DRUGI OBIEG

Piątek, 20 grudnia 2024

 

1.

Środowe rozważania D.O. na temat czasu, niezbędnego do zadzwonienia do drzwi, kiedy się przed drzwiami stoi, nie wzbudziły zainteresowania Czytelników. Mogło ich najść podejrzenie, że to objaw dementia senilis, albo że po prostu D.O. odbiło.

A to jednak było istotne pytanie egzystencjalne w okresie poprzedzającym Wielkie Polskie Święta.

A to z tej przyczyny, że w wielkich miastach panuje przedświąteczne pandemonium, co sprawia, że wielu ich mieszkańców ucieka się do pomocy kurierów.

No, a to są najbardziej spieszący się, najbardziej zajęci i najbardziej zmęczeni ludzie w Polsce.

I, w przeciwieństwie do listonosza, który zawsze dzwoni dwa razy, oni nie dzwonią ani razu, tylko rzucają paczkę pod drzwi i chodu.

A to z kolei sprawia, że Naczelny Zamawiacz Przesyłek Kurierskich w domu D.O., czyli Żona, kilkanaście razy dziennie otwiera drzwi wejściowe, by sprawdzić, czy przypadkiem pan kurier nie podrzucił jakiejś paczki.

I często okazuje się, że właśnie był podrzucił!

I nie zadzwonił do drzwi, nim salwował się ucieczką do swojego furgonu.

Bo trzeba ci, Czytelniku, wiedzieć, że państwo D.O.stwo w tym roku będą obchodzić Tradycyjne Polskie Święta, ze sporą domieszką świąt włoskich.

Albowiem przyjeżdżają Rzymianie i Londyńczycy, choć tylko częściowo, bo londyński Wnuk D.O. z tatą i drugimi dziadkami będą wtedy w ciepłych krajach.

Domieszka włoskości spowodowana jest grymasami i wyrafinowanymi żądaniami Rzymian, że pasta (czyli kluski) mają być takiej marki, nie innej, że szyneczka musi być koniecznie włoska i że generalnie, dużo rzeczy, które wyjadą na stół ma być włoskich, bo polskich ich delikatne żołądki nie strawią.

Włoskie sklepy w Warszawie – a jest ich całkiem sporo – są dość kiepsko zaopatrzone, podobnie zresztą, jak polskie sklepy za granicą. Jednak internetowe składy włoskich smakołyków są zaopatrzone znacznie lepiej i, ku zdumieniu D.O., mają produkty, których w ogóle by się w nich nie spodziewał. Tyle, że każdy w innym składzie, stąd pod drzwiami D.O. ruch kurierów, jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu.

 

Ale jeśli myślisz, Czytelniku, że ta wydeptana przez kurierów podłoga przed drzwiami mieszkania D.O. uwolniła go od przedświątecznych sprawunków, to jesteś w mylnym błędzie.

D.O. od paru tygodni gania po Warszawie z rozwianym włosem w nosie i uszach (bo gdzie indziej już mu wypadły), od sklepu, do sklepu. I kupuje, kupuje, aż furczy, aż karta kredytowa jęczy, jakby wydawała ostatnie tchnienie. Już przy wejściu do sklepu teatralnym szeptem syczy „nie, nie, nie”! A D.O. nic, twardo wchodzi, wyszukuje, wybiera, płaci, urywa ręce, dźwigając torby do samochodu, oddycha z ulgą, ale ulga nie trwa długo, bo w domu już czekają nowe karteczki „stick it” z nowymi zamówieniami.

Lodówkę trzeba dopychać kolanem i bardzo uważać przy otwieraniu, żeby się wszystko nie wysypało, a na balkonie, od południowej strony, stopni przez ostatnie dni było od 11 do 14. Ale nie ma wyboru, to zawsze chłodniej niż w domu. No, a jak D.O. rodzinę wytruje, to wina ocieplenia klimatycznego.

A wiecie, co jest najgorsze?

Najgorsze jest to, że rodzina a) nie doceni; b) i tak będzie z tego i owego niezadowolona.

Ale co tam! Święte święta! Radujmy się!

 

No a dalej lepiej nie czytajcie, bo już będą njusy znacznie mniej świąteczne. Codzienna bieżączka zwariowanego, złego świata.



Uwaga, święta!



Popatrz, jednak nie Białoruś…

No, ale różnica niewielka.

Pojedzie na Białoruś, kiedy wybory wygra partia Cisa, Orbana aresztują, a Węgry będą Demokratyczne.



„Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przekazał, że w ubiegłym tygodniu wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego w związku z oskarżeniem ze strony stowarzyszenia emerytów mundurowych. "Odbieramy ten wniosek jako próbę zastraszenia Prezesa niezależnej i apolitycznej instytucji państwa polskiego" - przekazał w czwartkowym oświadczeniu IPN”.

https://tvn24.pl/polska/czy-karol-nawrocki-straci-immunitet-jest-oswiadczenie-ipn-st8228974

Niezależnej! Nic śmieszniejszego dziś nie przeczytacie.

https://wyborcza.pl/7,75968,31555345,kandydat-lze-obywatelski-czyli-potega-klamstwa.html#S.TD-K.C-B.14-L.2.duzy



Zdążą przed wyborami, które prawdopodobnie wygrają naziści?

Pan marszałek na „Ch” dalej będzie trzymał wnioski w zamrażarce? Ma ich tam już pokaźną kolekcję, ale nie wnosi ich do porządku obrad.



Rozmowy nazioli z naziolami gęstnieją. Szykuje się koalicja. No to po nas.

https://tvn24.pl/polska/prezydent-spotkal-sie-z-poslami-konfederacji-rozmawiali-o-stanie-procesow-demokratycznych-st8229678



Kontrowersje polityczne w demokracji rzecz normalna.

Ale czy w ogóle warto podejmować dialog z szubrawcami i xqrvsynami?

https://wyborcza.pl/7,75398,31559976,awantura-w-sejmie-o-zakaz-mowy-nienawisci-pis-wyjatkowo-grozny.html#S.TD-K.C-B.1-L.2.duzy



Jedyne małe pocieszenie… Może mu wątroba ze złości zgnije? Bo pieniążki to on lubi, bardzo lubi…



D.O. nie miałby nic przeciwko, gdyby pani Leszczyna (po rosyjsku „Oriesznik”) dołączyła do pana Wieczorka. Ona jest symbolem chaosu, a igra z życiem i zdrowiem Polaków. Oczywiście nie wszystko to jej wina, bo Polacy uwielbiają przejadać swoje i unijne pieniądze i wara im je zabierać. A ponieważ pieniędzy wiecznie brakuje, a deficyt jest kosmiczny, no to co? Stara recepta: ciąć w służbie zdrowia!

A D.O., kiedy robi zapas swoich leków na 90 dni (na więcej nie można, nawet jeśli ktoś planuje jechać na dłużej za granicę) to mu pęka 800 złotych, doliczając trochę lekarstw Żony.

https://wyborcza.pl/7,75398,31555594,zamieszanie-z-lista-darmowych-lekow-dla-seniorow-nie-wszystkie.html#S.TD-K.C-B.6-L.2.duzy



Wietnam ma od dawna, ostatnio produkcja ruszyła w malezyjskim Protonie…

Ale dla Polski zbyt wysoki prób technologiczny. Nb. nawet prototypy porażały nijakością. No, ale nijakość to nasza cecha, ba, nasza aspiracja narodowa.

D.O. zacytuje ministra aktywów państwowych, pana Jakuba Jaworowskiego”

„Nic z tego nie będzie. W miejsce dotychczasowego projektu ma powstać "klaster elektromobilności"”.

Ratunku. Czytelniku, wytłumacz niedzisiejszemu D.O., co to jest ten „klaster”? Ma to coś wspólnego z bombami kasetowymi, jak się dzisiaj mówi na szrapnele?

https://wyborcza.biz/biznes/7,156481,31554019,koniec-marzen-o-polskim-samochodzie-elektrycznym-izera-to.html?_gl=1*imvesm*_gcl_au*MTQ5MjQ4MzQxNS4xNzMxMzQ0Mzcz*_ga*MTMxMzExOTY4OS4xNjIyMzA3MzI4*_ga_6R71ZMJ3KN*MTczNDYxNDM4My4xNjg5LjEuMTczNDYxNDYwMy4wLjAuMA..&_ga=2.234077342.1839425628.1734124895-1313119689.1622307328#S.TD-K.C-B.9-L.1.duzy



Jadą do Libii. D.O. by się założył, że to tak się skończy. Duże prawdopodobieństwo wygnania Rosjan z bazy powietrznej pod Latakiją pozbawiłoby ich międzylądowania i dostępu do magazynów, czyli kontaktu z wojskami, które porozstawiali w Afryce subsaharyjskiej.

A nieszczęsna Libia… Podzielona. Tobruk jest w rękach generała Haftara, nienawistnego Trypolisowi i Kairowi. Paradoksalnie i Hattar i al-Sissi obficie korzystają z pomocy tureckiej, a jeszcze obficiej z rosyjskiej.

D.O. ma nadzieję, że im sąsiednie kraje pobyt w Libii „wyperswadują”.

https://tvn24.pl/najnowsze/rosja-przerzuca-systemy-obrony-powietrznej-z-syrii-do-libii-st8228394



No tak… To w ich stylu.

https://wyborcza.pl/relacje/14,126862,31557458.html#S.TD-K.C-B.14-L.1.duzy



Po tym, jak rakieta uderzyła w izraelską szkołę, armia Izraela atakuje Jemen, uważa, że sparaliżowało to wszystkie 3 porty Hutich

Rakieta Hutich została częściowo przechwycona, ale głowica uderzyła w pustą szkołę w Ramat Gan, budynek się zawalił; 9 osób zginęło, gdy izraelskie ataki uderzyły w elektrownie w Sanie i terminal naftowy nad Morzem Czerwonym

https://www.timesofisrael.com/idf-pounds-yemen-believes-it-paralyzed-all-3-houthi-ports-missile-fired-at-israel/

https://www.theguardian.com/world/2024/dec/19/israel-launches-deadly-air-raids-against-yemen-after-missile-attack



Wart Pac pałaca a pałac Paca.

https://www.theguardian.com/world/live/2024/dec/19/russia-ukraine-war-live-zelenskyy-french-troop-plan-macron-russia

„Putin mówi, że Rosja jest gotowa na „pojedynek” rakietowy z USA

„Według Reutersa [Putin] zasugerował „pojedynek” rakietowy z USA, który pokazałby, jak nowy rosyjski hipersoniczny pocisk balistyczny Oreshnik mógłby pokonać każdy amerykański system obrony przeciwrakietowej. Putin wykorzystał pocisk, który ma potencjał nuklearny, jako sposób na podniesienie stawki i zastraszenie Zachodu.

Odpowiadając na zachodni sceptycyzm wobec Oresznika, rosyjski prezydent zasugerował, aby obie strony wybrały wyznaczony cel, który będzie chroniony przez amerykańskie rakiety. „Jesteśmy gotowi na taki eksperyment” – zacytowano Putina.

Rosja po raz pierwszy wystrzeliła rakietę Oresznik w kierunku ukraińskiego miasta Dniepr 21 listopada, co Putin przedstawił jako odpowiedź na pierwsze użycie przez Ukrainę amerykańskich rakiet balistycznych Atacms i brytyjskich Storm Shadows do uderzenia na terytorium Rosji za zgodą Zachodu. Źródła w USA i Wielkiej Brytanii wskazały wówczas, że ich zdaniem rakieta wystrzelona w kierunku Dniepr była eksperymentalną rakietą balistyczną średniego zasięgu (IRBM) z możliwością przenoszenia głowic nuklearnych, której teoretyczny zasięg wynosi poniżej 3420 mil (5500 km). To wystarczy, aby dotrzeć do Europy z miejsca, w którym została wystrzelona w południowo-zachodniej Rosji, ale nie do USA”.



D.O. nie zna się, nie wie, dlaczego, ale jakoś odruchowo sympatyzuje z dziećmi, nie z tatusiem



Tu strzałem w serce, tam zakatowali…

No fajnie mają w tej policji polskiej.

https://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7,48722,31556968,27-latek-z-inowroclawia-zmarl-po-interwencji-policji-ojciec.html?_gl=1*79kvd2*_gcl_au*MTQ5MjQ4MzQxNS4xNzMxMzQ0Mzcz*_ga*MTMxMzExOTY4OS4xNjIyMzA3MzI4*_ga_6R71ZMJ3KN*MTczNDYxNDM4My4xNjg5LjEuMTczNDYxNDYwMy4wLjAuMA..&_ga=2.128505228.1839425628.1734124895-1313119689.1622307328#S.TD-K.C-B.10-L.2.duzy



Hmmm… Jakby tu powiedzieć. Ksiądz arcybiskup sam zupełnie nie wygląda na maczo…

https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,31558964,abp-gadecki-rozeslal-ksiezom-do-odmawiania-nowenne-homoseksualizm.html?_gl=1*noxagj*_gcl_au*MTQ5MjQ4MzQxNS4xNzMxMzQ0Mzcz*_ga*MTMxMzExOTY4OS4xNjIyMzA3MzI4*_ga_6R71ZMJ3KN*MTczNDYzMTYwNy4xNjkwLjEuMTczNDYzMTkwOC4wLjAuMA..&_ga=2.128645388.1839425628.1734124895-1313119689.1622307328#S.TD-K.C-B.16-L.1.duzy



Zaopiekowany areszt… Pora umierać…



To tak, Czytelniku, gdybyś miał wątpliwości, że sport to zdrowie.

https://eurosport.tvn24.pl/pilka-nozna/ligue-1/2024-2025/gianluigi-donnarumma-z-fatalna-kontuzja-twarzy.-dlaczego-wilfried-singo-nie-dostal-czerwonej-kartki-w-meczu-monaco-psg_sto20064246/story.shtml

 

5 lat temu

Żyję już długo, a wciąż nie znam się na wielu ważnych sprawach.

Na przykład zupełnie nie wiem, dlaczego żaden sąd, żaden prokurator, nie zainicjowali procesu delegalizacji organizacji, spełniającej wszystkie cechy neobolszewizmu i neofaszyzmu, chociaż Konstytucja i Kodeks Karny zabraniają zakładania takich organizacji.

Ale nie znam się na prawie, może są jakieś powody, dla których polski wymiar sprawiedliwości nie zadziałał, wtedy, kiedy powinien. Liczę, że jakiś światły prawnik mi to wytłumaczy.

Nieco lepiej znam się na wyobraźni, więc mogę z dużą dozą pewności stwierdzić, że nie trzeba było jej mieć szczególnie wybujałej, żeby, gdy organizacja ta stawiała pierwsze kroki, przewidzieć, co z jej działania wyniknie.

Więc proszę się nie dziwić, że irytują mnie dzisiejsze jeremiady ekspertów, polityków, a zwłaszcza przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.

 

3 lata temu

Odkąd D.O. mieszka tam, gdzie mieszka, ma stałą trasę przechadzek, kiedy jest ładnie i ciepło i przejażdżek, kiedy jest brzydko i zimno. Kiedy kilka lat temu zaczął tam się pojawiać, były pola, wierzby, trochę topoli i dużo krzaczorów. Fotografował tam sarny, które wydawały się nie obawiać człowieka, bażanty, zające. Wiosną wwąchiwał się w zapach świeżo obsianej, czarnej i mokrej ziemi, wymieszany ze smrodem roundupu, którego żadnemu polskiemu rolnikowi nie może zabraknąć, bo zastrajkuje, a Unia, klimat, pszczoły moją się iść bujać.

Dzisiaj to wszystko jest pogrodzone: pracowicie umieszczane słupy, na nich siatki o rzadkich okach. Saren nie ma od półtora roku, a kiedy D.O. zobaczył dziś niedaleko stamtąd znajomego bażanta, to się ucieszył, jak na widok kogoś z rodziny. A jeszcze niedawno hurtowo wrzucał zdjęcia pozujących mu kur i kogutów.

Pewnie taka jest cena postępu.

A postęp… Polska powinna coś na ten temat wiedzieć, ale ma chyba amnezję.

D.O. nie kończy się zdumiewać, jak krótką mają pamięć nawet ludzie w jego wieku! Przechodzą obojętnie koło szklanych wieżowców w centrach burych i zasyfionych niegdyś miast, wsiadają do pięknych, elektrycznych autobusów i jeszcze piękniejszych tramwajów, przejeżdżają po gładkim asfalcie przez czyste, pięknie wsie, w których nie ma już domów starszych niż 25 lat i …nie odczuwają, tak, jak D.O., rozpierającego poczucia dumy??? Dziwne… Przecież powinni pamiętać, jak Polska wyglądała za pierwszej komuny! A nawet młodsi: z pewnością widzieli zdjęcia i filmy z tamtych czasów i mogliby sobie porównać teraźniejszość z całkiem nieodległą przeszłością. W co inteligentniejszych łepetynach mogłoby powstać nawet pytanie: „jak to się stało, jakie są przyczyny tego fenomenalnego przeobrażenia”?

I duma Polaków powinna być wielka, jak kiedy…

Nie, właściwie nie ma niczego w historii narodu, zwanego dzisiaj „Polakami”, z czym to osiągnięcie dałoby się porównać.

Kochany Stefan Bratkowski pewnie wytknąłby D.O. czasy Kazimierza Wielkiego, kiedy to – mówił – chłopi byli tak bogaci, że król dekretem zakazał im noszenia na co dzień złotych łańcuchów. Roman Giertych przypomniałby D.O. bitwę pod Kircholmem, choć D.O. by mu odpowiedział, że po cholerę się tam rycerstwo polskie pchało, skoro to był spór o spuściznę tronu szwedzkiego między Karolem Sudermańskim a Zygmuntem III Wazą? By nie wspomnieć o fakcie, że długofalowym efektem tamtego zwycięstwa było zajęcie Inflantów przez Szwecję, skąd przez dziesięciolecia mogli nękać Rzeczpospolitą.

A wszyscy pozostali wypomnieliby D.O. bitwę pod tzw. Grunwaldem (Tannenbergiem po niemiecku; Musis Žalgirio po litewsku). Ale D.O. wzruszy tylko ramionami, pytając: kiedy wreszcie przyznamy, że rycerzy „polskich” było po stronie krzyżackiej więcej niż po „polskiej”, choć to była tylko częściowo strona polska, bo była głównie litewska (dowództwo) i żmudzińska (decydujące o zwycięstwie oddziały). A dla Litwinów, zwycięzców tej bitwy, bitwa stała się początkiem narodowej klęski, bo popełniwszy błąd z nawiązaniem unii personalnej z Polską w XVI i XVI wieku, została przez nią pociągnięta w otchłań niebytu w wieku XVIII.

Ale to tylko taka dygresja. Można wierzyć w te wszystkie nacjonalistyczne legendy, a to w duchu antyrosyjskim, a to w antyniemieckim, ale co inteligentniejsze łepetyny powinny sobie zadać pytanie: i co z tego? Co z tego, że to mężni, przepojeni patriotyzmem Polacy tymi gołymi ręcami pokonali już to Szweda, już to Niemca, już to Tatarzyna? Jakie korzyści z tych zwycięstw odniosła Polska i Polacy?

Psssss… i morowe powietrze nacjonalizmu uszłoby w zderzeniu z historyczną PRAWDĄ.

Tymczasem z tego, co osiągnęli na przełomie XX i XXI wieku, Polacy mogą być naprawdę dumni, dumni ponad podziałami!

I na dodatek, to osiągnięcie jest tym wspanialsze, że dokonane mimo metastazy tego samego raka, który doprowadzał w przeszłości do śmierci Polski jako państwa i Polaków, jako narodu.

I tak sobie pod szarym, pochlipującym niebem jechał D.O. przez to, co kiedyś było mazowiecką wsią, wściekłość i żądza zemsty ustępowała ogólnej melancholii… Aż… Patrzy: dom. Nowy, jeszcze nie całkiem wykończony. Betonowa wylewka pod taras jeszcze goła. Ale środek już przytulny. Przez wielkie okno (wspaniały wynalazek budowlany ostatnich dekad) widać było gruby fotel, a w fotelu panią. Ale to nie dom, nie okno, nie fotel, ani nie pani, sprawiły, że D.O. się zatrzymał i patrzył jak zaczarowany. To było coś, co skakało przed oknem.

Z rozcapierzonymi łapami, bęc, bęc, bęc, w szybkich, regularnych odstępach, skakał szary kocur. Skakał rozpłaszczony na szybie, czyli czymś, czego kocury nie lubią, bo nie można w to wbić pazurów. Kocur miał już dosyć wolności, spacerów, polowań, emocji, dosyć chłodu i mżawki, chciał do domu. A w fotelu siedziała pani i nic o tych kocich emocjach nie wiedziała. Więc on bęc, bęc, bęc: wysoko w górę, w regularnych odstępach, dziesięć, piętnaście, trzydzieści razy. W milczeniu, bez miauków.

Za czterdziestym bęc, bęc, pani odwróciła głowę w kierunku szyby, bęc, bęc zauważyła, wstała z fotela i ruszyła w głąb domu. Bęc, bęc ustało i pobiegło truchtem dookoła, w kierunku drzwi wejściowych.

Bęc, bęc jako kod komunikacyjny to dla D.O. nowość! Zawsze uważał, że schemat Jacobsona jest niekompletny bez opisu kodów komunikacyjnych. Sam podjął kiedyś próbę uzupełnienia schamatu o opis kodów komunikacyjnych: linearnego, wizualnego, akustycznego i wizualno-akustycznego i był z siebie dumny, ale to było prawie pół wieku temu i po dumie nie ma śladu.

No, ale „Bęc, bęc” nie przewidział i nie uwzględnił, więc mu głupio.

Jeżdżąc pod szarym, chlipiącym niebem D.O. żałował, że nie jest socjologiem i nie umie w sposób zadowalającym wytłumaczyć zjawiska bierności rodaków w obliczu wszechogarniającego zła, które – to powinien rozumieć nawet idiota! – wcześniej czy później i ich pochłonie i zmiażdży. Bo nauczony lekturami podręczników historii i własnym doświadczeniem D.O. wie, że naturalną, niemożliwą do pohamowania tendencją zła, jest eskalacja. Że zło, raz wprawione w ruch, będzie coraz gorsze, coraz źlejsze. Zło musi się rozkręcać, samonapędzać, świadome, że jeśli, osiągnąwszy pewien poziom zła, zatrzyma się w swym źle, to sczeźnie, zginie, zostanie pokonane przez dobro. I to dobro wcale nie musi być najdobrzejsze, wystarczy, żeby było tylko nieco lepsze od zła. Jak PO od pisu.

Zło, w zderzeniu z dobrem nie ma szans. I dlatego zło musi być coraz gorsze.

To takie oczywiste, to tak gwałtownie wyskakuje na człowieka z każdej książki o historii, najeżonej wojnami, okrucieństwem, złem wielorakim, teraz i zawsze i na wieki wieków.

Dlaczego zatem rodacy dają złu przyzwolenie, choć zło staje się coraz gorsze z prędkością śmiertelnej zarazy?

D.O. żałował, że nie jest socjologiem i nie jest w stanie dać sobie samemu zadowalającej odpowiedzi na to pytanie.

Potem jednak z zupełnie pustej, bocznej, nieistotnej drożyny, D.O. wjechał na drogę nieco większą i ruchliwszą. Nie mógł sobie pozwolić już na melancholię, ani na abstrakcyjne rozważania, bo wie, że samochód może być równie dobrze środkiem transportu, jak i narzędziem zbrodni.

I, wracając z chlipiącej przejażdżki, z szerszych przestrzeni na fotel przed komputerem, doznał małego objawienia.

D.O. stara się być poważnym starszym panem, więc przepisy ruchu drogowego przeważnie bierze poważnie, choć bywają idiotyczne. D.O. do domu miał jeszcze 30 kilometrów i na tej trasie ANI JEDEN KIEROWCA nie poddał się rygorom prawa drogowego, zwłaszcza ograniczeniom dopuszczalnej prędkości! Mijany, wyprzedzany, obtrąbiany D.O. zdał sobie sprawę, że WSZYSCY kierowcy samochodów, które znalazły się w pobliżu samochodu D.O., żywią głęboką pogardę dla prawa. W ramach owej pogardy nie wahają się wystawić na poważne niebezpieczeństwo zdrowia i życia własnego, zdrowia i życia D.O. i innych ludzi, koło których ci usamochodowieni rodacy przejeżdżali.

I tak sobie D.O. smutno pomyślał, że już chyba wie, dlaczego złu tak łatwo jest się wśród Polaków panoszyć. Są zła wspólnikami w przestępstwach.

Nim D.O. dojechał do swego fotela, szukał odpowiedzi na pytanie: co jest dla niego ważniejsze: kłopoty TVN-u, czy tragedia nieszczęsnych uchodźców torturowanych na granicy z Polską, również przez ludzi w polskich mundurach.

TVN-owi poświęcił 20 lat swojego życia, TVN był dlań, przynajmniej przez pierwszą dekadę, radością i nadzieją, środkiem, który pozwalał mu sądzić, że się na swój malutki sposób przyczynia do wzrostu jego ojczyzny, był rodziną, był żywiołem.

D.O. mógłby odczuwać schadenfreude, bo od początku obstawał, że taryfa ulgowa, z jaką firma od początku traktowała najbardziej niszczycielskie ugrupowanie polityczne nie zaowocuje jego przychylnością, że niezależnie od liczby zapraszanych i polizywanych lejdisów i dżentelmenów z tej formacji i tak nadejdzie taki dzień, jak piątek, 17 grudnia 2021. A wraz z nim koniec nadziei na wolną i mądrą Polskę. Ale nie odczuwa schadenfreude, tylko smutek. I wściekłość.

Z drugiej strony sam był uchodźcą, wie, jaki to dramat, jaka tortura psychiczna, jaki nigdy nieopuszczający strach o najbliższych, jaka to nędza i jakie upokorzenie. Widział też ludzkie nieszczęścia pod wszystkimi słońcami i wie, że nie opuszcza się domów i swoich małych ojczyzn bez absolutnej potrzeby. Wie to i odczuwa solidarność z ludźmi, szukającymi schronienia.

Więc jest w rozterce, bo wraz z TVN-em, Polska straci nie tylko telewizję, ale i wolność, szanse na naprawę Rzeczypospolitej po pisowskiej dewastacji i – choć D.O. nie chciałby wydać się patetyczny – być może i niepodległość. Bo wobec potęg, gotowych zmiażdżyć istniejący świat, taki mały, nielubiany kraik jak Polska, ma szanse na przetrwanie wyłącznie będąc nie tylko członkiem: będąc fundamentem bloku europejskiego i sojuszu wojskowego, który już niebawem zostanie wystawiony na największą próbę.

Ale wraz z trwaniem sytuacji na granicy, Polska może stracić duszę, a naród bez duszy nie tylko nie może, ale wręcz nie zasługuje na przetrwanie.

Trudna rada, trudny wybór.

 

 

 

 

 

Komentarze

  1. Putin wymyślił sobie zabawę z Oresznikiem. Będzie strzelał a Amerykanie będą próbowali to zastrzelić. Świat zwariował...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kody komunikacji w naszym kraju szwankują, albo nawet, to klucze do nich zostały chytrze podmienione-zafauszowane. Dramat.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga