DRUGI OBIEG
Piątek, 28 listopada 2025
No i Fiutin powiedział: „OK, można pogadać, ale najpierw uznajcie na piśmie,
w uroczystym traktacie, że Donbas i Krym są nasze”.
Bo co? Myśleliście, że Fiutin naprawę chce pokoju?
1.
D.O. Się nie przyznawał, ale od wtorku jest wolnym człowiekiem.
We wtorek bowiem dostał nową rozpiskę na fizjoterapię w szpitalu. Ze
zdumieniem, ale i z radością, zauważył, że rozpiska obowiązuje od przyszłego
poniedziałku, czyli od 1 grudnia. A to oznacza kilka dni prawie dla siebie.
Jak zwykle to „prawie” robi różnicę.
Albowiem D.O. spotkał w windzie swojego sąsiada, który, popatrzywszy na jego
rękę, powiedział, że mu ją wyleczy. Okazało się, że ma klinikę z medycyną
dalekowschodnią. Sam jest Mongołem, mieszka w Polsce od 25 lat, ma rozliczne
dzieci, z których co najmniej jedno pracuje już w owej klinice, a także żonę,
która też w owej klinice pracuje. Wszyscy troje mają dyplomy polskich
uniwersytetów medycznych, lata praktyki w polskim szpitalu, ale ostatnio
poświęcają się wyłącznie leczeniu różnych pozornie niewyleczalnych schorzeń, w
swojej klinice z medycyną dalekowschodnią.
D.O. dał się skusić i w środę udał się do owej kliniki. Głównie po to, żeby
zapytać sąsiada, co też zamierza D.O. robić w ramach swojej dalekowschodniej
terapii. Sąsiad powiedział „Najpierw muszę zobaczyć, co panu jest więc niech
się pan rozbiera”.
Gdy D.O. się rozebrał zbiegły się jeszcze dwie panie, również Mongołki i
wszyscy zaczęli trajkotać po mongolsku na temat zdrowotnych niedomagań D.O.
W czasie owej obdukcji sąsiad nacierał D.O. pachnącym olejkiem, a następnie kazał
usiąść i położył mu na spodniach gorące, bardzo gorące kamienie i kazał je
wziąć do ręki, ale nie dał D.O. rady, bo były za gorące.
Potem owymi kamieniami potraktował D.O. plecy i głowę ze szczególnym
uwzględnieniem uszu, a następnie skierował do sąsiedniego pokoju, gdzie jedna z
pań Mongołek, o której na stronie internetowej napisane jest, że skończyła
Uniwersytet Medyczny w Mongolii i specjalizuje się w akupunkturze, położywszy
dłonie D.O. na gorących kamieniach wbiła mu po pięć igieł w każdą z dłoni; do
tej chorej przestawiła jakiś aparat produkcji szwajcarskiej który jakiś czas
nad tą dłonią szumiał. Z głośników wydobywa się muzyczka tak senna, że walczący
ze sobą D.O. parę razy zachrapał, ale nie uległ i dzielnie trzy kwadranse
obserwował, co też z nim się stanie. Nie stało się nic, sąsiad zainkasował
okrągłą sumkę i powiedział, że D.O. ma do niego przychodzić co dwa dni.
D. O. jest z natury sceptyczny, ale, kiedy pracował w szpitalu bonifraterskim
na wyspie tybrzańskiej w Rzymie, widział jak dyrekcja owego szpitala ściągała z
Mongolii i Tybetu mistrzów akupunktury i innych technik medycyny
dalekowschodniej. I był D.O. świadkiem, jak takie zabiegi, zwłaszcza w
wykonaniu mistrzów dalekowschodnich, były ludziom pomocne. Chodziła też
legenda, ale D.O. tego na własne oczy nie widział, więc referuje przez bibułkę,
że jeden z mistrzów mongolskich usunął pacjentowi wyrostek robaczkowy bez
nacinania skóry wyciągając go po prostu przez… No właśnie przez co? Przez
przerwy pomiędzy mięśniami i ścięgnami udało mu się włożyć tam palce i palcami
ów wyrostek wyrwać czy odciąć, a następnie wyjąć, nie pozostawiając na brzuchu
praktycznie żadnego śladu swojej interwencji.
No, do takich ekscesów D.O. nie dopuści. Jest z natury, jako się rzekło, sceptyczny
i ma poważne wątpliwości czy olejki, igły i kojąca muzyka rzeczywiście będą w
stanie uzdrowić jego rękę.
Wybierze się tam więc D.O. jeszcze raz czy dwa, a jeśli zauważy jakieś
beneficja, to wybierze się i więcej razy, ale to w chwili obecnej jest mało
prawdopodobne.
Jedno jest pewne: po dość brutalnym masażu chorej ręki przez sąsiada - doktora -
ręka D. O. tak bolała, że autentycznie wył z bólu przez cały wieczór i dopiero
bandyckie prochy ukoiły go do snu około godziny 21:00.
2.
D.O. nie chce się pisać o sabotażyście. Czasy są przedwojenne, więc za sabotaż
powinien grozić trybunał specjalny.
3.
Zachód „nie dostrzega niejasnych sankcji,
które mogłyby zahamować machinę wojenną Rosji”
Amerykańska grupa Dekleptocracy identyfikuje substancje chemiczne używane w
środkach smarnych i oponach pojazdów wojskowych jako potencjalne zagrożenie
https://www.theguardian.com/world/2025/nov/27/west-is-missing-obscure-sanctions-that-could-set-back-russias-war-machine
Amerykańska grupa zidentyfikowała kilka niejasnych, ale potencjalnie kluczowych
sankcji, które, jak twierdzi, mogą poważnie zakłócić działania wojenne Rosji na
Ukrainie po tym, jak w ubiegłym miesiącu największe kremlowskie firmy naftowe
zostały zaatakowane.
Poprzednie rundy sankcji dotyczyły rosyjskich firm energetycznych, banków,
dostawców wojskowych i „floty cieni” statków przewożących rosyjską ropę.
Jednak Dekleptocracy, organizacja społeczeństwa obywatelskiego badająca
rosyjską gospodarkę wojenną, uważa, że substancje chemiczne wykorzystywane do
produkcji smarów mechanicznych i opon wojskowych stanowią lukę, którą decydenci
z USA, Wielkiej Brytanii i UE mogą wykorzystać.
Kristofer Harrison, prezes grupy i były ekspert Departamentu Stanu ds. Rosji,
opisał cele jako „niedopracowane i konkretne”, w przeciwieństwie do
mikroprocesorów i firm naftowych, które zazwyczaj przyciągają uwagę rządów i
agencji. Trudno je jednak zastąpić, a są one niezbędne dla zdolności Moskwy do
wystawienia czołgów i prowadzenia walki – twierdzi Dekleptokracja.
„Niedobór środków smarnych mógłby poważnie zaszkodzić rosyjskiej machinie
wojennej” – czytamy w najnowszym raporcie.
Tylko kilka firm na świecie produkuje dodatki chemiczne do smarów mechanicznych
– olejów silnikowych do czołgów i samochodów. Prawie wszystkie z nich
zaprzestały sprzedaży tych chemikaliów do Rosji na początku jej pełnowymiarowej
inwazji, co doprowadziło do powszechnych niedoborów i skarg kierowców.
Dekleptokracja odkryła, że jedna chińska firma, Xinxiang Richful, zaspokaja
obecnie znaczną część rosyjskiego popytu, dostarczając do ośmiu milionów
kilogramów rocznie. Richful niedawno otworzył biuro w Wirginii. Zablokowanie
go, a także kilku mniejszych dostawców, doprowadziłoby do niedoboru smarów
mechanicznych w Rosji, twierdzi grupa.
Xinxiang Richful nie odpowiedział na prośbę o komentarz.
DeKleptocracy odkrył również, że Rosja ma niewielkie możliwości produkcji
przyspieszaczy wulkanizacji i innych substancji niezbędnych do produkcji opon o
jakości wojskowej.
Sekretarz stanu USA, Marco Rubio, powiedział na spotkaniu G7 w zeszłym
tygodniu, że większość głównych opcji sankcji została już wdrożona. „Cóż,
niewiele zostało do nałożenia sankcji z naszej strony, to znaczy, uderzyliśmy w
ich główne firmy naftowe, o co wszyscy prosili” – powiedział.
Tom Keatinge, dyrektor centrum finansów i bezpieczeństwa w Royal United
Services Institute, wiodącym brytyjskim think tanku zajmującym się obronnością,
powiedział, że ustalenia Dekleptocracy to wartościowa praca i dowód na to, że
cele sankcji pozostają aktualne.
„Dopóki Rosja będzie z powodzeniem zaopatrywać się w podzespoły potrzebne jej
armii i dopóki będzie z powodzeniem sprzedawać ropę naftową, środowisko
pozostanie atrakcyjne dla potencjalnych celów” – powiedział.
Rosja ma silny przemysł naftowy, ale brakuje jej krajowych producentów wielu
mniej znanych, ale ważnych chemikaliów, w tym dodatków do żywności oraz
substancji używanych do produkcji opon, leków i szamponów. Moskwa rozpoczęła w
tym roku inicjatywę mającą na celu produkcję setek chemikaliów w kraju – to
kolejny dowód na słabość tego sektora, twierdzi Dekeleptocracy.
„Przyjrzeliśmy się rosyjskiej gospodarce, temu, co jest im absolutnie niezbędne
do utrzymania w ruchu swojej machiny wojennej” – powiedział Harrison.
„Przyjrzeliśmy się ich bazie produkcyjnej, ich bazie chemicznej, aby znaleźć
krytyczne problemy, rzeczy, których Rosjanie nie są w stanie sami
wyprodukować”.
Wypowiedź Rubio pojawiła się po tym, jak Stany Zjednoczone w październiku
nałożyły sankcje na rosyjskich producentów ropy Rosnieft i Łukoil, próbując w
ten sposób „osłabić” rosyjską machinę wojenną.
Keatinge stwierdził, że jest za wcześnie, by ocenić, czy sankcje wobec
Rosnieftu i Łukoilu były skuteczne, ponieważ niewiele zrobiono, by wyegzekwować
wtórne sankcje wobec firm, które nadal kupowały ich ropę.
„Skuteczność systemu sankcji opiera się nie tylko na identyfikacji nowych
celów, ale także na zapewnieniu ich wdrożenia wobec celów już
zidentyfikowanych” – powiedział. „Sojusznicy Ukrainy muszą kontynuować
wdrażanie istniejących sankcji i podejmować działania przeciwko tym, które
ułatwiają unikanie ich stosowania”.
Dekleptokracja była zaangażowana we wcześniejsze działania mające na celu
nałożenie sankcji na terminal gazowy Arctic LNG 2. Współpracowała z
administracją Bidena w celu zidentyfikowania elementów projektu – takich jak
konkretne tankowce klasy lodowej – niezbędnych do jego funkcjonowania i
podatnych na presję ze strony USA.
„Myślę, że wykonali niesamowitą pracę, demonstrując potencjalną słabość, która
może być co najmniej destrukcyjna” – powiedziała Cara Abercrombie, była
asystentka sekretarza obrony USA w administracji Joe Bidena. „Może nie trwale
szkodliwa, ale z pewnością destrukcyjna”.
Dekleptokracja jest częścią szerszego przedsięwzięcia społeczeństwa
obywatelskiego – w które zaangażowane są ukraińskie grupy takie jak Razom We
Stand i B4Ukraine, a także Centrum Zaawansowanych Studiów Obronnych w USA –
mającego na celu przeszukanie ogromnych ilości danych handlowych w celu
znalezienia słabych punktów w rosyjskiej gospodarce wojennej i wskazania celów sankcji
dla rządów. Keatinge powiedział, że grupy te często znajdują cele, których
decydenci nie dostrzegają.
„To bardzo cenna praca. Regularnie ujawnia anomalie, które wymagają
rozwiązania” – powiedział.
4.
Tajny plan Niemiec dotyczący wojny z Rosją
Tajny plan pokazuje, dlaczego sama broń lub liczba żołnierzy nie może decydować
o wyniku szerszego konfliktu między Moskwą a Zachodem
https://www.wsj.com/world/europe/germany-russia-war-nato-secret-plan-8ce43a8d?mod=hp_lead_pos8
… „Niemcy opracowują i wdrażają tajny plan
postępowania w razie potencjalnej wojny z Rosją, który zakłada rozmieszczenie
do 800 000 żołnierzy NATO na froncie wschodnim. Około dwa i pół roku temu 12
wysokich rangą niemieckich urzędników spotkało się w kompleksie wojskowym w
Berlinie, aby opracować projekt znany jako „Operation Plan Germany” (Oplan
DEU), tajny dokument liczący 1200 stron. Plan szczegółowo opisuje transport
niemieckich, amerykańskich i innych wojsk NATO na front, określając porty,
rzeki, linie kolejowe i drogi, a także metody zaopatrzenia i ochrony podczas
natarcia. „Journal” zauważa, że według niemieckich władz Rosja może być gotowa
do ataku na NATO do 2029 roku, ale seria incydentów szpiegostwa, sabotażu i
wtargnięć do europejskiej przestrzeni powietrznej, przypisywanych przez
zachodnie agencje wywiadowcze Moskwie, budzi obawy co do wcześniejszych
przygotowań. Ewentualne zawieszenie broni na Ukrainie, forsowane przez Stany
Zjednoczone, mogłoby uwolnić czas i zasoby Rosji, aby mogła zaplanować
działania przeciwko członkom NATO w Europie. Według autorów planu, głównym
celem jest zapobieganie konfliktom poprzez jasne pokazanie przeciwnikom, że
atak na Niemcy nie powiódłby się. Oplan Deu jest utrzymywany w odizolowanej
sieci wojskowej i obecnie znajduje się w drugim projekcie, przy współudziale
ministerstw, agencji rządowych i władz lokalnych. Generał porucznik André
Bodemann, weteran z Kosowa i Afganistanu, koordynował pierwszy projekt do marca
ubiegłego roku. Plan kładzie szczególny nacisk na infrastrukturę: do 2029 roku
Berlin planuje inwestycje w wysokości 166 miliardów euro, z czego ponad 100
miliardów euro zostanie przeznaczone na zaniedbane linie kolejowe i budowę
infrastruktury cywilno-wojskowej o podwójnym przeznaczeniu. W przypadku wojny z
Rosją Niemcy stałyby się centrum logistycznym, a nie państwem frontowym,
stawiając czoło niszczejącej infrastrukturze, zmniejszonym siłom zbrojnym i
zagrożeniom takim jak drony. Trudności regulacyjne w czasie pokoju
skomplikowały obronę przed sabotażem, co jest jednym z głównych zmartwień
Oplan. Mimo to Bundeswehra pozostaje optymistką: biorąc pod uwagę fakt, że
prace rozpoczęły się na nowo na początku 2023 r., autorzy uważają postępy za
satysfakcjonujące, choć niedawne testy wytrzymałościowe pokazują, że wciąż
wiele jest do zrobienia”.
5.
Czas trwania, wiek, wynagrodzenie... Co
musisz wiedzieć o służbie wojskowej ogłoszonej przez Emmanuela Macrona
https://www.lefigaro.fr/international/duree-age-remuneration-ce-qu-il-faut-savoir-sur-le-service-national-annonce-par-emmanuel-macron-20251127
Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział wprowadzenie nowej, ochotniczej służby
wojskowej, która rozpocznie się latem 2026 roku. Jej celem jest „obrona w
obliczu rosnących zagrożeń oraz przygotowanie narodu i wzmocnienie jego siły
moralnej”.
W przemówieniu do 27. Brygady Piechoty Górskiej w Varces w Alpach, Macron
podkreślił, że „strach nigdy nie zapobiega niebezpieczeństwu. Jedynym sposobem
na jego uniknięcie jest przygotowanie się”. Służba jest skierowana do 18- i
19-latków i potrwa 10 miesięcy, odbywając się „wyłącznie na terenie kraju”.
„Weźmie w niej udział 3000 osób latem 2026 roku, a następnie docelowo 10 000 w
2030 roku i 50 000 rocznie w 2035 roku” – oświadczył prezydent podczas wizyty w
Alpach, zaznaczając, że „nasza młodzież jest spragniona zaangażowania” i
„gotowa walczyć za swój kraj”.
Uzasadniając decyzję, Macron stwierdził, że „jedynym sposobem” na uniknięcie
„niebezpieczeństwa” jest „przygotowanie”, a nie podsycanie „strachu” w
kontekście zagrożenia ze strony Rosji: „W tym niepewnym świecie, gdzie siła
bierze górę nad prawem, a wojna jest codziennością, nasz naród nie ma prawa
ulegać strachowi, panice, nieprzygotowaniu ani podziałom”.
Szef Pałacu Elizejskiego zapowiedział dodatkowe 6,5 miliarda euro wydatków
wojskowych w ciągu najbliższych dwóch lat. Zapowiedział, że Francja będzie
dążyć do rocznej realizacji wydatków na obronę w wysokości 64 miliardów euro do
2027 roku, ostatniego roku jego drugiej kadencji. Byłoby to dwukrotnie więcej
niż 32 miliardy euro rocznych wydatków, które po objęciu przez niego urzędu
prezydenta w 2017 roku. Francuska armia liczy obecnie około 200 000 żołnierzy w
czynnej służbie i ponad 40 000 rezerwistów, co plasuje ją na drugim miejscu w
Unii Europejskiej, po polskiej. [Baju, baju, będziesz w raju… To bezczelne
kłamstwo Błaszczaka nigdy nie zostało zdementowane przez jego następcę i nawet
rozsądny Zachód dał się nabrać – D.O.]
Nowy szef sztabu armii, generał Fabien Mandon, ostrzegł w zeszłym tygodniu, że
naród musi przygotować się na „utratę swoich dzieci” w przypadku potencjalnego
konfliktu z Rosją. Słowa te wywołały protesty we wszystkich kręgach
politycznych.
W styczniu prezydent ogłosił zamiar „umożliwienia młodym ochotnikom kształcenia
się u boku sił zbrojnych i wzmocnienia ich szeregów”, jeśli zajdzie taka
potrzeba. Nie posunął się jednak tak daleko, by przywrócić obowiązkowy pobór do
wojska, zniesiony we Francji w 1997 roku. Od tego czasu rząd i wysocy rangą
urzędnicy pracują nad najlepszymi sposobami zapewnienia siłom zbrojnym
„dodatkowego personelu”. Ma to na celu „stworzenie puli personelu, którą można
zmobilizować w razie kryzysu”, jak wynika z przeglądu strategicznego
opublikowanego 14 lipca. Według niepotwierdzonych doniesień prasowych,
przewidywany czas służby miałby wynieść dziesięć miesięcy, a sama służba byłaby
odpłatna.
6.
Wewnętrzne waśnie, szpiedzy-dysydenci i
sabotażyści: na całym świecie trwa polowanie na zdradziecką „niewidzialną
rączkę”.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/27/news/audio_colloqui_witkoff_ushakov_trump_putin_piano_ucraina-425006904/?ref=RHLF-BG-P5-S4-T1-s3679
Niewielka rączka, wystarczająco potężna, by uzyskać dostęp do najbardziej
tajnych rozmów na świecie. I tak nieuczciwa, że ujawniła Bloombergowi nagrania
rozmów między wysłannikiem Trumpa, Stevem Witkoffem, a Jurijem Uszakowem,
doradcą Putina ds. polityki zagranicznej. Śmiertelny przeciek, starannie
zaplanowany, by zwielokrotnić jego skutki i wpłynąć na negocjacje trójstronne
między Waszyngtonem, Kijowem i Moskwą. Poszukiwania źródła rewelacji rozpoczęły
się natychmiast, w atmosferze sprzecznych podejrzeń, przypominających szpiegowskie
opowieści Johna Le Carré. Znalezienie kreta będzie trudne, ponieważ przeciek
nie tylko wpływa na negocjacje pokojowe, ale także ujawnia ukryte napięcia w
administracji Trumpa.
Rosjanie natychmiast się wycofali: „Ktoś ujawnia informacje, ale to nie my”.
Zasadniczo potwierdzili jednak transkrypt Bloomberga. Uszakow nazwał przeciek
„niedopuszczalnym”, zapowiadając, że omówi go bezpośrednio z Witkowem. „Nie
przeceniałbym jego znaczenia” – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow:
„Ale pewne jest, że w różnych krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych, będzie
wielu ludzi, którzy będą próbowali sabotować działania na rzecz pokoju”. Nawet
w Moskwie są tacy, którzy nie wierzą w negocjacje prowadzone za pośrednictwem
Białego Domu i uważają, że rosyjska przewaga militarna powinna zostać w pełni
wykorzystana, aby zapewnić kapitulację Kijowa. „Partia Wojny” ma głębokie
korzenie w moskiewskich kręgach rządzących. I nie jest przypadkiem, że rozmowa
wyciekła po spotkaniach z europejskimi emisariuszami, które radykalnie
zmodyfikowały 28 punktów omawianych między Białym Domem a Kremlem, skutkując
planem daleko odbiegającym od rosyjskich żądań. „Jeśli duch i litera z
Anchorage zostaną utracone, sytuacja ulegnie zasadniczej zmianie” – brzmiało
ultimatum ministra spraw zagranicznych Ławrowa. Złożył je późnym wieczorem we
wtorek, na krótko przed tym, jak Bloomberg ujawnił idylliczne relacje Witkoffa
z Uszakowem.
Nawet w Stanach Zjednoczonych widoczne są rozłamy, prowadzące nawet do
spekulacji o starciu między wiceprezydentem J.D. Vance'em a sekretarzem stanu
Marco Rubio, dwoma silnymi przywódcami administracji Trumpa. Aby spróbować
znaleźć kompromis akceptowalny dla Zełenskiego, ruszył się osobiście Marco
Rubio, który spotkał się w Genewie z wysłannikami rządów europejskich i prezydencji
ukraińskiej, podczas gdy techniczne spotkania w Abu Zabi powierzono
sekretarzowi armii Danielowi Driscollowi, przyjacielowi Vance'a z czasów
studiów na Yale. Czy Rubio celowo delegitymizuje Witkoffa, aby przejąć kontrolę
nad procesem negocjacyjnym i usprawnić konfrontację z Kijowem w najbardziej
spornych punktach? A może duet Driscoll-Vance skorzysta na drażnieniu Rosjan,
aby zaszkodzić szansom sekretarza stanu?
Wśród zwolenników Trumpa istnieje jednak automatyczny odruch, który każe im
przywoływać cień Państwa Głębokiego, głównego wroga rewolucji MAGA. Biały Dom
zredukował najwyższych rangą urzędników ds. bezpieczeństwa i wyrzucił najmniej
zaufanych urzędników, ale wielu agentów 007 pozostało, nie akceptując nowego
kierunku i podejrzliwie podchodząc do nadmiernie przyjaznych relacji z Kremlem.
„Istnieje kilka sposobów podsłuchiwania rozmów telefonicznych, w tym tradycyjne
metody wywiadu elektronicznego, cyberataki i bezpośredni dostęp do smartfonów”
– wyjaśnił Shaunowi Walkerowi z brytyjskiego Guardiana anonimowy weteran
wywiadu. „Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale mam silne podejrzenie, że
zrobili to Amerykanie, a jeśli tak jest, to mamy dwie jednostki zdolne do tego:
CIA i NSA”. To dwie agencje, które od wiosny 2022 r. nawiązały żelazną więź z
Kyryło Budanowem, zuchwałym szefem ukraińskich szpiegów wojskowych: był on
również obecny na rozmowach w Abu Zabi i być może najbardziej zdeterminowany,
by sabotować stosunki między Witkoffem a Moskwą.
Kolejna okoliczność komplikuje i tak już złożony obraz: obciążająca rozmowa
najwyraźniej nie odbyła się przez szyfrowane łącze, lecz za pośrednictwem
WhatsApp, a nie przez zwykłe telefony komórkowe. Sam Uszakow powiedział w
wywiadzie dla „Kommiersanta”: „Są pewne rozmowy, które, ogólnie rzecz biorąc,
ktoś mógłby podsłuchiwać”. Zamiłowanie zespołu Trumpa do aplikacji doprowadziło
już do sensacyjnych wpadek, takich jak kampania ataków na jemeńskich Hutich,
zorganizowana za pośrednictwem czatu Signal, w którym sekretarz obrony Pete
Hegseth, obecnie sekretarz wojny, omyłkowo uwzględnił redaktora naczelnego „The
Atlantic”. Ten kontekst poszerza listę potencjalnych przechwytywaczy, obejmując
niektóre europejskie agencje wywiadowcze, takie jak Biuro Paryskie: agentów
najbardziej niezależnych od USA, najbardziej zdeterminowanych we wspieraniu
dążeń Ukrainy do „sprawiedliwego pokoju”.
7.
Europejscy postępowcy muszą uporać się z
kryzysem mieszkaniowym, aby pokonać skrajną prawicę – twierdzą badacze
Według analizy danych lewica środka może zyskać szerokie poparcie, zajmując się
rosnącymi cenami nieruchomości i czynszami
https://www.theguardian.com/world/2025/nov/27/european-progressives-must-tackle-housing-crisis-to-beat-far-right-say-researchers
Partie centrolewicowe mogą zbudować nową, szeroką koalicję poparcia, jeśli
zajmą się pogłębiającym się kryzysem mieszkaniowym w Europie, twierdzą badacze.
Z drugiej strony, ignorowanie go grozi popychaniem coraz bardziej zniechęconych
wyborców w ramiona skrajnej prawicy.
Badania przeprowadzone przez Progressive Politics Research Network (PPRNet)
wskazują, że gwałtowny wzrost kosztów mieszkaniowych w ostatnich latach osłabił
poparcie dla partii centrolewicowych – niegdyś walczących o tanie mieszkania –
i podsycił niechęć do establishmentu.
„Przystępność cenowa mieszkań stała się krytyczną kwestią ekonomiczną i
polityczną” – powiedział prof. Aidan Regan z University College Dublin. „Dzięki
wiarygodnym rozwiązaniom partie postępowe mogą odzyskać tę przestrzeń i
przyciągnąć do siebie wyborców – ale będzie to wymagało prawdziwej woli
politycznej”.
Z przeprowadzonego w zeszłym roku badania Eurobarometru wynika, że rosnące ceny
i koszty utrzymania – których największą część stanowią koszty mieszkaniowe –
stały się najważniejszymi kwestiami kształtującymi wybory wyborców w wyborach
do Parlamentu Europejskiego w 2024 r.
W ciągu ostatnich dwóch dekad średnie ceny domów w całej UE wzrosły o prawie
połowę, a czynsze o prawie jedną czwartą. Koszty mieszkaniowe w dużych miastach
UE wzrosły o około 50% tylko między 2015 a 2023 rokiem.
Ceny domów i czynsze znacznie przewyższyły wzrost płac i stanowią największe
obciążenie finansowe dla większości ludzi. W całej UE stanowią one średnio 20%
dochodów gospodarstw domowych, ale z dużymi różnicami. Na przykład w Irlandii i
Danii koszty są o 80% wyższe od tej średniej.
Jednakże, jak zauważyli badacze, wraz z tym, jak powojenny pogląd na
mieszkalnictwo jako „prawo społeczne” stopniowo ustępował miejsca modelowi, w
którym jest ono postrzegane głównie jako „aktyw finansowy”, a zatem
mieszkalnictwo stało się również – dla właścicieli – największym źródłem
bogactwa. (…)
Nawet za rządów lewicowo-centrowych i władz lokalnych, powojenna polityka
mieszkalnictwa Martin Vinæs Larsen z Uniwersytetu w Aarhus powiedział, że dane
z Danii – powtarzające się również w innych miejscach – pokazują, że gwałtowne
spowolnienie w budownictwie mieszkań socjalnych od lat 80. nie było spowodowane
przede wszystkim przez partie prawicowe, ale przez socjaldemokratów. …
Jak powiedział, odzwierciedla to zmiany w tym, „kto głównie mieszka w
mieszkaniach socjalnych, a kto głosuje na socjaldemokratów”. Ci pierwsi są
coraz częściej gorzej sytuowani i pochodzą z rodzin imigranckich, podczas gdy
ci drudzy stają się coraz bardziej wykształceni i zamożni. … „Mieszkania
socjalne mogą znów stać się dobrem bardziej uniwersalnym – nie tylko siatką
bezpieczeństwa”. …
Jeśli tak się nie stanie, ostrzegają badacze PPRNet, skorzystają na tym
europejskie partie skrajnie prawicowe. „Nie ma dowodów z krajów takich jak Węgry
czy Austria, że ludzie głosują na partie skrajnie prawicowe ze względu na ich
politykę mieszkaniową” – powiedziała Dorothee Bohle z Uniwersytetu Wiedeńskiego
„Ale kryzys mieszkaniowy ma wiele wspólnego z rosnącym poparciem dla tych
partii. W regionach, gdzie ceny nieruchomości stoją w miejscu lub spadają,
wyborcy zwracają się ku populistycznej prawicy. Podobnie jest wśród wyborców o
niższych dochodach, w rejonach, gdzie rosną lokalne czynsze”.
Co więcej, jak powiedziała Bohle, partie skrajnie prawicowe aktywnie
„redefiniują mieszkalnictwo, nie jako prawo socjalne, ale jako kwestię
tożsamości narodowej, wartości rodzinnych, stabilności i własności prywatnej.
Celują w klasę średnią i „zasługujących na to biednych”.
Dodała, że jej analiza radykalnych partii prawicowych na Węgrzech, w Austrii,
Danii, Niemczech i Polsce ujawniła wspólną ideologię, którą można podsumować
jako „mieszkanie jako majątek”, wiążącą nierówności mieszkaniowe z natywizmem i
„wartościami rodzinnymi”.
Bohle podała jako przykład partię Fidesz na Węgrzech. Powiązała ona
mieszkalnictwo ze swoim programem pronatalistycznym, oferując bezzwrotne
dotacje dla węgierskich rodzin, które zobowiążą się do posiadania dzieci.
„Chodzi o to, by wykorzystać mieszkalnictwo do budowania istniejących nierówności
– i tworzenia nowych” – powiedziała.
8.
„Nasze zupy to gówno dla biedaków”: dyrektor
generalny Campbella w tarapatach z powodu kradzieży nagrania audio
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/26/news/zuppe_campbell_s_vicepresidente_bally_licenziato_insulti-425006996/?ref=RHLM-BG-P6-S1-T1-fdg2
Od słynnych puszek Warhola po „Artist's Shit” Manzoniego . Co gorsza: „Gówno
dla biedaków”. Tak wiceprezes Campbella, Martin Bally, rzekomo opisywał zupy
amerykańskiego giganta, rozmawiając z niektórymi ze swoich pracowników. A zatem
jego produkty, które najwyraźniej uważał za wszystko inne niż dzieła sztuki. I
tak, z drugiego w firmie, stał się byłym drugim w kolejności: najpierw
zawieszony, a potem zwolniony. Nie tylko za krytykę niskiej jakości – jak to
ujął – produktów niewypowiedzianymi epitetami: pozwalał sobie również na
rasistowskie obelgi wobec pracowników i klientów.
Godzina obelg, wszystkie potajemnie nagrane przez pracownika, który wysłuchał
tyrady, a następnie przekazał plik lokalnej gazecie w Michigan. Pracownik
twierdzi, że został za to zwolniony. W nagraniu głos przypisywany menedżerowi
wyśmiewa „wysoko przetworzoną” żywność Campbella: „Tylko biedni ludzie kupują
takie rzeczy”. Zauważcie: to numer dwa firmy. I znowu: „To mięso modyfikowane
biologicznie. Nie chcę jeść kawałka kurczaka, który wyszedł z drukarki 3D”. Ma
też określenie dla swoich pracowników, zwłaszcza tych indyjskich: „Idioci”.
Firma Campbell's sama interweniowała w tej sprawie, przyznając się do używania
genetycznie modyfikowanych upraw, takich jak kukurydza i soja. Jednak kurczak
„pochodzi od długoletnich, zaufanych dostawców” zatwierdzonych przez rząd
federalny i „spełnia nasze wysokie standardy jakości”. Następnie firma
odpowiedziała: „Komentarze w nagraniu są nie tylko nieścisłe, ale wręcz
absurdalne. Nie używamy laboratoryjnie hodowanego kurczaka ani żadnego
sztucznego mięsa”. Gigant podobno tymczasowo zawiesił Bally'ego, a następnie,
według „New York Post”, zwolnił go. Dzięki temu akcje Campbella odbiły się na
Wall Street.
9.
Adolf Hitler jako kandydat w wyborach:
niewiarygodny przypadek doradcy noszącego imię Führera w Namibii.
https://www.repubblica.it/esteri/2025/11/26/news/adolf_hitler_candidato_elezioni_namibia-425006595/?ref=RHLM-BG-P7-S1-T1-fdg6
Adolf Hitler ubiega się o urząd. Właściwie,
kandyduje ponownie, po tym jak wygrał już trzy razy. I nadal jest faworytem.
Nie, to nie straszne wspomnienie, ale nazwisko namibijskiego radnego
regionalnego: tak, nazywa się Adolf Hitler, a raczej Adolf Hitler Uunona. A
teraz, zmęczony kojarzeniem z dyktatorem (trudno się powstrzymać), postanowił
zmienić nazwisko w swoim dowodzie osobistym.
Kontrowersje wybuchły w 2020 roku, kiedy Adolf Hitler Uunona postanowił
ponownie ubiegać się o mandat radnego w Ompundży, okręgu liczącym ponad 4500
mieszkańców, a wiadomość o tym obiegła cały świat. Wybory zakończyły się
miażdżącym zwycięstwem: wygrał z przewagą 85 procent nad swoim kontrkandydatem.
Teraz więc kandyduje ponownie. I jest wysoce prawdopodobne, że zostanie wybrany
ponownie w wyborach, które trwają dzisiaj.
Prawdopodobnie jednak rozpocznie nową kadencję parlamentarną pod innym
nazwiskiem. Stało się tak, ponieważ radny okręgowy podjął decyzję o usunięciu
nazwiska Hitler z jego dokumentu tożsamości. Potwierdził to w rozmowie z gazetą
„The Namibian”. W piątek powiedział gazecie, że woli imię Adolf Uunona i że
jego poprzednie imię nie odzwierciedla jego charakteru i ambicji. „Nie nazywam
się Adolf Hitler” – powiedział. „Jestem Adolf Uunona. W przeszłości widziałem,
jak ludzie nazywali mnie Adolfem Hitlerem i próbowali skojarzyć mnie z kimś,
kogo nawet nie znałem” – dodał.
Uunona jest radnym od 2004 roku. Wygrał w 2015 i ponownie w 2020 roku,
prowadząc swoją partię Swapo do zwycięstwa, wbrew ogólnokrajowemu trendowi.
Jego ideologia jest daleka od nazistowskiej. W rzeczywistości jest zdecydowanym
zwolennikiem praw obywatelskich i zaangażowanym w walkę z apartheidem. „Dopiero
gdy dorosłem, zrozumiałem, że ten człowiek chciał podporządkować sobie cały
świat: ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Nie chcę najeżdżać świata” –
powiedział w wywiadzie dla „Bild”.
Dlaczego więc nazywa się Hitler? To jego ojciec mu to nadał: „Prawdopodobnie w
ogóle nie rozumiał, co oznacza imię Adolf Hitler” – wyznał. W rzeczywistości
jest to dziedzictwo niemieckich rządów: od 1884 do 1915 roku terytorium to było
kolonią Rzeszy pod nazwą Deutsch-Südwestafrika. Imię Adolf nie jest wcale
rzadkie. Oczywiście, „Adolf Hitler” jest.
10.
KO ani drgnie, piss trochę traci, ale nie za
dużo, koalicjanci poza Sejmem, a naziolki rosną w siłę. Oj, głupi ci Polacy!
Zasługują na opresyjny reżim!
11.
Mały, zasuszony starszy pan cały na biało, przebiera nóżkami obok toczącego się
czarnego niedźwiedzia. Niby 1700 lat od Soboru Nicejskiego, czy rzeczywiście
nie było innych, lepszych miejsc do odwiedzania niż Turcja? Dopiero co tam byli
JPII i B16. A oni przynajmniej mówili ciekawie…
https://wyborcza.pl/7,75399,32429287,jestesmy-w-izniku-nie-w-nicei-nacjonalisci-protestuja-przeciw.html#s=S.TD-K.C-B.9-L.1.duzy
Ktoś kiedyś powiedział, że jak się coraz częściej mówi o wojnie, to do niej dochodzi. I nie jest to stwierdzenie uspokajające.
OdpowiedzUsuńA na bieżąco trzeba walczyć z własnym ciałem, żeby pozwalało cieszyć się z życia
Dzień dobry
OdpowiedzUsuń