DRUGI OBIEG
Wtorek, 2 września 2025
1.
Ach, jak to łatwo przyzwyczaić się do dobrego!
D.O. od roku marzył o ciepłych wakacjach. Odkąd zachwycał się Dolomitami w
rajskim Merano. Było gorąco, gorąco jak diabli, ale wystarczyło przejechać
kilkanaście kilometrów, byle w górkę i od razu z 38 stopni robiło się 25. I się
żyło!
Potem mały wyskok do ulubionego Grado, a potem do Jeszcze bardziej ulubionego
Piranu, pokazać Żonie Istrię, bo nigdy wcześniej nie była.
A teraz D.O. jest w swoim raju: wszystko to, o czym marzył jest na wyciągnięcie
ręki. Słońce, morze, góry, pinie, oleandry bugenwille, stukające o maszty wanty
w zatłoczonych portach i porcikach…
Klimatyzacja, kiedy mózg się gotuje i basen, gdyby D.O. przyszła ochota się
zanurzyć. Tuż przed wyjazdem poszedł do sklepu, kupić gatki kąpielowe, bo
okazało się, że tuzin dotychczas posiadanych sparciało w szufladach, ale ochota
na zanurzenie mu nie przyszła i właściwie, gatki, jako nieużywane, można by
zwrócić.
2.
Poniedziałek państwu D.O.stwu przebiegł pod znakiem relaksu, po śniadaniu
drzemka, a potem zrobiło się południe i trzeba było zacząć myśleć o obiedzie. Pani
w recepcji hotelowej dwoiła się i troiła z radami, gdzie można zjeść dobra
rybkę, bo dotąd bliższej znajomości z tutejszą fauną nie zawarliśmy. Ale
poniedziałek, jak wszędzie indziej, dzień odpoczynku kucharzy i kelnerów.
Ruszyliśmy wzdłuż morza, licząc, że jakaś knajpka nad samym morzem będzie
otwarta. Zdaliśmy się na łut szczęścia i w Cala Mayor znaleźliśmy otwarty Yacht
Club, a w nim knajpkę. Szczęśliwi (ale podejrzliwi, bo coś za elegancko)
zasiedliśmy, zobaczyliśmy na czele czterojęzycznej listy dan „pescado del dia”,
ale na pytanie, jakie to pescado jest, pan kelner odpowiedział, że żadne, bo w
poniedziałki targ rybny nie działa, więc co najwyżej może nam dać łososia z
lodówki,
Trudno, nie damy sobie popsuć dnia. Było ciepło, ba; gorąco, ale od morza wiał
przyjemny wiaterek, więc niczego więcej do szczęścia państwo D.O. stwo nie
potrzebowało. Skończyło się na zestawie tapas, tak obszernym, że dobra połowa
została. Zgodnie z oczekiwaniami rachunek był słony, ale nawet nie zabójczy.
3.
Potem państwo D.O.stwo zapuściło się w uliczuszki wzgórz ses Illetes i Bendinat,
no się D.O. na płacz zebrało. Może ma ograniczoną wyobraźnię, może istnieć coś
piękniejszego, ale dla D.O. to jest właśnie wizja raju. Cudowne wille i
willetki w stylu śródziemnomorskim przeważnie, trochę nowoczesnych, w stylu
Richarda Meiera, albo wręcz Franka Lloyda Wrighta, wszystkie zatopione w tak
bujnej, rajskiej, kolorowej roślinności, z daleka (nie bardzo daleka)
pobłyskuje morze… Może gdyby D.O. był bardziej kombinatorem, cwaniakiem, albo
nawet łajdakiem, mieszkałby dziś w jednej z takich willi i myślał z
satysfakcją, że jak tylko mu się zechce może zjechać do portu, wsiąść na swój
jachcik i zrobić sobie małą przepływkę, co zawsze uwielbiał?
A tak?
Niestety, w wypożyczonym samochodzie nie było zainstalowanej kamery, Żona D.O.
konsekwentnie odmawiała filmowania załączonego obrazka, więc możecie sobie,
Czytelnicy, tylko wyguglować na mapie i użyć street view.
4.
No i last but not least, nie znajdował się D.O. w Polsce, a Polska to ciężki,
bardzo ciężki kraj do życia, mnóstwo złych ludzi, a nawet i dobrzy na wszelki
wypadek mają zacięte mordy. Co prawda, w każdym niemal wydaniu hiszpańskich
wiadomości telewizyjnych pojawiało się słowo „polarización”, ale co oni tam
wiedzą o polaryzacji. Od Wojny Domowej upłynęło już prawie 90 lat i chociaż
podziały są, to jednak nijak się to ma do dwóch Polsk zupełnie się ze sobą nie
komunikujących i nienawidzących się najserdeczniej.
Z każdym dniem pobytu, mimo oblepiającego upału, mimo wysokich cen, D.O. zdawał
sobie sprawę, że on tu przynależy, że Mare Nostrum – Morze Śródziemne jest jego
żywiołem, klimatem, jego środowiskiem ludzkim i naturalnym, że mógłby, że
chciałby tu zamieszkać na ostatnie lata (jak dobrze pójdzie „lata”) życia, z
dala od tamtej ziemi, tak pięknej i tak nieszczęśliwej, tak przesiąkniętej głupotą,
podłością, zdradą i nienawiścią: czterech wiedźm Apokalipsy, która, być może,
już puka do jej granic.
5.
A trzeba ci, Czytelniku wiedzieć, że Majorka była bastionem nacjonalistów. Na
początku wojny domowej, już 16 sierpnia 1936 roku republikanie przybyli tu z
desantem. Lecz choć znacznie przewyższali liczebnie falangistów, choć zdołali
wkroczyć 12 km w głąb lądu, to jednak ponieśli sromotną porażkę, dzięki
interwencji lotnictwa faszystowskich Włoch. Musieli się wycofać
Baleary zostały po raz pierwszy skolonizowane przez ludzi z Półwyspu
Iberyjskiego lub południowej Francji w III tysiącleciu p.n.e.,
Potem, około VIII wieku p.n.e., przybyli tu Fenicjanie, lud żeglarzy z Lewantu.
Wyspa ostatecznie znalazła się pod kontrolą Kartaginy, która stała się głównym
miastem fenickim (dzisiejszy Tunis). Jednak po drugiej wojnie punickiej
Kartagina utraciła wszystkie swoje posiadłości zamorskie, a władzę nad Majorką
w 123 r. p.n.e. przejęli Rzymianie pod wodzą Kwintusa Cecyliusza Metellusa
Balearia.
Ale to nie jest tak, że „Baleary” pochodzą od Balearia, tylko na odwrót. Ta
nazwa wywodzi się prawdopodobnie od greckiego słowa ballein (βάλλειν), które
oznacza „rzucać” lub „miotać”, a to z kolei nawiązuje do legendarnych umiejętności
tubylców, którzy byli znani jako doskonali procarze — używali proc do polowań i
walki. W rzymskich legionach majorkańscy żołnierze byli cenieni za ich
umiejętności posługiwania się procami.
Rzymianie założyli miasta Pollentia (Alcúdia, którą widzieliście na
wczorajszych zdjęciach) i Palmaria, czyli dzisiejsza Palma. Lokalna gospodarka
opierała się głównie na uprawie oliwek, winorośli i produkcji soli: Rzymianie doskonale
potrafili wykorzystywać przymioty każdej ze swoich niezliczonych prowincji.
W 427 roku wyspę zdobyli Gunderyk i Wandalowie, którzy wykorzystywali ją jako
bazę wypadową do rabowania i plądrowania osad wokół Morza Śródziemnego. I tak
aż do przywrócenia panowania rzymskiego w 465 roku.
W 534 roku Majorka została odbita z rąk Wandalów przez Cesarstwo
Wschodniorzymskie, a od 707 roku była coraz częściej atakowana przez
muzułmańskich najeźdźców z Afryki Północnej. Atakom tym położyła kres – nie
uwierzycie – dopiero francuska okupacja Algierii w XIX wieku.
Była też Majorka arabska: w 902 roku Issam al-Chawlani podbił Baleary, które
stały się częścią słynąceego ze sztuk i nauk emiratu Kordoby. Miasto Palma
zostało przekształcone i rozbudowane, a następnie stało się znane jako Medina
Mayurqa. Udoskonalili rolnictwo, wprowadzając systemy nawadniające i rozwijając
lokalny przemysł. Jednym z niewielu zachowanych na wyspie pozostałości
architektury muzułmańskiej są Łaźnie Arabskie, kwadratowe pomieszczenia z
dwunastoma kolumnami podtrzymującymi kopułę z kilkoma okrągłymi otworami. Służyły
do gorących kąpieli i dlatego miały podwójną podłogę z otworami, przez które
przepływała gorąca woda i para.
Krez temu rozkwitowi przyniosła wyprawa Pizańczyków i Katalończyków w latach
1114–1115. Palma była oblegana przez osiem miesięcy. Po upadku miasta najeźdźcy
wycofali się z powodu problemów na własnych ziemiach. Zostali zastąpieni przez
Almorawidów z Afryki Północnej, którzy rządzili do 1176 roku. Almorawidów
zastąpiła dynastia Almohadów do 1229 roku.
W 1229 roku król Jakub I Aragoński, Jakub Zdobywca, rozpoczął inwazję
chrześcijańską. Przyłączył wyspę do Korony Aragonii pod nazwą Regnum Maioricae.
Zaczęła się masowa budowa kościołów.
Baleary były jednak nadal często atakowane przez korsarzy berberyjskich z
Afryki Północnej, więc wznoszono nadbrzeżne wieże strażnicze i ufortyfikowane
kościoły. Z powodu częstotliwości i dotkliwości tych ataków, w 1570 roku król
Hiszpanii Filip II i jego doradcy rozważali całkowitą ewakuację Balearów.
Na Majorce mieszka dziś ok. 930 000 stałych mieszkańców. Palma, w 2025 roku liczy
około 486 000 mieszkańców, czyli ponad połowę całej populacji wyspy.
W sezonie turystycznym liczba osób przebywających na wyspie wzrasta nawet do
ponad 10 milionów. W 2024 roku port lotniczy Palma de Mallorca obsłużył
rekordową liczbę 33 298 164 pasażerów. Łączna liczba startów i lądowań to
243 200.
W 1997 roku król Juan Carlos I nadał swojej córce, infantce Cristinie, tytuł
księżnej Palmy z okazji jej ślubu z Iñakim Urdangarinem, który potem poszedł
siedzieć za ciężkie machloje w federacji piłki ręcznej, której był, jako były
reprezentant kraju w tym sporcie, prezesem.
W październiku 2007 roku miasto nawiedziło tornado, które spowodowało śmierć
jednej osoby i straty materialne szacowane na około 14 milionów euro.
9 sierpnia 2009 roku, dziesięć dni po ataku terrorystycznym terrorystów z ETA w
Calviá, po raz pierwszy w historii grupa ta przeprowadziła zamachy w Palmie.
Tego dnia eksplodowały cztery ładunków wybuchowe umieszczone w toaletach
różnych restauracji i sklepów w mieście, na szczęście obyło się bez ofiar.
Plaza Mayor, który D.O. pokazywał wam na zdjęciu parę dni temu, znajduje się w
miejscu, w którym kiedyś mieściła się siedziba Inkwizycji, a tam, pod koniec
XVII wieku, słunący z miłości bliźniego katolicy masowo torturowali i zabijali potomków
nawróconych Żydów, znanych jako chuetas.
Ufff. Dotrwaliście?
Homer Simpson.
Trochę widoczków, wliczając w to białe stringi i kiepsko widoczną zza gałęzi,
skalista wysepkę El Colomer przez Półwyspem Formentor.
Jak widać, jesteśmy w Palmie.
Sklepiczki i knajpeczki Palmy.
Szczypta lazuru i zieleni.
Uliczuszki Palmy
Ten gigant po lewej, to Aida. Państwo D.O.stwo spotkało ją już kilkanaście lat
temu w porcie w Key West, kto nie wierzy, niech sobie obejrzy film autorstwa JP
pt. Floryda. Raczej w II części, o ile pamięć nie zawodzi.
D.O. wygrał na loterii 100 milionów euro i sobie kupił ten jachcik po lewej.
A tak naprawdę, to by się zadowolił jedną z tych pyrkotek.
Łodzie to w ogóle ważna część osprzętu każdej wyspy. Do pracy i do zabawy.
Gdyby miał przy sobie gacie, to by D.O. wlazł, choć uważa, że odkąd ludzkość
wynalazła baseny, to kąpiele w morzu nie maja większego sensu.
Patatas bravas (pikantne!) z pulpecikami (też), paella de marisco i cafe solo. Niestety,
kilka razy podano nad tak wstrętną kawę, że nie dopiliśmy, mimo przesłodzenia.
Kwiatki i bukieciki.
Rajski tarasik nad morzem.
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńlato na Majorce... słońce, frutti di mare... woda. żyć nie umierać.
OdpowiedzUsuń