DRUGI OBIEG
Niedziela, 18 maja 2025

1.
Dziś ważny dzień dla Rumunii, dla Watykanu i dla Polski.

2.
O, radości, iskro bogów,
kwiecie Elizejskich Pól,
święta, na twym świętym progu staje
nasz natchniony chór.
Jasność twoja wszystko zaćmi,
złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam,
gdzie twój przemówi głos.

Wstańcie ludzie, wstańcie wszędzie,
ja nowinę niosę wam.
Na gwiaździstym firmamencie
bliska radość błyszczy nam.


„Między matematykiem a chuliganem kochającym Trumpa”: Trudny wybór prezydencki Rumunii
Wyniki powtórki wyborów mogą zmienić przyszłość kraju, który cierpi z powodu podziałów politycznych
https://www.theguardian.com/world/2025/may/17/between-a-mathematician-and-a-trump-loving-hooligan-romania-stark-presidential-choice
„Odbierając swojego 10-letniego syna ze szkoły podstawowej w podupadającej dzielnicy Ferentari w Bukareszcie, Georgeta Petre nie miała wątpliwości, na kogo zagłosuje w niedzielę i dlaczego.
„Mam nadzieję, że zmieni pewne rzeczy” – powiedziała. „Mam nadzieję, że zrobi wszystko lepiej. Wszyscy przed nim po prostu… kłamali. Rozejrzyj się – nie możemy tak dalej postępować. Nie stać mnie na jedzenie ani ubrania dla dzieci. Głosuję na George’a Simiona. Będzie inny”.
Dwadzieścia minut jazdy samochodem, rozmawiając z grupką współpracowników przed lśniącymi szklanymi i betonowymi biurami jej pracodawcy, Cosmina Ispasa, 31-letniego prawnika korporacyjnego, dało równie jasne wyobrażenie.
„Rozumiem, że ludzie są wkurzeni – powiedział. - Rozumiem, że chcą zmian. Ale nie widzą, że zmiana, którą proponuje Simion, jest iluzją. To tylko słowa: suwerenność, tradycja… Nicuşor Dan może nie jest idealny, ale jest poważny i odpowiedzialny. Wybór między nim a faszyzmem nie jest trudny”.
Na kilka dni przed powtórką kluczowych wyborów prezydenckich, które mogą ukształtować oblicze ich kraju na pokolenie, rumuńscy wyborcy są głęboko, beznadziejnie spolaryzowani. „Po raz pierwszy w niedawnej historii” — powiedział politolog Cristian Pîrvulescu — „Rumunia jest w prawdziwym niebezpieczeństwie”.
Simion, porywczy, wygadany, ultranacjonalista w stylu Maga, który zdaniem wielu obserwatorów mógłby odciągnąć Rumunię od jej dotychczasowej, niezachwianej proeuropejskiej ścieżki, zdobył w pierwszej turze prawie dwa razy więcej głosów niż Dan, niezależny burmistrz Bukaresztu.
W ostatnich dniach przepaść między nimi zniwelowała się, gdy bardziej powściągliwy Dan, elokwentny, konserwatywny społecznie matematyk, znany ze swoich zmagań z korupcyjnymi deweloperami w stolicy, wypadł znakomicie w telewizyjnej debacie twarzą w twarz.
Jednak Simion może przegrać ten wyścig, a ponieważ w Rumunii jest rząd tymczasowy, a eksperci przewidują, że wygrana Simiona może w niedalekiej przyszłości doprowadzić do powstania skrajnie prawicowych rządów, kraj zmierza w najlepszym razie ku szkodliwej niestabilności, a w najgorszym ku ostremu zwrotowi antysystemowemu.
Kandydat skrajnej prawicy wszedł w buty innego ultranacjonalistycznego przywódcy, Călina Georgescu, po tym jak pierwsza tura wyborów w listopadzie ubiegłego roku została anulowana z powodu oskarżeń o rosyjską ingerencję i naruszenia zasad finansowania kampanii – co spotkało się z ostrą krytyką globalnej prawicy, w tym wiceprezydenta USA, JD Vance'a.
Georgescu, który niespodziewanie wygrał te wybory, nie mógł wziąć udziału w powtórnych wyborach.
Na południowo-zachodnim skraju stolicy Ferentari jest często opisywane jako najbiedniejsza i najbardziej zmarginalizowana dzielnica miasta. Jest domem dla około 80 000 osób, wielu z nich to Romowie, a bloki mieszkalne z czasów komunizmu niszczeją i rozpadają się.
Bieda i bezrobocie są chroniczne; opieka zdrowotna i sanitacja są nieudolne; przestępczość – narkotyki, prostytucja, działalność mafii – powszechne. Ponad 80% mieszkańców nielegalnie podłącza się do sieci elektrycznej; ponad 60% nie ma kanalizacji, ponieważ są skłoterami.
Petre żyje z zasiłku inwalidzkiego w wysokości 500 lei (około 400 zł) miesięcznie, plus 250 lei na każde z trójki jej małych dzieci. Podobnie jak wielu w Ferentari, pokłada wiarę w Simionie, byłym ultrasie i nacjonalistycznym agitatorze, który stał się bezczelnym populistą.
Ștefan Șerban, 69 lat, siedzący na ławce ze swoim przyjacielem Nicolae Carją, 74 lata, powiedział, że życie było lepsze pod rządami byłego komunistycznego dyktatora, Nicolae Ceauşescu. „Byliśmy wtedy bogatym krajem” – powiedział. „Przemysł, ropa naftowa, gaz, kopalnie złota. I żadnego długu”.
Teraz, powiedział Carja: „Mamy górę długów. I sprzedaliśmy wszystko, co mieliśmy, obcokrajowcom. Simionowi nie będzie łatwo; będzie musiał walczyć ciężko i może to potrwać kilka lat. Ale myślę, że naprawdę chce coś zmienić – ułatwić ludziom życie”.
Doina Radu powiedziała, że Simion miał na myśli „więcej miejsc pracy, lepsze usługi, wyższe emerytury”. Powiedziała, że poradziłby sobie jeszcze lepiej, gdyby, jak obiecał, uczynił Georgescu swoim premierem. „To byłby naprawdę najlepszy zespół” – powiedziała.
Simion, którego partia AUR opowiada się za „wiarą chrześcijańską, rodziną i miłością do naszego narodu”, złagodził swoją retorykę od czasu wygrania pierwszej tury, twierdząc, że jest „realistą UE” a nie sceptykiem, popiera członkostwo w NATO i nie jest prorosyjski.
Ale jest zagorzałym fanem Trumpa, porównywał UE do ZSRR, podziwia Viktora Orbána – którego opisał jako „wzorcowego” – i, podobnie jak nieliberalny premier Węgier, sprzeciwia się pomocy dla Ukrainy. Twierdzi, że zagraniczne firmy okradają Rumunię.
Simionowi zakazano wjazdu do sąsiedniej Mołdawii za wzywanie do jej reintegracji z Rumunią, a także na Ukrainę – której część przed 1940 r. również była rumuńska – za „systematyczne działania antyukraińskie … naruszające suwerenność państwa i integralność terytorialną”.
Simion, przeciwnik szczepionek przeciwko Covid, uważa, że krajem rządzą „globalistyczne elity”. Jego retoryka może być brutalna: wzywał do „obdzierania rywali ze skóry żywcem”, zastanawiał się nad swoimi krytykami „co z wami zrobię po 19 maja?” i groził napaścią seksualną na skrajnie prawicową posłankę.
W kraju już mocno zadłużonym, z niemal śmieciowym ratingiem kredytowym i najwyższym deficytem budżetowym w UE, jego polityka gospodarcza – nacjonalizacja przedsiębiorstw użyteczności publicznej, redukcja zatrudnienia w sektorze publicznym – oraz nieprzewidywalność, poważnie wystraszyły rynki.
Jednak niektórzy z najbardziej pokrzywdzonych mieszkańców Rumunii, w tym historycznie marginalizowana społeczność romska, największa w Europie, widzą w nim swojego wybawcę. „Zostali wepchnięci w jego ramiona” – powiedział Nicu Dumitru z organizacji pozarządowej Romowie dla Demokracji.
„Nie ufają systemowi, a on nie jest jego częścią. Odmówiono im edukacji, aby mogli go przejrzeć” – powiedział o swojej społeczności. „Są rozczarowani i rozczarowani, chcą rewolucji, a on jest jedyną opcją”. Prawie 50% Romów oddało swój głos w pierwszej turze na Simiona.
Co jeszcze bardziej alarmujące, powiedział Dumitru, to fakt, że „to już się zdarzyło. To copy i past lat 30. i 40.” – kiedy wielu Romów popierało potężny międzywojenny faszystowski ruch Legionistów Rumunii i brutalną Żelazną Gwardię, dowodzoną przez Corneliu Codreanu.
Społeczne oburzenie na skorumpowanych i nieskutecznych polityków głównego nurtu, wysokie nierówności i niską jakość usług odgrywa wyraźną rolę w obecnym wzroście popularności Simiona i Georgescu: dochody gospodarstw domowych stanowią jedną trzecią średniej UE; prawie 40% z 19 milionów mieszkańców Rumunii jest zagrożonych ubóstwem.
Ale, jak zauważył Pîrvulescu, dziekan Narodowego Uniwersytetu Studiów Politycznych i Administracji Publicznej, długa historia skrajnie prawicowych i faszystowskich ruchów w Rumunii również jest czynnikiem. „To nie jest bogaty kraj, ale też nie jest biedny” – powiedział.
Członkostwo w UE przyniosło znaczne korzyści ekonomiczne od 2007 r., powiedział Pîrvulescu; PKB na mieszkańca było większe niż na Węgrzech, w Grecji i Portugalii. Płaca minimalna wzrosła o 80%. Ale atrakcyjność nacjonalistycznego autorytaryzmu jest głęboka.
Po wojnie Ceauşescu zapoczątkował „narodowy komunizm” wokół głęboko nacjonalistycznej gloryfikacji rumuńskiej historii. Jeszcze w 2000 r. wulgarny, negujący Holokaust ultranacjonalista dostał się do drugiej tury wyborów prezydenckich.
Z sondażu przeprowadzonego przez Grigore Pop-Eleches, profesora nauk politycznych na Uniwersytecie Princeton, wynika, że wyborcy wyrażający „silną sympatię” do Cordeanu i Ceauşescu są nawet czterokrotnie bardziej skłonni głosować na Simiona niż ci, którzy zdecydowanie nie lubią tych dwóch autorytarnych przywódców.
Ale jak twierdzi Pîrvulescu, obecny wzrost znaczenia skrajnej prawicy został również wywołany przez COVID, który AUR Simiona wykorzystał jako narzędzie wojny kulturowej, a także przez rozprzestrzenianie się teorii spiskowych w mediach społecznościowych, w tym sponsorowanej przez Kreml wojny hybrydowej.
Gelu Duminică, socjolog i aktywista, zwrócił uwagę na prostotę demokratycznego niedoświadczenia. „Mieliśmy demokrację przez dekadę w latach 30., a potem ledwie trzy od końca komunizmu – dla nas demokracja nadal oznacza „możemy robić, co chcemy” – powiedział.
Wyborcy Dana twierdzą, że są aż nadto świadomi znaczenia niedzielnego głosowania. W parku biznesowym Raluca, trzydziestokilkuletnia pracownica IT, która poprosiła o zachowanie anonimowości, powiedziała, że to „proste. Może to określić naszą przyszłość na następne 20 lat”.
Dan był dobrym kandydatem, powiedziała: „Jest proeuropejski. Nieskorumpowany. Szanuje praworządność. Zrobił wiele dla Bukaresztu: naprawił rury wodociągowe, autobusy”. Jej kolega Richard powiedział, że Dan był pierwszym burmistrzem, który „naprawdę zajął się sprawą, a nie tylko ją załatał”.
Ionut Baban, 33-letni menedżer IT, zgodził się. „Dan może nie jest ulubieńcem tłumu, ale podejmuje logiczne, oparte na dowodach decyzje” – powiedział. „Simion to pyskaty prowokator. Między matematykiem a chuliganem kochającym Trumpa, wiem, co wolę”.
Niewielu wątpi w konsekwencje zwycięstwa Simion. Elena Calistru, działaczka społeczeństwa obywatelskiego i współzałożycielka Funky Citizens NGO, którą Simion ostrzegł, że „pociągnie do odpowiedzialności… za wzniecanie nieistniejących rzeczy”, powiedziała, że skutki nie będą ograniczone do Rumunii.
„Prezydent prowadzi politykę zagraniczną i uczestniczy w szczytach przywódców UE” – powiedziała. „To oznacza decyzje dotyczące następnego siedmioletniego budżetu, obrony, rozszerzenia – w tym Ukrainy. Zakres zakłóceń jest ogromny”. W kraju obawia się najgorszego.
„Prezydent nie jest szczególnie potężny, ale ma bardzo widoczną katedrę, z której może korzystać, aby stać się prawdziwym graczem” – powiedziała. „Może odsyłać ustawy do parlamentu. Dokonuje ważnych nominacji w sądownictwie i wywiadzie. Mianuje premiera”.
Co najważniejsze, może on również rozwiązać parlament, jeśli posłowie dwukrotnie odrzucą jego propozycje dotyczące premiera – a centrolewicowi socjaldemokraci (PSD) i centroprawicowi liberałowie (PNL), których rządząca koalicja upadła w tym miesiącu, za wszelką cenę chcą uniknąć nowych wyborów.
Calistru i inni uważają, że może to doprowadzić do powstania mniejszościowego rządu skrajnie prawicowego pod przywództwem AUR Simiona – drugiej co do wielkości partii w parlamencie – i wsparcia ze strony „oportunistycznej” PSD, a nawet, jeśli wystarczająca liczba posłów zmieni partię, do powstania skrajnie prawicowej większości.
„To byłby przepis na katastrofę” – powiedziała.


Między europeizmem a suwerennością, Polska wybiera nowego prezydenta
Pierwsza runda odbędzie się w niedzielę 18 maja. Dwoma faworytami w dogrywce 1 czerwca są Trzaskowski i Nawrocki. Przyszłość premiera Tuska zależeć będzie także od tego, kto wygra wybory
https://www.repubblica.it/esteri/2025/05/17/news/elezioni_polonia_2025_trzaskowski_nawrocki-424254611/?ref=RHLM-BG-P4-S1-T1-fattidelgiorno5
Kolejny kraj zza dawnej Żelaznej Kurtyny ryzykuje, że zostanie zmiażdżony między jadowitą kampanią dezinformacji i prawdziwych działań sabotażowych pilotowanych przez Kreml a antyeuropejską propagandą zwolenników Trumpa. Ale Polska stoi na rozdrożu także z innych powodów. Głosowanie w pierwszej turze wyborów prezydenckich odbędzie się w niedzielę. Dwaj faworyci w drugiej turze 1 czerwca odzwierciedlają obecnie dwa odwieczne obozy, które toczyły w Warszawie spór przez ostatnie dwadzieścia lat. …

Dalszego ciągu D.O. nie tłumaczy ze względu na ciszę wyborczą, a ta cisza odbywa się wśród tryliona bannerów nawołujących do głosowania a to na tego, a to na owego.
To, co zwraca uwagę, to to, że stara Europa wciąż postrzega nas jako kraj zza dawnej Żelaznej Kurtyny.
Tonia Mastrobuoni jest świetna korespondentka „Repubbliki” z Berlina i czasami – nieszczęsna – musi pisać o takich egzotycznych krajach, jak Polska. Zasadniczo poprawnie, ale widać kolosalną różnicę między tym, co pisze o Niemczech, a o co o „krajach zza Żelaznej Kurtyny”.
Cóż: my też postrzegamy Włochów jako tych od spaghetti, mandolin i specjalistów od głupawych, chwytliwych szlagierów, którymi katują nas w restauracjach na całym świecie.



Paliusz, pierścień: rytuały i liderzy z całego świata. Wszystko, co trzeba wiedzieć o inauguracji pontyfikatu Leona XIV.
https://www.famigliacristiana.it/articolo/papa-leone-xiv-cos-e-l-intronizzazione-e-la-messa-di-inizio-pontificato.aspx
Prezydent Włoch Sergio Mattarella i premier Giorgia Meloni, prezydent Peru Dina Ercilia Boluarte , wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JDVance i sekretarz stanu USA Marco Rubio otwierają listę 156 delegacji, które wezmą udział we mszy inaugurującej pontyfikat papieża Leona XIV, która odbędzie się dziś na placu Świętego Piotra.
Przedstawiciele władz cywilnych będą zasiadać po prawej stronie schodów Bazyliki Watykańskiej, tak jak podczas pogrzebu papieża Franciszka. Ich kolejność będzie ustalana według podwójnego kryterium: rangi szefa delegacji i alfabetycznej listy krajów w języku francuskim, będącym językiem dyplomacji.
Po delegacjach z Włoch oraz dwóch krajów nowego papieża, Peru i Stanów Zjednoczonych, w mszy inauguracyjnej pontyfikatu Leona XIV udział wezmą panujący władcy: Andory, Belgii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Hiszpanii, Liechtensteinu, Luksemburga, Monako, Zakonu Maltańskiego i Holandii. Będą głowy państw, wśród których potwierdzono obecność prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego, Izraelczyka Izaaka Herzoga, Libańczyka Josepha Aouna, Polaka Andrzeja Dudy, Kolumbijczyka Gustavo Petro, a także przewodniczącej Komisji Europejskiej Urszuli von Der Leyen w towarzystwie przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli.
Następnie przybędą następcy tronu (Wielką Brytanię reprezentuje książę Edward), a następnie obecni w Rzymie przedstawiciele państw z premierami na czele. Będą to m.in. Friedrich Merz (Niemcy), Francois Bayrou (Francja), Mark Carney (Kanada), Anthony Albanese (Australia), Christian Stocekr (Austria). Następnie będą kraje reprezentowane przez przewodniczących parlamentów, ministrów spraw zagranicznych, organizacji międzynarodowych, kraje reprezentowane przez ministrów i inne osobistości. Rosja na przykład wysyła ministrę kultury Olgę Liubimową, Tajwan byłego wiceprezydenta Chen Chin-Jena. Będą przedstawiciele władz Kosowa i Wietnamu, krajów, z którymi Stolica Apostolska nie utrzymuje pełnych stosunków dyplomatycznych.



Długie podróże i krótkie kazania: Jak ojciec Bob został papieżem Leonem
Podsumowanie głębokiej edukacji religijnej, doświadczenie duszpasterskie na pierwszej linii frontu, zarządzanie parafią i zarządzanie Watykanem — wraz z zachętą od papieża Franciszka — umieściło Roberta Prevosta na szybkiej ścieżce.

Autorzy: Jason Horowitz, Julie Bosman, Elizabeth Dias, Ruth Graham, Simon Romero i Mitra Taj
Zespół relacjonował z domów papieża Leona na trzech kontynentach, w tym w Watykanie, Chicago i Trujillo w Peru.
https://www.nytimes.com/2025/05/17/world/europe/robert-prevost-pope-leo-xiv.html

Była połowa lat 90., a żołnierze, uzbrojeni po zęby, zatrzymali się i wsiedli do minibusa wiozącego amerykańskiego księdza i grupę młodych peruwiańskich kleryków. Żołnierze próbowali siłą zwerbować mężczyzn.
Powołując się na prawo zwalniające duchownych ze służby wojskowej, ojciec Prevost powiedział żołnierzom: „Nie, ci młodzi mężczyźni zostaną księżmi, nie mogą iść do koszar” — opowiada ksiądz Ramiro Castillo, jeden z kleryków w furgonetce. „Kiedy musiał przemówić, przemówił”.
Po latach wewnętrznej przemocy, napięć granicznych i politycznych zawirowań Peru, pod rządami autorytarnego prezydenta, potrzebowało większej siły militarnej. W tamtych czasach ojciec Prevost i seminarzyści podróżowali po kraju, odtwarzając sceny, czasami w kostiumach powstańca lub żołnierza, aby zachęcić do rozmów i pomóc uleczyć kraj naznaczony gorzkimi konfliktami.
Były to inscenizacje dramatycznych czasów, przez które ojciec Prevost przeszedł jako misjonarz, który odnalazł swój głos w Peru.
Teraz, gdy przejmuje podzielony Kościół rzymskokatolicki i najbardziej prominentną ambonę na ziemi, gdy autorytaryzm rośnie, skoki technologiczne zakłócają społeczeństwo, a najbardziej bezbronni są zagrożeni przez konflikty, nierówności ekonomiczne i zmiany klimatyczne, jego głos będzie słyszany na całym świecie.
Papież Leon XIV, człowiek z nogami na dwóch kontynentach i wieloma językami, wnosi CV, które zapewniło mu pracę, pełnię wykształcenia religijnego, pracy duszpasterskiej na pierwszej linii, zarządzania globalnym porządkiem i doświadczenia w zarządzaniu Watykanem. Miał też potężnego sojusznika w osobie papieża Franciszka, który pod koniec życia mocno popchnął karierę Amerykanina do przodu.
Przez cały czas Bob - jak nadal nazywają go jego amerykańscy przyjaciele - lub Roberto, jak nazywają go jego przyjaciele hiszpańscy i włoscy, pozostawał konsekwentnie powściągliwy, szary człowiek w świecie przerośniętych osobowości, odziany w wystawne szkarłatne sutanny, gorliwy administrator apostołów. Jego duchowe szkolenie nauczyło go, by się wycofać i zrobić więcej miejsca dla innych, stawiając wiarę ponad wszystko.
Uświadomił sobie, że będzie musiał zostawić wiele z siebie za sobą, biorąc na barki ciężar przewodzenia 1,4 miliarda katolików na świecie.
We wtorek Leon wślizgnął się do siedziby swojego zakonu augustianów tuż przy placu Świętego Piotra. Przy makaronie alla carbonara słuchał, jak jego przyjaciele, z łzami w oczach, mówili mu, że finanse kościoła stworzyły pustkę w ich kaplicy i jadalni.
„Widzę, że trzeba zrezygnować z wielu rzeczy” – powiedział podczas lunchu, relacjonuje ksiądz Alejandro Morala Antón, stary przyjaciel.
Po posiłku Leon, którego największą przyjemnością było wielogodzinne jeżdżenie po zakurzonych drogach, przez amerykańskie autostrady lub przez europejskie granice, wsiadł na tylne siedzenie czarnego SUV-a volkswagena tiguana, by przejechać kilkadziesiąt metrów z powrotem do Watykanu, otoczony przez ochronę, otoczony tłumami i ścigany przez reporterów.

Edukacja duchowa
Bob Prevost nie był pewien, co robić. Przez lata wydawało się, że jest przeznaczony do kapłaństwa. Dorastał w głęboko katolickiej rodzinie w południowej części Chicago, gdzie jego przyjaciele i nauczyciele w szkole podstawowej czuli, że ma powołanie. Nawet starsza kobieta po drugiej stronie ulicy powiedziała mu, gdy był jeszcze chłopcem, że uważa, że zostanie pierwszym amerykańskim papieżem.
Opuścił rodziców i braci w wieku około 14 lat, aby wstąpić do niższego seminarium duchownego, dwie godziny drogi po lasach Michigan. Tam przygotowywał się do życia modlitewnego, a potem na Uniwersytecie Villanova, cytadeli augustiańskiej edukacji pod Filadelfią.
Ale wtedy, gdy wszystko wydawało się pewne, wyjawił swoje wątpliwości ojcu.
„Może lepiej byłoby, gdybym zostawił to życie i się ożenił; chcę mieć dzieci, normalne życie” — wspominał przyszły papież w wywiadzie dla włoskiej telewizji w 2024 roku. Jego ojciec odpowiedział, jak powiedział, w bardzo ludzki, ale głęboki sposób, mówiąc swojemu najmłodszemu synowi, że tak, „bliskość między nim a moją mamą” jest ważna, ale tak samo ważna jest intymność między księdzem a miłością Boga.
„Jest coś” - wspominał ówczesny kardynał Prevost - „czego warto posłuchać”.
Rozmowa uspokoiła sumienie Prevosta, wówczas młodego i głęboko duchowego człowieka z zamiłowaniem do pasiastych spodni, św. Augustyna i równań matematycznych. Jego chłopięce lata spędzone w Chicago, gdzie uwielbiał drużynę White Sox, gdzie był bystrym uczniem szkoły z internatem w Michigan i zawodnikiem Villanova Wildcats z długimi bokobrodami i głębokim przedziałkiem na boku - stanowiły duchową edukację przyszłego papieża, w której uczył się rozwijać życie wewnętrzne, opierające się pokusom świata,
szczególnie materialnej i fizycznej przyjemności.
Nauka zaczęła się wcześnie. Jego lokalna szkoła katolicka i kościół parafialny, gdzie jego rodzina siedziała w tej samej ławce co niedzielę, a jego matka śpiewała „Ave Maria”, stały się katolickim kokonem.
Po ukończeniu zaledwie ósmej klasy odważył się opuścić swoją ściśle zintegrowaną społeczność, aby uczęszczać do St. Augustine Seminary High School w pobliżu Holland w stanie Michigan, szkoły z internatem dla chłopców, którzy odkrywali życie w kapłaństwie. Rozciągając się na setkach akrów lasu wzdłuż linii brzegowej jeziora Michigan, uczniowie uprawiali sport i jeździli na sankach przez zaspy śnieżne.
Prevost śpiewał w chórze i redagował oraz nadzorował budżetowanie szkolnego rocznika „The Encounter”, który zdobył certyfikat w konkursie roczników Uniwersytetu Columbia. Został uznany za najlepszego „lidera dyskusji” na „wiosennym festiwalu dyskusyjnym” i wystąpił w skeczach „Gaudeamus”, w tym w jednym, w którym grał Juliusza Cezara, który miał zostać dźgnięty nożem przez Brutusa.
Rodziny tylko sporadyczne odwiedzały uczniów, ale wracali do domów na przerwę świąteczną, kiedy to, jak mówili koledzy z klasy, Prevost dostawał dorywcze prace w magazynie części hydraulicznych, pakując wylewki i krany. Klasa potencjalnych księży z biegiem lat się zmniejszyła — niektórzy mieli dziewczyny, inni tęsknili za domem, a jeszcze inni tracili powołanie. Ostatecznie tylko 13 z kilkudziesięciu, w tym Prevost, ukończyło studia.
Oczekiwał, że pójdzie do seminarium dla augustianów w Illinois, ale je zamknięto, więc w 1973 roku poszedł do Villanova. Studiował matematykę i uczęszczał na msze, które czasami przerywały okrzyki „Hoagie (kanapka) Man!”, gdy przechodził obok facet sprzedający kanapki. Prevost i inni na ścieżce kapłańskiej mieszkali razem na terenie kampusu w skrzydle St. Mary’s Hall, gdzie przeważnie porozumiewali się z innymi studentami.
„Było kilka nieprzyjemnych incydentów”, powiedział pastor Tony Pizzo, który był rok za Prevostem w szkole, a teraz jest głową zakonu augustianów na Środkowym Zachodzie, „gdzie kilku facetów z drugiej części akademika było zabawnych”.
„Po prostu robili paskudne rzeczy”, powiedział, zauważając, że wyrzucali śmieci na korytarzu, gdzie mieszkał z Prevostem. „Budziliśmy się rano, a wszędzie było pełno śmieci”.
To były odciągnięcia od tego, co naprawdę się liczyło: rozwijania życia wewnętrznego. Ojciec Pizzo powiedział, że zżyta grupa dyskutowała o dziełach Karla Rahnera, jezuickiego teologa krytykującego sztywną doktrynę Kościoła i monarchistyczny pogląd na papiestwo. Pomysły Rahnera, w tym wzmocnienie pozycji lokalnych biskupów, były ważne dla Soboru Watykańskiego II, który wprowadził zmiany, które zmodernizowały Kościół, oraz dla rozwoju teologii wyzwolenia, która stosowała Ewangelię do rzeczywistych problemów, szczególnie w Ameryce Łacińskiej.
Prevost zyskał reputację jednego z bardziej inteligentnych studentów, ucząc się hebrajskiego i łaciny, mimo że nie studiował Pisma Świętego. „Bob, naprawdę?” – zapytał ojciec Pizzo. Przeczytał mnóstwo św. Augustyna.
Zagłębił się w regułę augustiańską, kładącą nacisk na przyjaźń i wspólnotę, ale nie odizolował się od świata zewnętrznego. Po rozmowie z ojcem i formalnym wstąpieniu do Zakonu św. Augustyna, aby przygotować się do kapłaństwa, kontynuował naukę na magisterskim kierunku teologii w Katolickim Związku Teologicznym w Chicago. Była to instytucja o duchu ekumenicznym, fizycznie i ideologicznie bliska innym szkołom teologicznym, umożliwiająca studentom z różnych tradycji dzielenie się pomysłami.
Protesty i debaty na temat drażliwych kwestii, takich jak wyświęcanie kobiet na kapłanki, wstrząsały kampusem, ale koledzy z klasy zapamiętali Prevosta jako powściągliwego i trudnego do rozszyfrowania, z wyjątkiem jego oczywistego zaangażowania na rzecz uciśnionych.
On i jego bliski przyjaciel, pastor Robert Dodaro — od czasów liceum byli znani jako „dwóch Bobów” — pracowali z alkoholikami i narkomanami, a Prevost, który jeździł Fordem z manualną skrzynią biegów, odwiedzał szpitale i bary, aby pomagać ludziom w potrzebie. Pojawiał się, gdy jego przyjaciele z zakonu tracili bliskich i stał się niezawodnym partnerem do rozmowy.
Ojciec Pizzo wspominał, że podczas jednej mroźnej zimy w Chicago miał dziury w butach, gdy szedł przez śnieg i błoto pośniegowe, ale jego przełożony, powołując się na ślub ubóstwa zakonu, wątpił, czy potrzebuje nowych.
Ojciec Pizzo zwrócił się do Prevosta. „Powiedział: »O czym ty mówisz?«” – wspominał, dodając, że przyszły papież udzielił mu praktycznych rad i powiedział, żeby kupił buty i dał przełożonemu rachunek. „Powiedział: »Nasz ślub ubóstwa nie oznacza, że żyjemy w skrajnym ubóstwie. To nie to, co oznacza«.
Wyjeżdżając do Rzymu w 1982 r., Prevost uzupełnił formalne wykształcenie i poszerzył swoją wizję globalnego Kościoła na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu, znanym jako Angelicum. Tam przyjął święcenia kapłańskie, studiował, aby uzyskać doktorat z prawa kanonicznego, które rządzi Kościołem, i po raz pierwszy wprowadził się do domu zakonu augustianów, grając w tenisa i ping-ponga oraz uczestnicząc z augustianami z całego świata w co najmniej jednym marszu pokoju podczas Zimnej Wojny.
Ksiądz Giuseppe Pagano, który mieszkał w tym klasztorze, wspominał, że przyszły papież doskonalił swój włoski, czytając klasyczną powieść włoską z XIX wieku „Narzeczeni”, ale także oglądając konkurs piosenki z festiwalu w San Remo i śpiewając neapolitańskie pieśni ludowe podczas długich podróży samochodem.
Ksiądz Paul Galetto, inny współlokator, wspominał, jak Prevost użył swojego nowego włoskiego, aby zapewnić rozgniewanego rzymskiego policjanta drogowego, że jego jazda pod prąd była błędem, a nie brakiem szacunku.

Polityka duszpasterska
Ksiądz Prevost pracował jeszcze nad swoją rozprawą doktorską w 1985 roku, kiedy przeprowadził się do Peru jako młody misjonarz i ksiądz w odległych północnych rejonach kraju.
„W koncepcji autorytetu Augustyna nie ma miejsca dla kogoś, kto jest samolubny i szuka władzy nad innymi” — napisał w swojej rozprawie. Przez ponad dekadę w Peru wcielał swoje idee dotyczące wiary w czyn.
Świeżo po ukończeniu papieskiej szkoły wyższej, odpowiedział na wezwanie biskupa augustianów, który potrzebował eksperta w zakresie prawa kanonicznego do utworzenia nowej kancelarii, czyli urzędu administracyjnego kościoła. Później poprowadził projekt kształcenia peruwiańskich księży, jeżdżąc wzdłuż i wszerz wybrzeża.
Po drodze spotkał biednych ludzi, którzy rozpaczliwie potrzebowali pomocy, i kraj spustoszony przez przemoc i napięcia. Świetlisty Szlak, partyzancka rebelia maoistów, obrał sobie za cel Kościół katolicki w ramach swojej kampanii zamachów bombowych, dekapitacji i zamachów politycznych.
Zabijali i porywali zakonnice i księży oraz wysadzali kościoły. Inna grupa bojowników próbowała wymusić pieniądze od augustianów, grożąc wysadzeniem ich domu wspólnotowego, jeśli nie dadzą partyzantom pieniędzy, powiedział pastor John Lydon, który mieszkał z Prevostem we wspólnocie augustiańskiej przez dziewięć lat.
Podczas swojego pobytu tam Prevost opanował język hiszpański. Stał się również postacią wysoce szanowaną w kościele peruwiańskim, powiedział wielebny Miquel Company, który przeżył postrzał w głowę przez partyzantów. Był również uwielbiany za swoją bliskość z ludźmi, pracę polegającą na karmieniu i znajdowaniu pracy dla biednych oraz za to, że przyjmował ludzi przesiedlonych przez przemoc.
Mężczyźni uczęszczający do kościoła czasami eskortowali Prevosta, aby chronić go przed potencjalnymi atakami, powiedział Suiberto Vigo, 75-letni lider społeczności, który ściśle z nim współpracował. Niektórzy księża ubierali się jak cywile, aby nie można ich było zidentyfikować, powiedział.
Prevost rozszerzył zasięg kościoła, aby wchłonąć falę przesiedlonych Peruwiańczyków uciekających przed ubóstwem i przemocą. Mył stopy wiernych w szopie z glinianą podłogą, nosił dżinsy i mówił prosto.
Jego kazania były niezwykle bezpośrednie. „Mówił, że homilia powinna być krótka i konkretna, jak minispódniczka” — powiedziała Elsa Ocampo, 81-letnia wolontariuszka w kościele Matki Bożej z Montserrat w Trujillo.
W miarę jak groźby ze strony powstańców słabły, nasiliły się represje ze strony autorytarnego rządu.
Po tym, jak ówczesny prezydent Peru, Alberto Fujimori, rozwiązał Kongres i nie wykazywał szacunku dla praw człowieka przed swoim ponownym wyborem w 1995 r., Prevost i inni członkowie wspólnoty augustiańskiej zaczęli brać udział w demonstracjach, niosąc transparenty z napisem: „Jeśli chcesz pokoju, pracuj na rzecz sprawiedliwości” — powiedział ojciec Lydon, który mieszkał z Prevostem we wspólnocie augustiańskiej, odnosząc się do papieża Pawła VI.
Zorganizowali koncert na głównym placu Trujillo, aby uczcić ofiary przemocy dokonanej zarówno przez partyzantów, jak i rządowe szwadrony śmierci. Grupa seminarzystów zagrała pieśń protestacyjną o masakrze studentów w 1992 r., których szczątki przekazano rodzinom w kartonach po mleku.
Prevost stał się głosem przeciwko autorytarnym nadużyciom, w tym skazaniom bez należytego procesu, za które wstawiał się, prosząc o ułaskawienie. „Miał głębokie zrozumienie rzeczywistości Ameryki Łacińskiej” — powiedział Diego García Sayán, były minister sprawiedliwości w Peru.
Pod koniec lat 90. ten bystry student odnalazł się w roli odważnego pasterza w Peru, polerując swoje referencje w zakonie. Zakonne rodziny, stare i nowe, były ze sobą powiązane.
Jego ojciec, Louis, wówczas wdowiec, mieszkał z nim i innymi augustianianami przez ponad miesiąc w ich plebanii, gotując posiłki i uczestnicząc w życiu braterskim.
„Był tak dumny ze swojego syna” i swojego życia jako księdza — powiedział biskup Daniel Turley, który tam mieszkał.

Dyplomacja na całym świecie
Po wyborze na światowego przywódcę swojego zakonu w 2001 roku, ojciec Prevost wrócił do kolegium św. Moniki przy placu św. Piotra w Rzymie, gdzie mieszkał podczas studiów podyplomowych. Jadł z młodymi księżmi; pracował nad grą w tenisa na twardym korcie na szczycie krętej ścieżki college'u, z widokiem na Bazylikę św. Piotra; i wstawał wcześnie, aby odbywać długie spacery.
Większość czasu spędzał w drodze, nadzorując wszystkich księży i wspólnoty augustianów na świecie.
Przyszły papież, który jako student college'u pakował swoich przyjaciół do samochodu o 2 w nocy i jechał 13 godzin z Villanova do Chicago, lubił długie, samotne podróże z Brisbane do Sydney w Australii. Zamiast szybkiego lotu do Hiszpanii, jechał całą drogę z Rzymu, przejeżdżając przez Francję i śpiąc w przydrożnych hotelach. Kiedy podróżował do Niemiec, zatrzymywał się w miejscach Marcina Lutra, augustianina, który opuścił zakon i kościół i zapoczątkował protestantyzm.
Przez 12 lat i dwie kadencje pełnił funkcję przywódcy globalnego zakonu z tysiącami członków, wypowiadając się na temat problemów, z którymi borykają się katolicy na całym świecie. Ostrzegał katolików, aby nie dali się odciągnąć od swojej wiary przez „spektakl” mediów społecznościowych lub przez „homoseksualny styl życia”, który jest sprzeczny z naukami Kościoła, później mówiąc, że jego poglądy na temat gościnnego kościoła ewoluują, podczas gdy doktryna pozostaje taka sama. W Afryce mówił o łagodzeniu ubóstwa, w Azji o zwiększaniu powołań, w Stanach Zjednoczonych o stosunkach międzywyznaniowych, a w Anglii o potrzebie nowoczesnego kościoła, który będzie reagował na „oskarżenia o wykorzystywanie seksualne”.
Odwiedził każdy zakątek świata, czasami wielokrotnie. Pogłębił swoje umiejętności dyplomatyczne i powiązania w kościele; jego zrozumienie kultur i klimatów politycznych, w których działał jego zakon; oraz finansów, fundacji i dotacji wymaganych do finansowania działalności kościoła.
W Nigerii nosił obszerne szaty i czapkę; w Kenii wzruszył się, gdy dzieci w nowej szkole wybudowanej przez zakon dały mu prezent; w Indiach zaskoczył lokalnych księży jako wyluzowany przywódca, który rozmawiał z nimi prostym językiem, aby można go było zrozumieć, i który był najbardziej zainteresowany tym, jak sobie radzą.
Podczas swoich podróży stawiał sobie za punkt honoru jedzenie lokalnego jedzenia, takiego jak balut, zapłodnione jajo kaczki, na Filipinach, które, jak powiedział, zajmowało mu „trzy dni na strawienie”. Zjadłby wszystko — „nie był wybredny”, powiedział ksiądz Luciano De Michieli, który podróżował z Prevostem przez lata. I zawsze, gdy mógł, jeździł samochodem.
„Dobrze się z nim podróżuje”, powiedział ojciec Moral Antón, przeor generalny Zakonu św. Augustyna. „Ponieważ niewiele mówi”. Podróżując po świecie, nawiązał jedną szczególnie ważną więź.
W 2004 roku odwiedził Buenos Aires, gdzie kościołem kierował kardynał arcybiskup Jorge Mario Bergoglio, przyszły papież Franciszek, który odprawił mszę.
Jako przywódca zakonu augustianów, Prevost wracał kilkakrotnie do Argentyny, spotykając się z kardynałem Bergoglio. Nie byli w pełni zsynchronizowani.
Kiedy Franciszek został wybrany papieżem w 2013 roku, Prevost powiedział niektórym ze swoich współbraci augustianów: „Dzięki Bogu, nigdy nie zostanę biskupem”, opowiedział na wydarzeniu wiele lat później, dodając: „Nie powiem wam powodu, ale powiedzmy tylko, że nie wszystkie moje spotkania z kardynałem Bergoglio zakończyły się porozumieniem”.
W tym samym roku Prevost miał opuścić swoje stanowisko po dwóch pełnych kadencjach jako szef globalnych augustianów w Rzymie. Podróżował po świecie dwa razy, poznał biskupów i kardynałów i przygotowywał się do powrotu do Chicago.
Postanowił zaprosić Franciszka do odprawienia mszy z zakonem augustianów, czego papieże zazwyczaj nie robili. „Ten papież jest inny” – powiedział Prevost księdzu Miguelowi Ángelowi Martínowi Juarezowi, ówczesnemu sekretarzowi generalnemu zakonu w Rzymie.
Kiedy Franciszek przyjął propozycję, „Bob prawie upadł” – powiedział ksiądz Anthony Banks, inny augustianin.
Podczas mszy ksiądz Prevost nazwał papieża „wielkim darem” i pochwalił jego zaangażowanie w działalność na rzecz wiernych. A Franciszek, jak później ujawnił w przemówieniu, powiedział mu, żeby „odpoczął”.
Niedługo potem, w 2014 roku, Franciszek odesłał go z powrotem do Peru, teraz jako biskupa. Spędził tam prawie dekadę, zdobywając kluczowe doświadczenie duszpasterskie, wygrywając wybory na najwyższe stanowisko w Peruwiańskiej Konferencji Episkopalnej i stawiając czoło trudnościom i krytyce powszechnej dla przywódców kościelnych, w tym w kwestiach finansowych i radzenia sobie z oskarżeniami o molestowanie seksualne.
Niektóre rzeczy się nie zmieniły. Jako biskup Chiclayo, przejechał 12 godzin do stolicy, Limy, aby spotkać się z kardynałem Josephem W. Tobinem, starym przyjacielem ze Stanów Zjednoczonych.
„Mam taki obraz, jak on jest pokryty kurzem w zniszczonej czapce baseballowej” — powiedział kardynał Tobin. „Jestem prawie pewien, że napis na niej nie był: ‘Cubs’”.

Szybka ścieżka watykańska
Gdy papież Franciszek zaczął słabnąć, zaczął umieszczać biskupa Prevosta, na którego zwracał szczególną uwagę, na szybkiej ścieżce.
Ojciec Moral Antón powiedział, że Franciszek zapytał go w bibliotece Pałacu Apostolskiego w Watykanie: „Jeśli mianuję Prevosta szefem urzędu biskupów, to myślisz, że sobie poradzi”?
Ojciec Moral Antón powiedział, że dobrze sobie poradzi.
„Ja też myślę, że tak” — odpowiedział Franciszek.
W 2023 roku Franciszek sprowadził Amerykanina z powrotem do Rzymu, aby poprowadził ten urząd — który weryfikował kandydatów na biskupów — jeden z najważniejszych sposobów kształtowania przyszłości Kościoła. Zwiększył jego pozycję, mianując go kardynałem w tym samym roku.
„Prevost był biskupem spod serca Franciszka” — powiedział kardynał Michael Czerny z Kanady, jeden z najbliższych doradców Franciszka. „Odzwierciedlał jego najważniejsze obawy i wartości”.
Jako kardynał nadal mieszkał sam w mieszkaniu niedaleko Watykanu, rezygnując z pomocy zakonnic, zwykle pracujących dla innych dostojników. Robił zakupy i gotował dla siebie i jadł lunch z młodymi księżmi, sprzątając ich talerze. Od czasu do czasu grał w tenisa. „Gram, bo to mi pomaga” – powiedział ojcu Moralowi Antónowi, swojemu następcy na stanowisku głowy augustianów na świecie.
Nowe stanowisko dało mu cenne doświadczenie jako wpływowego gracza w Watykanie, gdzie przetrwał w rzymskiej jaskini węży i odniósł sukces. Niezmiennie przygotowany, koleżeński, bystry i wyważony, Prevost imponował jako superbiurokrata.
Członkowie watykańskiego dykasterium ds. biskupów powiedzieli, że zawsze ich witał przy długim, prostokątnym stole w Sali Bolonii, ozdobionym freskami renesansowych map miast, i uważnie słuchał dokumentacji wszystkich kandydatów. G ludzie monotonnie mówili, potrafił posuwać sprawy do przodu, tak aby nawet tego nie zauważyli.
„Kiedyś, gdy rozważaliśmy pro i contro pewnego kandydata, powiedział: »Biskup nigdy nie może się złościć« i zdałam sobie sprawę, że on nigdy się nie złości” – powiedziała Maria Lia Zervino, jedna z trzech kobiet, które są częścią kościelnego urzędu ds. biskupów, mówiąc, że miał wizję i cierpliwość oraz że był „głęboko duchowy”.
Franciszek zwiększył wpływy Prevosta i uczynił go formalnym członkiem Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, zwiększając jego południowoamerykańską bona fide, a także innych ważnych departamentów watykańskich. Zabierał też Prevosta w niektóre ze swoich ostatnich podróży papieskich.
Kiedy Franciszek priorytetowo traktował spotkania synodalne, na których biskupi i kardynałowie z całego świata zbierali się, aby omówić kierunek Kościoła, upewniał się, by jego administracyjna gwiazda zabłysła. Przy stołach zorganizowanych przez grupy językowe Prevost spędził dwa tygodnie z osobami mówiącymi po angielsku, a następnie dwa tygodnie z osobami mówiącymi po hiszpańsku. Niektórzy kardynałowie, których spotkał, mówili, że nie zdawali sobie sprawy, że jest Amerykaninem.
„Bez wątpienia był tym, który najmniej mówił przy stole” — powiedział José Manuel de Urquidi, świecki katolik, który siedział przy stole z Prevostem i zauważył jego prostą czarną torbę kurierską oraz jego precyzję, często powołując się na konkretne kodeksy prawa kanonicznego, aby poprzeć swoje argumenty.
Inni podziwiali jego wielozadaniowość. „Od czasu do czasu wybiegał na jedno lub dwa spotkania, a potem wracał” — powiedział arcybiskup Andrew Nkea Fuanya z Bamendy w Kamerunie.
6 lutego, w dniu, w którym Watykan ogłosił, że Franciszek ma zapalenie oskrzeli i ograniczy swoją działalność, papież upewnił się, że wykona jedno ważne zadanie. Franciszek awansował Prevosta do najwyższego stopnia kardynała, czyniąc go jednym z 13 kardynałów biskupów w Kolegium Kardynałów liczącym ponad 250 członków.
Ojciec Banks powiedział, że wysłał SMS-a do swojego starego szefa po śmierci Franciszka. „Myślę, że byłbyś świetnym papieżem” – napisał – „ale mam nadzieję, że dla twojego dobra nie zostaniesz wybrany”.
Kardynał odpowiedział, powiedział ojciec Banks, pisząc: „Jestem Amerykaninem, nie mogę zostać wybrany”.
Wciąż szybko odpowiada przyjaciołom. Papież czasami podpisuje wiadomości Leona XIV — czasami Boba.


Julie Bosman
Romans sprzed stu lat, który dał papieżowi jego nazwisko

Internetowi genealodzy odkryli, że dziadkowie papieża Leona ze strony ojca w Chicago zostali oskarżeni o „nielegalny romans” w latach 10. XX wieku, co dodało kolejną warstwę do skomplikowanej historii rodzinnej papieża.
Na zdjęciu: Salvatore Giovanni Riggitano, dziadek papieża ze strony ojca, w notce prasowej zamieszczonej w The Daily Gate City w 1910 roku. Źródło...The Daily Gate City
https://www.nytimes.com/2025/05/16/us/pope-leo-grandfather.html

Im więcej Amerykanie dowiadują się o papieżu Leonie XIV i całej jego skomplikowanej, różnorodnej historii rodzinnej, tym bardziej widzą siebie.
Jedna grupa genealogów odkryła, że po stronie matki papież Leon pochodził od kolorowych Kreoli z Nowego Orleanu, odkrycie to zachwyciło mieszkańców tego miasta, którzy poczuli więź z pierwszym amerykańskim papieżem.
Teraz pojawiła się kolejna historia o innej stronie rodziny papieża. Genealodzy odkryli, że jego dziadkowie ze strony ojca w Chicago zostali kiedyś oskarżeni o coś, co teraz może wydawać się pruderyjne: sto lat przed tym, jak Robert Prevost został papieżem, jego dziadkowie zostali aresztowani za „niestosowne zachowanie”, historia, która była z zapartym tchem relacjonowana w plotkarskich, sensacyjnych gazetach pod koniec lat 10. XX wieku.
Prasa nazwała to „nielegalnym romansem”, który przerodził się w trójkąt miłosny. Artykuły w gazetach i inne publiczne rejestry pokazują, że dziadek papieża Salvatore Giovanni Riggitano, był żonaty z inną kobietą, gdy oskarżano go o związek z Suzanne Fontaine, która później została babcią papieża. Pan Riggitano i pani Fontaine ostatecznie przyjęli nazwisko Prevost od matki pani Fontaine, założyli nową rodzinę, której linia prowadzi teraz bezpośrednio do Watykanu.
Historia dziadków papieża Leona, europejskich imigrantów, którzy znaleźli miłość i weszli w konflikt z prawem w Chicago, jest niekompletna i nieco niejasna. Jednak publiczne zapisy dają wgląd w to, co się wydarzyło, a co zaczęło się w ich ojczystych krajach: Włoszech i Francji i ostatecznie doprowadziło do Leona XIV, który zostanie formalnie zainaugurowany jako papież dzisiaj w Rzymie.
Grupa internetowych genealogów - Genealogy Discord - opublikowała w czwartek raport ujawniający pochodzenie dziadków papieża i to, jak ich imiona i życie zmieniały się na przestrzeni czasu.
Jak pokazują zapisy signor Riggitano urodził się 24 czerwca 1876 r. na Sycylii we Włoszech. Przeniósł się do Stanów Zjednoczonych wkrótce po przełomie XX wieku i został nauczycielem, opisywanym w gazetach jako wysoce wykształcony człowiek o niezwykle bystrym intelekcie, który uczył muzyki i języków.
Pan Riggitano uczył hiszpańskiego przez pewien czas w szkole średniej w Quincy w stanie Illinois, wówczas małym miasteczku liczącym 35 000 mieszkańców nad rzeką Missisipi, około 300 mil na południowy zachód od Chicago. Gazety donosiły, że pracował również w Chicago.
„Przez dwie zimy w Chicago był zatrudniony jako nauczyciel przez „Lovers of Italy”, modny klub, w którym studiuje się język włoski, sztukę i historię, którego członkiniami było wiele najbogatszych i najbardziej prominentnych kobiet w Chicago” - donosił Quincy Journal w 1908 roku.
W 1914 roku pan Riggitano, wówczas 37-letni, poślubił w Chicago kobietę o nazwisku Daisy Hughes.
Jednak w marcu 1917 roku Quincy Daily Herald zwrócił się ku relacjonowaniu innego aspektu życia pana Riggitano - „Riggitano w trójkącie” - głosił nagłówek.
Według artykułu, pan Riggitano i pani Fontaine zostali aresztowani na prośbę pani Hughes, która zgłosiła policji, że był niewłaściwie uwikłany w związek z panią Fontaine.
„Oboje oświadczają, że są niewinni zarzutów postawionych im przez żonę Riggitano i że wszystko to jest jedynie przypadkiem zazdrości, która nie ma żadnego powodu do istnienia” – donosił Quincy Daily Herald 26 marca 1917 r.
W tym czasie pan Riggitano i pani Hughes żyli już osobno.
Internetowi genealogowie poinformowali w czwartek, że pani Fontaine, która czasami jest identyfikowana w dokumentach jako pani Fabre lub pani Fountan, wyjechała do Kanady, później do Detroit, a ostatecznie do Lackawanna w stanie Nowy Jork, gdzie 23 lipca 1917 r. urodziła chłopca, którego nazwała John Centi Prevost — używając nazwiska swojej matki.
Chłopiec ten ostatecznie został wujem papieża.
Pani Fontaine i pan Riggitano również przyjęli nazwisko Prevost, a pan Riggitano przyjął zamerykanizowaną wersję swojego drugiego imienia: John. Pani Fontaine wróciła do Chicago i w 1920 roku urodziła kolejnego chłopca, Louisa Prevosta, ojca papieża Leona.
Z dostępnych dokumentów nie wynika jasno, czy pan Riggitano rozwiódł się z panią Hughes, czy też on i pani Fontaine wzięli ślub.
Jednak nekrolog z 1960 roku jasno wskazywał, że związek był głęboki i trwały. W nekrologu Johna Prevosta, dawniej pana Riggitano, nazwano go „oddanym mężem Suzanne”, kochającym ojcem Johna C. i Louisa M. oraz dziadkiem trójki dzieci.
Nekrolog pani Prevost, dawniej pani Fontaine, z 1979 r. odnotowuje, że zmarła w szpitalu w Detroit w wieku 83 lat i że była członkinią tercjarką Zakonu Karmelitek.
Jak podano w nekrologu, była „kochającą babcią Louisa, Johna i Roberta Prevosta”.


D.O.: Artykuł jest ciekawy, ale nie spełnia wysokich standardów ‘NYT’, głównie z powodu braku imion bohaterów, przez co nie możemy mieć pewności, kto jest czyim mężem, kto żoną, kto dzieckiem, a kto wnukiem opisywanych bohaterów. Z relacji mediów włoskich, że imię „Susanne” odnosi się do pani Fontaine. Czy, jak i kiedy rozstał się z pierwszą żoną – tego nie wiadomo.


Cała rodzina zginęła w minibusie w obwodzie sumskim – Zełenski
https://www.pravda.com.ua/news/2025/05/17/7512656/
Rosjanie zabili rodzinę w autobusie ewakuacyjnym w obwodzie sumskim rano 17 maja – ojciec, matka i córka zginęli na skutek uderzenia drona lancet.


Trump ogłosił na poniedziałek rozmowy z Putinem i Zełenskim
https://www.pravda.com.ua/news/2025/05/17/7512714/
Donald Trump zapowiedział, że w poniedziałek 19 maja przeprowadzi rozmowę telefoniczną z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, po której odbędzie rozmowę telefoniczną z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i sojusznikami z NATO.

Rozmowy toczyły się w języku rosyjskim, co samo w sobie wystarczyło, aby moskiewskie media ogłosiły zwycięstwo. Nie tylko to. Szef delegacji rosyjskiej Władimir Miedinski natychmiast przystąpił do ataku. «Nie chcemy wojny, ale jesteśmy gotowi walczyć przez rok, dwa, trzy. Tak długo jak będzie trzeba. Walczyliśmy ze Szwecją przez dwadzieścia jeden lat. Jak długo jesteście gotowi walczyć? - zapytał prowokacyjnie. Nawiązanie do Wielkiej Wojny Północnej, która trwała od 1700 do 1721 roku i oznaczała upadek Szwecji jako głównej potęgi północnoeuropejskiej oraz rozwój Rosji jako imperium pod wodzą Piotra Wielkiego.
Podczas dyskusji o zawieszeniu broni delegacja rosyjska postawiła warunek wycofania wojsk ukraińskich z czterech regionów, które Moskwa jednostronnie zaanektowała we wrześniu 2022 r., lecz kontroluje je tylko częściowo. Po wyraźnej odmowie strony przeciwnej Rosjanie wystąpili i zagrozili, że podczas kolejnego spotkania twarzą w twarz pojawią się jeszcze dwa regiony: Charków i Sumy. „Być może niektórzy z tych, którzy siedzą tutaj przy tym stole, stracą innych bliskich. Rosja jest gotowa walczyć wiecznie” – miał powtórzyć Medinsky.
Rosyjscy propagandziści próbowali zdementować historie rozgrywające się za kulisami, o których wspominał Oliver Carroll, dziennikarz Economist. «Są to fake newsy rozpowszechniane przez Ukraińców i ludzi Zachodu w celu zdyskredytowania rosyjskiego zespołu negocjacyjnego. Stary trik”, skomentował na przykład Koc. Ale to jeden z megafonów Kremla, współprowadzący talk show 60 Minut w Rossija 1 Jewgienij Popow, który poleciał do Stambułu, potwierdził rekonstrukcje. «Wiemy, że jeden z naszych negocjatorów powiedział, że jeśli w niedalekiej przyszłości cztery nowe regiony Rosji nie zostaną uznane, to następnym razem będzie ich sześć. To zdanie faktycznie padło. Możemy to potwierdzić dzięki naszym wiarygodnym źródłom blisko procesu negocjacji».
Źródłem był nie kto inny, jak sam Miedinski, który w wywiadzie udzielonym Popowowi po raz kolejny nalegał na porównanie z konfliktem z XVIII wieku. «Wielka Wojna Północna ze Szwecją trwała 21 lat. Jednak kilka lat po jego zawarciu Piotr I zaproponował Szwedom pokój. „Dajcie nam Petersburg i jego okolice, a zakończymy wojnę”. Co powiedzieli Szwedzi? „Nie, będziemy walczyć do ostatniego Szweda”. Więc Karol XII kontynuował swoją szaloną wojnę. Ale najzabawniejsze jest to, że Karol XII był wspierany przez Anglię i Francję”. Chęć wyciągnięcia ukrytych paraleli jest oczywista, a Popow skomentował to następująco. „Przesłanie jest jasne. Osiągniemy cele specjalnej operacji wojskowej albo przy stole negocjacyjnym, albo na polu bitwy, w każdym razie je osiągniemy”.
Przecież nie przez przypadek już w 2022 r. Władimir Putin ponownie zatwierdził stanowisko szefa delegacji. Nie tylko dlatego, że to były minister kultury, obecnie jego osobisty asystent, ukształtował jego wypaczoną wizję historii i dostarczył argumentów na potrzeby swojego niesławnego eseju z 2021 r., w którym nazwał Ukrainę „tworem bolszewików”, uzasadniając w ten sposób zbliżającą się agresję na Kijów. Ale także po to, aby podkreślić, że żądania Moskwy są takie same: „nie do przyjęcia”, jak w 2022 r., i że Rosja nie szuka kompromisu, ale kapitulacji Kijowa. Wytykać tym, którzy wzywają do zawieszenia broni przed negocjacjami, że „w ogóle nie znają historii”, bo „z reguły, jak powiedział Napoleon, wojna i negocjacje zawsze idą w parze”. I na koniec zagłuszać rozmowy, zamiast „niet” - dygresjami i monologami.



https://tvn24.pl/swiat/donald-trump-o-sankcjach-na-rosje-zrobie-to-jesli-bede-musial-st8465162
… „Nie wygląda dobrze, a chce wyglądać dobrze. Nie zapominajcie, że to miało się skończyć w tydzień - powiedział w piątek Trump o Putinie i rosyjskiej agresji na Ukrainę. - Gdyby Putin nie utknął w błocie ze swoimi czołgami i wojskiem, byliby w Kijowie w pięć godzin - dodał. Jego zdaniem Putin "jest zmęczony tą sprawą".
Stwierdził też, że rosyjski przywódca chciał się z nim spotkać w Stambule, ale on nie zdecydował się polecieć do Turcji, bo "nie chciał rozczarowywać Zjednoczonych Emiratów Arabskich", gdzie przebywał z wizytą.
„Musimy się spotkać i myślę, że prawdopodobnie to zaplanujemy, bo mam już dość tego, że inni ludzie przychodzą, spotykają się i tak dalej” - oznajmił.
Dziennikarz Bret Baier dopytywał, czy Trump wywrze presję na Putina i nałoży na Rosję dodatkowe sankcje. Przypomniał, że Putin nie posłuchał wezwania Trumpa do zaprzestania bombardowań Ukrainy. Trump kilkakrotnie zmieniał temat, sugerował między innymi, że pieniądze na pomoc Ukrainie zostały zmarnowane. Ostatecznie jednak powiedział, że nałoży sankcje, jeśli zostanie do tego zmuszony.
- Zawsze byłem dobry w wywieraniu nacisku, zrobię to, jeśli będę musiał (...) Zrobię to, jeśli nie zawrzemy umowy. To byłoby miażdżące dla Rosji, ponieważ mają trudności z gospodarką, a ceny ropy są niskie – mówił”.



Izrael zapowiada rozszerzenie śmiercionośnych ataków na Gazę wraz z ofensywą ‘Rydwany Gideona
Armia twierdzi, że rozpoczęła pierwszy etap nowej ofensywy przeciwko Gazie, nazwanej „Rydwanami Gideona”

https://www.aa.com.tr/en/middle-east/israel-announces-expansion-of-deadly-attacks-on-gaza-with-gideons-chariots-offensive/3571086#
Zgodnie z zapowiedzią podaną tuż po opuszczeniu regionu przez Donalda Trumpa, Izrael rozpoczął wczoraj wieczorem operację „Rydwany Gedeona” w celu podboju Gazy. Jedyną możliwością uniknięcia ofensywy na szeroką skalę byłoby zawarcie porozumienia o zawieszeniu broni z Hamasem podczas trwających negocjacji w Dosze. Minister obrony Izraela Israel Katz poinformował, że Izrael rozpoczął szeroko zakrojoną operację w Strefie Gazy, aby wywrzeć presję na Hamas, by uwolnił pozostałych zakładników, po kilkudniowych intensywnych atakach na tym terytorium, w wyniku których zginęły setki osób. Operację, nazwaną „Rydwany Gideona”, przeprowadziła armia izraelska z „wielką siłą” – powiedział Katz.
Tymczasem w Dosze w Katarze rozpoczęła się nowa runda „pośrednich” i „bez żadnych warunków wstępnych” rozmów między Hamasem a Izraelem, mających na celu zakończenie wojny w Strefie Gazy. Oznajmił to lider palestyńskiej grupy islamistycznej, Taher al-Nunou, który podkreślił, że „ta runda negocjacji rozpoczęła się bez żadnych warunków wstępnych po żadnej ze stron, a negocjacje są otwarte na omawianie wszystkich kwestii”. Według palestyńskiego urzędnika w Dosze „Hamas przedstawi swój punkt widzenia na wszystkie kwestie, zwłaszcza na temat zakończenia wojny, wycofania (sił izraelskich, przyp. red.) i wymiany jeńców”.

Izraelskie wojsko poinformowało, że w ataku w Libanie zginął dowódca Hezbollahu. Według Sił Obronnych Izraela dowódca brał udział w operacjach mających na celu przywrócenie możliwości działania Hezbollahu w tym rejonie. „Dowódca z obszaru Shaqif Hezbollahu, zaangażowany w odbudowę infrastruktury terrorystycznej Hezbollahu w tym obszarze, zginął dziś rano w ataku IDF w obszarze Mazraat Jemjim w Libanie. Odbudowa infrastruktury terrorystycznej i związane z nią działania stanowią wyraźne naruszenie porozumień między Izraelem a Libanem” – oświadczyło izraelskie wojsko.



Trump krytykuje Bruce’a Springsteena i Taylor Swift w Truth Social
Prezydent nazwał Springsteena „wyschniętym, wysuszonym kawałkiem rockmana”, a Swift „już nie jest 'GORĄCA'” w ostatnich wpisach w mediach społecznościowych.
https://www.washingtonpost.com/style/2025/05/16/trump-bruce-springsteen-taylor-swift/
Wielu Amerykanów podejrzewało, że prezydent Donald Trump nie był fanem Bruce’a Springsteena. Teraz wątpliwości zostały rozwiane. W ostrym ataku opublikowanym na portalu Social Truth, potentat nazwał króla rocka „mocno przereklamowanym”, „nieutalentowanym facetem” i „suszoną śliwką”. Godzinę wcześniej Trump zaatakował również gwiazdę popu Taylor Swift, sugerując, że jej pozycja spada po tym, jak opowiedziała się po stronie Kamali Harris, kandydatki Demokratów na prezydenta.
Nikczemne komentarze były odpowiedzią na słowa 75-letniego Springsteena, wygłoszone podczas koncertu otwierającego jego trasę koncertową „Land of Hope and Dreams” w Manchesterze. „Moja ojczyzna”, powiedział, „Ameryka, którą kocham, Ameryka, o której pisałem, która była latarnią nadziei i wolności przez 250 lat, znajduje się obecnie w rękach skorumpowanej, niekompetentnej i zdradzieckiej administracji”.
‘The Boss’ wezwał publiczność do obrony podstawowych wartości Stanów Zjednoczonych, do „podniesienia głosu przeciwko autorytaryzmowi i pozwolenia wolności znowu zabrzmieć”. Robert De Niro użył tego samego tonu na Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie mówił o „zagrożeniu dla demokracji” i nazwał Trumpa „tyranem”. Odpowiedź magnata na Truth była natychmiastowa: „Widzę” – napisał do swoich zwolenników – „że wysoko ceniony Bruce Springsteen wybiera się za granicę, aby źle mówić o prezydencie Stanów Zjednoczonych”. «Nie lubiłem go — dodał — nigdy nie lubiłem jego muzyki ani jego radykalnych, lewicowych poglądów politycznych. I co ważne, nie jest to utalentowany facet.
Trump, niczym rwąca rzeka, nie przestawał rzucać obelgami w stronę artysty, którego magazyn „Rolling Stone” nazwał kiedyś „poetą amerykańskiego snu”. Oskarżył piosenkarza o to, że jest „tyranem, pełnym nienawiści dupkiem” i „głupim jak kłoda, zagorzałym zwolennikiem oszusta Joe Bidena, umysłowo niekompetentnym idiotą i naszym najgorszym prezydentem w historii, który niemal zniszczył nasz kraj”. „Ten nędzny rocker ma całą pomarszczoną skórę” – dodał – „powinien trzymać język za zębami, dopóki nie wróci do swojego kraju”.


USA tracą ostatni rating kredytowy Potrójnego-A
Agencja Moody’s obniża rating rządu USA, powołując się na duże deficyty fiskalne i rosnące koszty odsetek

https://www.wsj.com/economy/central-banking/u-s-loses-last-triple-a-credit-rating-bfcbae5d
Ostatni rating AAA, jakim Stany Zjednoczone mogły pochwalić się na rynkach finansowych na całym świecie, został wymazany przez agencję Moody’s. Standard & Poor's zrobił to w 2011 r., Fitch w 2023 r. Obniżenie ratingu kredytowego, które wczoraj wieczorem zostało wyraźnie napisane, jest szokiem dla funduszy i inwestorów na każdej szerokości geograficznej. Z jednej strony; z drugiej strony brzmi to jak policzek dla Białego Domu Donalda Trumpa.
Biały Dom atakuje analityków nowojorskiej agencji i podważa pracę Marka Zandiego, głównego ekonomisty Moody's: „Nikt nie traktuje jego analizy poważnie. Wielokrotnie udowodniono, że się mylił”. I jeszcze raz: „Zandi jest doradcą Obamy i darczyńcą Clinton, od 2016 r. nie popiera Trumpa” – pisze dyrektor ds. komunikacji Waszyngtonu Steven Cheung na łamach X.
Niestety, jak podaje Financial Times, Zandi nie należy do autorów raportu i pracuje dla Moody's Analytics, odrębnego działu firmy, który nie zajmuje się oceną ratingową. I niestety, środowisko analityków finansowych potraktowało werdykt Moody's bardzo poważnie.
Yesha Yadav, profesor z Vanderbilt Law School w Nashville, który bada rynek obligacji skarbowych, cytowany przez FT, wyjaśnia, że decyzja agencji jest „najnowszym konkretnym dowodem na coraz bardziej pesymistyczne prognozy dotyczące zarządzania długiem publicznym Stanów Zjednoczonych”. Yadav od razu przechodzi do konkretów: „Choć nie jest to zaskoczeniem, to i tak jest to dość brutalny wstrząs dla napiętego rynku i, jak twierdzi, upomnienie dla decydentów, aby pilnie skupili się na reformach potrzebnych do zapewnienia, że amerykański kredyt zachowa swoją pozycję jako kluczowego, wolnego od ryzyka globalnego zasobu”.
Według Andy'ego Brennera, szefa teksańskiego butiku inwestycyjnego NatAlliance Securities, „większym problemem nie są teraz cła, ale brak postępu w rozmowach na temat deficytu w Waszyngtonie”. Jak zauważa Brenner, obniżenie ratingu „jest ukoronowaniem wielu, wielu lat niegospodarności”.
Ivan Feinseth, dyrektor ds. inwestycji w Tigress Financial Partners, dodał: „Obligacje skarbowe USA są uważane za najbezpieczniejsze inwestycje na świecie. Obniżenie ratingu kredytowego mogłoby potencjalnie mieć bardziej negatywne reperkusje dla długu suwerennego innych krajów, ponieważ Stany Zjednoczone są punktem odniesienia. Pozostaje pytanie, jak wpłynie to na rynki akcji w nadchodzących tygodniach, ale - ostrzega ekspert - ostrożność może być konieczna po ostatnich silnych wzrostach akcji”. „To sygnał ostrzegawczy” – mówi Eric Beiley, dyrektor zarządzający Steward Partners.
Bardziej ostrożny był Dave Mazza, CEO Roundhill Investments: „Chociaż Moody's w końcu oficjalnie ogłosił decyzję, prawdopodobne jest, że rynki od dawna spodziewały się pogorszenia profilu kredytowego USA. W przeciwieństwie do szoku S&P w sierpniu 2011 r., obniżenie ratingu nastąpiło na już ostrożnym rynku, co oznacza, że wpływ na akcje może być bardziej ograniczony, niż sugerują pierwsze wiadomości”.
Dla Ann Rutledge, byłej starszej analityczki w Moody's, a obecnie CEO Creditspectrum, werdykt, który zapadł wczoraj wieczorem, „odzwierciedla negatywny pogląd na zdolność Ameryki do naprawy swojej sytuacji finansowej. Decyzja ta została podjęta dawno temu i jest ponurym ostrzeżeniem”.
Podczas gdy Max Gokhman, zastępca dyrektora ds. inwestycji w Franklin Templeton Investment Solutions, przewiduje efekt domina: „Koszty długu będą nadal rosły, ponieważ duzi inwestorzy, zarówno państwowi, jak i instytucjonalni, stopniowo zaczną zamieniać obligacje skarbowe na inne bezpieczne aktywa. Niestety, może to wywołać niebezpieczną spiralę spadkową rentowności amerykańskich obligacji, dalszą presję spadkową na dolara i spadek atrakcyjności amerykańskich akcji”. Trzęsienie ziemi, które może wstrząsnąć prężnie rozwijającą się gospodarką, która i tak już zmaga się z taryfami celnymi. I rozprzestrzenić się po drugiej stronie Atlantyku.



https://tvn24.pl/tvnwarszawa/okolice/grodzisk-mazowiecki-ksiadz-z-zarzutami-za-posiadanie-mefedronu-st8465842
Ksiądz z Archidiecezji Warszawskiej usłyszał zarzuty prokuratorskie dotyczące posiadania oraz nieodpłatnego udzielania mefedronu. Przyznał się do winy. Władze archidiecezji podjęły decyzję o zwieszeniu go w czynnościach duszpasterskich. Duchowny zostanie również skierowany na terapię.


D.O. poszedł z Przyjaciółmi z Włoch do restauracji Adama Gesslera w Konstancinie. Ostatnią osobą, która spodziewał się tam spotkać był Adam Gessler, ale to on otworzył D.O. & Co. Drzwi do długo zapomnianego lokalu, który Gessler niedawno uratował. Zazwyczaj urzęduje w jednym ze swoich lokali na Placu Trzech Krzyży, a Konstancin daleko no i poza tym tam nie ma całej „Warszawki” którą pan Adam zna i która zna pana Adama. No, a ponieważ chodziliśmy w tym samym czasie do PWST – studiował reżyserię – to D.O. ma u pana Adama małe fory, polegające na rzadkim przywileju bycia objaśnianym i obsługiwanym przez najlepszego polskiego restauratora. Opowieść fascynująca, jedzenie i obsługa – wyśmienite!
Kiedy go spotkacie, przyjrzyjcie się jedynej w swoim rodzaju bransoletce, która nosi na ręku i jeśli znajdzie dla was chwilę czasu – zapytajcie o jej historię.


















Komentarze

  1. "Elena Calistru, działaczka społeczeństwa obywatelskiego i współzałożycielka Funky Citizens NGO, którą Simion ostrzegł, że „pociągnie do odpowiedzialności… za wzniecanie nieistniejących rzeczy”, powiedziała, że skutki nie będą ograniczone do Rumunii." To oczywiste... System naczyń połączonych... Globalizacja... Integracja...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga