Drugi obieg
Środa, 24 grudnia 2025
Tekst wigilijny:
Czy jest lepszy dzień na refleksje o religii niż Wigilia Świąt? Jakich świąt —
zapyta ktoś. No właśnie, tu zaczyna się problem. Wmówiono nam, że pod koniec
grudnia urodził się Żyd Joshua z Nazaretu, choć nie istnieje na to żaden dowód.
W Palestynie, jak i w całym Imperium Rzymskim, święta obchodzone w tym czasie
nazywano Saturnaliami — ku czci boga Saturna. Aby ludzie chętniej przyjęli nowe
święto, należało je umieścić w okresie, w którym od stuleci trwały uroczystości
pogańskie.
A więc: niech żyją Saturnalia! Albo staropolskie Szczodre Gody. Albo Chanuka. I
niech żyje wreszcie Boże Narodzenie — jeśli ktoś rzeczywiście wierzy, że
właśnie w tym czasie narodził się Żyd Joshua z Nazaretu, którego część ludzi
uznaje za Syna Bożego i wciąż czeka na jego powrót na ziemię. Czeka, dodajmy,
bezskutecznie.
Rzecz w tym, że najlepszym narzędziem do zmiękczania ludzkiego mózgu jest
religia. To ona odbiera rozum, zdolność racjonalnego myślenia, analizowania
faktów i krytycznego podejścia do opowieści historycznych. I potrafi to robić
nawet w mózgach ludzi wybitnych, inteligentnych, wrażliwych.
To religia sprawia, że ludzie są w stanie uwierzyć w największe absurdy — tak
absurdalne, że każdemu racjonalnie myślącemu człowiekowi powinny stawiać włosy
na głowie. Tymczasem chóry zawodzących dam i zastępy huzarów gotowe są iść na
wojnę, walczyć i oddawać życie w obronie właśnie tych absurdów. Bo są
religijne.
D.O. jest przeciwny zmiękczaniu mózgu w jakikolwiek sposób. Bo równie
skutecznie jak religia zmiękcza go ideologia — wiara w jakąś świetlaną
przyszłość, dla której warto się poświęcać, żyć i umierać.
Oczywiście D.O. także czasem pozwala sobie zmiękczyć mózg: wyłączyć racjonalne
myślenie, popłynąć w myślenie chciejstwem (wishful thinking). Być może taka
jest po prostu ludzka natura.
W każdym razie — czy może być lepsza okazja niż święta, by namawiać wszystkich Czytelników,
wszystkich ludzi, by nie pozwalali sobie zmiękczać mózgu w żaden sposób,
zwłaszcza przez religię?
Bo to zmiękczanie prowadzi do strasznych tragedii: do nieszczęść indywidualnych
i zbiorowych, narodowych, kontynentalnych, a czasem nawet światowych.
Nie pozwólmy zmiękczać sobie mózgu. Działajmy, by zmiękczone mózgi innych ludzi
odzyskały właściwą konsystencję.
Niech żyją Saturnalia!
1.
Wesołych świąt!
Niezależnie od tego, czy obchodzą Państwo Szczodre Gody, Saturnalia, Chanukę
czy Boże Narodzenie — niech będą radosne!
A teraz mały apdejcik: wtorek, wigilia Wigilii. Dla D.O. był to dzień
bieganiny, kupowania kolejnych porcji mięsa — już nie tak pięknych jak dzień
wcześniej, ale za to równie drogich — oraz uzupełniania zapasów o rzeczy
niezbędne i te, o których wcześniej się zapomniało. Najbardziej niezbędny
okazał się chleb.
Państwo D.O.stwo mają wyrafinowane upodobania chlebowe i uwielbiają słuchać,
jak cudzoziemskie Dzieci mówią, że „taki chlebek jest pyszny i że u nich
takiego nie ma”.
No i bądź tu mądry: przed Lubaszką stały kilometrowe kolejki, przed innymi
markowymi piekarniami podobnie. D.O. pojechał więc do pewnego supermarketu,
gdzie jest stoisko z chlebem od Vincenta. Jak się jednak okazało — chleba francuskiego
już nie było. Zresztą nic dziwnego: jest na wagę złota. Ogromny, owszem, ale
ćwiartka kosztuje 38 zł z groszami. No nic, tylko w mordę walić.
Poszukiwanegoego chleba nie było, więc zdesperowany D.O. kupił inny, a do tego
dobrze wypieczoną bagietkę, w nadziei, że do pewnych potraw się nada. Potem
pojechał po inną „inszość” do niewielkiego, ale świetnie zaopatrzonego
Carrefour market, gdzie — całkiem niespodziewanie — znalazł samotną ćwiartkę
francuskiego chleba, stojącą wśród innych bochenków. Porwał ją jak swoją i
naprawdę szczęśliwy myślał już o powrocie do domu.
Ale okazało się, że pewien piernik z pewnej cukierni jest dla włoskich gości
absolutnym przebojem. Synowa, która zazwyczaj wszystko co nie włoskie uprzejmie
krytykuje, tym razem rozpływała się w zachwytach i twierdziła, że tak dobrego
ciasta jeszcze nie jadła. Miód na uszy państwa D.O.ostwa.
D.O. pojechał więc na daleki Ursynów, właściwie do Natolina, gdzie znajduje się
jedna z tych cukierni, które mają ten specyficzny piernik. Oczywiście nie było
gdzie zaparkować, a kiedy w końcu się udało — piernika nie było. Pojechał więc
do innej cukierni. Tam kolejka jak to w przeddzień świąt, ale na szklanej
ladzie, na wierzchu, leżał TEN piernik. Porwał go bez oglądania się na innych,
przeskoczył kolejkę ludzi czekających na złożenie zamówienia i zapłacił.
Kasjerka, rozmawiając z koleżanką, rzuciła tylko: „Tych pierników już nie ma,
mów klientom, że trudno, muszą kupić inny”.
W czasie tych wszystkich poszukiwań D.O. martwił się okropnie, czy firma
serwisująca komputery zdąży naprawić komputer D.O. przed świętami — czyli
właśnie we wtorek. Nadzieja gasła, bo była już 13:00, a firma pracowała tylko
do 13:30. I wtedy zadzwonili, że komputer jest gotów. Trzeba było szybko jechać
do Włoch. Udało się zdążyć, podpisać stos papierów (nie wiadomo po co komu tyle
podpisów), wrócić do domu i spędzić resztę popołudnia na próbie odbudowania
przynajmniej części starej zawartości.
Zdjęcia i dokumenty znalazły się bez trudu, bo były przerzucone na inny dysk za
185 zł, ale odzyskanie kont Google i Microsoft zajęło wiele godzin — bo D.O.
nie pamiętał haseł zakładanych 20 lat temu. Wszystko pamiętał komputer, więc po
co obciążać sobie umysł takimi głupstwami. Okazuje się jednak, że czasem takie
głupstwa się przydają.
Przed operacją D.O. zostawił Żonie wszystkie hasła do wszystkich możliwych
witryn. Liczył, że znajdzie tam również te do Google i Microsoftu. Oczywiście
akurat tych dwóch najważniejszych brakowało. A jednak — uwierz Czytelniku —
wygląda na to, że udało się je odzyskać. W komputerze z nowym systemem brakuje
ogromnej liczby aplikacji, z których D.O. często korzystał, ale ma nadzieję, że
w najbliższych dniach przynajmniej część uda się zainstalować.
Przy okazji D.O. musi się przyznać, że kliknął guzik z ofertą darmowej próby
Microsoft Worda 365 — tej wersji, za którą trzeba płacić czterysta pięćdziesiąt
parę złotych rocznie. To bardzo wysoka cena dla kogoś, kto używa komputera
wyłącznie prywatnie i tylko do Worda, mając w nosie Outlooki i resztę pakietu.
Nie wie, jakie będą konsekwencje tej darmowej próby, ale różnica między Wordem
kupowanym raz za 300–500 zł a Wordem 365 jest jak między Syrenką a Mercedesem.
Teraz D.O. dyktuje tekst bezpośrednio Wordowi, który sam ustawia znaki
przestankowe. A to oznacza, że kiedy D.O. zawiesi głos, Word stawia kropkę i
zaczyna nowe zdanie wielką literą — choćby to nie miało sensu. I rzeczywiście,
w 100% przypadków sensu nie ma. No ale jak się nie ma, co się lubi…
D.O. bardzo chciałby mieć dostęp do Worda 365 na co dzień, ale nie wie, jak
długo potrwa okres próbny.
Po południu i wieczorem znów czas z rodziną, z małym wypadem z synem do myjni
samochodowej — akurat wtedy, gdy zaczęło lać, a potem prószyć śniegiem. D.O.
wrócił swoim niedawno umytym samochodem cały ubabrany jak nieboskie stworzenie,
a na samochód syna, umyty w środku śnieżycy, nawet nie chciał patrzeć.
No, ale takie wypadki chodzą po ludziach zimą.
Oczywiście, kiedy wszystkie sklepy były już zamknięte, Synowa przypomniała
sobie, że musi jeszcze kupić to i owo. A potem przypomniała sobie, że część
rzeczy, które miała tu przygotowywać, zostawiła starannie w Rzymie.
I takie przypadki chodzą po ludziach w okresie świątecznym, zwłaszcza zimą.
D.O. ma nadzieję, że Państwa żadne podobne przygody nie spotkały. A już na
pewno nie to, co spotkało D.O.: że pod dom zajechał Adam Gessler i obiecane w
programie wiktuały przywiózł osobiście, ku chwale polskiej kuchni, w nadziei,
że włoskie podniebienia docenią te wspaniałości.
Jeszcze raz — Wesołych świąt, jakiekolwiek Państwo obchodzą.
2.
Ryanair ukarany grzywną w wysokości 256 mln euro za „nadużyciową strategię”
ograniczającą sprzedaż biletów przez internetowe biura podróży
Włoski urząd ds. konkurencji twierdzi, że irlandzka linia lotnicza wprowadziła
techniczne przeszkody, aby wymusić sprzedaż za pośrednictwem własnej strony
internetowej
https://www.theguardian.com/business/2025/dec/23/ryanair-fined-limit-online-travel-agencies-ticket-sales-ota
==========
Dobrze im tak, dusigroszom, traktującym pasażerów jak bydło do przewożenia w
nieludzkich warunkach i bez bagaży,
3.
Greta Thunberg aresztowana w Londynie za transparent „Akcja Palestyńska dla
więźniów”
Dwie inne osoby zatrzymane pod zarzutem uszkodzenia mienia po proteście w
biurach firmy ubezpieczeniowej
https://www.theguardian.com/uk-news/2025/dec/23/greta-thunberg-arrested-london-palestine-action-prisoners-placard
===========
Jak można zaprzepaścić taki dorobek!
Całkiem biedaczkę pogięło.
4.
„Szef Departamentu Stanu Marco Rubio i specjalny wysłannik Trumpa Steve Witkoff
spierają się o strategię negocjacyjną w sprawie pokoju w Ukrainie - informuje
stacja NBC News. … Rubio chciałby ekonomicznie i militarnie naciskać na Rosję,
żeby zmusić ją do ustępstw i zagwarantować bezpieczną przyszłość Ukrainy.
Witkoff natomiast chce szybkiego porozumienia zgodnie z wolą Trumpa, bez
poważnych gwarancji dla Ukrainy, za to z ustępstwami terytorialnymi.
https://wyborcza.pl/7,75399,32490437,rozlam-w-administracji-usa-ws-ukrainy-media-informuja-o-konflikcie.html#s=S.TD-K.C-B.2-L.1.duzy
5.
https://wyborcza.pl/7,75398,32490663,fala-grozb-wobec-dziennikarza-wyborczej-jest-komentarz-kancelarii.html#s=S.TD-K.C-B.3-L.2.duzy
„Kancelaria Prezydenta nie chce potępić działań nękających dziennikarza
"Wyborczej" i jego rodzinę. "Tą sprawą powinny się zająć organy
ścigania" - kwituje prezydencki minister Rafał Leśkiewicz.
„Próby wiązania Kancelarii Prezydenta RP czy też członków Kierownictwa KPRP z
uporczywymi połączeniami wykonywanymi na numer telefonu red. Wojciecha
Czuchnowskiego są przejawem skrajnej manipulacji i zwykłą podłością" -
napisał Leśkiewicz do Press.pl”. …
===========
D.O.: ty ponury sqrwysynie! Wszyscy wiedzą, że to alfons u jego bojówki!
6.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,32489622,olga-tokarczuk-nie-godzi-sie-z-narracja-ze-w-polsce-rosna-nastroje.html
… „Noblistka zauważa, że bezrefleksyjnie szafujemy słowem „tożsamość".
Ona uznaje je za przebrzmiałe i stara się go nie używać, bo odwołuje się do
gotowych matryc – „tożsamość polska", „tożsamość ukraińska"... A
Tokarczuk wie, że jesteśmy nieustanną zmianą, która od czasu do czasu przystaje
przy czymś, od czego się odbija, z czym wchodzi w relację.
I nie godzi się z narracją, że w Polsce rosną nastroje antyukraińskie. Wiele
zależy od tego, w którym miejscu przyłożyć lupę. We Wrocławiu, gdzie mieszka,
powstało mnóstwo ukraińskich firm, lokali, sklepów. Na ulicach słychać
ukraiński, a dzieci z Ukrainy mówią po polsku niczym Mickiewicz.
To politycy wywołali przed wyborami antyukraińskie nastroje, ale diabeł jest
dużo słabszy niż nam się wydaje. Nie powinniśmy barwić rzeczywistości w tak
krytyczny sposób, bo sami się osłabiamy. Zamiast tego musimy afirmować to, co
dobrego zrobiliśmy i co jeszcze zrobimy dla Ukraińców.
Gdyby każdy Ukrainiec i Ukrainka dostał list od premiera z zapewnieniem, jak
mile jest tu widziany i że stoimy za nimi murem, ludzie, którzy nie czują się w
Polsce ostatnio pewnie, na pewno poczuliby się lepiej – zauważyła noblistka. I
zadeklarowała Jerzemu Wójcikowi z Fundacji Demokracja, że sama jest gotowa taki
list napisać.
Dzień dobry szczególnie!
OdpowiedzUsuń