DRUGI OBIEG
Środa, 10 września 2025
1.
D.O. ze smutkiem konstatuje, że liczba osób czytających wydania Drugiego Obiegu
systematycznie spada. W poniedziałek pobiła przykry rekord, dochodząc do
poziomu, który da się określić jako śladowy.
Więc D.O. zawiesza pisanie nowych wydań
https://tvn24.pl/
No to się Batyr i wszystkie polskie
naziolki cieszą, Znów będą mówić, że to wina Ukrainy i napadać Ukraińców na
naszych ulicach.
2 lata temu
1.
Dziś, szanowny Czytelniku, może być tylko literatura drogi, bo wczoraj cały
dzień D.O. jeździł.
Może podzielić się wrażeniami z podróży w formie audiowizualnej, ale wyłącznie
z jej niewielkiej części, albowiem znalazł się w kraju, który srogo karze za
posiadanie kamerki samochodowej: mandat może wynieść nawet 10 tysięcy euro,
których, tak się składa, D.O. nie posiada.
Nie spotkał ani jednego policjanta pragnącego mu ów mandat wlepić i bardzo
żałuje, że podporządkował się literze prawa, ponieważ zainstalowana w jego
samochodzie przygłupawa blondynka o miłym głosie, po obraniu trasy „krótkiej”,
wyprowadziła go na najbardziej krętą drogę, jaką D.O. jechał w życiu.
D.O. uwielbiał kręte drogi i spędzał wiele ze swoich urlopów na szybkiej
jeździe po Apeninach, Alpach i Pirenejach. Raz przesadził wyznaczył sobie na
trasie pięć alpejskich przełęczy i już po trzeciej bardzo tego żałował.
Dojechał o wyznaczonego celu wieczorem wymięty, albo raczej wyżęty i srodze
wyczerpaaany.
Wczoraj na trasie żadnych imponujących przełęczy nie było, ale droga była tak
kręta, tak wąska, tak stroma raz w górę, raz w dół, że przejechanie 143
kilometrów zajęło D.O. 3 godziny. A nawet więcej, bo musiał zrobić 15-minutową
przerwę, bo starcza łydka boleśnie mu zdrętwiała od nieustannego hamowania i
przyspieszania.
Teraz, rozwalony na hotelowym łóżku, marzy tylko, żeby szybciutko zasnąć.
2.
Booking D.O. rżnie.
Booking już dawno przyznał D.O. status „Genius level 3”, bo z hoteli przez lata
pracy korzystał bardzo często. Miały z tego wynikać spore zniżki i D.O. ma
wrażenie, że wynikały.
Aż do niedawna.
Już w pierwszych dniach lipca, przy wyjeździe, szukając noclegów D.O. łapał się
za głowę i omdlewał. Booking pokazywał mu wyłącznie absurdalnie wysokie ceny.
Planował zatrzymać się w Salzburgu, ale musiał zrezygnować, bo najtańszy z
hoteli kosztował 1600 zł. za dobę. Nastawiwszy kryteria wyszukiwania na poniżej
1000 zł. Booking pokazywał mu zero hoteli.
Teraz, w drodze powrotnej to samo. Musiał zrezygnować z wymyślonej trasy, bo hotele
– nawet te parszywe, D.O. wie, bo je zna – powyżej 1500 zł za noc.
D.O. myślał, że to katastrofa, ale dzisiaj przekonał się, że hotele, owszem,
zdrożały, ale to Booking D.O. rżnie.
Chciał zarezerwować hotel, który dobrze znał i w którym niedawno nocował,
patrzy – a tam cena dwukrotnie wyższa niż dwa miesiące temu.
No i wreszcie naszło naiwnego D.O. podejrzenie, że to Booging go rżnie. I to w
bambuko.
Zadzwonił do tego hotelu i … Cena normalna! Jak zawsze. Nie najniższa, ale jak
na standard hotelu – do przyjęcia. Dwa razy niższa niż w Bookingu!
No więc, drogi Bookingu, który zepsułeś D.O. część wakacji, chyba pora się
rozstać.
Wsadź sobie w booking swój Genius level 3, rżnij innych naiwniaków!
3.
Im bardziej na północ, tym D.O. robi się bardziej ponury.
I naszła go przed lustrem refleksja, czy przypadkiem znów nie opuszcza krainy
wiecznej szczęśliwości?
A cóż my wiemy na temat krainy wiecznej szczęśliwości?
Z opisów staro i nowotestamentowych wynika obraz dość mglisty: jakieś anioły i
ich chóry anielskie, w Koranie jakieś dziewice do pobieżnej konsumpcji, a
największą atrakcją ma być dopuszczenie przed oblicze Władcy.
Hmmm… D.O. żył już w obliczu Słońca Narodów, nieomylnego geniusza nad geniusze,
potem kilku kolejnych władców najsłuszniejszych ze słusznych, by nie wspomnieć,
że obecnie fizys Wszechmądrego Prezesa też jest dlań bez trudu dostępna, a
chóry anielskie fundowali mu i w Opolu, i w Kołobrzegu…
I jakoś wszystkie te atrakcje wielkiego szczęścia mu nie przysporzyły.
I z tego powodu nie rwie się do monoteistycznych krain szczęśliwości.
Z pobieżnego oglądu wynika jednak, że masy pracujące miast i wsi, zwane w
skrócie suwerenem, te atrakcje szczęściem wielkim napełniają: po śmierci Słońca
Narodów miliony ludzi łzy roiły bardzo obficie, a Opola, Sopoty i Kołobrzegi
wywoływały w nich paroksyzmy szczęścia.
Jak więc widać szczęście jedno dla wszystkich nie istnieje: jednych
uszczęśliwia rybka, innych uszczęśliwia pipka.
Ale każdy kolejny Demiurg uważa, że nie, że szczęście jest jedno i wszyscy mają
być szczęśliwi na „trzy-cztery” i to na Demiurga modłę.
A kto odmawia bycia szczęśliwym na Demiurga modłę – ten jest podłym
zwyrodnialcem, nie zasługującym na miejsce w społeczeństwie, ba, na miejsce
wśród wolnych, ba, na miejsce wśród żywych.
4.
A więc tak: D.O. był przez ostatnie dwa miesiące szczęśliwy. Mimo kulejącego
zdrowia, mimo upałów, zgryzot i mimo codziennego zagłębiania się w lekturę
wiadomości z Polski i ze świata.
Ale to słońce, te kolory, te uliczki, placyki, te pałace i muzea, te drożyny
malownicze… I to morze!
D.O. powtórzy: przez te ziemie przeszło wiele plemion i nacji, Goci – którzy
gdzieś w Małopolsce pokłócili się tak, że część poszła na Wschód, inna na
Zachód i tak powstali Ostrogocie i Wizygoci.
Byli Wandalowie, przez dłuższy czas, ale ruszyli na Południe, złupili Rzym i
przemienili żyzną Libię w pustynię.
Byli wreszcie Urvat – Urwaci, którzy dobre 300 lat mieszkali gdzieś pod
Krakowem (którego jeszcze nie było), nim ruszyli szukać piękniejszej i mniej
nasączonej jadem waśni krainy. I znaleźli ją, piękną i szczęśliwą: dziś
nazywają ją Chorwacją.
Tylko jedno plemię nie dało nogi z naszych okolic, postanowiło zostać i pławić
się w waśniach i krótkowzrocznym samolubstwie.
10 lat temu
Słucham wystąpień polskich polityków i zastanawiam się po pierwsze czy aby
na pewno uważali na lekcjach religii i etyki. Po drugie – skąd czerpią swoje
informacje. Muszą mieć doprawdy żałosne zaplecze dokumentacyjne i analityczne.
Na przykład pan prezydent mówi, że nie zgadza się na narzucanie określonych
ilości imigrantów przez silne krajów Unii. Ależ panie prezydencie, to my
jesteśmy silnym krajem Unii! Jak panu mogło to umknąć? Niech się pan wyzbędzie
tej niewiary w Polskę i Polaków!
A pani premier mówiła o możliwym napadzie uchodźców na nas pożal się Boże
system opieki społecznej. Po pierwsze nikt nie marzy o życiu z zasiłku, tylko o
uczciwej pracy, a po drugie, każdy rozsądny ekonomista – i z tego grona
wykluczyłbym ekonomistów ze skrajnej lewicy i skrajnej prawicy – dowiedzie bez
trudu, że uchodźcy się opłacają, że uchodźcy nie są problemem, lecz jego
rozwiązaniem.
Oczywiście, na początku trzeba znaleźć dla nich miejsce i umożliwić im start,
ale potem są już tylko same zyski. Uchodźcy są tym, czego Europa potrzebuje
najbardziej. Kiedy Kanclerz Merkel przyjmuje 800 tys. uchodźców, postępuje
nader ostrożnie. Niedawno na Bloombergu ukazała się analiza Leonida
Berszidzkiego, który oblicza, że Europa potrzebuje 42 milionów obywateli do
roku 2020 i 250 milionów do roku 2060.
Po co? Po to, by móc utrzymać na obecnym poziomie systemy socjalne i zwłaszcza
– emerytalne. Dzisiaj w UE średnio 4 osoby pracują na jednego emeryta. W 2050
r. będzie ich tylko dwóch.
Mamy, więc do wyboru: albo drastycznie obniżyć emerytury i podwyższyć podatki
obciążające pracowników, albo pozyskać większą liczbę pracujących podatników.
W 2050 r, w Niemczech będzie 41 milionów pracowników i 24 miliony emerytów. We
Włoszech – 38 milionów pracowników i 20 milionów emerytów. W Hiszpanii – 24 i
pół miliona pracowników i 15 milionów emerytów, niemal dokładnie tyle samo, co
w Polsce. Nie ma nawet dwóch pracowników na jednego emeryta. A przyrost
naturalny w Polsce należy do najniższych w Europie i na świecie.
Nowi obywatele są więc najbardziej potrzebnym elementem gospodarki i systemu
welfare. Na dodatek, średnio, wśród „starych” obywateli Unii pracuje dziś 67%
ludności. Wśród imigrantów, a więc świeżych obywateli krajów członkowskich –
72%. Proszę podczas podróży do zachodnich stolic popatrzeć, które sklepy
otwarte są dzień i noc, piątek i świątek. I pomyśleć.
Że imigranci zajmują nasze miejsca pracy? Kolejna bzdura: zajmują miejsca, na
które Europejczycy już dawno nie mają ochoty. Jean-Cristophe Dumont, kierujący
działem imigracji Organizacji Współpracy i Rozwoju w Europie pisze: milion
imigrantów, jacy przybyli do Wielkiej Brytanii po 2004 r., głównie Polaków, nie
spowodował wzrostu bezrobocia, ani nie spowodowali obniżenia wynagrodzeń dla
rdzennych Brytyjczyków. Imigranci wpłacają do kasy centralnej 4 miliardy funtów
rocznie więcej niż otrzymują z funduszu pomocy społecznej. Jeśli Wlk. Brytania
zdołała bez wstrząsów mogła przyjąć milion Polaków, to Niemcy spokojnie dadzą
sobie radę z 800 tysiącami Syryjczyków. Imigranci to dziś 7% ludności Unii. I
zazwyczaj deklarują dochody wyższe niż mieszkańcy najmniej rozwiniętych
regionów unijnych. I płacą od tego podatki.
Jean-Claude Juncker mówił: „Nie możemy się łudzić: kryzys z uchodźcami nie
zostanie rozwiązany szybko. Ale odsyłanie statków, czy podpalanie domów, w
których przebywają uchodźcy to nie jest rozwiązanie. To nie jest Europa. Europa
to ten piekarz z wyspy Kos, który rozdaje chleb głodnym Syryjczykom, to ci,
którzy klaszczą na dworcu w Monachium. To jest Europa.
Politykom prawicowym, a pewnie i centroprawicowym, idzie bardziej o budzenie lęków, niż o rozwiązywanie problemów. W 2014 i w 2o15 rządząca wtedy koalicja całkowicie uległa pisowskiej narracji o uchodźcach z Afganistanu i Syrii
OdpowiedzUsuńMyślałam, że pad sięgnął dna, narłoki je przebił. Dziękuję za każdy DO redaktorze, czytam z wielką uwagą, również ciekawe komentarze tutejszan. A więc wojna...
OdpowiedzUsuńSmutno mi podwójnie...
OdpowiedzUsuńDzień dobry?
OdpowiedzUsuń