DRUGI OBIEG
Poniedziałek, 3 marca 2025
1.
Głupi to ma szczęście!
Wbrew prognozom, które zapowiadały nieprzerwany deszcz i wielkie zachmurzenie,
temperatury znacznie poniżej średniej sezonowej, państwo D.O.stwo otworzyło
oczęta na błękitne niebo. Bilety do Alhambry Żona wywalczyła sobie tylko
znanymi metodami, przyklejona do komputera przez kilka dni. Kolejne strony
internetowe śmiały jej się w twarz:
„Bilety? Może na jesień”! Aż w końcu dostała je na dwa ostatnie miejsca do
anglojęzycznej wycieczki za horrendalną cenę. Ale cóż – to ostatnia nasza
wizyta w Alhambrze w życiu, niech tam.
Oczywiście byliśmy tam wcześniej, nie możemy ustalić kiedyś ale z pewnością
jakieś 30, a może i 40 lat temu. Zachowaliśmy wspaniałe wspomnienia i wyblakłe
zdjęcia robione kroplomierzem, bo klisza kosztowała sporo, a wywołanie i
odbitki – majątek. Choć mieliśmy w Rzymie laboratorium, które dawało przyzwoitą
cenę, ale za to jakość? Były głównie szare, nie tak pamiętaliśmy fotografowane
miejsca…
Ale – po pierwsze nie trzeba było żadnych biletów rezerwować, spokojnie
dojechaliśmy pod samo wejście i bez trudu znaleźliśmy parking, po drugie
mogliśmy wchodzić praktycznie wszędzie i żadnych tłumów nie było.
Byliśmy latem, nad zachwyty zwiedzanymi miejscami, we wspomnieniach góruje
upiorny upał.
Wczoraj ruszyliśmy z niebem błękitnym ale z 8 stopniami; trzeba było być na
miejscu wcześnie rano.
W Alhambrze obowiązuje teraz numerus clausus, ale mimo to poruszaliśmy się w
gęstym tłumie, sporo miejsc było odgrodzonych.
2.
Żona D.O. powiedziała: „Czego nas nauczyła ta wizyta? Tego, że należy zwiedzać
takie miejsca, kiedy się jest młodymi, trzeba zrobić dużo zdjęć i w naszym
wieku, zamiast wykręcać sobie bolące nogi, plecy i inne części ciała, usiąść w
fotelu i je sobie oglądać, przywołując wspomnienia”.
A powiedziała to dlatego, że po Alhambrze drałuje się kurcgalopem za młodymi
uczestnikami naszej wycieczki raz w górę, raz w dół, po schodach albo i nie. Po
kwadransie, nim jeszcze zaczęło się prawdziwe zwiedzanie (po rygorystycznej
kontroli biletów i skanowaniu dokumentów, i tak trzy razy podczas zwiedzania),
byliśmy wykończeni.
Po zwiedzeniu całej Alhambry, przed Alkazabem (al-qaṣbah - „cytadela”) i
Generalife, było 20 minut przerwy, podczas której byliśmy zdecydowani oddać
nasze odbiorniki i słuchawki i powlec się do taksówki. D.O. odezwał się przykry
korzonek, już się witał z dicoflenakiem…
A wiesz, Czytelniku, co było najgorsze?
Najgorsze było to, że D.O. popatrzył na krokomierz i było na ni zaledwie 4
tysiące kroków!
Doszliśmy do wniosku, że telefon trzymany w ręku w funkcji „aparat” przestaje
liczyć kroki, bo to niemożliwe, żebyśmy byli tak wykończeni po 4 tysiącach
kroków!
Siedzieliśmy na lodowatym murku, obawiając się, że złapiemy wilka, ale po tych
20 minutach zdecydowaliśmy, że spróbujemy pójść jeszcze do twierdzy - Alkazabu.
I poszliśmy. Tam odkryliśmy, że twarze nas pieką od słońca, bo może w cieniu
było te wskazywane przez telefony 12 stopni, ale w słoneczku trzeba było do
figury, w koszulce, co najwyżej w sweterku. A kurcgalop sprzyjał intensywnemu
poceniu.
No i się rozochociliśmy tymi sukcesami na tyle, że poszliśmy jeszcze do
odległego Generalife!
Kiedy zwiedzanie się skończyło, nim jeszcze oddaliśmy odbiorniki i słuchawki,
gratulowaliśmy sobie nawzajem tego niespodziewanego sukcesu: „zasłużyliśmy na
nagrodę” – orzekliśmy wspólnie.
3.
Teraz Czytelnicy będą zirytowani, że D.O. wrzucił do bloga tyle fotografii.
Ale właściwie Czytelnicy powinni być mu wdzięczni, bo zrobił 250 zdjęć,
większość z nich całkiem udanych, a wrzucił niewielką ich cześć.
Nie sądzi D.O., żeby kogoś zainteresowały, ale liczy, że stęsknieni za
błękitnym niebem i dużą dozą egzotyki, w końcu D.O. tę przesadną
wspaniałomyślność w publikacji zdjęć wybaczą.
4.
Przede wszystkim Alhambra tak naprawdę to Qalʿat al-ḥamrā'ʾ czyli Czerwona
Cytadela. W czasach emirów Alhambra tak naprawdę była bielona i miała kolor
biały, a nazwa „czerwony” wzięła się stąd, że gdy go budowano, z powodu upałów
prace wykonywano nocą w świetle pochodni, z daleka wydawała się czerwona. Zbudowana
w latach 1232–1273 i rozbudowywana do XIV wieku. Proporcje elementów twierdzy
opierają się na następującej zależności matematycznej: podstawą wszystkich
elementów (budynków, elewacji) jest kwadrat oraz kolejno tworzone prostokąty o
podstawie równej bokowi kwadratu i wysokości równej przekątnej poprzedniej
figury. Wysokości kolejnych figur tworzą wtedy ciąg a, a√2, a√3, a√4, a√5…
W Alhambrze znajdowały się wszystkie niezbędne usługi dla mieszkających tam
mieszkańców: meczety , szkoły, sklepy, warsztaty rzemieślnicze itp. W Alhambrze
w czasach świetności mieszkało 2000 osób, w otaczającej Granadzie – ok 50
tysięcy, co w XV wieku czyniło z niej jedno z większych miast europejskich.
W 1238 roku Muhammad ibn Naṣr (znany również jako Naẓar), założyciel dynastii
Nasrydów w sułtanacie Granady zajął Pałac Koguta Wiatru.
Ludność powitała go okrzykami: Witaj zwycięzco z łaski Boga (marhab an li-l-Nāṣir),
na co odpowiedział: Nie ma zwycięzcy prócz Boga (wa lā ghālib illiā Allāh). 5o
dewiza dynastii Nasrydów, widnieje w całej Alhambrze. Muhammad ibn Naṣr
zbudował pierwszą część Alhambry, ufortyfikował ją jego syn Muhammad II,
przyjaciel Alfonsa X Kastylijskiego.
W roku 1492 , po zdobyciu Grenady przez królów katolickich Ferdynanda i
Izabellę, Alhambra stała się pałacem królów Hiszpanii, co uchroniło kompleks
przed zniszczeniem, jakiego doznało wiele innych zabytków islamskich po
rekonkwiście.
5.
Natomiast Generalife, to w rzeczywistości Jannat al-'Arif, czyli Ogrody
Najwyższego Architekta lub Ogrody Rajskich Rozkoszy (to drugie bardziej pasuje)
– letnia rezydencja emira Alhambry, 100 metrów ponad nią, oddzielona głębokim
wąwozem. Powstała za panowania Muhammada III, w latach 1302–1309. Wznosząc
kolejne budowle władcy muzułmańscy kierowali się pragnieniem stworzenia raju na
ziemi.
6.
Na koniec wyjaśnijmy, jak to jest z tym zwierzem Alpuhary.
Alpujarra w polskim gubi drugie „r” (Polacy mają problemy z wymową dwóch
spółgłosek obok siebie), to historyczny region Hiszpanii podzielony między
prowincje Granada i Almería w Andaluzji, obejmujący południowe podnóża Sierra
Nevada oraz pasma górskie Lújar, La Contraviesa i Gádor. Nazwa pochodzi od
arabskiego al Busherat, co można przetłumaczyć jako „kraina trawy” lub „kraina
pastwisk”. Region ten był ostatnią ostoją Morysków, którym pozwolono pozostać
tam aż do upadku Królestwa Nasrydów w Granadzie w 1492 r.
Potem ludność mauretańska została wypędzona z regionu, ale wznieciła kilka
powstań. Na mocy rozkazu Korony, w każdym mieście miały pozostać dwie rodziny
Maurów, aby uczyć nowych mieszkańców sprowadzonym z Kastylii jak pracować na
tarasach i korzystać z systemów nawadniających, od których zależy rolnictwo
regionu. Jednakże ponowne zasiedlenie nie powiodło się, a systemy rolnicze
zanikły.
Pierwsze olśnienia.
„Jedynym zwycięzcą jest Allah”.
Pierwsze dziecińce Alhambry.
Patio de los Arrayanes.
Sklepienia, bramy, pasaże, misternie dekorowane ściany pałacu Nasrydów.
Te łuki były bardzo kolorowe; farby wypłowiały, został tylko lapis lazuli.
Cóż za precyzja ornamentyki!
Sala Ambasadorów.
Jej sklepienie z cedru libańskieego.
Sugestywne detale.
„Tylko Allah jest zwycięzcą” – kursywą i staroarabskim. Wszędzie jest wyryte to motto Nasrydów.
A wiesz, Czytelniku, dlaczego Arabowie robią arabeski? Dlaczego nie odzwierciedlają rzeczywistości? No to poszukaj w encyklopedii jak brzmi Drugie Przykazanie, tylko ci heretycy katolicy pozwolili sobie je najpierw zignorować, a potem wyeliminować z Dekalogu.
Zrobisz sobie, Czytelniku, takie zwieńczenie drzwi w swoim pałacu?
Kolejne detale, kolejne sklepienia.
Igraszki z lusterkami.
Pałac Lwów, kolumny miały imitować las. Udało się!
Imponujący lasek.
To on z drugiej strony.
Po drugiej stronie Patio Lwów też wyrasta niezły lasek.
Widoczki z okien i nie tylko.
To już dziedziniec, wybudowany dla cesarza Karola V.
Tak wygląda z Alhambry ludna dzielnica Granady – Sacromonte.
Dziedziniec pałacu Karola V. Zaangażowany w rożne wojny cesarz zaczął z rozmachem, ale stracił serce i nie skończył.
Alkazaba, czyli twierdza. Potężna!
Wieże Czcigodne (Torres del Homenaje)
Widok na współczesną Granadę z Alkazaby.
To jak tam, widać jakąś wiosnę w dalekiej Polsce?
Generalife, letnia rezydencja emirów.
Po czym poznać gorzkie pomarańcze (jak te)? Drzewa maja liście różnej wielkości, w przeciwieństwie do słodkich, gdzie liście są równe.
Dziedziniec przed pałacem emira, w jedną i w druga stronę.
Kolejny dziedziniec. Tu był pożar pod koniec XIX wieku, dzięki pełnego poświęcenia rzeźbiarzowi, kompleks odbudowano jak się należy, ale niektóre ślady pożogi pozostały.
Ostatni rzut oka na rajskie ogrody i Alhambrę w tle, po drugiej stronie wąwozu.
Wracamy „na ostatnich nogach”. Od placu Izabeli Katolickiej do klasztoru bazylianów, gdzie państwo D.O.stwo mieszkają jeszcze 20 minut marszu.
Groźne chmury nadciągały, sądziliśmy, że wieczorem będzie ulewa, ale nic! Jeszcze poszliśmy na kolację do rzekomo włoskiej knajpy, gdzie carbonarę podawano nie ze śmietaną, tylko z … beszamelem!
… „On naprawdę to powiedział! Grzegorz Puda z PiS stwierdził, że sojusz Trump-Putin narzucający Ukrainie warunki pokoju (kapitulacji?) byłby z korzyścią dla Polski. Granica między głupotą a zdradą narodowego interesu bywa bardzo cienka”.
https://x.com/donaldtusk/status/1896178166068338848
Szanowny panie premierze, ten cymbał nie jest wyjątkiem! Oni wszyscy zdrajcy, nawet dzieci to wiedzą! W tej dramatycznej sytuacji przedwojennej (to pański termin), pozbycie się zdrajców jest priorytetem!
Dziękuję
OdpowiedzUsuń"pozbycie się zdrajców jest priorytetem!" No dobrze, Szanowny... Jak to zrobić na podstawie i w granicach prawa? Ma pan taki pomysł?
OdpowiedzUsuńNa podstawie prawa?
UsuńSejm uchwala ustawę, prezydent podpisuję!
Jest już prawo!
Przecież na prawo powołuje się Ziobro i Duda i oczywiście Kaczyński.
Więc Trza odpowiednio zagłosować w maju.
Piszą Państwo w komentarzach na Fb, że jak zwiedzanie, to tylko indywidualnie, bez przewodnika, własnym tempem. A ja tu chciałabym polecić stronę https://przewodnicybezgranic.pl/?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTEAAR3i7YAfr1dGgWUurlUhAPcmWzKs7dSPX1XNbxxE6Y10mI9qvMlY8IOu2zk_aem_xOmx3_QA9Mj8ak8F4lCuLw
OdpowiedzUsuńSkupia ona Polaków mieszkających za granicą i będących przewodnikami. Można się z nimi umawiać na indywidualne zwiedzanie, nawet już od 2 osób i wbrew pozorom wcale tak dużo to nie kosztuje. Pokażą to, co turysta chce zobaczyć, dostosują program do możliwości i zainteresowań, wspomną o ciekawostkach, których nie ma w przewodnikach. W Alhambrze to pewnie niemożliwe, ale w Maladze i Grenadzie już tak. I prawie na całym świecie.
Na fb to Przewodnicy bez Granic - dokładnie tak pisane, bo są też inne grupy, pisane np. z małej litery. Ta pierwsza jest po prostu sprawdzona.