DRUGI OBIEG
Piątek, 28 listopada 2025

No i Fiutin powiedział: „OK, można pogadać, ale najpierw uznajcie na piśmie, w uroczystym traktacie, że Donbas i Krym są nasze”.
Bo co? Myśleliście, że Fiutin naprawę chce pokoju?


1.
D.O. Się nie przyznawał, ale od wtorku jest wolnym człowiekiem.
We wtorek bowiem dostał nową rozpiskę na fizjoterapię w szpitalu. Ze zdumieniem, ale i z radością, zauważył, że rozpiska obowiązuje od przyszłego poniedziałku, czyli od 1 grudnia. A to oznacza kilka dni prawie dla siebie.
Jak zwykle to „prawie” robi różnicę.
Albowiem D.O. spotkał w windzie swojego sąsiada, który, popatrzywszy na jego rękę, powiedział, że mu ją wyleczy. Okazało się, że ma klinikę z medycyną dalekowschodnią. Sam jest Mongołem, mieszka w Polsce od 25 lat, ma rozliczne dzieci, z których co najmniej jedno pracuje już w owej klinice, a także żonę, która też w owej klinice pracuje. Wszyscy troje mają dyplomy polskich uniwersytetów medycznych, lata praktyki w polskim szpitalu, ale ostatnio poświęcają się wyłącznie leczeniu różnych pozornie niewyleczalnych schorzeń, w swojej klinice z medycyną dalekowschodnią.
D.O. dał się skusić i w środę udał się do owej kliniki. Głównie po to, żeby zapytać sąsiada, co też zamierza D.O. robić w ramach swojej dalekowschodniej terapii. Sąsiad powiedział „Najpierw muszę zobaczyć, co panu jest więc niech się pan rozbiera”.
Gdy D.O. się rozebrał zbiegły się jeszcze dwie panie, również Mongołki i wszyscy zaczęli trajkotać po mongolsku na temat zdrowotnych niedomagań D.O.
W czasie owej obdukcji sąsiad nacierał D.O. pachnącym olejkiem, a następnie kazał usiąść i położył mu na spodniach gorące, bardzo gorące kamienie i kazał je wziąć do ręki, ale nie dał D.O. rady, bo były za gorące.
Potem owymi kamieniami potraktował D.O. plecy i głowę ze szczególnym uwzględnieniem uszu, a następnie skierował do sąsiedniego pokoju, gdzie jedna z pań Mongołek, o której na stronie internetowej napisane jest, że skończyła Uniwersytet Medyczny w Mongolii i specjalizuje się w akupunkturze, położywszy dłonie D.O. na gorących kamieniach wbiła mu po pięć igieł w każdą z dłoni; do tej chorej przestawiła jakiś aparat produkcji szwajcarskiej który jakiś czas nad tą dłonią szumiał. Z głośników wydobywa się muzyczka tak senna, że walczący ze sobą D.O. parę razy zachrapał, ale nie uległ i dzielnie trzy kwadranse obserwował, co też z nim się stanie. Nie stało się nic, sąsiad zainkasował okrągłą sumkę i powiedział, że D.O. ma do niego przychodzić co dwa dni.
D. O. jest z natury sceptyczny, ale, kiedy pracował w szpitalu bonifraterskim na wyspie tybrzańskiej w Rzymie, widział jak dyrekcja owego szpitala ściągała z Mongolii i Tybetu mistrzów akupunktury i innych technik medycyny dalekowschodniej. I był D.O. świadkiem, jak takie zabiegi, zwłaszcza w wykonaniu mistrzów dalekowschodnich, były ludziom pomocne. Chodziła też legenda, ale D.O. tego na własne oczy nie widział, więc referuje przez bibułkę, że jeden z mistrzów mongolskich usunął pacjentowi wyrostek robaczkowy bez nacinania skóry wyciągając go po prostu przez… No właśnie przez co? Przez przerwy pomiędzy mięśniami i ścięgnami udało mu się włożyć tam palce i palcami ów wyrostek wyrwać czy odciąć, a następnie wyjąć, nie pozostawiając na brzuchu praktycznie żadnego śladu swojej interwencji.
No, do takich ekscesów D.O. nie dopuści. Jest z natury, jako się rzekło, sceptyczny i ma poważne wątpliwości czy olejki, igły i kojąca muzyka rzeczywiście będą w stanie uzdrowić jego rękę.
Wybierze się tam więc D.O. jeszcze raz czy dwa, a jeśli zauważy jakieś beneficja, to wybierze się i więcej razy, ale to w chwili obecnej jest mało prawdopodobne.
Jedno jest pewne: po dość brutalnym masażu chorej ręki przez sąsiada - doktora - ręka D. O. tak bolała, że autentycznie wył z bólu przez cały wieczór i dopiero bandyckie prochy ukoiły go do snu około godziny 21:00.

2.
D.O. nie chce się pisać o sabotażyście. Czasy są przedwojenne, więc za sabotaż powinien grozić trybunał specjalny.


3.

Zachód „nie dostrzega niejasnych sankcji, które mogłyby zahamować machinę wojenną Rosji”
Amerykańska grupa Dekleptocracy identyfikuje substancje chemiczne używane w środkach smarnych i oponach pojazdów wojskowych jako potencjalne zagrożenie
https://www.theguardian.com/world/2025/nov/27/west-is-missing-obscure-sanctions-that-could-set-back-russias-war-machine

Amerykańska grupa zidentyfikowała kilka niejasnych, ale potencjalnie kluczowych sankcji, które, jak twierdzi, mogą poważnie zakłócić działania wojenne Rosji na Ukrainie po tym, jak w ubiegłym miesiącu największe kremlowskie firmy naftowe zostały zaatakowane.
Poprzednie rundy sankcji dotyczyły rosyjskich firm energetycznych, banków, dostawców wojskowych i „floty cieni” statków przewożących rosyjską ropę.
Jednak Dekleptocracy, organizacja społeczeństwa obywatelskiego badająca rosyjską gospodarkę wojenną, uważa, że substancje chemiczne wykorzystywane do produkcji smarów mechanicznych i opon wojskowych stanowią lukę, którą decydenci z USA, Wielkiej Brytanii i UE mogą wykorzystać.

Kristofer Harrison, prezes grupy i były ekspert Departamentu Stanu ds. Rosji, opisał cele jako „niedopracowane i konkretne”, w przeciwieństwie do mikroprocesorów i firm naftowych, które zazwyczaj przyciągają uwagę rządów i agencji. Trudno je jednak zastąpić, a są one niezbędne dla zdolności Moskwy do wystawienia czołgów i prowadzenia walki – twierdzi Dekleptokracja.
„Niedobór środków smarnych mógłby poważnie zaszkodzić rosyjskiej machinie wojennej” – czytamy w najnowszym raporcie.
Tylko kilka firm na świecie produkuje dodatki chemiczne do smarów mechanicznych – olejów silnikowych do czołgów i samochodów. Prawie wszystkie z nich zaprzestały sprzedaży tych chemikaliów do Rosji na początku jej pełnowymiarowej inwazji, co doprowadziło do powszechnych niedoborów i skarg kierowców.

Dekleptokracja odkryła, że jedna chińska firma, Xinxiang Richful, zaspokaja obecnie znaczną część rosyjskiego popytu, dostarczając do ośmiu milionów kilogramów rocznie. Richful niedawno otworzył biuro w Wirginii. Zablokowanie go, a także kilku mniejszych dostawców, doprowadziłoby do niedoboru smarów mechanicznych w Rosji, twierdzi grupa.
Xinxiang Richful nie odpowiedział na prośbę o komentarz.
DeKleptocracy odkrył również, że Rosja ma niewielkie możliwości produkcji przyspieszaczy wulkanizacji i innych substancji niezbędnych do produkcji opon o jakości wojskowej.

Sekretarz stanu USA, Marco Rubio, powiedział na spotkaniu G7 w zeszłym tygodniu, że większość głównych opcji sankcji została już wdrożona. „Cóż, niewiele zostało do nałożenia sankcji z naszej strony, to znaczy, uderzyliśmy w ich główne firmy naftowe, o co wszyscy prosili” – powiedział.
Tom Keatinge, dyrektor centrum finansów i bezpieczeństwa w Royal United Services Institute, wiodącym brytyjskim think tanku zajmującym się obronnością, powiedział, że ustalenia Dekleptocracy to wartościowa praca i dowód na to, że cele sankcji pozostają aktualne.
„Dopóki Rosja będzie z powodzeniem zaopatrywać się w podzespoły potrzebne jej armii i dopóki będzie z powodzeniem sprzedawać ropę naftową, środowisko pozostanie atrakcyjne dla potencjalnych celów” – powiedział.
Rosja ma silny przemysł naftowy, ale brakuje jej krajowych producentów wielu mniej znanych, ale ważnych chemikaliów, w tym dodatków do żywności oraz substancji używanych do produkcji opon, leków i szamponów. Moskwa rozpoczęła w tym roku inicjatywę mającą na celu produkcję setek chemikaliów w kraju – to kolejny dowód na słabość tego sektora, twierdzi Dekeleptocracy.
„Przyjrzeliśmy się rosyjskiej gospodarce, temu, co jest im absolutnie niezbędne do utrzymania w ruchu swojej machiny wojennej” – powiedział Harrison. „Przyjrzeliśmy się ich bazie produkcyjnej, ich bazie chemicznej, aby znaleźć krytyczne problemy, rzeczy, których Rosjanie nie są w stanie sami wyprodukować”.
Wypowiedź Rubio pojawiła się po tym, jak Stany Zjednoczone w październiku nałożyły sankcje na rosyjskich producentów ropy Rosnieft i Łukoil, próbując w ten sposób „osłabić” rosyjską machinę wojenną.
Keatinge stwierdził, że jest za wcześnie, by ocenić, czy sankcje wobec Rosnieftu i Łukoilu były skuteczne, ponieważ niewiele zrobiono, by wyegzekwować wtórne sankcje wobec firm, które nadal kupowały ich ropę.
„Skuteczność systemu sankcji opiera się nie tylko na identyfikacji nowych celów, ale także na zapewnieniu ich wdrożenia wobec celów już zidentyfikowanych” – powiedział. „Sojusznicy Ukrainy muszą kontynuować wdrażanie istniejących sankcji i podejmować działania przeciwko tym, które ułatwiają unikanie ich stosowania”.
Dekleptokracja była zaangażowana we wcześniejsze działania mające na celu nałożenie sankcji na terminal gazowy Arctic LNG 2. Współpracowała z administracją Bidena w celu zidentyfikowania elementów projektu – takich jak konkretne tankowce klasy lodowej – niezbędnych do jego funkcjonowania i podatnych na presję ze strony USA.
„Myślę, że wykonali niesamowitą pracę, demonstrując potencjalną słabość, która może być co najmniej destrukcyjna” – powiedziała Cara Abercrombie, była asystentka sekretarza obrony USA w administracji Joe Bidena. „Może nie trwale szkodliwa, ale z pewnością destrukcyjna”.
Dekleptokracja jest częścią szerszego przedsięwzięcia społeczeństwa obywatelskiego – w które zaangażowane są ukraińskie grupy takie jak Razom We Stand i B4Ukraine, a także Centrum Zaawansowanych Studiów Obronnych w USA – mającego na celu przeszukanie ogromnych ilości danych handlowych w celu znalezienia słabych punktów w rosyjskiej gospodarce wojennej i wskazania celów sankcji dla rządów. Keatinge powiedział, że grupy te często znajdują cele, których decydenci nie dostrzegają.
„To bardzo cenna praca. Regularnie ujawnia anomalie, które wymagają rozwiązania” – powiedział.

4.

Tajny plan Niemiec dotyczący wojny z Rosją
Tajny plan pokazuje, dlaczego sama broń lub liczba żołnierzy nie może decydować o wyniku szerszego konfliktu między Moskwą a Zachodem
https://www.wsj.com/world/europe/germany-russia-war-nato-secret-plan-8ce43a8d?mod=hp_lead_pos8

… „Niemcy opracowują i wdrażają tajny plan postępowania w razie potencjalnej wojny z Rosją, który zakłada rozmieszczenie do 800 000 żołnierzy NATO na froncie wschodnim. Około dwa i pół roku temu 12 wysokich rangą niemieckich urzędników spotkało się w kompleksie wojskowym w Berlinie, aby opracować projekt znany jako „Operation Plan Germany” (Oplan DEU), tajny dokument liczący 1200 stron. Plan szczegółowo opisuje transport niemieckich, amerykańskich i innych wojsk NATO na front, określając porty, rzeki, linie kolejowe i drogi, a także metody zaopatrzenia i ochrony podczas natarcia. „Journal” zauważa, że według niemieckich władz Rosja może być gotowa do ataku na NATO do 2029 roku, ale seria incydentów szpiegostwa, sabotażu i wtargnięć do europejskiej przestrzeni powietrznej, przypisywanych przez zachodnie agencje wywiadowcze Moskwie, budzi obawy co do wcześniejszych przygotowań. Ewentualne zawieszenie broni na Ukrainie, forsowane przez Stany Zjednoczone, mogłoby uwolnić czas i zasoby Rosji, aby mogła zaplanować działania przeciwko członkom NATO w Europie. Według autorów planu, głównym celem jest zapobieganie konfliktom poprzez jasne pokazanie przeciwnikom, że atak na Niemcy nie powiódłby się. Oplan Deu jest utrzymywany w odizolowanej sieci wojskowej i obecnie znajduje się w drugim projekcie, przy współudziale ministerstw, agencji rządowych i władz lokalnych. Generał porucznik André Bodemann, weteran z Kosowa i Afganistanu, koordynował pierwszy projekt do marca ubiegłego roku. Plan kładzie szczególny nacisk na infrastrukturę: do 2029 roku Berlin planuje inwestycje w wysokości 166 miliardów euro, z czego ponad 100 miliardów euro zostanie przeznaczone na zaniedbane linie kolejowe i budowę infrastruktury cywilno-wojskowej o podwójnym przeznaczeniu. W przypadku wojny z Rosją Niemcy stałyby się centrum logistycznym, a nie państwem frontowym, stawiając czoło niszczejącej infrastrukturze, zmniejszonym siłom zbrojnym i zagrożeniom takim jak drony. Trudności regulacyjne w czasie pokoju skomplikowały obronę przed sabotażem, co jest jednym z głównych zmartwień Oplan. Mimo to Bundeswehra pozostaje optymistką: biorąc pod uwagę fakt, że prace rozpoczęły się na nowo na początku 2023 r., autorzy uważają postępy za satysfakcjonujące, choć niedawne testy wytrzymałościowe pokazują, że wciąż wiele jest do zrobienia”.

5.

Czas trwania, wiek, wynagrodzenie... Co musisz wiedzieć o służbie wojskowej ogłoszonej przez Emmanuela Macrona
https://www.lefigaro.fr/international/duree-age-remuneration-ce-qu-il-faut-savoir-sur-le-service-national-annonce-par-emmanuel-macron-20251127

Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział wprowadzenie nowej, ochotniczej służby wojskowej, która rozpocznie się latem 2026 roku. Jej celem jest „obrona w obliczu rosnących zagrożeń oraz przygotowanie narodu i wzmocnienie jego siły moralnej”.
W przemówieniu do 27. Brygady Piechoty Górskiej w Varces w Alpach, Macron podkreślił, że „strach nigdy nie zapobiega niebezpieczeństwu. Jedynym sposobem na jego uniknięcie jest przygotowanie się”. Służba jest skierowana do 18- i 19-latków i potrwa 10 miesięcy, odbywając się „wyłącznie na terenie kraju”. „Weźmie w niej udział 3000 osób latem 2026 roku, a następnie docelowo 10 000 w 2030 roku i 50 000 rocznie w 2035 roku” – oświadczył prezydent podczas wizyty w Alpach, zaznaczając, że „nasza młodzież jest spragniona zaangażowania” i „gotowa walczyć za swój kraj”.
Uzasadniając decyzję, Macron stwierdził, że „jedynym sposobem” na uniknięcie „niebezpieczeństwa” jest „przygotowanie”, a nie podsycanie „strachu” w kontekście zagrożenia ze strony Rosji: „W tym niepewnym świecie, gdzie siła bierze górę nad prawem, a wojna jest codziennością, nasz naród nie ma prawa ulegać strachowi, panice, nieprzygotowaniu ani podziałom”.
Szef Pałacu Elizejskiego zapowiedział dodatkowe 6,5 miliarda euro wydatków wojskowych w ciągu najbliższych dwóch lat. Zapowiedział, że Francja będzie dążyć do rocznej realizacji wydatków na obronę w wysokości 64 miliardów euro do 2027 roku, ostatniego roku jego drugiej kadencji. Byłoby to dwukrotnie więcej niż 32 miliardy euro rocznych wydatków, które po objęciu przez niego urzędu prezydenta w 2017 roku. Francuska armia liczy obecnie około 200 000 żołnierzy w czynnej służbie i ponad 40 000 rezerwistów, co plasuje ją na drugim miejscu w Unii Europejskiej, po polskiej. [Baju, baju, będziesz w raju… To bezczelne kłamstwo Błaszczaka nigdy nie zostało zdementowane przez jego następcę i nawet rozsądny Zachód dał się nabrać – D.O.]
Nowy szef sztabu armii, generał Fabien Mandon, ostrzegł w zeszłym tygodniu, że naród musi przygotować się na „utratę swoich dzieci” w przypadku potencjalnego konfliktu z Rosją. Słowa te wywołały protesty we wszystkich kręgach politycznych.
W styczniu prezydent ogłosił zamiar „umożliwienia młodym ochotnikom kształcenia się u boku sił zbrojnych i wzmocnienia ich szeregów”, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie posunął się jednak tak daleko, by przywrócić obowiązkowy pobór do wojska, zniesiony we Francji w 1997 roku. Od tego czasu rząd i wysocy rangą urzędnicy pracują nad najlepszymi sposobami zapewnienia siłom zbrojnym „dodatkowego personelu”. Ma to na celu „stworzenie puli personelu, którą można zmobilizować w razie kryzysu”, jak wynika z przeglądu strategicznego opublikowanego 14 lipca. Według niepotwierdzonych doniesień prasowych, przewidywany czas służby miałby wynieść dziesięć miesięcy, a sama służba byłaby odpłatna.


6.

Wewnętrzne waśnie, szpiedzy-dysydenci i sabotażyści: na całym świecie trwa polowanie na zdradziecką „niewidzialną rączkę”.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/27/news/audio_colloqui_witkoff_ushakov_trump_putin_piano_ucraina-425006904/?ref=RHLF-BG-P5-S4-T1-s3679

Niewielka rączka, wystarczająco potężna, by uzyskać dostęp do najbardziej tajnych rozmów na świecie. I tak nieuczciwa, że ujawniła Bloombergowi nagrania rozmów między wysłannikiem Trumpa, Stevem Witkoffem, a Jurijem Uszakowem, doradcą Putina ds. polityki zagranicznej. Śmiertelny przeciek, starannie zaplanowany, by zwielokrotnić jego skutki i wpłynąć na negocjacje trójstronne między Waszyngtonem, Kijowem i Moskwą. Poszukiwania źródła rewelacji rozpoczęły się natychmiast, w atmosferze sprzecznych podejrzeń, przypominających szpiegowskie opowieści Johna Le Carré. Znalezienie kreta będzie trudne, ponieważ przeciek nie tylko wpływa na negocjacje pokojowe, ale także ujawnia ukryte napięcia w administracji Trumpa.

Rosjanie natychmiast się wycofali: „Ktoś ujawnia informacje, ale to nie my”. Zasadniczo potwierdzili jednak transkrypt Bloomberga. Uszakow nazwał przeciek „niedopuszczalnym”, zapowiadając, że omówi go bezpośrednio z Witkowem. „Nie przeceniałbym jego znaczenia” – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow: „Ale pewne jest, że w różnych krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych, będzie wielu ludzi, którzy będą próbowali sabotować działania na rzecz pokoju”. Nawet w Moskwie są tacy, którzy nie wierzą w negocjacje prowadzone za pośrednictwem Białego Domu i uważają, że rosyjska przewaga militarna powinna zostać w pełni wykorzystana, aby zapewnić kapitulację Kijowa. „Partia Wojny” ma głębokie korzenie w moskiewskich kręgach rządzących. I nie jest przypadkiem, że rozmowa wyciekła po spotkaniach z europejskimi emisariuszami, które radykalnie zmodyfikowały 28 punktów omawianych między Białym Domem a Kremlem, skutkując planem daleko odbiegającym od rosyjskich żądań. „Jeśli duch i litera z Anchorage zostaną utracone, sytuacja ulegnie zasadniczej zmianie” – brzmiało ultimatum ministra spraw zagranicznych Ławrowa. Złożył je późnym wieczorem we wtorek, na krótko przed tym, jak Bloomberg ujawnił idylliczne relacje Witkoffa z Uszakowem.

Nawet w Stanach Zjednoczonych widoczne są rozłamy, prowadzące nawet do spekulacji o starciu między wiceprezydentem J.D. Vance'em a sekretarzem stanu Marco Rubio, dwoma silnymi przywódcami administracji Trumpa. Aby spróbować znaleźć kompromis akceptowalny dla Zełenskiego, ruszył się osobiście Marco Rubio, który spotkał się w Genewie z wysłannikami rządów europejskich i prezydencji ukraińskiej, podczas gdy techniczne spotkania w Abu Zabi powierzono sekretarzowi armii Danielowi Driscollowi, przyjacielowi Vance'a z czasów studiów na Yale. Czy Rubio celowo delegitymizuje Witkoffa, aby przejąć kontrolę nad procesem negocjacyjnym i usprawnić konfrontację z Kijowem w najbardziej spornych punktach? A może duet Driscoll-Vance skorzysta na drażnieniu Rosjan, aby zaszkodzić szansom sekretarza stanu?

Wśród zwolenników Trumpa istnieje jednak automatyczny odruch, który każe im przywoływać cień Państwa Głębokiego, głównego wroga rewolucji MAGA. Biały Dom zredukował najwyższych rangą urzędników ds. bezpieczeństwa i wyrzucił najmniej zaufanych urzędników, ale wielu agentów 007 pozostało, nie akceptując nowego kierunku i podejrzliwie podchodząc do nadmiernie przyjaznych relacji z Kremlem. „Istnieje kilka sposobów podsłuchiwania rozmów telefonicznych, w tym tradycyjne metody wywiadu elektronicznego, cyberataki i bezpośredni dostęp do smartfonów” – wyjaśnił Shaunowi Walkerowi z brytyjskiego Guardiana anonimowy weteran wywiadu. „Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale mam silne podejrzenie, że zrobili to Amerykanie, a jeśli tak jest, to mamy dwie jednostki zdolne do tego: CIA i NSA”. To dwie agencje, które od wiosny 2022 r. nawiązały żelazną więź z Kyryło Budanowem, zuchwałym szefem ukraińskich szpiegów wojskowych: był on również obecny na rozmowach w Abu Zabi i być może najbardziej zdeterminowany, by sabotować stosunki między Witkoffem a Moskwą.
Kolejna okoliczność komplikuje i tak już złożony obraz: obciążająca rozmowa najwyraźniej nie odbyła się przez szyfrowane łącze, lecz za pośrednictwem WhatsApp, a nie przez zwykłe telefony komórkowe. Sam Uszakow powiedział w wywiadzie dla „Kommiersanta”: „Są pewne rozmowy, które, ogólnie rzecz biorąc, ktoś mógłby podsłuchiwać”. Zamiłowanie zespołu Trumpa do aplikacji doprowadziło już do sensacyjnych wpadek, takich jak kampania ataków na jemeńskich Hutich, zorganizowana za pośrednictwem czatu Signal, w którym sekretarz obrony Pete Hegseth, obecnie sekretarz wojny, omyłkowo uwzględnił redaktora naczelnego „The Atlantic”. Ten kontekst poszerza listę potencjalnych przechwytywaczy, obejmując niektóre europejskie agencje wywiadowcze, takie jak Biuro Paryskie: agentów najbardziej niezależnych od USA, najbardziej zdeterminowanych we wspieraniu dążeń Ukrainy do „sprawiedliwego pokoju”.

7.

Europejscy postępowcy muszą uporać się z kryzysem mieszkaniowym, aby pokonać skrajną prawicę – twierdzą badacze
Według analizy danych lewica środka może zyskać szerokie poparcie, zajmując się rosnącymi cenami nieruchomości i czynszami
https://www.theguardian.com/world/2025/nov/27/european-progressives-must-tackle-housing-crisis-to-beat-far-right-say-researchers

Partie centrolewicowe mogą zbudować nową, szeroką koalicję poparcia, jeśli zajmą się pogłębiającym się kryzysem mieszkaniowym w Europie, twierdzą badacze. Z drugiej strony, ignorowanie go grozi popychaniem coraz bardziej zniechęconych wyborców w ramiona skrajnej prawicy.
Badania przeprowadzone przez Progressive Politics Research Network (PPRNet) wskazują, że gwałtowny wzrost kosztów mieszkaniowych w ostatnich latach osłabił poparcie dla partii centrolewicowych – niegdyś walczących o tanie mieszkania – i podsycił niechęć do establishmentu.

„Przystępność cenowa mieszkań stała się krytyczną kwestią ekonomiczną i polityczną” – powiedział prof. Aidan Regan z University College Dublin. „Dzięki wiarygodnym rozwiązaniom partie postępowe mogą odzyskać tę przestrzeń i przyciągnąć do siebie wyborców – ale będzie to wymagało prawdziwej woli politycznej”.
Z przeprowadzonego w zeszłym roku badania Eurobarometru wynika, że rosnące ceny i koszty utrzymania – których największą część stanowią koszty mieszkaniowe – stały się najważniejszymi kwestiami kształtującymi wybory wyborców w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2024 r.
W ciągu ostatnich dwóch dekad średnie ceny domów w całej UE wzrosły o prawie połowę, a czynsze o prawie jedną czwartą. Koszty mieszkaniowe w dużych miastach UE wzrosły o około 50% tylko między 2015 a 2023 rokiem.

Ceny domów i czynsze znacznie przewyższyły wzrost płac i stanowią największe obciążenie finansowe dla większości ludzi. W całej UE stanowią one średnio 20% dochodów gospodarstw domowych, ale z dużymi różnicami. Na przykład w Irlandii i Danii koszty są o 80% wyższe od tej średniej.
Jednakże, jak zauważyli badacze, wraz z tym, jak powojenny pogląd na mieszkalnictwo jako „prawo społeczne” stopniowo ustępował miejsca modelowi, w którym jest ono postrzegane głównie jako „aktyw finansowy”, a zatem mieszkalnictwo stało się również – dla właścicieli – największym źródłem bogactwa. (…)

Nawet za rządów lewicowo-centrowych i władz lokalnych, powojenna polityka mieszkalnictwa Martin Vinæs Larsen z Uniwersytetu w Aarhus powiedział, że dane z Danii – powtarzające się również w innych miejscach – pokazują, że gwałtowne spowolnienie w budownictwie mieszkań socjalnych od lat 80. nie było spowodowane przede wszystkim przez partie prawicowe, ale przez socjaldemokratów. …
Jak powiedział, odzwierciedla to zmiany w tym, „kto głównie mieszka w mieszkaniach socjalnych, a kto głosuje na socjaldemokratów”. Ci pierwsi są coraz częściej gorzej sytuowani i pochodzą z rodzin imigranckich, podczas gdy ci drudzy stają się coraz bardziej wykształceni i zamożni. … „Mieszkania socjalne mogą znów stać się dobrem bardziej uniwersalnym – nie tylko siatką bezpieczeństwa”. …
Jeśli tak się nie stanie, ostrzegają badacze PPRNet, skorzystają na tym europejskie partie skrajnie prawicowe. „Nie ma dowodów z krajów takich jak Węgry czy Austria, że ludzie głosują na partie skrajnie prawicowe ze względu na ich politykę mieszkaniową” – powiedziała Dorothee Bohle z Uniwersytetu Wiedeńskiego
„Ale kryzys mieszkaniowy ma wiele wspólnego z rosnącym poparciem dla tych partii. W regionach, gdzie ceny nieruchomości stoją w miejscu lub spadają, wyborcy zwracają się ku populistycznej prawicy. Podobnie jest wśród wyborców o niższych dochodach, w rejonach, gdzie rosną lokalne czynsze”.
Co więcej, jak powiedziała Bohle, partie skrajnie prawicowe aktywnie „redefiniują mieszkalnictwo, nie jako prawo socjalne, ale jako kwestię tożsamości narodowej, wartości rodzinnych, stabilności i własności prywatnej. Celują w klasę średnią i „zasługujących na to biednych”.
Dodała, że jej analiza radykalnych partii prawicowych na Węgrzech, w Austrii, Danii, Niemczech i Polsce ujawniła wspólną ideologię, którą można podsumować jako „mieszkanie jako majątek”, wiążącą nierówności mieszkaniowe z natywizmem i „wartościami rodzinnymi”.
Bohle podała jako przykład partię Fidesz na Węgrzech. Powiązała ona mieszkalnictwo ze swoim programem pronatalistycznym, oferując bezzwrotne dotacje dla węgierskich rodzin, które zobowiążą się do posiadania dzieci. „Chodzi o to, by wykorzystać mieszkalnictwo do budowania istniejących nierówności – i tworzenia nowych” – powiedziała.

8.

„Nasze zupy to gówno dla biedaków”: dyrektor generalny Campbella w tarapatach z powodu kradzieży nagrania audio
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/26/news/zuppe_campbell_s_vicepresidente_bally_licenziato_insulti-425006996/?ref=RHLM-BG-P6-S1-T1-fdg2

Od słynnych puszek Warhola po „Artist's Shit” Manzoniego . Co gorsza: „Gówno dla biedaków”. Tak wiceprezes Campbella, Martin Bally, rzekomo opisywał zupy amerykańskiego giganta, rozmawiając z niektórymi ze swoich pracowników. A zatem jego produkty, które najwyraźniej uważał za wszystko inne niż dzieła sztuki. I tak, z drugiego w firmie, stał się byłym drugim w kolejności: najpierw zawieszony, a potem zwolniony. Nie tylko za krytykę niskiej jakości – jak to ujął – produktów niewypowiedzianymi epitetami: pozwalał sobie również na rasistowskie obelgi wobec pracowników i klientów.
Godzina obelg, wszystkie potajemnie nagrane przez pracownika, który wysłuchał tyrady, a następnie przekazał plik lokalnej gazecie w Michigan. Pracownik twierdzi, że został za to zwolniony. W nagraniu głos przypisywany menedżerowi wyśmiewa „wysoko przetworzoną” żywność Campbella: „Tylko biedni ludzie kupują takie rzeczy”. Zauważcie: to numer dwa firmy. I znowu: „To mięso modyfikowane biologicznie. Nie chcę jeść kawałka kurczaka, który wyszedł z drukarki 3D”. Ma też określenie dla swoich pracowników, zwłaszcza tych indyjskich: „Idioci”.
Firma Campbell's sama interweniowała w tej sprawie, przyznając się do używania genetycznie modyfikowanych upraw, takich jak kukurydza i soja. Jednak kurczak „pochodzi od długoletnich, zaufanych dostawców” zatwierdzonych przez rząd federalny i „spełnia nasze wysokie standardy jakości”. Następnie firma odpowiedziała: „Komentarze w nagraniu są nie tylko nieścisłe, ale wręcz absurdalne. Nie używamy laboratoryjnie hodowanego kurczaka ani żadnego sztucznego mięsa”. Gigant podobno tymczasowo zawiesił Bally'ego, a następnie, według „New York Post”, zwolnił go. Dzięki temu akcje Campbella odbiły się na Wall Street.

9.

Adolf Hitler jako kandydat w wyborach: niewiarygodny przypadek doradcy noszącego imię Führera w Namibii.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/26/news/adolf_hitler_candidato_elezioni_namibia-425006595/?ref=RHLM-BG-P7-S1-T1-fdg6

Adolf Hitler ubiega się o urząd. Właściwie, kandyduje ponownie, po tym jak wygrał już trzy razy. I nadal jest faworytem. Nie, to nie straszne wspomnienie, ale nazwisko namibijskiego radnego regionalnego: tak, nazywa się Adolf Hitler, a raczej Adolf Hitler Uunona. A teraz, zmęczony kojarzeniem z dyktatorem (trudno się powstrzymać), postanowił zmienić nazwisko w swoim dowodzie osobistym.
Kontrowersje wybuchły w 2020 roku, kiedy Adolf Hitler Uunona postanowił ponownie ubiegać się o mandat radnego w Ompundży, okręgu liczącym ponad 4500 mieszkańców, a wiadomość o tym obiegła cały świat. Wybory zakończyły się miażdżącym zwycięstwem: wygrał z przewagą 85 procent nad swoim kontrkandydatem. Teraz więc kandyduje ponownie. I jest wysoce prawdopodobne, że zostanie wybrany ponownie w wyborach, które trwają dzisiaj.
Prawdopodobnie jednak rozpocznie nową kadencję parlamentarną pod innym nazwiskiem. Stało się tak, ponieważ radny okręgowy podjął decyzję o usunięciu nazwiska Hitler z jego dokumentu tożsamości. Potwierdził to w rozmowie z gazetą „The Namibian”. W piątek powiedział gazecie, że woli imię Adolf Uunona i że jego poprzednie imię nie odzwierciedla jego charakteru i ambicji. „Nie nazywam się Adolf Hitler” – powiedział. „Jestem Adolf Uunona. W przeszłości widziałem, jak ludzie nazywali mnie Adolfem Hitlerem i próbowali skojarzyć mnie z kimś, kogo nawet nie znałem” – dodał.
Uunona jest radnym od 2004 roku. Wygrał w 2015 i ponownie w 2020 roku, prowadząc swoją partię Swapo do zwycięstwa, wbrew ogólnokrajowemu trendowi. Jego ideologia jest daleka od nazistowskiej. W rzeczywistości jest zdecydowanym zwolennikiem praw obywatelskich i zaangażowanym w walkę z apartheidem. „Dopiero gdy dorosłem, zrozumiałem, że ten człowiek chciał podporządkować sobie cały świat: ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Nie chcę najeżdżać świata” – powiedział w wywiadzie dla „Bild”.
Dlaczego więc nazywa się Hitler? To jego ojciec mu to nadał: „Prawdopodobnie w ogóle nie rozumiał, co oznacza imię Adolf Hitler” – wyznał. W rzeczywistości jest to dziedzictwo niemieckich rządów: od 1884 do 1915 roku terytorium to było kolonią Rzeszy pod nazwą Deutsch-Südwestafrika. Imię Adolf nie jest wcale rzadkie. Oczywiście, „Adolf Hitler” jest.

10.

KO ani drgnie, piss trochę traci, ale nie za dużo, koalicjanci poza Sejmem, a naziolki rosną w siłę. Oj, głupi ci Polacy! Zasługują na opresyjny reżim!

11.

Mały, zasuszony starszy pan cały na biało, przebiera nóżkami obok toczącego się czarnego niedźwiedzia. Niby 1700 lat od Soboru Nicejskiego, czy rzeczywiście nie było innych, lepszych miejsc do odwiedzania niż Turcja? Dopiero co tam byli JPII i B16. A oni przynajmniej mówili ciekawie…
https://wyborcza.pl/7,75399,32429287,jestesmy-w-izniku-nie-w-nicei-nacjonalisci-protestuja-przeciw.html#s=S.TD-K.C-B.9-L.1.duzy




Komentarze

  1. Ktoś kiedyś powiedział, że jak się coraz częściej mówi o wojnie, to do niej dochodzi. I nie jest to stwierdzenie uspokajające.
    A na bieżąco trzeba walczyć z własnym ciałem, żeby pozwalało cieszyć się z życia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga