DRUGI OBIEG
Niedziela, 2 marca 2025

1.
Przejmujesz się, Czytelniku, tym, co powiedział Zełenskiemu sekretarz Generalny NATO Mark Rutte, jeden z liderów europejskiej demokracji?
Co robić, to człowiek chyba obok Zełenskiego w najtrudniejszej pozycji w naszej części świata.
Cóż: Europa nie jest jeszcze gotowa na wojnę z trumpowymi Stanami Zjednoczonymi. Jeszcze raz namawia na konsultację zestawienia sił Rosji i NATO ze Stanami Zjednoczonymi i bez nich, a za to z Turcją, która zapewne do ewentualnego konfliktu Europy Zachodniej z Rosją nie wejdzie.
Europa jest mistrzem w wyrażaniu werbalnej solidarnoÅ›ci, a także w formuÅ‚owaniu wyrazów „poważnego zaniepokojenia”. Do bitki nieskora, bo wolaÅ‚a wyprodukowane przez siebie bogactwo przejadać, w „miejmy nadziejÄ™, że” Å›wiat bÄ™dzie pokojowy i niezmienny, wiÄ™c nie bardzo ma czym walczyć. Gdyby nie Wielka Brytania i Francja, która majÄ… arsenaÅ‚ nuklearny, z którym imperium ZÅ‚a musi siÄ™ liczyć, już byÅ‚oby po nas.
Więc wśród wyrazów solidarności dla Zełenskiego, próby podtrzymania dobrych stosunków z tą bandą debili i nazioli, będą trwały i trwały.
Co my możemy zrobić?
Zawsze możemy!
Teraz dwie rzeczy:
- pozbyć się nazioli i innych rosyjskich agentów z naszego społeczeństwa
- Naciskać na nasz i inne rządy europejskie, by podjęły intensywne zbrojenia, by trzymały się razem i pogłębiały integrację.

2.
D.O. nawet się dziwił, że tak długo amerykańska telewizja w Polsce zachowywała się przyzwoicie, nie uprawiając oślinionego lizypupstwa wobec Trumpstwa. No, teraz to się skończyło. Liżypupstwo już jest, zauważyłeś, Czytelniku? I długo będzie, bo my, Polacy jesteśmy bardzo gorliwi w biegnięciu na pomoc zwycięzcy.

3.
Raduj się, Czytelniku! Elon Musk ma już 14 dziecko!

4.
D.O., jak wiadomo, wybraÅ‚ siÄ™ na wakacje, liczÄ…c na kolorowy, ciepÅ‚y Å›wiat. Do koÅ„ca lutego taki on tu byÅ‚, ale ledwo D.O. postawiÅ‚ na tej ziemi stopÄ™, temperatura spadÅ‚a o 10 stopni (jak tak dalej pójdzie, to za cztery dni bÄ™dzie w Polsce cieplej niż tutaj!), a niebo siÄ™ zaciÄ…gnęło i przeszÅ‚o w tryb „potop”.
Wczoraj o 8 rano D.O. zadzwoniÅ‚ na alarmowy numer, podany w kontrakcie na wypożyczenie auta, żalÄ…c siÄ™, że nie da siÄ™ zamknąć, otworzyć, uruchomić. ByÅ‚ trochÄ™ zÅ‚y, że automat w telefonie zażądaÅ‚ podania numeru rejestracyjnego i lokalizacji, po czym oznajmiÅ‚, że przyÅ›le mi WhatsAppem adres mailowy, pod którym może wypeÅ‚nić zgÅ‚oszenie awarii. WypeÅ‚niÅ‚, wysÅ‚aÅ‚ i jakież byÅ‚o jego zdumienie, gdy po minucie zadzwoniÅ‚ gentleman i Å‚amana angielszczyznÄ…, zapytaÅ‚, w czym problem. D.O. wytÅ‚umaczyÅ‚, pan wykazaÅ‚ zrozumienie i powiedziaÅ‚, że za 30-minut – trzy kwadranse zadzwoni doÅ„ kierowca pomocy drogowej. Ale kierowca zadzwoniÅ‚ po dwóch minutach, w poÅ‚owie jajecznicy, jakÄ… D.O. spożywaÅ‚ na Å›niadanie. Ten już po angielsku nie mówiÅ‚, ale D.O. daje sobie jako-tako radÄ™ z lokalnym jÄ™zykiem. Z tym, że w wersji literackiej, a pan kierowca od pomocy drogowej takowym nie wÅ‚adaÅ‚. No, ale dogadaliÅ›my siÄ™.
Panu kierowcy udało się compassa uruchomić i powiedział, że w tej sytuacji on sobie pojedzie, a D.O. ma jechać z powrotem na lotnisko i się handryczyć.
D.O. zaprotestował, że nie ma gwarancji, że kiedy weźmie bagaże, to samochód odpali.
Pan, żeby udowodnić, że odpali, wyłączył samochód, który oczywiście, ponownie nie odpalił.
Pan, cały czas w kontakcie ze swoimi mocodawcami, zgodził się poczekać, aż zejdziemy z bagażami za dobry kwadrans, on spróbuje odpalić; jeśli mu się uda, to pojedzie za mną, jeśli nie, to weźmie auto na lawetę.
Udało mu się.
Jechał za rzęchem aż na lotnisko, rzęch piszczał, że w samochodzie nie ma kluczyka, ale uprzejmie nie gasł na środku skrzyżowania, czego się D.O. najbardziej obawiał, bo to automat i zepchnąć się go nie da. Pan pożegnał się pięknie, a D.O. jakimś cudem trafił do lezącego gdzieś na dalekich obrzeżach lotniska parkingu firmy wynajmującej.
Gdzie mu oczywiście samochodu nie wymienili; wymienili tylko baterię w kluczyku i problem znikł.
Wtedy lunÄ…Å‚ deszcz i przez 350 kilometrów górzystej autovia (odpowiednika polskiej „eski”)  laÅ‚, że aż miÅ‚o. Dopuszczalne 120 km/h byÅ‚o przeważnie nie do osiÄ…gniÄ™cia, bateria hybrydy wyczerpaÅ‚a siÄ™ natychmiast, maÅ‚y silniczek compassa zaczÄ…Å‚ chlać benzynÄ™ hektolitrami, wiÄ™c D.O. musiaÅ‚ 25 km od celu tankować przy dwupasmówce, czyli dopÅ‚acić 25 centów za litr wiÄ™cej, niż na przykÅ‚ad przy centrach handlowych: 1,6 euro, zamiast 1,33. StaraÅ‚ siÄ™ jechać stówÄ…, ale i tak compass na oponach teoretycznie wielosezonowych (haÅ‚as od nich piekielny) raz po raz wpadaÅ‚ w mikro aquaplaningi. Przy wyprzedzaniu TIRów widoczność spadaÅ‚a do zera i jechaÅ‚o siÄ™ na pamięć, liczÄ…c, że żadnej niespodziewanej przeszkody, czy zakrÄ™tu nie bÄ™dzie.
Wtedy D.O. powiedział do Żony:
- Jeśli jeszcze raz będę narzekał na naszego volkswagena, to mnie skarć.
A Żona:
- Z przyjemnością!
Wypogodziło się przed samym celem podróży D.O. To znaczy przestało lać, a między chmurzyskami pojawiły się kawałki błękitnego nieba, co widać na załączonych obrazkach.
DziÅ› od rana mnóstwo zwiedzania na Å›wieżym powietrzu (bilety tylko z przewodnikiem i za cenÄ™ tak horrendalnÄ…, że D.O. woli nie myÅ›leć!), najprawdopodobniej w deszczu, temperatura przewidywana – 8 stopni C.
No to zgadnie koÅ› wreszcie, gdzie D.O. jest?


Tak kiepskich wycieraczek nie miaÅ‚ nawet w trabancie, nie miaÅ‚ nawet w maluchu! A zdaje siÄ™, że compass jest made in Poland…


Wysokogórski postój na tankowanie, a taam…
ZresztÄ… bardzo dużo drzew i krzewów kwitnie, to na biaÅ‚o, to na różowo, to na lila róż, to na fioletowo… .


Niebo łaskawie się rozstąpiło, ale według prognoz, to tylko przejściowo.


Sine chmurzyska na horyzoncie nie znikły do zmierzchu. Dojeżdżamy do celu. Jakiego?


No i gdzie mógł D.O. zamieszkać? W klasztorze, oczywiście!


Z takim oto dziedzińcem.


Nad takÄ… rzekÄ….

Takie napisy na murach: „turystyka zabija dzielnicÄ™”.


W tle rzeczony klasztor, z przodu maÅ‚pa broni mostu. Deptak, siedziba faszystowskiej partii, wÅ›ród której KÅ‚amczuszek „czuje siÄ™ wÅ›ród przyjacioÅ‚”


Też deptak, ale w druga stronę.


A to już inna fontanna.


O, ta fontanna z kwiatkami, co to Żona D.O. mówi, że to stokrotka afrykańska, no i uliczuszki, co to D.O. je lubi.


A uliczuszkami można dojść do różnych placyków.


Fontanna, kościół i klasztor hieronimitów, uliczuszka.



Placyk.


Kościółek. Duży, bo to katedra.


Współbohater znanej powieści.


A czy to placyk, czy uliczuszka, tego D.O. rozstrzygnąć nie potrafił.


Malarz o śmiałych pociągnięciach pędzla.


A tu jeszcze śmielszych zestawieniach kolorów.


I zawsze kolorowo jest wÅ›ród nas…


No to wreszcie, Czytelniku: znasz-li ten kraj?


Hieronimici dobrze się traktują: to ich ogródeczek.


Memento mori…


Ta fontanna już występowała. Podobnie, jak dzwonnica klasztorna, tam, w tle.





















































Komentarze

  1. Rozumiem, że D. O. pokutę czynił będzie w rzeczonym klasztorze? Myślę, że rzęch był jej częścią...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedzielne serdeczności , po skandalu z chamami w małym białym domku ciekawe jak nasze buractwo będzie ich dalej wielbić,

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga