego
miasta” w Rafah, plan, który były premier Izraela Olmert nazwał zbrodniczym
pomysłem: gdyby został wdrożony, powstałby „obóz koncentracyjny”. Netanjahu,
jak wyjaśnił swoim generałom, uważa, że plan ten jest niewykonalny z innych
powodów: wymaga zbyt wiele czasu – nawet roku – i zbyt dużych nakładów
finansowych.
https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/kasa-panstwa-pod-kreska-potezny-deficyt-st8558310
„Deficyt budżetu państwa po sześciu miesiącach wyniósł 119,7 miliarda
złotych, czyli 41,5 procent kwoty zaplanowanej na cały rok - poinformował
resort finansów.
Resort podał, że dochody podatkowe budżetu państwa wyniosły 233,5 mld zł. Były
niższe niż w analogicznym okresie roku 2024 o ok. 38,9 mld zł, czyli o 14,3
proc.
https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,32100594,wroclaw-mieszkanie-narodowej-bohaterki-w-rekach-marty-siostry.html?_gl=1*18wg455*_gcl_au*MTg0MDUxODk0NC4xNzQ4NDE1MTM5*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*czE3NTI1ODc1MTYkbzQxOSRnMSR0MTc1MjU4NzU3NyRqNjAkbDAkaDA.#s=S.TD-K.C-B.8-L.2.duzy
Spróbuj to skomentować, Czytelniku,
nie używając wulgarnych słów. D.O. próbował, ale mu się nie udało.
https://wyborcza.pl/7,75968,32105594,przyznajmy-mlodziezy-prawny-status-mniejszosci-spolecznej.html#s=S.TD-K.C-B.11-L.1.duzy
Rozwinięcie jednego z wątków,
poruszonych w AMNT. D.O. gorąco poleca!
W trzeciej dekadzie XXI wieku młodzież w wieku 15-30 lat stanowi ok. 16 proc.
dorosłej ludności UE. W roku 2040 jej udział będzie zapewne jeszcze mniejszy –
o 1 czy 2 punkty procentowe. Taka sytuacja utrzyma się przez co najmniej kilka
dekad, pewnie do końca wieku.
Jeśli więc nadal zakładamy, że o jakości przedstawicielstwa ustawodawczego w
demokratycznym ładzie będzie decydowała reprezentacja polityczna wyłoniona na
zasadzie "jeden człowiek jeden głos", oznacza to, że młodzi stanowią
i będą stanowić strukturalną mniejszość niebędącą w stanie kształtować
parlamentu, a w konsekwencji polityk sektorowych. W procesie demokratycznego
podejmowania decyzji sami młodzi ludzie nie będą mogli przeforsować swoich
wizji modelu demokracji, w którym chcieliby żyć w 2040 roku i później. Decyzje
dotyczące ich przyszłości są i będą de facto determinowane przez pokolenia
starsze, także te kohorty wiekowe, których z oczywistych powodów przyszłość
roku 2040 czy 2050 nie będzie już dotyczyła.
W naukach społecznych możemy spotkać się z tezą o sensowności, a nawet
racjonalności tzw. "odwagi utopii", a w każdym razie działań
niekonwencjonalnych w momentach zwrotnych czy wręcz krytycznych – a z takim
właśnie mamy, z perspektywy młodzieży, do czynienia dzisiaj. Zastanówmy się
więc, czy nie warto formalnie ustanowić statusu młodzieży jako mniejszości w UE
(i w poszczególnych krajach) – takiej samej jak mniejszości etniczne, językowe
czy religijne.
Demokracja to nie tylko głos większości, ale i prawa mniejszości
Przypomnijmy, skąd wzięły się w demokratycznym ładzie politycznym
konstytucyjnie chronione enklawy wyłączności i jak mniejszości są definiowane.
We współczesnych demokracjach drugą kluczową wartością, obok zasady większości,
jest ochrona praw mniejszości. Niezależnie od tego, czy są to mniejszości
językowe, etniczne, rasowe, czy religijne, zawsze chodzi o to, by chronić grupy
społeczne, które przy dominacji logiki większościowej nie są w stanie
realizować ani chronić swoich interesów i tożsamości.
Ochrona praw mniejszości może przyjąć różne formy, w tym ochronę prawną,
działania afirmatywne, wprowadzenie specjalnych kwot wyborczych czy mechanizmów
konsultacji z mniejszościami. Chodzi o to, by mniejszości miały rzeczywisty
głos w podejmowaniu decyzji politycznych, choć dysproporcjonalny, jak wszystkie
mniejszości. To zapobiega konfliktom i zapewnia spójność społeczną.
Czym są mniejszości?
Socjologowie proponują zazwyczaj by za grupę mniejszościową uznawać jakąkolwiek
grupę ludzi, którzy ze względu na swoje cechy fizyczne lub kulturowe są
wyróżniani spośród innych w społeczeństwie i nierówno traktowani i którzy w
związku z tym uważają się za obiekty dyskryminacji.
Grupę mniejszościową wyróżnia pięć cech:
*nierówne traktowanie i mniejsza władza nad swoim życiem,
*wyróżniające cechy fizyczne lub kulturowe, takie jak kolor skóry lub język,
*mimowolne członkostwo w grupie,
*swiadomość podporządkowania,
*wysoki wskaźnik małżeństw wewnątrzgrupowych.
Czy powyższy zestaw nie definiuje współczesnej młodzieży jako mniejszości?
Narracja politologiczna podkreśla z kolei, że mniejszości cechuje poczucie
odmiennej tożsamości, co przejawia się w specyficznych zachowaniach. Większość
często stara się naznaczyć daną grupę mniejszościową jako nieprzynależną do
większej całości, odmawiając jej przywilejów i praw przynależnych większości,
co zwrotnie wzmacnia poczucie społecznej odmienności, a co za tym idzie –
skłania ku kreowaniu politycznej reprezentacji i tożsamości.
Podsumowując: mniejszości cechuje specyficzna tożsamość oraz podporządkowanie.
To ostatnie wynika zazwyczaj nie z samej małej liczebności grupy, lecz głównie
z faktu, iż grupy mniejszościowe mają mniejsze zasoby, ich przedstawiciele są
ubożsi i mniej wpływowi w sferze publicznej – nie mają władzy i nie są w stanie
skutecznie wpływać na władzę.
Nie miejsce tu, by szczegółowo – krok po kroku – udowadniać, iż większość tych
elementów definicyjnych i wskaźników mniejszości odnosi się także do sytuacji
współczesnej młodzieży europejskiej. Stąd pomysł, by zainicjować najpierw
dyskusję, a w konsekwencji działania formalne zmierzające do uznania młodzieży
europejskiej za mniejszość. Jakie formy winna przybrać ochrona prawna takiej
mniejszości, to oddzielny temat – możliwości jest wiele, zarówno tych
tradycyjnych, stosowanych wobec znanych nam mniejszości, jak i innowacyjnych.
Młodzi, starsi – dwie perspektywy, dwa światy
Idea mniejszościowego statusu młodzieży zakiełkowała jako skutek uboczny pracy
w projekcie „Horizon Europe", noszącym skrótową nazwę "Youth Decide
2040". Miało to być badanie preferencji, postaw i wartości wyznawanych
przez obecnych młodych oraz ich wizji ładu społeczno-politycznego po roku 2040.
Jako osoba odpowiedzialna za teoretyczne i analityczne podstawy projektu,
patrząc z perspektywy demograficznej, dość szybko zauważyłem, że pierwotny
koncept zakładający, iż marzenia współczesnej młodzieży będą wskazówką, jak
może wyglądać demokracja roku 2040, jest złudny. Dlatego projekt został nieco
przeprofilowany w kierunku badania międzygeneracyjnej solidarności i jej
znaczenia dla przyszłości demokracji.
W badaniu przeanalizowaliśmy preferencje i wartości młodzieży ujawnione w
dostępnych paneuropejskich badanich, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które
odróżniają młodych ludzi od pokoleń starszych. I tak w skali całego kontynentu
odnotowujemy, iż młodzi mniej niż starsi obywatele ich krajów cenią sobie
demokrację jako opcję ustrojową oraz są mniej zadowoleni z jej codziennego
funkcjonowania. Wykazują przy tym niższe zainteresowanie polityką oraz wyraźnie
słabiej uczestniczą w tradycyjnej polityce, zwracając się ku niekonwencjonalnym
formom aktywności. To nie przeszkadza im deklarować silniejszego poczucia
politycznego sprawstwa niż deklarują pokolenia starsze. Młodzi są nadal
bardziej proeuropejscy, choć poziom ich partycypacji w wyborach do Parlamentu
Europejskiego jest bardzo niski. Są też słabiej emocjonalnie związani z własnym
krajem niż pokolenia starsze.
Ta apatia wyborcza młodzieży oznacza, że wskazywana na początku czysto
demograficzna dysproporcja młodzi-starsi, wynosząca 16:84, właściwie – pod
względem siły wpływania na demokratyczną politykę – zmniejsza się najwyżej do
stosunku 10:90. Co więcej, wśród tych młodych, którzy chodzą na wybory,
proporcja liberalnych demokratów do osób przyjaźnie zerkających w stronę
radykalnej prawicy lub innych anarchistycznych grup, dyskretnie sterowanych np.
z Kremla, jest wyższa niż w starszych pokoleniach.
Priorytety młodego pokolenia
Młodzi różnią się znacząco od starszych, gdy mowa o priorytetach politycznych –
palących problemach publicznych do rozwiązania. Młodzi częściej wskazują na
takie kwestie, jak środowisko i klimat, kreowanie miejsc pracy czy mieszkania.
Wyróżnia ich także wskazywanie na równość płci i ogólniej tolerancja wobec
odmienności obyczajowych.
I właśnie wyższe zaangażowanie w los naszej planety oraz zainteresowanie
problematyką antropocenu, a więc wielkiego kompleksu problemów, od klimatu i
CO2 począwszy, a na plastiku i znikających gatunkach skończywszy, jest tą
częścią dzisiejszych wyzwań globalnych, która zasadniczo odróżnia młodsze
pokolenie od starszego. Zauważmy jednocześnie, iż to właśnie z nurtu społecznej
refleksji nad antropocenem wychodzą najbardziej radykalne pomysły, aby dać
młodym ponadnormatywny głos w decydowaniu o losie planety i natury. W tym
nurcie myślenia zrodził się szeroko dyskutowany projekt trzecich izb
parlamentów, skomponowanych wyłącznie z młodych, wybranych nie drogą
powszechnie skompromitowanej procedury kampanijnych elekcji, lecz drogą
losowania z dużej puli kandydatów, zawczasu wyselekcjonowanych według kryteriów
merytorycznych i etycznych (tzw. sortition).
W tym zatroskaniu o przyszły los matki Ziemi młodzi mogą się odwoływać do
znakomitego dorobku antropologa, socjologa i filozofa nauki Bruno Latoura,
proponującego w ostatnich latach życia szereg innowacji – które on sam nazwał
"urządzeniami nagłaśniającymi" – by dać głos naszym zwierzęcym
współbraciom w decydowaniu o swym losie. Ja sam rozkręcam projekt pt.
"Reprezentacja Milczenia 2.0", którego założenia skupiają się właśnie
na tym, jakie innowacje są niezbędne, by natura "przemówiła" i była w
stanie skuteczniej bronić się przed człowiekiem.
Zmiany można zacząć od małych kroków
Konkludując: pomysł, by w UE formalnie ustanowić młodzież jako mniejszość, jest
wart dyskusji. Tam, gdzie do tej pory miałem okazje go zaprezentować, wzbudzał
duże, niemal wyłącznie pozytywne reakcje. Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach,
które na tym etapie można jeszcze pominąć. Oczywiście opór tej idei będą
stawiać z jednej strony bezinwencyjny konserwatyzm elit politycznych, z drugiej
zasieki prawno-instytucjonalne. Wydaje się jednak, że nie ma innej drogi, gdyż
młode pokolenia są po prostu strukturalnie wykluczone z decydowania o losie
własnym i planety, na której im i następnym pokoleniom przyjdzie żyć.
Zmiany mogą zacząć się od małych kroków – np. od ustanowienia kwot
młodzieżowych kandydatów w wyborach do tradycyjnego parlamentu czy od powołania
specjalnych komisji wyposażonych w prawo "młodzieżowego weta" w
wybranych sprawach dotyczących natury czy antropocenu. Bardzo poważna zmiana
strukturalna – powołanie wspomnianych Trzecich Izb Parlamentu, także
wyposażonych w mechanizm wetujący, także wymaga bardzo poważnej reorientacji w
myśleniu, i to nie tylko młodych.
Żeby dokonać tego wszystkiego, niezbędna jest międzygeneracyjna solidarność i
zrozumienie.
Jak występ Polski na Euro 2025 zmienił pogląd narodu na kobiecą piłkę nożną
https://www.theguardian.com/football/2025/jul/15/poland-euro-2025-ewa-pajor-nina-patalon-kinga-szemik
Polak D.O. niczego nie potrzebował zmieniać i gotów znów się założyć, że
suweren niczego nie zmienił, bo suweren jest jak krowa i poglądów nie zmienia.
„Baba do garów i mordę w kubeł”.
https://wyborcza.biz/biznes/7,177150,32104861,facebook-buduje-superkomputer-ai-wielkosci-grudziadza.html
D.O. boi się tego, ponieważ od pewnego czasu uważa fejzbuka za
organizację złowrogą. Ponawia apel o unijne media społecznościowe z jasnymi
regułami i bez ukrytej agendy.
A to drań!
Morał z tego płynie taki: nie tankujcie na stacjach paliw!
10 lat temu
15 lipca 2015 roku
OK, żeby nikt nie miał wątpliwości: ja uważam, że porozumienie z Iranem to
historyczny błąd, takie drugie Monachium. I jak tamto straszliwie się zemści.
Cholera, nie znoszę mieć racji...
Dzień dobry...
OdpowiedzUsuńDziękując za tytaniczną pracę dziennikarską i szczodre dzielenie się nią z czytelnikami swoim doświadczeniem i wiedzą, tytułem komentarza do ostatniego akapitu dodam - jak ja lubię się z Redaktorem zgadzać.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, późno, ale jestem...
OdpowiedzUsuń