aDRUGI OBIEG
Niedziela, 30 Listopada 2025
1.
Chyba już zapanowało bożenarodzeniowe szaleństwo. Na ulicach Warszawy
zaskakująco mały ruch, oczywiście za wyjątkiem udogodnień Trzaskowskiego, to
znaczy tych ulic, które były i są przelotowe, ale Trzaskowski kazał je zwęzić
do dwóch wąskich pasów. Więc gdyby się tam wybrał na rowerze na spacer i
popatrzył na to co zrobił na przykład z ulicą Marszałkowską, to może
przyszłabym do głowy, że palnął potworne głupstwo, i może kazałby to wszystko
odkręcić.
Chociaż D.O. wątpi, bo ideologia jest jak fanatyzm religijny: szkoda przekonywać.
Za to w centrach handlowych! Oj tam się dzieje, ach dzieje się. D.O. pojechał
na spacer do Arkadii, pospacerował, obijając się przeważnie o inne osoby, które
miały podobny do D.O. pomysł na spędzenie czasu w sobotę.
A zrobił to głównie dlatego, że ostatnio ma ścisłe stosunki ze swoją byłą Alma
Mater, niegdyś szacowną Państwową Wyższą Szkołą Teatralną, a dzisiaj chętką
pętelką Akademią Teatralną.
W piątek odbyła się uroczystość nadania tytułu doktora honoris causa byłej
profesorce D.O., a dzisiaj przyjaciółce - Agnieszce Morawińskiej. Uroczystość
była taka, jak być powinna, czyli nadęta. Według receptury Boya:
Bierze się do tego celu
Tęgiego starego pryka
Sadza się go na fotelu
I siarczyście się go tyka.
D.O. nie spodziewał się, że jego uczelnia ma sztandar a tymczasem ma (na dowód,
że para idzie w gwizdek): sztandar został uroczyście wprowadzony i wyprowadzony
przy dźwiękach hymnu narodowego. Nie obyło się bez Gaudeamus igitur, ani innych
okolicznościowych śpiewów.
Na szczęście laudacja była interesująca i na poziomie, podobnie jak i lectio
magistralis świeżo wyróżnionej doktoratem honoris causa dr Agnieszki Morawińskiej.
Po wszystkim można było zjeść ciasteczko, wypić kawę z dyżurnego ekspressu, a
następnie udać się do domku.
Jak się później D.O. dowiedział ze stron internetowych Akademii, ta uroczystość
odbyła się z okazji 50-lecia jego Wydziału, to jest Wydziału Wiedzy o Teatrze.
I tutaj D. O. Ma parę uwag.
Profesor Agnieszka Morawińska jest jedną z ostatnich żyjących wykładowczyń,
wywodzących się z grona założycielskiego tego wydziału: uczyła od pierwszego
roku.
A, jako że na pierwszym roku istnienia tego wydziału studiował także D.O., stąd
jego znajomość z panią profesor, znajomość, która przerodziła się w trwającą do
dzisiaj przyjaźń. A to, drogi Czytelniku, już 50 lat, czyli pół wieku.
Ojojoj.
No a w sobotę odbyło się spotkanie z okazji 50-lecia Wydziału.
I D.O. uważa to za autentyczny skandal.
Uczelnia zażądała od uczestników tego spotkania 150 zł wstępnego. Za te 150 zł
można było: napić się wody, napić się wina bezalkoholowego, zjeść ciasteczko
takiej sobie jakości, zjeść placki ziemniaczane i chyba nic więcej.
Na jubileusz 50-lecia przybył aktualny pan dziekan Wydziału dr Wojciech
Świdziński, który zamienił z D.O. kilka słów, oraz około 30 młodych, zupełnie
nieznanych D.O. ludzi.
D.O. dowiedział się, że dawne PWST, a dzisiaj Akademia Teatralna, rozrosła się
ogromnie, kanibalizując istniejącą obok przez dziesięciolecia szkołę muzyczną.
I tam, w pomieszczeniach zupełnie obcych D.O., owe 30 młodych osób rozmawiało
ze sobą o tym i owym a następnie poszło zwiedzać nowe terytoria szkolne, w
ramach obchodów 50-lecia, oczywiście.
D.O. tego zupełnie nie rozumie: powstanie i pierwsze lata istnienia Wydziału Wiedzy
o Teatrze, to był największy sukces warszawskiej Szkoły Teatralnej w całej jej
historii.
Grupa fenomenalnych wykładowców zmówiła się, by z tego wydziału uczynić
najlepszy interdyscyplinarny wydział humanistyczny w Europie. I to im się
udało!
Na jednych z pierwszych zajęć profesor Timoszewicz powiedział nam, gołowąsom, „my
będziemy was tutaj bezlitośnie uczyć historii teatru polskiego i historii
innych teatrów europejskich amerykańskich, japońskich, chińskich i wszelkich
innych, historii literatury polskiej i obcej, historii sztuki, historii muzyki.
Nikt z nas, profesorów, nie wie kim zostaniecie, jeśli uda wam się skończyć tę
niezwykle wymagającą uczelnię. Ale jedno jest pewne: jeżeli ją skończycie, to
nie będzie takiego salonu w Europie, w którym czulibyście się nieswojo”.
I tak było w istocie jest do dziś przynajmniej dla absolwentów pierwszych lat
istnienia tego niezwykłego wydziału, do którego było 200 kandydatów na jedno
miejsce.
Potem oczywiście wszystko się spsiło i spszone trwa do dziś. Doszło do tego, że
nawet utworzono zaoczne studia teatrologiczne. Czterdziestolecie istnienia
wydziału zostało przez uczelnie uczczone godnie. Był tłum ludzi były
przemówienia były wspomnienia, byli profesorowie, byli absolwenci, nikt nie
żądał pieniędzy od emerytów i rencistów; było wszystko, co było potrzebne do
uczczenia uczelni, jej profesorów i jej absolwentów.
To, co zrobiono w obcych nam pomieszczeniach nowej Akademii Teatralnej nie było
żadnym jubileuszem było właściwie obelgą i policzkiem dla starych absolwentów.
Których, na szczęście, było dwóch to jest D.O. oraz jego kolega z pierwszego
roku istnienia wydziału - Włodek Kaczkowski.
Nikt się nami nie zainteresował, wyglądało na to, że nikt nas nie zna, że mają
nas za intruzów, nikt nie interesuje się historią wydziału, ani zasłużonymi dla
niego profesorami i absolwentami.
To była kompromitacja uczelni.
Z którą D.O., nie chce mieć już nic wspólnego, chociaż w jego życiu znaczyła
bardzo wiele.
2.
D.O. Zebrał się wreszcie na odwagę i napisał do swojej przyjaciółki,
wenezuelskiej dziennikarki, co sądzi o prawdopodobnej, rychłej inwazji yankee
na jej ojczyznę.
D.O. zapytał:
- po pierwsze czy armia wenezuelska będzie stawiała opór armii amerykańskiej,
kiedy ta decyduje się wkroczyć na terytorium Wenezueli,
- po drugie czy będą żałować Nicolasa Maduro, kiedy ten zostanie aresztowany i
prawdopodobnie wywieziony do Stanów Zjednoczonych na pokazowy proces, i
wreszcie
- czy jej zdaniem Stany Zjednoczone mają odpowiedniego kandydata by postawić go
na czele państwa, na miejscu Nicolasa Maduro z zadaniem likwidacji chawizmu i „Republika
Bolivariana”?
Oto, co mi odpowiedziała:
„Nie wiem, co myśleć. Robią wszystko, co w ich mocy, żeby „negocjować” wygnanie
Maduro, ale bezskutecznie.
Jest bardzo wątpliwe, żeby siły zbrojne walczyły z Gringos.
Jeśli uda im się obalić rząd tej mafii, to przecież mamy prezydenta wybranego
72% głosów: Edmundo Gonzaleza, który czeka na powrót z Madrytu do Caracas.
Nie będzie łatwo, bo to nie tylko Maduro; są gorsi pod jego rządami, jak
Diosdado Cabello i bracia Rodriguez, żeby wymienić tylko kilku.
Zobaczymy...
Przyjaciółka potwierdza zatem ocenę D.O., że nie będzie to długa wojna, raczej
krótki, nawet nie specjalnie gwałtowny konflikt.
Oczywiście Nicolas Maduro będzie pierwszym celem Amerykanów; złapanie go będzie
aktem prawdziwe symbolicznym.
Ale, jak słusznie wskazuje przyjaciółka D.O. ten reżim, to nie tylko Maduro, to
także inne, osławione przemytem narkotyków i szmuglem ogromnych ilości
pieniędzy osoby, jego podwładni w tym, nie zapominajmy, wielu wysokich oficerów
armii wenezuelskiej, którzy wywozili wojskowymi samolotami całe kufry gotówki,
którą następnie inwestowali w … Stanach Zjednoczonych, głównie w nieruchomości
na Florydzie, może nawet niedaleko Mar-o-Lago.
Jeśli rzeczywiście uda się Amerykanom ustanowić w Caracas rząd w miarę
demokratyczny i z jaką-taką legitymacją społeczną, to będzie on miał bardzo
ciężkie zadanie, bo praktycznie cała elita kraju, zaangażowana w budowę „Republiki
Boliwaryjskiej” według wskazówek Hugo Chaveza, jest przerażająco skorumpowana i
bez przeszkód okradała ten bogaty niegdyś kraj przez całe dekady. Teraz, kiedy
ten proceder zostanie przerwany, Wszystkie te osoby mogą się buntować i
stanowić nieustające zarzewie buntu dla nowej, demokratycznej władzy.
Pogląd „Guardiana” na rozmowy pokojowe na Ukrainie: Putin zabiera Trumpa na
kolejną przejażdżkę na kremlowskiej karuzeli
https://www.theguardian.com/commentisfree/2025/nov/28/the-guardian-view-on-ukraine-peace-talks-putin-is-taking-trump-for-another-ride-on-the-kremlin-carousel
W tym tygodniu, gdy minął termin Donalda Trumpa na zawarcie porozumienia
pokojowego z Ukrainą w Święto Dziękczynienia, ekspert ds. Rosji Mark Galeotti
wskazał na wymowny wskaźnik tego, jak Kreml traktuje najnowszą falę dyplomacji
Białego Domu. W rządowej gazecie „Rossijskaja Gazieta” badacz polityki
zagranicznej bliski reżimowi Władimira Putina zauważył wprost: „Dopóki trwają
działania wojenne, pozostaje siła nacisku. Gdy tylko ustaną, Rosja znajdzie się
sama (nie mamy złudzeń) w obliczu skoordynowanej presji politycznej i
dyplomatycznej”.
Putin nie jest zainteresowany zawieszeniem broni, po którym nastąpią rozmowy, w
których prawa Ukrainy jako suwerennego państwa byłyby bronione i potwierdzane.
Dąży do kapitulacji i ponownego wchłonięcia sąsiada Rosji w orbitę wpływów
Moskwy. Czy zostanie to osiągnięte poprzez wyniszczenie na polu bitwy, czy
poprzez narzucone Ukrainie porozumienie wspierane przez Trumpa, jest kwestią
względnej obojętności. W czwartek prezydent Rosji powtórzył żądanie, aby
Ukraina oddała dalsze terytoria na wschodzie, dodając, że alternatywą byłaby ich
utrata „siłą zbrojną”. Po raz kolejny określił rząd Wołodymyra Zełenskiego jako
„nielegalny” i zakwestionował prawnie wiążący charakter jakiegokolwiek
przyszłego porozumienia.
Jednoczesne stwierdzenie, że plan pokojowy omawiany w tym tygodniu przez USA i
Ukrainę mógłby „być podstawą przyszłych porozumień”, jest zatem równie
fałszywe, jak puste pochwały Putina dla wcześniejszych wysiłków dyplomatycznych
Trumpa. Plan – który pojawił się jako odpowiedź na propozycje Białego Domu , w
istocie skopiowane i wklejone z listy życzeń Kremla – podobno zakłada
zakończenie walk jako warunek wstępny rozmów terytorialnych. To właśnie tej
drodze Kreml nadal stanowczo się sprzeciwia. Wiadomość o rezygnacji szefa
sztabu Zełenskiego, Andrija Jermaka, po objęciu go śledztwem przez organy
antykorupcyjne – co jest szkodliwym wydarzeniem, które trudno byłoby uznać za
gorszy moment dla prezydenta Ukrainy – jeszcze bardziej zmniejsza
prawdopodobieństwo, że Putin da się namówić na ustępstwa, o których nigdy
wcześniej nie myślał.
Trump znów daje się zwodzić. Ale wyraźne i obecne zagrożenie polega na tym, że
połączenie prezydenckiej próżności „naczelnego rozjemcy”, chęci robienia
interesów z Rosją i nagłej politycznej słabości Zełenskiego skłoni go do
wykonania za niego brudnej roboty, którą wykonał Putin. Po czterech latach
oporu, poświęceń i cierpienia, Ukraina nie może dać się zmusić do cynicznego
podziału, który naraziłby ją na agresję Rosji, zagroziłby przyszłemu
bezpieczeństwu Europy i zainspirował autorytarne reżimy na całym świecie.
Odpowiedzialność za niedopuszczenie do tego leży po stronie Europy. Chociaż
siły rosyjskie nadal osiągają niewielkie, stopniowe zyski na wschodzie Ukrainy,
ich postępy są niezwykle powolne i wiążą się z ogromnymi kosztami. Sygnalizując
zobowiązanie do zapewnienia Kijowowi wystarczających zasobów finansowych i
wojskowych, aby mógł stawić opór w perspektywie średnioterminowej, europejscy
przywódcy mogą zacząć zmieniać obecną dynamikę negocjacji.
To, czy taka pomoc ma pochodzić z „pożyczki reparacyjnej” zabezpieczonej
zamrożonymi rosyjskimi aktywami, z budżetu UE, czy też ze wspólnych pożyczek
państw członkowskich, musi zostać szybko rozstrzygnięte po miesiącach opóźnień.
Należy wysłać sygnał zarówno Putinowi, jak i Trumpowi, że Europa będzie
zdecydowanie bronić prawa Ukrainy do sprawiedliwego pokoju. Podczas gdy Kreml
dąży do uzyskania wpływów poprzez pola śmierci we wschodniej Ukrainie i
korytarze Białego Domu, Zełenski musi pilnie otrzymać część swoich wpływów.
Ujawniamy: Zasoby wody w Europie wysychają z powodu zmian klimatycznych
Ekskluzywne: Naukowcy z UCL odkryli, że duże obszary południowej Europy
wysychają, co ma „daleko idące” konsekwencje
https://www.theguardian.com/environment/2025/nov/29/climate-crisis-depleting-europe-groundwater-reserves-analysis
ak wynika z nowej analizy wykorzystującej dane satelitarne zbierane przez dwie
dekady, ogromne połacie europejskich zasobów wody wysychają, a zasoby słodkiej
wody kurczą się w całej południowej i środkowej Europie, od Hiszpanii i Włoch
po Polskę i niektóre części Wielkiej Brytanii.
Naukowcy z University College London (UCL), współpracujący z Watershed
Investigations i gazetą Guardian, przeanalizowali dane z satelitów z lat
2002–2024, które śledziły zmiany w polu grawitacyjnym Ziemi.
Ponieważ woda jest ciężka, w sygnale można dostrzec zmiany w poziomie wód
gruntowych, rzek, jezior, wilgotności gleby i lodowców, co pozwala satelitom
skutecznie „zważyć”, ile wody jest zmagazynowane.
Wyniki wskazują na wyraźną nierównowagę: północna i północno-zachodnia część
Europy – zwłaszcza Skandynawia, część Wielkiej Brytanii i Portugalia – stają
się bardziej wilgotne, podczas gdy duże obszary południa i południowego
wschodu, w tym części Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch, Francji, Szwajcarii,
Niemiec, Rumunii i Ukrainy, wysychają.
Naukowcy twierdzą, że dane wskazują na załamanie klimatu. „Kiedy porównujemy
dane dotyczące całkowitego zapasu wody na lądzie z danymi klimatycznymi, trendy
są zasadniczo ze sobą powiązane” – powiedział Mohammad Shamsudduha, profesor
ds. kryzysu wodnego i redukcji ryzyka na UCL.
To powinien być „sygnał ostrzegawczy” dla polityków wciąż sceptycznych wobec
redukcji emisji, powiedział Shamsudduha. „Nie mówimy już o ograniczeniu
ocieplenia do 1,5°C, prawdopodobnie zmierzamy w kierunku 2°C powyżej poziomu
sprzed epoki przemysłowej i teraz jesteśmy świadkami konsekwencji”.
Wody gruntowe są uważane za bardziej odporne na zmiany klimatu niż wody
powierzchniowe, ale intensywne letnie deszcze często oznaczają, że więcej wody
tracimy w wyniku spływu powierzchniowego i gwałtownych powodzi, a sezon
uzupełniania wód gruntowych zimą może się skracać.
Według danych Europejskiej Agencji Środowiska całkowita ilość wody pobieranej z
wód powierzchniowych i podziemnych w UE między 2000 a 2022 r. zmniejszyła się,
ale pobór wód podziemnych wzrósł o 6%, co przypisano publicznemu zaopatrzeniu w
wodę (18%) i rolnictwu (17%).
Jest to zasób o kluczowym znaczeniu: w 2022 r. we wszystkich państwach
członkowskich wody gruntowe stanowiły 62% całkowitego publicznego zaopatrzenia
w wodę i 33% zapotrzebowania na wodę w rolnictwie.
Rzecznik Komisji Europejskiej powiedział, że jej strategia odporności wodnej
„ma na celu pomóc państwom członkowskim dostosować zarządzanie zasobami wodnymi
do zmiany klimatu i przeciwdziałać presji wywieranej przez człowieka”.
Strategia ma na celu zbudowanie „gospodarki inteligentnej pod względem zużycia
wody” i jest powiązana z rekomendacją Komisji dotyczącą efektywności wodnej,
która wzywa do poprawy efektywności o „co najmniej 10% do 2030 r.”. Biorąc pod
uwagę wahania poziomu wycieków w całej Unii od 8% do 57%, Komisja twierdzi, że
kluczowe znaczenie będzie miało ograniczenie strat w rurociągach i modernizacja
infrastruktury. …
D.O.: Z pewnością polski rolnik wskazówki KE wyrzuci do kosza i będzie mówił o
„dyktacie brukselskich biurokratów”, a rząd się ugnie i pozwoli mu wysuszać
ostatnie podziemne źródła.
Ali Agca, były turecki skrajnie prawicowy terrorysta, który próbował dokonać
zamachu na papieża Jana Pawła II w 1981 roku, pojawił się w Izniku podczas
wizyty papieża Leona XIV, który przybył, aby upamiętnić Sobór Nicejski, który
odbył się tu 1700 lat temu. Napastnik, który zabił papieża Jana Pawła II,
został „zaproszony” do opuszczenia miasta przez niektórych mieszkańców pod
czujnym okiem policji.
Jego obecność jednak nieuchronnie wywołała poruszenie, co najmniej w takim
samym stopniu, jak jego wypowiedzi. „Przybyłem, aby powitać Papieża. Mam
nadzieję, że uda mi się z nim porozmawiać przez kilka minut, tutaj lub w
Stambule w najbliższych dniach. Cieszymy się, że Papież jest gościem w Turcji;
wkład Watykanu w pokój na świecie jest dla nas ważny” – powiedział Agca przed
kamerami.
13 maja 1981 roku były turecki ultranacjonalista postrzelił i ciężko ranił
papieża Wojtyłę na placu Świętego Piotra. Agca uciekł wówczas do Europy, aby
uniknąć aresztowania w Turcji za zabójstwo dziennikarza Abdiego Ipekciego w
1979 roku.
Aresztowany natychmiast po próbie zamachu na papieża, został skazany na
dożywocie we Włoszech, a następnie w 2000 roku ekstradowany do Turcji, skąd
został zwolniony w 2010 roku po prawie 30 latach spędzonych w więzieniach w obu
krajach. Agca został później ułaskawiony przez papieża Jana Pawła II podczas
historycznego spotkania, po którym oświadczył, że jego morderczy czyn był
częścią „boskiego planu, którego świat nie zrozumiał”.
Dziś Agca deklaruje skruchę i wskazuje palcem na premiera Izraela Benjamina
Netanjahu, nazywając go „prawdziwym terrorystą”. „Ludzie nazywają mnie
terrorystą i przedstawiają w fałszywym świetle” – powiedział Agca z Iznika –
„ale prawdziwym terrorystą jest Netanjahu, satanistyczny i syjonistyczny
potwór. Watykan widzi to tak samo i chcę, żebyśmy pozostali w przyjaźni”.
Obecność byłego terrorysty w Izniku nieuchronnie znalazła się na radarze
tureckich funkcjonariuszy ds. walki z terroryzmem, ale dała też Agcy okazję, by
przed kamerami opowiedzieć o swoim ataku na Jana Pawła II.
„Dużo się o tym mówiło, wielu snuło abstrakcyjne teorie, a NATO mnie
wykorzystało, twierdząc, że jestem na usługach Rosjan. Wykorzystali mnie jako
narzędzie do przyspieszenia upadku Związku Radzieckiego” – powiedział Agca, po
czym porzucił swoje zamiary i wrócił do Stambułu.
Dzień dobry
OdpowiedzUsuń"Ale, jak słusznie wskazuje przyjaciółka D.O. ten reżim, to nie tylko Maduro, to także inne, osławione przemytem narkotyków i szmuglem ogromnych ilości pieniędzy osoby, jego podwładni..." Czyż nie o to w tej wenezuelskiej awanturze chodzi aby jeden gangus przejął lukratywne interesy drugiego, a strumień zielonych popłynął do niego i jego akolitów?
OdpowiedzUsuńSpokojnej niedzieli , która nie,dzieli , bo jesteśmy murem za Tuskiem , Trzaskowskim i ich ekipą .
OdpowiedzUsuń