4 lata temu
1.
Listopad. To dla Polaków niebezpieczna pora.
2.
Listopadowe, zamglone, smutne
drogi, tragiczne kikuty ogołoconych z liści, wyzutych z piękna i sensu
istnienia: bo czymże jest liściaste drzewo bez liści?
Z mgieł wynurzają się ostatni zbieracze czerwonych jabłek. Stoją, po dwoje,
troje, na platformie traktora, sięgają w górę, odrywają, częściej po prostu
zdejmują jabłka z kostropatej, nagiej już gałęzi i ostrożnie wkładają je do
wielkich, masywnych skrzyń. Potem te skrzynie staną na kółkach i traktor
pociągnie ich skrzypiącą, chwiejną karawanę gdzieś, do jakiegoś punktu skupu,
gdzie na wysokich nogach, jak wielkie trumny, stoją przyczepy od tirów,
szpiczasto wypełnione dziwnie kolorowymi w tym krajobrazie owocami.
D.O. przymyka oczy… Widzi masywne, kostropate, pokryte małymi, wiecznie
oliwkowozielonymi listkami drzewa … Widzi zbocze z żółtej gliny, porośnięte
kępkami wciąż zielonych traw… Krzątające się wokół każdego z drzew cztero-
pięcioosobowe grupy. Jeszcze nie ma południa, więc słychać radosne głowy,
przekrzykiwania… Pod wieczór, gdy wszystkich ogarnie zmęczenie, ucichną głosy,
lecz praca nie ustanie: szybko, szybko, nie można zdjąć owoców zbyt wcześnie,
nie można zbierać spadziu… Rytuał ciągle ten sam: kilka osób niesie wielką
siatkę, rozpościera ją wokół drzewa, szeroko, tak szeroko, jak sięga korona,
najmłodsi wchodzą na drabinę, na drzewo i zaczynają trząść kolejnymi gałęziami…
Owoce w dół, prosto na siatkę… Gdy już nie sięgną, biorą długą tyczkę i
uderzają nią w odleglejsze konary, owoce w dół, na siatkę… Potem, gdy drzewo
jest już ogołocone każdy chwyta krawędź siatki, w równych odstępach i – sapiąc,
podnosi ją do góry, idąc – powoli, z wysiłkiem, w kierunku pnia, a każdy krok
jest coraz cięższy, coraz trudniejszy.
Tak, tak, D.O. to wie; widział też
mechanizację i na swój sposób ją podziwiał. Podjeżdża do drzewa wielki traktor.
Rozstawia swoje wielkie ramiona, trzymając w nich siatkę. Ramionami obejmuje
drzewo, rozpościera drobnooczkową siatkę… A potem traktor wysuwa z siebie
ogromny wibrator. Ten podjeżdża do pnia i zaczyna nim trząść oliwki sypią się,
jak manna z nieba. Potem podsuwa pod specjalne miejsce w siarce wielką
skrzynię, siatka rozstępuje się, oliwki lecą do skrzyni. Ramiona wracają na
miejsce, z traktora wychodzą widły, wsuwają się pod paletę pod skrzynią, wiozą
na przyczepę stojącej w pobliżu ciężarówki… To takie praktyczne, choć mało
romantyczne. No i wibrator pozostawia na drzewie więcej oliwek niż ludzkie
ręce. Ale zbiorów może dokonać jedna osoba w znacznie krótszym czasie i z
nieporównanie mniejszym wysiłkiem.
Potem, jak na dalekiej Północy z jabłkami, wsypuje się małe, zielone owocki do
wielkich, drewnianych albo metalowych skrzyń. Skrzynie jadą do frantoio,
tłoczni. Od końca października do połowy grudnia, od tysiącleci ten sam rytuał.
Tłocznie mają taką przepustowość, jaką mają, więc każdy wie, kiedy ma przywieźć
swój „urobek”, żeby oliwki nie piętrzyły się u bram.
Kiedy przyjdzie na nie pora,
dostają się do wielkich, długich wanien z bieżącą wodą, gdzie są myte. Wprawne
ręce oddzielają co większe gałązki, liście. Wszystkich się nie da, ale nie
szkodzi. Potem powoli żarna mielą owoce na grubą, mięsistą papkę mieszadło
kręci się, a przez system sit, do dużych kadzi leje się obłędnie pachnący,
zielony, matowy płyn, pikantny, jak piorun.
To ona: oliwa, ta, która sprawia, że w krajach oliwą płynących żyje się
najdłużej.
D.O. kocha oliwę. Nie mógłby
znieść supermarketowego chłamu, bo za bardzo szanuje ten symbol upartego
trwania przez tysiąclecia, tego towarzysza człowieczych doli i niedoli,
przychylnego, potulnego, niepamiętnego grzechów, konfliktów i wojen.
Kostropatego, powykręcanego, pełnego guzów i strupów, ale trwającego. Na
przekór suszom, na przekór śniegom i wichrom, na przekór wojnom i pokojom, na
przekór wszystkim ludzkim sprawkom.
Właśnie teraz zbierają tam oliwki.
Oliwa D.O. już dawno
została zebrana. Sprowadza najlepszą, jaka jest, zbieraną bardzo wcześnie,
kiedy nie jest jeszcze brzemienna w żółtozielone płyny, ale za to tak
aromatyczna, że sobie, Czytelniku, nawet nie wyobrażasz, zdany na sklepowy łój.
Oliwa D.O. już jedzie. Może nawet jest już w Polsce, tylko musi przeczekać
długi weekend.
Kiedy nadjedzie, stanie w domu
D.O. na stole. Z pietyzmem zostanie odkręcony korek i przez chwilę będziemy
wciągać w nozdrza egzotyczny, kwiecistoowocowy aromat. Potem Ukroimy pajdę
gąbczastego chleba z chrupiącą skórką, wylejemy trochę życiodajnego płynu i
zanurzymy chleb w oliwie. Bez niczego, żadnej soli, żadnego pieprzu.
Podniecający zapach odurzy nas, nim zatopimy zęby w skropionym oliwą chlebie.
3.
John Milton w „Raju utraconym” z
1674 roku pisze, że szatan uważa: „lepiej być władcą w piekle niż sługą w
niebiosach”.
Szatan… Niejasna sprawa. Ilu jest,
czy też było aniołów?
Ps 68: „Jest ich ogromna liczba”. Na początku wszystkie anioły były „dobre”
(bezwolnie posłuszne), ale potem część z nich uznała, że nie potrzebują pana.
Archanioł Michał ruszył przeciw nim, prowadząc te anioły, które wierzyły, że
należy być sługą w niebiosach te, które służbę odrzucały - pokonał.
Czy podzieliły się po równo: tylu
„dobrych”, co „czarnych”? Połowa – słudzy – połowa sobiepany?
Historię piszą zwycięzcy,
więc „czarne anioły” miały fatalny, czarny PR; mijają tysiąclecia, a pokonanych
aniołów wybielić nikt nie chce…
שטן, Σατανᾶς, شيطان czyli
Szejtan to tyle, co „przeciwnik”, „oskarżyciel”, „oszczerca”. Ale czy na pewno,
czy też tylko zwycięzca go tak opisał, niepomny na prawdę?
Z Lucyferem – sprawa jest jasna.
Lucyfer to luksfera, lux – światło – ferre – nosić. Luxferre – Lucyfer -
nosiciel światła. A światło jest złe, światło jest herezją. Jak ogień: przykład
Prometeusza naucza. Lucyfer, najpiękniejszy z aniołów, ba, serafin, czyli
należący do tej grupy aniołów, która jest najbliżej Boga w ἐμπύριος, niebie
empirejskim, najwyższym z niebios, o g n i s t y m, a więc świetlnym, tym, w
którym mieszka Bóg z aniołami i świętymi i gdzie znajduje się Raj. Nosiciel
światła uznał, że sama koncepcja pana i sługi – władcy ABSOLUTNEGO i bezwolnego
niewolnika – mu nie odpowiada intelektualnie i moralnie. Więc z nieba
empirejskiego został strącony do piekieł, gdzie rządzi i skąd stara się
przekonać istoty na obraz i podobieństwo Boga stworzone, że nie potrzebują
pana, że koncepcja wolnej woli i bezwolnego wykonawcy woli cudzej, stoją w
jaskrawej sprzeczności.
Tobie, Czytelniku, bliżej do
„białych” czy do „czarnych” aniołów?
4.
Gdzie, jak wykroić sobie kawałek
spokojnego świata w państwie totalitarnym, czyli bezdusznym i pełnym przemocy?
W jakiej mysiej norze się zaszyć i udawać, że się nie istnieje, że się umknie
bezduszności i przemocy?
Młodym nie wypada się zaszywać; ale starcy? Nad którymi stoi już „rano,
wieczór, we dnie, w nocy” Ona, więc mają jedno tylko pragnienie: ponapawać oczy
dostępnym jeszcze pięknem tego świata, nim Ona zbliży się i skinie?
5.
Może należy być maluczkim, tak
małym, by móc się bez wysiłku przecisnąć przez kraty, jak te psinki zagrodowe,
które przez kraty bram wychodzą na skraj drogi, by popatrzeć na przejeżdżające
powozy, miło zaburzające monotonię ogrodzonego dziedzińca?
6.
„Wschód jest Polsce wrogi, Zachód
też”. – oznajmił w święto Niepodległości jedynowładca, jak Michał Archanioł i
jego Przełożony wymagający ślepego posłuszeństwa.
Doskonała diagnoza. Tak właśnie jest; do tego doprowadził Polskę: Wschód i
Zachód są Polsce wrogie.
A to wyznacza Polakom miłą perspektywę, nieprawdaż?
Zamilczał, że wrogie Polsce są też
Południe i Północ; niech się nie łudzi taktycznymi zagrywkami Orbana.
„Wschód i Zachód – powiedział – odmawiają nam podmiotowości”.
Błąd.
Chwilowo podmiotowości NIKT
nam jeszcze nie odmawia: D.O. przytaczał wypuszczane z Kremla opinię, że
należałoby odebrać podmiotowość Ukrainie i Pentagon jest zdania, że 90 tysięcy
rosyjskich żołnierzy i ciężkiego sprzętu u granic Ukrainy ma służyć właśnie
temu, że w bardzo krótkim czasie te dziesiątki tysięcy żołnierzy i tysiące
czołgów staną na linii Bugu
Chwilowo podmiotowości nikt nam
nie odmawia, a gdy zechce jej nam odmówić, bo siejemy chaos i nienawiść, to ją
nam odbierze.
Odbierze bez żadnego wysiłku, jak
to się w przeszłości zdarzało.
A zdarzało się ZAWSZE, gdy Polską rządzili tacy, jak ONI, biernie
podporządkowani jedynowładcy głupcy i fanatycy, mający gęby pełne
patriotycznych haseł i Pana Boga, ale nie tego asyryjskiego, perskiego, czy hebrajskiego,
ich prywatnego pana boga przebranego w kontusz i rogatywkę z pawim piórem.
Kiedy zechcą odebrać nam
podmiotowość, dadzą nam pstryczka w noc, a my padniemy na plecy jak żuk i
będziemy przebierać bezsilnie łapkami, dopóki nas nie rozdepcą.
7.
D.O. zapamiętał słowa Bogusława
Wołoszańskiego: „Ludzie, którzy w 1939 roku podpalili Europę i zorganizowali
gigantyczną machinę zbrodni byli półanalfabetami, całkowicie nieprzygotowanymi
do pełnienia najwyższych stanowisk państwowych. A jednak dostali władzę,
demokratycznie i pokojowo. Adolf Hitler – w wieku 16 lat zakończył edukację w
Realschule. Martin Bormann, jego prawa ręka, zerwał ze szkołą na dwa lata przed
maturą. Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, uczył się w
różnych szkołach i u prywatnych nauczycieli, ale do matury nie doszedł.
Najbliższy współpracownik Hermann Göring: roczna nauka w szkole kadetów.
Reinhard Heydrich, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, organizator
eksterminacji Żydów: roczna szkoła kadetów marynarki wojennej. Heinrich
Himmler, organizator terroru i eksterminacji narodów, po przyspieszonym
zaliczeniu szkoły średniej, przez 3 lata studiował agronomię. Jedyny
wykształciuch w tym towarzystwie to Joseph Goebbels, doktor filozofii. Wydawali
się śmieszni, nadęci i pokraczni, a okazali się śmiertelnie groźni. Co było ich
siłą? Nienawiść”. (…)
D.O. dodałby: chciwość.
8.
Z Drugiego Listu świętego Piotra:
1 „Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą
fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje”.
14 … „Mają serca wyćwiczone w chciwości, synowie przekleństwa. 15 Opuszczając
prawą drogę zbłądzili, a poszli drogą Balaama, syna Bosora, który umiłował
zapłatę niesprawiedliwości, 16 ale został skarcony za swoje przestępstwo;
juczne bydlę, pozbawione mowy, przemówiwszy ludzkim głosem powstrzymało głupotę
proroka”.
18 „Wypowiadając bowiem słowa wyniosłe a próżne, uwodzą żądzami cielesnymi i
rozpustą tych, którzy zbyt mało odsuwają się od postępujących w błędzie. 19
Wolność im głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia. Komu bowiem kto uległ, temu
też służy jako niewolnik”.
22 „Spełniło się na nich to, o czym słusznie mówi przysłowie: Pies powrócił do
tego, co sam zwymiotował, a świnia umyta - do kałuży błota”.
9.
No to popatrzmy na to nasze
państwo, pohańbione pisem. Takiej Polski chcą Polacy, więc nie można się
dziwić, a i protestować może nie warto?
• Jarosław K. zaprosił do Warszawy liderów większości europejskich partii
faszystowskich” „Kaczyński zaprasza konserwatywnych polityków do Warszawy.
Wśród gości Orban, Meloni, Abascal, Salvini”
• „Hajnówka. Troje migrantów
pobitych, policja szuka sprawców. Żądali od nich pieniędzy. Napadnięci to
małżeństwo z Iraku i towarzyszący im Syryjczyk, których przy szosie z Narewki
do Hajnówki (województwo podlaskie) spotkali wolontariusze z Grupy Granica.
Jeden z mężczyzn miał zostać uderzony łomem w głowę. Kobiecie zdarto część
ubrania. Cudzoziemcy zostali obrabowani z wszystkiego, co mieli przy sobie.
Migranci określili napastników jako „osoby o wyglądzie europejskim”.
Eeee, tam, europejskim:
polskim! Do Europy stąd daleko!
• Ggenerał Muhammad Haidar
Nikpai, jeden z najważniejszych przyjaciół Polski, dowódca wojsk specjalnych,
człowiek, który bardzo pomógł polskim żołnierzom podczas ich misji w
Afganistanie, uciekł z Polski do „normalnego” kraju. Został ewakuowany z
Afganistanu polskim samolotem, ale zaraz potem został zamknięty w ośrodku dla
cudzoziemców, w lesie niedaleko Radzynia Podlaskiego. Otrzymał tygodniówkę w
wysokości kilkunastu złotych. Mieszkał wśród nieszczęsnych Czeczeńców, którzy w
ośrodku tym wegetują już od siedmiu lat i, podobnie, jak oni, nie miał żadnych
perspektyw. Na jego prośby nikt nie odpowiadał, a dwa spotkania z kimś z władz
nie przyniosły żadnego rezultatu. Polskie służby specjalnie - z którymi Haidar
współpracował w Afganistanie - nie wzięły odpowiedzialności za los generała.
10.
Może uratuje nas wiara,
zogniskowana w Kościele?
Hmmm… We Włoszech rozbito w piątek siatkę pedofilską.
Wśród aresztowanych jest katolicki kapłan, ksiądz ks. Nicola De Blasio,
dyrektor Caritasu w Benewencie. Skonfiskowano tysiące file’i z „makabrycznymi
obrazami” pornografii dziecięcej. Przemocy seksualnej dopuszczano się nawet na
noworodkach.
Ksiądz do Blasio trafił do
aresztu… domowego. Podał się do dymisji ze stanowiska w Caritasie.
Tam i sam Klub Bezkarnego Pedofila
ma jakąś wpadkę, ale zasadniczo trzyma się nieźle. Schrońcie się pod takie
skrzydła.
11.
„Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w
ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”! (Mt 25, 41)
A oni tam ... zbierają oliwki.
Geniusz zła, rzeźba przedstawiająca Lucyfera, znajdująca się w katedrze św.
Pawła w Liege w Belgii.
Ksiądz Di Blasio, oszalały pedofil nie oszczędzający nawet noworodków.
Módlmy się?
Dobry wieczór
OdpowiedzUsuń