DRUGI OBIEG
Wtorek, 26 sierpnia 2025
1.
D.O. obiecał sobie, że od jutra przez jakiś czas w ogóle nie będzie patrzył na
wiadomości z Polski.
Jak myślisz, Czytelniku, wytrzyma?
1 rok temu
1.
No i znowu lotta continua.
Walka z Hołowczycem, który nie zostawia alternatywy (albo D.O. nie potrafi jej
znaleźć w ustawieniach map google’a na android auto) i pcha cię koniecznie na
autostrady.
A D.O. kocha dróżki i drożynki.
W Niemczech o niebo przedkłada landstrassen nad autobahny, ale z Hołowczycem
nie jest łatwo.
Dawno, dawno temu, D.O. należał do tej skrajnej mniejszości Włochów, którzy
lubili spędzać wakacje w Niemczech. Do Polski wtedy wracać nie mógł, a niektóre
niemieckie krajobrazy przypominały mu Polskę. Choć krajobraz o wiele bardziej
urozmaicony. Więcej gór, niektóre ogromne, ciekawe, czyściutkie miasta i
miasteczka… Sporo z nich zresztą zbombardowanych i odbudowanych na chybcika,
bez religijnego dbania o zgodność nowych budowli z historyczną zabudową…
Ale to rozważania na inną okazję.
Kiedy w 2006 r. relacjonował z Bawarii pierwszą podróż B16 w jego rodzinne
strony, władze Bawarii chwaliły się, że stają się właśnie pierwszym landem
Bundesrepubliki, w którym lada dzień zniknie ostanie skrzyżowanie na drogach
pozamiejskich. Zjazdy, ślimaki, wiadukty na drogach wszystkich kategorii.
Dzisiaj to już rzeczywistość ogólnoniemiecka. Pewnie dlatego dozwolona prędkość
na drogach pozamiejskich to 100 kilometrów na godzinę, nie 90, jak w Polsce
(zresztą co chwila z ograniczeniami i, najchętniej, z wałami przeciwczołgowymi
w poprzek drogi).
No i D.O. pokonał wczorajszą trasę, trochę według własnego, trochę według
widzimisię Hołowczyca.
Z przystankiem ja jedzenie w Norymberdze. Państwo D.O.stwo upodobało ją sobie
40 lat temu, kiedy jeszcze podróżowało z dziećmi. Stolica hitleryzmu, naprędce
odbudowana, Katedra Veita Stoßa, zwanego w Polsce Witem Stwoszem, jeszcze w
remoncie, ale wszystko zamożne, czyściutkie, ciężkie, ale kolorowe. Jakiż to
był kontrast z komunistyczną Polską, ale szczerze mówiąc i z zacofanymi i
przede wszystkim zaśmieconymi Włochami.
Już kilka lat temu, podczas jakiejś podróży Południe – Północ, D.O. znalazł
Norymbergę bardzo zmienioną, etnicznie, oczywiście, ale rozkopaną i na tyle
zaśmieconą, że śmiało można było nazwać ją brudną.
Teraz była brudna jeszcze bardziej, jeszcze bardziej azjatycka, bez żadnej
przewagi nad miastami w innych częściach Europy, nawet Wschodniej, ale z tym
artystycznym pazurem, który każe jej wybaczać niedociągnięcia.
2.
I tutaj D.O., zraniony w trzewia w Bolzano, formalnie we Włoszech i do dzisiaj
jeszcze na nie nieco cierpiący, musi wznieść lament rozpuszczonego obżartucha.
W rejonach niemieckojęzycznych dania przygotowywane są siekierą.
Znalezienie czegoś jadalnego, zdrowego, smacznego, wyrafinowanego, dla
niepoinformowanego turysty, jakim jest tym razem D.O. jest po prostu
niemożliwe. Każdy kolejny posiłek wtrąca państwo D.O.stwo w piekielną krainę
kulinarnego barbarzyństwa, krainę wszystkiego smażonego, krainę ciężkich sosów,
zabijających smak wszystkiego, co się znajdzie na talerzu.
Nie protestuj, Czytelniku, D.O. jest rozpieszczonym francuskim pieskiem, byłym
jurorem Slow Foodu, członkiem zrzeszającego dziennikarzy food and wine Klubu
Smaku, zapraszanym, częstowanym, testującym, na którego grymasach i opiniach
wisieli w napięciu najbardziej renomowani szefowie kuchni z Europy. Choć to
było dawno, to jeszcze pamięta, ba, dużo się nauczył i teraz sam gotuje. Różne
rzeczy, ale na ogół zdrowe, lekkie smaczne, proste.
To nie jest kraj dla francuskich piesków, te Niemcy (a w Polsce też trudno go
do byle czego przekonać).
Na szczęście owoce, lokalne czy importowane, w marketach są średnio dwa razy
lepszej jakości niż te, jakimi zadowalają się Polacy.
3.
Wczoraj państwo D.O.stwo jęczało na 35-stopniowym upale (postarzało się
państwo, kiedyś głupie 35 stopni nie robiło na nich wrażenia), dzisiaj leje i
temperatura maksymalna ma podobno przekroczyć po południu 20 stopni. Na razie
12. To się nazywa „szkocki prysznic”, spędzanie dnia w pokoju hotelowym to
byłoby Waterloo, a do podziemnego parkingu, gdzie stoi samochód – daleko. No to
parasole i w miasto!
A propos: gdzie państwo D.O.stwo są?
Ponieważ niektórzy Czytelnicy zaraz lecą do wujka googla, żeby znalazł
widoczek, to w pierwszym rzucie zadanie cwaniakom utrudni.
Miłej niedzieli!
https://www.facebook.com/photo/?fbid=10234041350594279&set=pcb.10234041401635555
I kolejne fotki.
2 lata temu
1.
Dziś wydanie specjalne: przejażdżka po Rzymie z D.O.
Wybierzesz się z D.O., Czytelniku miły?
2.
Następne odcinki zeszłorocznego filmu o Rzymie – w kolejnych odcinkach D.O.
3.
I jeszcze mały update.
Kolejny dzień spędzony na próbach załatwienia czegokolwiek z ubezpieczeniami.
Z włoskimi: kilka godzin w plecy zero sukcesu.
Psim swędem D.O. odnalazł jakiś numer, na który mógł się dodzwonić, miła pani
powiedziała, że jest z obsługi sanitarnej, a nie samochodowej, ale poświęciła
wiele minut na znalezienie „ludzkich” tj. odpowiadających ludzkim głosem
telefonów i adresów mail, na których Generali mogłoby przyjąć moją „szkodę”.
Najpierw okazało się, że Generali nie obsługuje będącej jej własnością kompanii
„cheap” Genertel.
Potem udało się wysłać do Genertelu maila z opisem wypadku, danymi sprawcy i
poszkodowanego i prośbą o kontakt. Automat wygenerował potwierdzenie odbioru,
ale kontaktu nie było.
4.
Potem był kontakt z ubezpieczycielem poszkodowanego samochodziku D.O., czyli z
Hestią. Jest tam od prawie 20 lat, ma status klienta special, teoretycznie
przysługuje mu opieka prawna, ale został wysłany na drzewo: to nie ich sprawa
domagać się od ubezpieczyciela sprawcy odszkodowania dla swojego klienta.
Ale dostał D.O. od Hestii numer telefonu do Generali Polska, które to
towarzystwo, w osobie przemiłej pani - uwaga, uwaga! – przyjęło zgłoszenie
szkody, wynotowało dane D.O., podało adres mailowy, na który należało przesłać
zdjęcia i na koniec – uwaga, uwaga! – podało numer sprawy, obiecując szybko ją
rozpatrzyć.
Tak więc po 27 godzinach wysiłków (bo była cisza nocna), D.O. mógł odetchnąć z
ulgą: sprawa odszkodowania ruszyła, choć z pełnym rozwiązaniem będzie musiała
poczekać o powrotu do Polski i znalezieniem w Japonii zderzaka do uszkodzonego
samochodziku D.O.
Tu jest półgodzinny filmik z przejażdżki po Rzymie: https://www.facebook.com/jacek.palasinski/videos/284305564352188
3 lata temu
1.
Rzym ma jeszcze jedną zaletę: wystarczy wyjechać zeń i w pół godzinki jest się
w jakimś innym magicznym miejscu, które nie jest Rzymem. Byliśmy już razem w
Tivoli, dziś zapraszam do Frascati i całej tej okolicy, zwanej Castelli Romani
– Zamki Rzymskie. Piękne choć nieco zabałaganione, ale przede wszystkim ciągle
się trzęsą. To strefa wysoce sejsmiczna i choć wstrząsy są słabiutkie i rzadko
wyrządzają szkody, to jednak kto, jak D.O. przeżył trzęsienie ziemi silne, nie
mógłby tam mieszkać. Tutejsi nie zwracają już na to uwagi, ale…
W każdym razie jest pięknie, widoki nieziemskie, pałace i wille bogaczy – do
zakochania no i mnóstwo klasztorów za wysokimi murami.
Wliczając w to nieużywane od ponad 8 lat Castel Gandolfo.
Edit: znowu jest używane, ale już przez innego papieża.
https://www.facebook.com/photo?fbid=10228973165372816&set=pcb.10228973200893704
I kolejne fotki
10 lat temu
1.
Budzę się, a tu buro. Całą noc padało. Wczorajsze dwie białe kreski na zboczu,
na które wychodzi moje okno dziś są grzmiącymi wodospadami.
Po śniadaniu zaczęło się przecierać. Chmury nabiły się jednak na granitowe
iglice, szarpią się – widać – raz w jedną, raz w drugą stronę, ale góry nie
puszczają.
Wenter Ache wczoraj był dziarskim strumyczkiem, a dziś jest rwącą rzeką koloru
kawy z mlekiem i dużą ilością pianki.
Jadę w dół miłą sercu trasą ku Oetz, mijam po drodze miejscowość Au, ale
szarość sinieje, więc i kolor rzeki się zmienia: teraz przypomina wodę, w
której wyciśnięto brudną ścierkę do podłogi.
2.
Proszę mi podpowiedzieć: czy poza Tyrolem jest jeszcze jakieś miejsce w
Europie, gdzie na co dzień mężczyźni i kobiety chodzą w strojach ludowych?
Lederhosen, kapelusiki, zielone, sukniane marynarki ze stójką, bufiaste rękawy
bluzek, wielokrotnie halkowane spódnice i te rzeczy. Muszą mieć bardzo silne
poczucie tożsamości i poszanowanie dla tradycji.
3.
- O, tu! – proszę popatrzeć, tu ich rozwalili, na brzegu tego stawu. Ciała
powpadały tu do wody. Wszystko zarosło, ale one tam jeszcze są – mówi mi facet
z flintą. Jestem pod wrażeniem. - Minęło tyle lat, a jeszcze – o, niech pan
posłucha. Teraz proszę cicho! Zdejmuje flintę z ramienia celuje i strzela w
wodę między zarośla, tuż przy brzegu. Przebrzmiało echo suchego strzału, a po
chwili – oooooh! – gdzieś z głębiny wydobywa się przeciągły jęk. – To oni –
mówi facet. Odwraca się i odchodzi, a ja, sparaliżowany z przerażenia chciałbym
uciec, ale nogi mam ciężkie, jak z ołowiu. Niedaleko od stawu odchodzi rzeczka.
Przez most przebiega, zawodząc jakaś niemłoda kobieta: - Spalone, spalone! –
krzyczy.
Podchodzę, a wzdłuż brzegu wykopanych kilka rowów, przy pierwszych dwóch lezą
zwęglone ludzkie zwłoki. Czarne, nieduże, poskręcane. – Jest ich sześciu! –
krzyczy z drugiej strony mostu jakiś mężczyzna. Usiłuję się skoncentrować i
dostrzec jak najwięcej szczegółów, bo czuję, że będę musiał o tym opowiedzieć,
dać świadectwo, ale jak zwykle w takich sytuacjach nie potrafię się
skoncentrować i widzę całość tylko w ogólnych zarysach.
- Nie, tak to do niczego – myślę i postanawiam jednak się obudzić.
4.
Chodzą za mną. Może chodziły i przedtem, ale z pewnością nie opuszczają mnie,
odkąd po prawie 30 latach wróciłem do Warszawy. Duchy pomordowanych Powstańców,
widma Żydów spalonych w piwnicach dzielnicy, której już nie ma. Zabrałem je ze
sobą tu do Tyrolu. 10 lat temu usiłowałem o tym pisać, ale czytelnicy na mnie
fukali: „coś pan z tą martyrologią, nie można żyć przeszłością”!
5.
Można, kiedy przyszłość przeraża równie mocno? Tamto porażające łajdactwo dziś
znów podniosło łeb i zaczyna znów panować nad światem.
6.
I jak tu nie myśleć w Tyrolu o szczególnej gorliwości Austriaków w służbie
Potwora? 80% wszystkich strażników z obozów zagłady i obozów koncentracyjnych
to byli Austriacy. Witali Potwora w Linzu, później w Wiedniu z entuzjazmem
chyba nawet większym niż w Norymberdze. Przez dziesięciolecia nie mogłem się
powstrzymać od patrzenia na starych Niemców, zwłaszcza inwalidów, bez zadawania
sobie pytania: „ciekawe, gdzie walczył, ciekawe, ilu ludzi zabił, ciekawe, co
myślał mordując”?
To było z mojej strony okropne, usiłowałem to zwalczyć, ale mi się nie udawało.
Dziś problem znikł, bo weterani już nie żyją, ale… W miastach i miasteczkach
tablice pamiątkowe ku czci tych, którzy zginęli w latach 1939-1945, jak ta na
Maria-Theresien-Straße w Innsbrucku. Ilu z nich było entuzjastami, ilu biernymi
żyjątkami, ilu zrozpaczonymi, przymuszonymi, rozdartymi ofiarami? Kim wy
będziecie, kiedy przyjdzie moment wyboru?
11 lat temu
Dwa lata temu, młody człowiek w szybkim samochodzie nie zauważył mojego
skutera i mnie na nim. Jechał powoli. Po prostu nie zauważył. Miałem dużo
szczęścia: nie uderzyłem w słupek - byłoby od razu po mnie - tylko w przednią
szybę. Leciałem jeszcze długo - my staruszkowie umiemy fruwać - zanim boleśnie
spadłem na ziemię. Zebrali mnie z asfaltu błyskawicznie, zawieźli na OIOM,
zrobili TAC... Udało mi się na chwilę zemdleć... Potem zagipsowali mi nie tę
nogę, co trzeba, ale już po dwóch dniach skorygowali swój błąd...
Lato było długie, leżałem na leżaku jeszcze w październiku na balkonie,
przykryty kocami... Sześć tygodni leżenia, wiele miesięcy rehabilitacji. 2000
zł od ZUS-u. Od AXA, w której był ubezpieczony sprawca - 1/5 tego, co powinni
zapłacić i ani grosza za zniszczony skuter. Najlepsza 250-tka na rynku, prawie
6000 euro, bo kupiłem jeszcze w Rzymie, nówka sztuka. Wyliczyli mi na 4500 zł.
Odmówiłem.
Napisali, że mimo to przysyłają, ale nie przysłali. Czeka mnie jeszcze proces
cywilny przeciwko temu ubezpieczycielowi. Przegrają, ale może liczą, że
wcześniej kojfnę i im się upiecze, zarobią...
Odszkodowanie załatwiali obrzydliwie, żeby uprzykrzyć życie, żeby zniechęcić.
We Włoszech za podobny wypadek oni zaproponowaliby mi 200 tys. euro, ja bym
zażądał 500 tysięcy, dostałbym 300-350 tysięcy. Euro. W każdym innym zachodnim
kraju też. AXA świetnie o tym wie. Ale skóra Polaka jest dla niej tańsza.
Składki ("premie", jak oni to absurdalnie nazywają) są w Polsce
niewiele niższe niż na Zachodzie, odszkodowania wielokrotnie niższe.
Co ja przez ciebie mam młody człowieku, który nie widziałeś mnie w słoneczny
dzień na pustej ulicy Idzikowskiego w Warszawie!
11 lat temu
Której części mózgu brakuje prawicowym nacjonałom? Co jakiś czas
poświęcając mi swoje zainteresowanie, dziwiąc się obłudnie, że mam poglądy
cywilizowanego człowieka... Pokoju zmysłów im życzę, ja już nie zdziczeję, już
nie zejdę na ich gałąź. Ale nieustannie zapraszam do góry: trzeba dużo czytać,
trenować umysł, uczyć się wiązać fakty, uczyć się tolerancji, szanować ludzi...
https://zakopane.wyborcza.pl/zakopane/7,179294,32195815,modlitwy-radnych-przed-rozpoczeciem-sesji-niezgodne-z-prawem.html?_gl=1*1h9wqwp*_gcl_au*MTg0MDUxODk0NC4xNzQ4NDE1MTM5*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*czE3NTYxMDg5MTIkbzU0MCRnMSR0MTc1NjEwOTI2MSRqNjAkbDAkaDA.#s=S.TD-K.C-B.11-L.1.duzy
D.O. ciekaw jest, jakie łajdactwa panowie radni robią po modlitwach?
D.O. przeprasza Czytelników za publikację zdjęcia tych zakazanych mord.
Nie będzie komentować, bo w słowniku człowieka cywilizowanego nie ma odpowiednio
obelżywych słów, by skomentować zachowanie tych indywiduów.
https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/weto-prezydenta-nawrocki-wylacza-swoja-decyzja-internet-ukrainie-st8614896
j/w
Trzeba by jednak wskazać alfonsowi oraz przypupasom Ciula ich miejsce
miejsce. D.O. cały czas czeka na stanowcze posunięcia rządu. Niestety, jego
nadzieja, że nadejdą jest bardzo, bardzo słaba. A ojczyzna się stacza w
charakterystyczny dla niej chaos i warcholstwo.
To może D.O. nie będzie komentował?
A mocodawcom wyżej wspomnianych pań i panów rząd jednak powinien
powiedzieć, że deprawacja nie jest nauka o zdrowiu, tylko gwałcenie nieletnich
przez panów w sukienkach.
https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,32197642,nikt-nie-sciga-terrorystow-ktorzy-chcieli-sparalizowac-wodociagi.html?_gl=1*1lpl3ti*_gcl_au*MTg0MDUxODk0NC4xNzQ4NDE1MTM5*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*czE3NTYxMDg5MTIkbzU0MCRnMSR0MTc1NjEwOTE3NiRqNjAkbDAkaDA.#s=S.TD-K.C-B.9-L.1.duzy
No właśnie, dlaczego?
Służby xówniane, czy minister?
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,32200172,deportacje-ukraincow-nie-takiej-skutecznosci-oczekiwalem-od.html?_gl=1*1992303*_gcl_au*MTg0MDUxODk0NC4xNzQ4NDE1MTM5*_ga*MTgwOTU0OTU1MS4xNzQwNjM2Njg3*_ga_6R71ZMJ3KN*czE3NTYxMzcwMTQkbzU0MiRnMSR0MTc1NjEzNzAxNSRqNTkkbDAkaDA.#s=S.TD-K.C-B.1-L.2.duzy
Święte słowa, ale przecież nikomu nie trzeba dowodów, że państwo polskie
jest słabe, bardzo słabe.
Witam...
OdpowiedzUsuńNiestety, pod rządami koalicji państwo stacza się ku niebezpiecznej wersji nacjonalizmu. Nie tego mieliśmy prawo oczekiwać głosując w 2023 r. Nie po to przyjeżdżaliśmy na marsze 4 czerwca i 1 października
OdpowiedzUsuńdzień dobry , D.O. ma absolutną rację ,że wyłącza się od czasu do czasu z komentowania poczynań alfonsa i jego żołnierzyków bo to jest targowicka zaraza , to nie mieści się w "pale" jak mawiał pewien obywatel . Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńDzień dobry
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, pomimo wszystkich zagrożeń. Siła woli to nadzieja.
OdpowiedzUsuń